![]() |
#51 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,815
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 6 godz 19 min 35 s
|
![]()
[dygresja]
Wracamy sobie shuttle busem z ostatniego już szlaku, zmęczeni, zgrzani, autobus pełny, bo to czas powrotów. Autobus jest przegubowy, a na przegubie siedzi chyba piątka chłopaczków koło 8-10 lat. Wrzaski, bieganina, tłuczenie się kijkami po głowie... A w autobusie ze sto osób musi tego słuchać, ale udaje, że nie widzi. W Polsce najdalej po 2 minutach usłyszelibyśmy tekst w stylu "czy są tu jacyś rodzice" itp, a dzieciaki byłyby przywołane do porządku. Tu - nic się takiego nie wydarza. Jako rodzic nadaktywnego dziewięciolatka, który musi być w ciągłym ruchu znam ból niemożności wysiedzenie w spokoju, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Nawet Syneczek patrzy zafascynowany ![]() Do tego słyszymy teksty: no tak, chłopcy tak mają, dzieci muszą się wyszaleć. ![]() Chyba się cieszę, że jednak mamy w Polsce nieco inne podejście do wychowywania dzieci ![]()
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
![]() |
![]() |
![]() |
#52 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,815
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 6 godz 19 min 35 s
|
![]()
Track nr 2 – najkrótszy, ale chyba najbardziej najeżony atrakcjami.
Na razie przejeżdżamy przez cały Park Zion (bo kemping był na zachodnim końcu) i w zasadzie sam przejazd to już jest wielkie „wow”. Jest już mocno po południu, więc ruch nie za duży, można jechać wolno i delektować się majestatycznością krajobrazu Wprawne oko zauważy charakterystyczne warstwy piaskowców – warstwy są pochylone pod kątem ok. 30 stopni raz w jedną, raz w drugą stronę. To jest typowe warstwowanie wydmowe. Czyli te górki to tak naprawdę skamieniałe wydmy z okresu, kiedy była tu pustynia wielkości współczesnej Sahary. Są to piaskowce serii Navajo, utworzyły się w jurze, ok. 180 mln lat temu. Ciut geologii ![]() ![]() No i koniec przepięknego Zion… Dziś już tylko plan na dojazd do kolejnego kempingu, ale po drodze mamy taką ciekawostkę o nazwie "Belly of the Dragon", czyli Brzuch Smoka. Polecono mi to jako rozrywkę dla dzieci. A każde coś, co może dziecko zainteresować po drodze, jest w cenie ![]() "Belly of the Dragon" to tak naprawdę sztuczny tunel wykonany pod drogą w celu odprowadzania wód deszczowych. Ale wygląda ciekawie i warto zajrzeć. Tylko, z całym szacunkiem, nazwa powinna brzmieć nie „Brzuch smoka”, a raczej hmmm… dolny odcinek przewodu pokarmowego? ![]()
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
![]() |
![]() |
![]() |
#53 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2018
Miasto: Warszawa
Posty: 464
Motocykl: Yamaha Radian&WR250F
![]() Online: 1 tydzień 3 dni 21 godz 14 min 32 s
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#54 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,815
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 6 godz 19 min 35 s
|
![]()
Racja, zwracam honor!
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
![]() |
![]() |
![]() |
#55 |
Kuleje
![]() |
![]()
WOW!...what a hole!
