|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 381
Motocykl: Tenere 700
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 8 godz 39 min 18 s
|
![]()
5 – 6 sierpnia
Śniadanie mamy w hotelu w cenie noclegu. Jak to w Algierii – w stylu francuskim, tzn. na słodko. W ogóle nam to nie odpowiada. Jakby muffinki czy hałwa była dla nas za mało słodka, zamiast pieczywa dostajemy piernik z dżemem ![]() Podejmujemy solenne postanowienie, żeby kupić arbuza i melona! Po raz kolejny skończyły nam się czyste ciuchy. Z racji tego, że zostajemy tu na 2 dni, jest czas, żeby zrobić pranie. Dogadałem się z recepcjonistą, że hotel zrobi to za nas. Fajnie, bo wcale nam się nie chciało. W tej temperaturze jakakolwiek aktywność fizyczna wymaga sporego wysiłku… W dzień temperatura dochodzi do 47 stopni, w nocy spada do 37. 249.jpg W Timimoun spędziliśmy 3 dni, a raczej noce. Trochę odespaliśmy i odpoczęliśmy. Połaziliśmy też po miejscowym suku (tj. targu). Uwielbiam ten koloryt. Dużo czarnej ludności, kobiety poubierane w hidżaby, mężczyźni w galabije. Sam suk również ma swój niepowtarzalny klimat. Kupiliśmy warzywa i pyszne, marynowane oliwki nabierane chochlą z wielkich metalowych wiader (niczym po farbie). Są super, nie wytrzymujemy i podjadamy trochę po drodze! Pojeździliśmy również po okolicy, aby nacieszyć oczy pustynią ![]() 209.jpg 210.jpg 211.jpg 212.jpg 214.jpg 245.jpg 247.jpg 241.jpg 242.jpg Na obiad szukamy lokalu kierując się starym zwyczajem: gdzie najwięcej ludzi – tam najlepsze jedzenie. Tym sposobem – jak powiedział nam potem recepcjonista w naszym hotelu - znaleźliśmy najlepszą knajpę w „mieście”. Chłopaki nie chcieli nam sprzedać sałatki z lady chłodniczej, bo nie jest wystarczająco świeża. Według nas – wyglądała dobrze. Musieliśmy poczekać, aż zrobią świeżą porcję. W międzyczasie obowiązkowa sesja na motocyklu stojącym przed lokalem ![]() Jak to w Algierii – menu brak. W ladzie chłodniczej leży surowe mięso, przyrządzone na kilka sposobów. Wobec tego pokazujemy na dwa rodzaje, mówimy, że chcemy jeszcze zupę i sałatkę i jakoś się udaje. Zasadniczo, w knajpach do wszystkich dań – bez względu na to czy pasują, czy też nie - dostaje się bagietki. Z reguły są one darmowe, tzn. nie doliczane do rachunku. 215.jpg Następnego dnia znów zawitaliśmy na obiad do znajomego lokalu. Pomimo tłumów, znalazło się dla nas miejsce. Algierczycy naprawdę traktują gości bardzo przyjaźnie – „po królewsku”. Znowu nie bardzo wiemy co zjeść… Zaglądamy więc innym gościom do talerzy i pokazujemy kelnerowi ![]() Zauważyliśmy, że jedzą tutaj mało warzyw i owoców. Głownie kasze, ryż, mięso i daktyle – jak to na pustyni. Żeby nie było, że jadamy wyłącznie w knajpach – tak też wyglądały nasze posiłki. Musi być jakiś rumuński akcent ![]() 244.jpg Z Timimun widać w oddali piękne, czerwone piaskowe wydmy. Niestety, podejmowane w ciągu dnia próby dojechania do nich asfaltem spełzły na niczym. Jedyną możliwością jest jazda po szutrówce, czy raczej „piście”, która z racji dużej ilości piachu na niej i posiadanego przez nas motocykla nie wchodzi w rachubę. Wobec tego, bierzemy taksówkę i jedziemy na zachód słońca. Ma nas to kosztować 1000 dinarów, czyli jakieś 20zł. Daćką Logan - z klimą i świecącą się kontrolką „check engine” dojeżdżamy pod same wydmy. Klima działa, to nasza pierwsza tak komfortowa podróż w Algierii ![]() Po powrocie do hotelu dałem kierowcy umówioną sumę. Chyba jest to duża kwota, bo odnieśliśmy wrażenie, że jest bardzo zadowolony. 