|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Kielce
Posty: 1,655
Motocykl: Dziczyzna
Przebieg: ustalam
![]() Online: 4 miesiące 1 tydzień 3 dni 14 godz 34 min 27 s
|
![]()
Dzień 6.
Nastał poranek na Camping Dali. Wstajemy, zupełnie bez pośpiechu, leniwie wręcz gramoląc się z namiotów, powoli zbieramy śmieci porozrzucane w nocy przez psa. Nagle ciszę po "bandzie mężczyzn" przerywa "banda" o wiele groźniejsza - na kemping najpierw owa "banda" wysyła zwiadowców - 2 niewiasty badają teren i obserwują ans z odległości może 150 metrów. Potem dzieje się coś, co sprawia, że osiągamy rekord w szybkości pakowania, składania namiotów i kulbaczenia rumaków - na kemping przyjechała wycieczka dzieciaków w wieku może 10 - 13 lat! ![]() Już nas namierzyli, już nieśmiało z aparatami zza krzaków, już prawie nas mają ale jesteśmy szybsi - na koń i chodu! (wczorajszy wieczór był "trudny" i nie mamy ochoty dzisiaj na "rozmowy" ![]() Jedziemy w kierunku Transalpiny - wspominałem o mojej navi, super nowej i mapach topo? No więc navi nas pięknie prowadzi w kierunku Transalpiny - szutrem i lekkim offem, przez góry pasterskimi szlakami, właściwie drogami równolegle do "właściwej" Transalpiny ![]() ![]() [Filmik, który ostatnio wstawiłem pokazuje drogi i okoliczną zwierzynę na "dojazdówce"] Jesteśmy zmęczeni - jest upał, my po górach zrobiliśmy kilkadziesiąt km. Mati jest wq...ny na moją navi i na moje navigowanie - ja tam się cieszę, bo fajne tereny a to, że "nadłożyliśmy" drogi w ogóle mi nie przeszkadza. Nareszcie zjechaliśmy z gór i trafiamy do pierwszego z brzegu sklepiku - tam piękna niewiasta, lat może 20 (Mati jak zechce to o NIEJ opowie) ratuje nam życie, sprzedając wodę, banany i batoniki i ogólnie "podnosi morale" ![]() Ale my tu gadu gadu a na Transalpinę trzeba się kierować - następne km to asfalty - tak decydujemy. Lecimy - zaczynamy od poszukiwania stacji i restauracji, coby zjeść śniadanie - w końcu jest około 14.00 ![]() Jest i jedno i drugie - na stacji Mateuszowi pali się przerywacz kierunków, co o mały włos nie skończyło się tragicznie, bo moto zaczęło się dymić, stojąc koło mojego, który się "tankował" ![]() ![]() na szczęście Mati szybko wyłączył zapłon i odpieliśmy przerywacz. Ok - czas na żarcie - od czasu, gdy w RO Mati zamówił "flaki w mleku", zamawiamy już tylko takie same zestawy, coby nie ryzykować ![]() Ok - posileni - lecimy. Jest około 30 stopni, lecimy Transalpiną, która na początku, zanim wjedziemy w góry, jest "typową, rumuńską drogą" czyli nic nadzwyczajnego. Po około 100 km "dojazdówki" zaczyna się ta prawdziwa Transalpina! Zakręty - chyba milion, coraz wyżej i coraz zimniej - a jeszcze nie jesteśmy w jej najpiękniejszym odcinku! Jest bajkowo - ale i niebezpiecznie - na jednym z zakrętów po pokonaniu ich w liczbie 100 000 czuję się "za pewnie" - skałdam się na moich SAVA Rockrider i nagle serce mi do gardła skacze - przód łapie uślizg! Na szczęście szybka kontra i odzyskuje przyczepność ale i przede wszystkim czujność, bo to nie opony a mój brak koncentracji mógł się źle skończyć. Dojeżdżamy do "właściwej Transalpiny" a więc tego najbardziej krętego i najwyżej położonego odcinka (około 2300 m.n.p.m.) a tam - QRWA - ZAKAZ WJAZDU! Nie muszę mówić Wam chyba, że innej drogi nie ma i ewentualność to "powrót" 100 km tą samą drogą! Jest koło 17.00 więc jest źle. Podjeżdżamy pod zakaz a tam robotnik. Patrzy na mnie, na moto - i nagle pokazuje kciuk do góry i pokazuje z uśmiechem, żeby jechać - no to jedziemy, choć ja pewności nie mam do samego końca, czy przejedziemy na drugą stronę gór... Warto jednak było - Transalpina, szczególnie jak jest zamknięta, jest PRZEPIĘKNA! Pusto, cisza, wspaniałe widoki i bycie ponad chmurami - to jest to! I nic to, że asfalt! Dzięki Ci Mateusz, bo gdyby nie Twój pomysł i uparte dążenie do realizacji, nie widziałbym tego CUDU autorstwa natury i rąk ludzkich w idealnym zestawieniu! Jest jednak zimno - z 30 stopni na dole jest około 5 na moim termometrze, który zazwyczaj dodaje od siebie ze 2-3 stopnie ![]() Jest też niebezpiecznie pod koniec - jedziemy w chmurze, widoczność na 2-3 metry i już wiem, czemu Transalpina zamknięta - na drodze nie dość że zaspy na 2 metry to od czasu do czasu wielkie głazy i osuwiska skalne. 