Po co drążyć ten temat? Jedźmy dalej. |
![]() |
![]() |
![]() |
#56 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,815
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 6 godz 19 min 35 s
|
![]()
Po krótkim pobycie w (no aż się chce napisać odbycie
![]() Nocleg mamy zarezerwowany w małym, chyba niezbyt popularnym parku stanowym „Coral Pink Sand Dunes”. Czyli znowu wydmy ![]() ![]() i tak to się w geologii kręci ![]() A tu bardziej na serio: Wydmy utworzyły się w wyniku eolicznej erozji otaczających park skał nazywanych piaskowcami Nawaho. Wiatry przechodząc przez zwężenie pomiędzy górami Moquith i Moccasin Mountains ścierały je (Korazja) i powstający piasek opadał zgodnie z efektem Venturiego na rozszerzającej się płaszczyźnie. Wiek wydm ocenia się na 10 - 15 tys. lat. Zbliżamy się powoli do parku, chyba znów będzie padać! Na wjeździe do parku dwie ciekawe informacje. 1. Piasek parzy w stopy 2. W parku żyje endemiczny chrząszcz Cicindela albissima, przystosowany do życia na piaskach pustyni, który nigdzie więcej nie występuje Na kempingu jak zwykle pustawo, ale za to pod samiuśką wydmą: Fajnie widać, jakie duże jest miejsce pod kampera i jak mało go zajmujemy ![]() Wydm w sumie jest niewiele, ale są niewątpliwie ładne Chłopaki idą na dokładniejszą eksplorację wydm, a ja udaję się w poszukiwaniu prysznica (w Zion nie było) Będzie padać: Popadało, przeszło W Zion staliśmy w części przeznaczonej dla mniejszych kamperów i namiotów, a tu możemy podziwiać typowe przyczepy tubylców. W większości ciągną je pick-upy (RAM chyba najpopularniejszy), często na bliźniakach na tylnej osi. Przyczepy są ogromne i do tego rozsuwają się na boki. Nasz kamper to przy tym jakaś popierdółka ![]() Lecimy na wydmę, zaraz zachód słońca! Raf w barwach maskujących: Na krawędzi wydmy sporo ludzi czeka na zachód Do tego pojawia się tęcza Kolory aż niesamowite (serio, to oryginały bez podciągania!) Z innej perspektywy oraz komórki barwy nieco inne, ale nadal ładnie: No i mamy zachód Było warto tu przyjechać! PS – pomimo endemicznego żuczka, wydmy są w całości udostępnione dla przejażdżek offroadowych, a sprzęt (4kołowy) można wypożyczyć na miejscu.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
![]() |
![]() |
![]() |
#57 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,815
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 2 dni 6 godz 19 min 35 s
|
![]()
Dzień ósmy, czyli ZAWSZE należy patrzeć pod nogi. ZAWSZE!
Na ten dzień zaplanowałam m.in. przejazd piękną offroadową trasą o nazwie Cottonwood Canyon Road, która jest jednocześnie dużym skrótem południe-północ. Droga ma jednak 76 km, czyli jakieś 70 za dużo jak na możliwości naszego kampera. Chyba z dziesięć razy pytam Rafa: „ale na pewno…?” „a może jednak…?”, ale Raf jest nieugięty. Kolejny kamyczek do woreczka z napisem „następny raz wypożyczymy terenówkę” ![]() Nocleg mamy zabukowany w kolejnym „must see”, czyli Bryce National Park, droga niezbyt długa, więc postanawiamy zajechać do miejsca, w którym byłam z dziewczynami w 2011, czyli na szlak prowadzący do Buckskin Gulch (albo Wire Pass). Jakoś bardzo miło go wspominałam, bo szło się tam zupełnie bez ludzi ![]() Co prawda też trzeba tam podjechać kilka km szutrem, ale skoro wtedy dojechałyśmy osobówką ![]() Droga spoko, ale oczywiście tarka musiała być: Dojeżdżamy na parking, na którym w 2011 stała skrzyneczka na koperty z opłatą, a teraz dotarła cywilizacja – automat na kartę! Wszystko fajnie, ale nic nie działa, żadna z naszych 3 kart. Trudno, nie zapłacimy. Ale za to jak w 2011 jest książka, do której należy wpisać wejście i powrót ze szlaku. Wąwóz miejscami jest tak wąski, że w razie deszczu czy burzy natychmiast go zalewa i ma na swoim koncie kilka ofiar. No ale teraz ani śladu po wodzie: I tak jak poprzednio, jest przyjemnie pusto Szlak prowadzi albo