217.jpg Z Timimoum zamierzaliśmy wrócić z powrotem do trasy N1, czyli Trans Sahara Highway i kierować się w stronę El Oued by zobaczyć Wielki Erg Wschodni. Harley nadal otwiera niemało drzwi i serc. Ponieważ wiele osób chciało zrobić sobie z nim/na nim zdjęcie, z wieloma osobami dzięki temu zamieniliśmy kilka słów (albo gestów ![]() I co? Nie ma takiej drogi… Pewnie chłopu się coś pomyliło. Perspektywa jednak zbyt kusząca, żeby tak łatwo odpuścić. Następnego dnia skoro świt postanawiamy pojechać na zwiad (i tak nie mamy co robić ![]() Po powrocie decyzja mogła być tylko jedna – zmiana planów. Nie jedziemy Trans Sahara Highway na północ, lecz na Wielki Erg Zachodni, a później się zobaczy! Już nie mogliśmy doczekać się następnego dnia. Zresztą, zobaczcie sami. Żal nam jedynie, że nie spotkamy się z Hulud i z Kadarem, bo mamy do zrobienia dodatkowo 600 -800km, więc na odwiedzenie ich na pewno nie starczy nam czasu. 7 sierpnia Tego poranka nie było grymaszenia ze wstawaniem. Większość bałaganu spakowana w worze, wystarczy tylko wrzucić na motocykl. Jedyny psikus taki, że nasz kanisterek na benzynę trochę przecieka, więc benzynę trzeba przelać do butelek po wodzie mineralnej. Więc zamiast o 5:40 startujemy o 6:20. Śniadanie odpuszczamy, wolimy zjeść własne kanapki na ergu! Niestety, butelki z benzyną zabrały nam miejsce przeznaczone na melona, którego z wielkim żalem musimy zostawić w hotelu. O ironio! My odjeżdżamy, a w naszym hotelu – basen jest napełniany wodą ![]() 248.jpg Dzień zapowiadał się ciepło… 250.jpg Zaś wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że czeka nas coś wspaniałego. 251.jpg 220.jpg 219.jpg 221.jpg Liczyliśmy się z taką ewentualnością, że droga będzie zasypana przez piach i trzeba będzie zawracać. Pomimo, że zabraliśmy dodatkowe paliwo, obliczyłem ile kilometrów możemy przejechać bezpiecznie, żeby dać radę wrócić. Mieliśmy do pokonania 350km bez stacji benzynowej, bez osady, bez niczego. Na niewielkie zaspy byliśmy przygotowani – jako saperki mieliśmy mocne, plastikowe talerze ![]() ![]() ![]() 224.jpg 223.jpg 225.jpg 226.jpg 227.jpg Usiedliśmy na jednej z wydm. Milczymy. Wkoło cisza. W zasięgu wzroku żywej duszy. Tylko wiatr delikatnie przesypuje piasek. Słońce świeci tak samo jak dwa tysiące lat temu. Poza maleńką nitką drogi nic się tu nie zmieniło. Widzi nas tylko Bóg… 232.jpg 229.jpg 236.jpg 235.jpg 237.jpg Pustynia. Jej piękno uspokaja, przenosi w dziwne metafizyczne stany świadomości. Myślę, że w tym stwierdzeniu jest sporo racji. Jadę sam na sam ze swoimi myślami. Mijany krajobraz sprzyja kontemplacji. Ktoś mógłby się zapytać: jaka jest przyjemność w jeździe po pustyni i do tego po asfalcie, tzn. nie musząc zmagać się z tym, co pod kołami? Uważam, że jest i to duża. Niewielka ilość rzeczy, na których trzeba skupiać swoją uwagę pozwala na spokojne myślenie. Uważam, że ma to trochę wspólnego z medytacją (choć nigdy jej nie próbowałem na poważnie). Jednak w tym przypadku myśli nie skupiają się na własnym ciele, np. oddechu, lecz na otaczającej rzeczywistości. Ta zaś jest na tyle spokojna i nieruchoma, że nie rozprasza, lecz wprost przeciwnie – pozwala na wyciszenie. 234.jpg A co jak piach całkowicie zasypie drogę? Jak widać, zdarza się to chyba dość często, ale okazało się, że grasują tam ładowarki algierskich służb i przerzucają piach na „pobocze”. 252.jpg Ostatnio edytowane przez Dredd : 01.02.2022 o 20:39 |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Sep 2018
Miasto: Słocina
Posty: 1,272
![]() Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 19 godz 3 min 22 s
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Dec 2018
Miasto: Warka
Posty: 103
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 tydzień 6 dni 17 godz 29 min 45 s
|
![]()
Wspaniale się czyta i ogląda,
Widoki pustynne super sprawa, |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 327
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 30 min 24 s
|
![]()
Wspaniały klimat opowieści!
