Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06.01.2014, 21:46   #1
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

... cd

W międzyczasie w pobliżu pojawia się celnik, który na szczęście okazuje się być bardziej rozmowny i przychylniej nastawiony. Nasze paszporty są dokładnie wertowane (chyba z dziesięć razy tam i z powrotem). Sądzimy, że ta kontrola jest spowodowana kosowską pieczątką! Nasycony widokiem naszych paszportów pogranicznik wyrzuca je przez okienko! Zabieramy je potulnie i pytamy niezwykle grzecznie, czy możemy już jechać dalej. Nasz milczący oprawca kiwa nieznacznie głową i takim sposobem bez jednego słowa przekraczamy granicę serbsko – bułgarską. Przejście graniczne po bułgarskiej stronie jest równie wyludnione ale jego pracownicy nie zabijają nas wzrokiem. Zostajemy bardzo szybko i sprawnie odprawieni i już po chwili możemy się cieszyć urokami bułgarskiej ziemi.



Pierwszym większym miastem na naszej drodze jest Kiustendił – orientalne miasto, które rzymianie nazywali „miastem łaźni”. To urokliwe miasteczko od dawnych czasów przyciągało różnych najeźdźców – a wszystko za sprawą źródeł termalnych. W Kiustendił położonym na rozległej równinie daje się nam ponownie we znaki upał. Dość szybko udaje nam się znaleźć kantor, w którym wymieniamy resztki serbskiej waluty i trochę euro na bułgarskie lewy. W pobliżu kantoru zaczepia nas motocyklista na Africa Twin, który dostrzegł chyba naszą rejestrację i oferuje nam swoją pomoc. Nasz GPS znowu zawiódł. Michaił jest niezwykle otwartym wesołkiem i całkiem nieźle mówi w języku angielskim. Dzięki jego pomocy sprawnie przejeżdżamy przez miasto w godzinie szczytu i zatrzymujemy się na stacji benzynowej poza centrum. Chcemy kupić mapę Bułgarii, ponieważ nie wzięliśmy naszej z domu. Nie wiadomo jak to się stało ale została chyba na stercie rzeczy, które zostawiliśmy przed garażem. Michaił na pożegnanie zaprasza nas na wódkę do Sozopola nad M. Czarnym, gdzie wybiera się wieczorem. Kto wie może się jeszcze gdzieś spotkamy. Życie jest dziwne i nieprzewidywalne. Na wszelki wypadek wymieniamy się numerami telefonów. Na stacji benzynowej spędzamy trochę czasu – przegrzaliśmy się znowu i postanawiamy się ochłodzić. Głazio błąka się w skarpetkach po sklepie – nie wiem czy to skutek upałów czy po prostu dopadła go popołudniowa nuda w czasie postoju.



Po jakimś czasie tankujemy i wyruszamy w kierunku nizinnego miasta Dupnicy. Na horyzoncie widać już masyw Gór Riła, który majestatycznie wznosi się do nieba. Widok tych gór za każdym razem robi na nas ogromne wrażenie. W okolicy wsi Stob podjeżdżamy pod Stobskie Piramidy – malownicze dzieło natury. Fantastyczne formacje skalne w kształcie piramid z pomarańczowo – beżowego piaskowca powstały dzięki wypłukiwaniu przez deszcz i topniejący śnieg fragmentów miękkich skał. Iglice piramid wznoszą się dumnie na zboczach zachodnich ścian Gór Pirin tworząc bajeczną scenerię, której nie sposób się oprzeć. Najpiękniej to miejsce wygląda podczas zachodu słońca. Ostanie promienie nadają im niesamowite barwy. Dużo się tu zmieniło od naszej ostatniej wizyty. Teraz jest tu kasa, w której trzeba kupić bilety wstępu i zamknięty szlaban dla zmotoryzowanych. Ponieważ obiekt jest już zamknięty postanawiamy wrócić tu nazajutrz i jeszcze raz przejść się na szczyt malowniczym szlakiem. Kusi nas „nielegalny spacer” po okolicy ale wzywa nas już magia Monastyru Rilskiego, od którego dzieli nas już tylko kilkanaście kilometrów. Po drodze robimy zakupy, ponieważ w pobliżu klasztoru może być problem z kupnem alkoholu.