obok, albo dnem koryta strumienia: Widać jeszcze ślady po ostatnim deszczu: Znowu królują czerwone piaskowce Navajo: I znowu widać warstwowanie przekątne, czyli wydmowe, w piaskowcach: zdecydowanie lepiej idzie się strumieniem, bo szlak jest bardzo piaszczysty: Docieramy do stanowiska archeologicznego zwanego Buckskin Gulch Petroglyphs, gdzie można obejrzeć rysunki naskalne Indian datowane na 200-1200 lat n.e. Jest tego więcej, ale znaleźliśmy tylko te: Po półtorej godziny marszu Syneczkowi włącza się program „dalej nie idę i już”, a do właściwego kanionu mamy jeszcze drugie tyle, w jedną stronę. Nie pomaga nawet przekupstwo najwyższej rangi, czyli pepsi ![]() Nie bardzo mamy ochotę ciągnąć na siłę wyjące potomstwo, więc zawracamy. Więc wrzucę tylko foty sprzed 14 lat, pewnie niewiele się zmieniło ![]() Robimy odwrót: Syneczek w wyraźnie lepszym humorze (NIKT nie miał go ochoty udusić, zaprzeczam!): Wracamy na oblegany parking, wpisujemy się do księgi, notując, że 3 osoby wróciły w komplecie Jeszcze trochę szuterku i będziemy z powrotem na US89: Pod wieczór dojeżdżamy do Parku Narodowego Bryce (nazwa wzięła się od nazwiska rodziny, która tu jako pierwsza zamieszkała – bo Indianie się przecież nie liczyli) To mały, ale przepiękny park. Świetny jest też kemping, położony w zasadzie na krawędzi urwiska. Niestety miejsca najbliżej krawędzi były już zajęte ![]() Jak zwykle mamy ogromny plac, na którym zmieściłyby się nasze 4 kampery miejsce na ognisko oraz ZASIĘG ![]() Idziemy na wieczorny spacer brzegiem kanionu Bryce, dokładną eksplorację zostawiamy na jutro. Widok z kempingu na wschód: Idziemy sobie powolutku ścieżką (cały czas w obrębie kempingu), Raf pierwszy, za nim Syneczek, ja na końcu z aparatem. Nagle jakiś metr przede mną coś sunie w poprzek ścieżki. Wąż. Całkiem spory. Mniej więcej 80 cm. I nagle sobie uświadamiam, że ten wąż jest na środku ścieżki, a Syneczek MUSIAŁ kilka sekund temu nad nim przejść. I Raf pewnie też. Odsuwam się, wołam chłopaków, robimy zdjęcie, wąż niknie w krzakach. Robię wykład, który można streścić „patrzcie do cholery pod nogi!!!” po czym wrzucam zdjęcie węża w chatgpt, podając lokalizację. „Wygląda na to, że jest to grzechotnik preriowy, gatunek bardzo jadowity. Czy chcesz, żebym zrobił Ci krótką ściągawkę co zrobić po ukąszeniu grzechotnika? Aaaa!!!!
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
![]() |
![]() |
![]() |
#58 |
![]() |
![]()
Ładny skurczybyk , wąż znaczy.
![]() ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#59 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Piastów pod Warszawą
Posty: 656
Motocykl: Nie mam już AT
![]() Online: 3 tygodni 2 dni 1 godz 58 min 42 s
|
![]()
Tak sobie czytam, oglądam i nawet mi przez myśl przeszło że "przydał by" się grzechotnik do kompletu ;-) Dobrze jednak że nie było to zbyt bliskie spotkanie z naturą.
__________________
Wielki Protektor |
![]() |
![]() |
![]() |
#60 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Za zielonymi górami, za lasami
Posty: 1,143
Motocykl: czarny, pomarańczowe ladaco
![]() Online: 7 miesiące 1 tydzień 5 dni 58 min 33 s
|
![]()
Problem z tym grzechotnikiem był taki, że on wcale nie grzechotał, i nie syczał. Wypełzł chwilę potem jak przechodziliśmy. Taki to był forfitszwagier, na miarę naszych możliwości....
A może był wynajęty do straszenia turystów? |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
"SZCZĘŚCIA w nieSZCZĘŚCIU" czyli Przygody na trasie... | motoMAUROxrv | Kwestie różne, ale podróżne. | 88 | 06.12.2019 12:21 |
Byłem w mieście na eL, czyli Lwów znów. | CeloFan | Trochę dalej | 8 | 29.04.2019 19:57 |
Silk Road Adventure - czyli Jedwabnym Szlakiem 2014 | Yanus | Przygotowania do wyjazdów | 5 | 20.01.2014 18:41 |
Znów zmiana, czyli poszukiwania miodu w dupie | Vertus72 | Inne - dyskusja ogólna | 62 | 07.11.2013 12:36 |