3mamy koncentrację na maksa! Zjeżdżamy z gór, wyjeżdżamy z chmury (trochę popadało ale nie zmokliśmy na szczęście) - szukamy noclegu. W najbliższej mieście NOVICI czynimy zakupy i szybko podejmujemy decyzję - dzisiaj śpimy u "Eli", bo jest 19.20 i jesteśmy padnięci. To był piękny dzień! Plan na jutro: Czarnogóra. 400km zrobione, w siodle około 9h (i to nie był rekord ![]() P.S. Relację od 3 dnia naszej wyprawy pisałem "tagami" - pomysł Mateusza - sprawdzał się świetnie! ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Ostatnio edytowane przez mirkoslawski : 01.06.2017 o 12:54 |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2012
Posty: 158
Motocykl: GS 1100
![]() Online: 1 miesiąc 5 dni 5 godz 29 min 21 s
|
![]()
Świetna relacja! Fajnie piszesz, dobrze się czyta.
W zeszłym roku w Novaci spałem chyba w tym samym miejscu ![]() Czekam na kolejne odcinki. |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Kielce
Posty: 1,655
Motocykl: Dziczyzna
Przebieg: ustalam
![]() Online: 4 miesiące 1 tydzień 3 dni 14 godz 34 min 27 s
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Myślenice
Posty: 600
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 1 godz 28 min 55 s
|
![]() ![]() ![]() Transalpina to teraz fajna na BMW 1000 rr, ot taka zwykła górska droga. Swój klimat utraciła kiedy ją zaasfaltowali. |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 | |
![]() Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Kielce
Posty: 1,655
Motocykl: Dziczyzna
Przebieg: ustalam
![]() Online: 4 miesiące 1 tydzień 3 dni 14 godz 34 min 27 s
|
![]() Cytat:
Niestety, nie dane mi było przejechać nią zanim asfalt położono - miałbym porównanie ![]() Dzięki za dobre słowo ![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Kielce
Posty: 1,655
Motocykl: Dziczyzna
Przebieg: ustalam
![]() Online: 4 miesiące 1 tydzień 3 dni 14 godz 34 min 27 s
|
![]()
Dzień 7.
Wstajemy u "Eli" około 7.00 - to dosyć dziwny nocleg - wchodzi się po marmurowych schodach z marmurową poręczą (poważnie!) do 1, może 2 gwiazdkowych pokoi ![]() Plan nam ponownie się zmienił - zamiast eksplorować Bułgarię, będziemy świętować moje urodziny na plaży w Czarnogórze i tam zrobimy sobie jednodniowy popas - taki jest plan i taką opcję wybieramy. W ogóle ta wyprawa to jeden wielki spontan - pod wpływem chwili zmieniamy plany i wybieramy to, co na dany moment wydaje się najfajniejsze ![]() Spakowani - jeszcze tylko obowiązkowa kawka (poczęstunek gospodarzy) i na koń, kierunek Serbia i Czarnogóra. Lecimy - znowu prowadzę i jadę według wskazań garmina, który po raz kolejny powoduje stres u Mateusza, bo prowadzi nas "na około" i nadkładamy kilkadziesiąt km. I po raz kolejny - ja się delektuje widokami a Mati mnie przeklina ![]() Tak na marginesie - dopiero teraz, po przejechaniu z tą navi paru tyś km, zaczynam łapać czym skutkują poszczególne ustawienia ![]() Jedziemy i dzieje się coś, co mnie samego zaskoczyło - mam dosyć Rumuni, dosyć zakrętów - chcę PROSTEJ drogi i chcę już być w Serbii. Z Mateuszem stwierdzamy zgodnie, że 6 dni w jednym kraju to nie dla nas ![]() Granica rumuńsko-serbska idzie sprawnie, płynnie - bez najmniejszych problemów. Ja nawet kasku nie muszę zdejmować (Mam Caberga Tourmax, czyli szczękowego advenczera, który zresztą sprawdził mi się wyjątkowo dobrze!) Serbia, jesteśmy w Serbii - na początku pozostałości gór Rumunii - my musimy szukać stacji. Znajdujemy, tankujemy - i zapłaciłem "najwyższy rachunek" za paliwo do mojego moto - 1050 wariatów! (ok, 1 