Na tym zdjęciu aż usłyszałem oddalający się bulgot harleya… Rozumiem, że nie mieliście ze sobą namiotu. A czy rozbicie namiotu na noc w Algierii w ogóle jest do pomyślenia? Pod względem bezpieczeństwa od ludzi i zwierząt? Szpilka w piachu pewnie też długo się nie utrzyma… Czytałem gdzieś za to, że przebywając na pustyni (idąc z karawaną), człowiek wbrew pozorom wieczorami wcale nie czuje się brudny i lepki od potu i niedostatek wody do mycia nie jest problemem. |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 | |
![]() Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 381
Motocykl: Tenere 700
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 8 godz 39 min 18 s
|
![]()
Widzę odzew czytających, a to znaczy, że moje "męczarnie literackie" nie idą na marne
![]() Cytat:
Co do bezpieczeństwa - nie zagłębiałem tematu, ale wydaje mi się tak: -zwierzęta na pustyni - największym drapieżnikiem Sahary jest fenek, więc tu strach się bać ![]() - ludzie... To trudny temat. Z naszych doświadczeń oraz relacji wszystkich, którzy byli w Algierii wynika, że mieszkają tam naprawdę dobrzy i serdeczni ludzie. My czuliśmy się bardzo dobrze i nic nas nie zaniepokoiło. Trzeba jednak wiedzieć, że w Algierii ok. 2002r. zakończyła się wojna domowa z radykałami muzułmańskimi. Przy czym zakończyła się tak: rząd nie dawał sobie rady i zdecydowano się na ogłoszenie amnestii pod warunkiem złożenia broni przez bojowników islamskich... Czyli - są tam też ludzie, którzy mają krew na rękach. W tych rejonach, gdzie dostaje się eskortę, raczej nie pozwolono by na spanie samopas pod namiotem. Natomiast słyszałem, że gdy jedzie się z przewodnikiem w pustynię, wszyscy obozują pod namiotami i nie ma z tym problemu (to informacje zasłyszane i przeczytane w necie). Co do karawan wiem tylko tyle: karawany nie chodzą latem, lecz w zimie. Wtedy temperatury potrafią osiągać w południe 30 stopnie, ale nocą bywa nawet około 0. Ale taka wyprawa z karawaną musi być świetna ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zakonserwowany
![]() |
![]()
Na pustyni śpisz w namiocie, jednak trasa musi zostać zaakceptowana przez biuro gubernatora bezpieczeństwa regionu i wydane imienne pozwolenia, przewodnik licencjonowany i zaufany aby mógł prowadzić grupy obcokrajowców. Biwaki pustynne zaplanowane, dokładne pozycje gps, przed zmierzchem wszyscy na miejscu. Czasem wojsko czy guardia natinale robią odwiedziny. To tylko złudne wyobrażenie że jesteś sam, z reguły jesteś dyskretnie obserwowany a czasem eskortowany na niektórych obszarach. Oczywiście wojsko nie jedzie za Tobą po wydmach, ale widać ich obecność. Na dwóch biwakach byli z nami przez cała noc, nawet przewodnik nie widział dlaczego, albo nie chciał lub nie mógł powiedzieć.
Pomijając wojnę domową w Algierii od lat występują konflikty na tle plemiennym, grup domagających się autonomii i równego traktowania przez rządzących. Wiele lat temu w porozumieniu z zachodnimi koncernami naftowymi sporo tych ziem zostało im przez państwo zabrane ze względu na duże złoża ropy, mieszkańcy wysiedleni bez grosza rekompensaty. Tam koncerny francuskie i włoskie dyktują reguły gry, podobnie jak oligarchowie na Ukrainie. Czasami coś dupnie i wojsko zamyka dostęp do tego regionu robiąc czystkę aby nie dopuścić do eskalacji, smutne to ale tak jest od długiego czasu że ludzie idą w pioch, algierczycy maja najbardziej chronioną granicę z krajów afrykańskich. Ze względu na taką akcję nie pozwolono nam na wjazd, dowiedzieliśmy się o tym dopiero na granicy w Hazoua. Dla algierczyków turystyka nie jest w interesie, dlatego bardzo trudno o takie pozwolenia. W mniemaniu rządzących każde porwanie turystów zagranicznych a kilka lat temu zdążyły się w okolicach Eferi czy Amsel to obraza i oskarżenia o brak bezpieczeństwa przez inne państwa. Skoro wydajesz pozwolenia to oznacza że jest bezpiecznie. Porwań dokonują przeważnie dyskryminowani, dla okupu lub szantażu w konfliktach lub is dla poklasku i demonstracji siły. Może nie wiecie ale w Syrii walczyło wielu Algierczyków w is, którzy wrócili i zapewne nie zajęli się hodowlą cameli.