EURO = około 120 dinarów) ![]() Na stacji kierowca serbskiej ciężarówki popatrzył na nasze brudne motóry i powiedział " BMW to BMW", po czym pojechał dalej...od razu widać, że światowy człowiek i to o wielkiej wiedzy motoryzacyjnej! ![]() Pierwsze 100 km Serbii przypominają mi Białoruś - długie proste (o których po Rumunii marzyłem), równo (płasko) i zielono. Później zaczynają się góry i od razu widać nad nimi potężne chmury burzowe. Jedziemy z Mateuszem już jakieś 9h więc postanawiamy na dzisiaj zarządzić koniec podróży i szukać lokum. Wjeżdżamy do miasta i szukamy około godziny jeszcze - znajdujemy bar z "pokojami", tzw. villę. Mati idzie czarować Panią na recepcji - i oczarował - 1500 dinarów za nas dwóch, motocykle wprowadzamy na tyły podwórza, niepotrzebne na tą noc namioty i inny szpej zostawiamy w magazynku - pokój 1,3 gwazdki ale nic to. Jesteśmy zadowoleni - jest prysznic (ok - moja żonka by z niego nie skorzystała, bo można śmiało hodowlę pieczarek tam zakładać ale nam to nie przeszkadzało). Zrobiliśmy pranie i rozwieszamy na tarasie - jak się później okazuje (rano się okaże) - to wspólny taras z innym pokojem, do którego wejście skutecznie zastawiam ekpanderami, na których wywiesiłem skarpety i majty, co skutecznie zatamowało eskapady sąsiadów na taras ![]() Po praniu - idziemy do restauracji, czyli na dół. Tam kelner nas prowadzi do stolika a my mu mówimy, że ma nam dać coś lokalnego i z mięsem. No i dał... Takiego jedzenia nie jadłem nigdy! Niestety, nie pamiętam, jak się nazywało ale mam zdjęcie - polecam! Piwo też niezłe ![]() ![]() Generalnie Serbia to przyjazny kraj. Ludzie są uśmiechnięci, nie widziałem śladów wojny po drodze przez cały kraj - omijaliśmy większe miasta. Kierowcy na Bałkanach (poczynając od Rumunii) jeżdżą niebezpiecznie i trzeba się do nich dopasować i jeździć tak samo, inaczej porozjeżdżają. To co zauważyłem i mi się bardzo spodobało, to szacunek dla pieszych - przez całe Bałkany widziałem milion takich sytuacji, że nawet w najmniejszej wiosce wystarczy, że pieszy zbliży się do pasów - natychmiast samochody stają i go przepuszczają. Przejechaliśmy dzisiaj około 600 km, około 10h w siodle. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Ostatnio edytowane przez mirkoslawski : 03.06.2017 o 09:05 |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 | |
![]() |
![]()
Wieczór
Cytat:
Jak pierwszy raz jechałem przez Serbie-Bośnię Chorwacje też się dziwiłem. Pozdr rr |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,729
Motocykl: AT RD07a; XR600R
![]() Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 15 godz 43 min 7 s
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
![]() Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Myślenice
Posty: 600
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 1 godz 28 min 55 s
|
![]()
Nic nie pisałem o piękności.
Akurat dane mi było przejechać po szutrze i kamerdołach oraz po asfalcie. Dzikość vs cywilizacja. Całodzienna wyprawa vs przelot 2 x na dzień tam i z powrotem Na trasie sporadyczne wozy offroad, motocykliści, rowerzyści vs tłok jak przed marketem. Także jeżeli nie widzisz różnicy to nie mam więcej pytań. Niemniej jednak droga warta przejechania niezależnie od warunków. |
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Nysa/Reykjavik
Posty: 403
Motocykl: CRF1000
![]() Online: 3 miesiące 1 tydzień 11 godz 41 min 2 s
|
![]()
Nynek ma rację -ja tez przejechałem i po kamorach i raz po asfalcie -za pierwszym razem było to dla mnie wyzwanie(moja pierwsza długa wycieczka) a za drugim czysta przyjemność i upajanie się otoczeniem.
Mirek fajnie piszesz -czekamy na więcej ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Prolog - "Życie to sztuka wyborów". | mirkoslawski | Trochę dalej | 9 | 25.05.2017 22:09 |
"Helpfl Staf", czyli technologia rejli w służbie Lejdis | ucek | Lejdis | 25 | 15.09.2010 20:52 |