__________________
Proszę siadać, się nie wychylać, się nie opowiadać I łaskawie i po cichu i bez szumu i bez iskier Wypierdalać. |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Kierowca bombowca
![]() |
![]()
A propos obserwacji w tych regionach, mam podobne doświadczenia z Libii, gdzie mieszkałem z rodzicami jako dzieciak. Często wybieraliśmy się na dzikie plaże daleko od Trypolisu, czy innych miast, spacery w pustynnych górach, czy przejażdżki na skraju Sahary. Zawsze w pierwszej chwili wydawało się, że jesteśmy sami, no bo kto niby miałby się szwendać po totalnym pustkowiu i po co? Ale w najmniej oczekiwanych chwilach w każdym przypadku dawało się dostrzec postać, która z oddali nam się przyglądała przez lornetkę. Czasem bardziej, a czasem mniej dyskretnie.
__________________
AT RD07A, '98, HRC |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
![]() Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Zabrze
Posty: 86
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 4 dni 15 godz 38 min 47 s
|
![]()
Ja miałem taki przypadek w Iranie, plaża na zadupiu, zjechaliśmy z głównej drogi jakieś 2km i nim zdążyłem ściągnąć buty, żeby się wykąpać podjeżdża nie wiadomo skąd policmajster na pierdzipiętku z wiadrem pytań
![]() Po uzyskaniu od nas info i lukaniu w paszporty nas zostawił - tak nam się chyba zdawało :-) |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 381
Motocykl: Tenere 700
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 8 godz 39 min 18 s
|
![]()
Przy okazji mojej opowieści chciałbym podzielić się z Wami jeszcze jedną refleksją. Właśnie wpadła mi w ręce książka Emilio Scotto, Argentyńczyka, który objechał świat Hondą Gold – Wing. On także jechał przez Saharę, tylko zdecydowanie dalej niż my. Przytoczę fragmenty jego opisu odcinka Ghardaia – El Menia, z książki „Najdłuższa podróż” :
„W końcu, gdy zapada już noc, zatrzymuję się w Ghardaia, barwnym mieście, uważanym za bramę pustyni. […] Dziś jest czwarty kwietnia, godzina piąta rano. Wybieram się w kierunku południowym. Aby przedsięwzięcie pokonania Sahary mogło się udać, dodaję do motocykla jeszcze dwa kanistry na osiem galonów paliwa i jeden plastikowy pojemnik, mieszczący osiem galonów wody. Z tyłu przymocowuję specjalną tylną oponę, do użycia na pustyni. Wyjeżdżając już z miasta Ghardaia, napotykam trzech Włochów w czerwonym fiacie, którzy zatrzymali się na poboczu. Zdają sobie sprawę, że droga pokryta jest asfaltem tylko na tylko na odcinku kilku najbliższych mil, po przejechaniu których rozpoczną się problemy. […] Jedziemy już ze trzydzieści mil, gdy niespodziewanie kończy się asfalt. Przed nami odludna i sucha kamienna przestrzeń. O północy docieramy do El Golea (El Menia – dopisek mój), ostatniej oazy Wielkiego Wschodniego Ergu. Jesteśmy zmęczeni, brudni, spragnieni i wysuszeni od gorąca.Włosi są wyczerpani znacznie bardziej, niż się spodziewali. Dziewiętnaście strasznych godzin zajęło nam pokonanie stu pięćdziesięciu mil, ze średnią prędkością ośmiu lim na godzinę.” To ciekawe jak kawałek asfaltu zmienia dostępność danej krainy. Ja z żoną przejechałem ten sam odcinek w 3 – 4 godziny, a Emilio zajęło to caluteńki dzień i przypłacił jego pokonanie obdartym ramieniem i poobdzieranym motocyklem (zaliczył glebę gdzieś na bezdrożu). Nasze podróże dzieli jedynie 30 lat. A może to aż 30 lat? Nie wszystko jednak się zmienia - on także miał pod kaskiem założony na nos i brodę kawałek materiału i jak pisze - nie dało się bez tego jechać. |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
(2018) поездка b Памир - czyli opowieść o tym, jak Gienia, Efcia i Słoń Dominik Pamir zdobywali | trolik1 | Trochę dalej | 167 | 05.05.2021 07:26 |
Rumuński Nałęczów czyli wycieczka w Karpaty (sierpień 2018) | Gończy | Trochę dalej | 23 | 27.11.2018 08:35 |
Sama na wyspie ludożerców – czyli Królowa na BMW GS Challenge 2018 | Sierdiukov | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 23 | 14.09.2018 21:56 |
Fireblade na Saharze - tak tez mozna... | sambor1965 | Kwestie różne, ale podróżne. | 26 | 26.02.2010 22:45 |