Wraz z powoli zapadającym zmierzchem docieramy do najbardziej znanego z bułgarskich monastyrów. Pobyt w Górach Riła zaczynamy od poszukiwania strategicznego miejsca na rozbicie obozu.



Znajdujemy niesamowite miejsce na leśnej polanie położonej nad czystym strumieniem. Zjazd na polanę może jest nieco karkołomny ale być może, że nie będziemy mieć zbyt wielu współlokatorów w sąsiedztwie. Na polanie naszych marzeń stoi jeden samotny namiot ale nie widać koło niego żadnego ruchu.



Rozbijamy namiot i jedziemy do klasztoru.

... cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20.01.2014, 13:20   #2
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
Domyślnie

... cd ...
Późnym popołudniem nie ma tu już tylu turystów. Mamy więc możliwość pozwiedzać i popstrykać zdjęcia bez tłumów pielgrzymów przemieszczających się nieustannie po klasztornym dziedzińcu. Klasztor jest w trakcie renowacji. Część budynków została już odnowiona ale w głębi dziedzińca stoją widoczne rusztowania.



Rilski Monastyr to magiczne miejsce, dlatego przybyliśmy tu ponownie. Na jego atrakcyjność i niezwykłość wpływają nie tylko walory architektoniczne i malownicze górskie położenie. Jest tu jakaś nieuchwytna magia, niewidzialny urok wabiący od wieków ludzi z różnych zakątków świata. Jako pierwszy odnalazł to zagubione wśród lasów miejsce Iwan z Riły – pustelnik i mistyk żyjący w IX wieku. Eremita wzniósł tu swoją pustelnię a jego skromna i pełna świętości egzystencja przyciągała pielgrzymów z najdalszych obszarów.



W epoce średniowiecza w pobliżu pustelni powstał klasztor, który z czasem zaczął pełnić wiodącą rolę w bułgarskim kościele prawosławnym. Górski monastyr otaczają potężne mury, które na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie fortecy. Po przejściu przez bramę odwiedzającym ukazuje się ogromny dziedziniec i otaczające go łukowate arkady. Najbardziej zapada w pamięci kolorystyka całego obiektu – grube czerwone pasy i biało-czarne kraciaste wzory pokrywające w całości klasztorne zabudowania.



Głazio: Po raz pierwszy przyjechałem tu w 2007 roku. Od tego czasu sporo się zmieniło. Wokół klasztoru powstały nowe zabudowania, inne z kolei popadły w ruinę. Na dziedzińcu stada jaskółek bawią się w łapanego. Cieszyłem się z faktu, że tym razem mogę spędzić tu więcej czasu. Tym bardziej, że udało nam się znaleźć malowniczo położone dzikie miejsce kempingowe.



Czuję magiczne przyciąganie klasztoru. Spacerując po dziedzińcu chłonę niesamowity spokój, odprężenie i całym sobą podziwiam po raz kolejny niesamowite malowidła zdobiące ściany głównej świątyni. Położenie klasztoru z dala od wielkich aglomeracji miejskich sprzyja odpoczynkowi i głębokim przemyśleniom.



Tamara: Siadam pod jedną ze ścian i poddaję się niezwykłej atmosferze tego miejsca. Powoli zapada noc i pielgrzymi, którzy dostali od opata zgodę na nocleg w klasztornych komnatach udają się na spoczynek. Siedząc przed cerkwią usytuowaną pośrodku dziedzińca wsłuchuję się w ciszę, która panuje tu zawsze mimo obecności dużej liczby ludzi. Czas zatrzymuje się. Świat i jego doczesne sprawy niczym mityczna Atlantyda zapadają się w odmętach rzeczywistości. Jestem tu i teraz. Nie śpiesząc się uwieczniam nieskończone piękno klasztoru pstrykając setki zdjęć.



Po ciemku wracamy do naszego biwaku. Już po chwili pojawia się jak spod ziemi obok nas facet, który mówi coś po bułgarsku. Nie znamy tego języka ale rozumiemy pozytywne przesłanie. Bożydar – nasz nowy przyjaciel zaprasza nas do siebie (na przeciwległą stronę polany) na kolację. Kiedy przychodzimy na suto zastawionym stole zastajemy smażone pstrągi, sałatkę z pomidorów i ogórków, różne napoje, i oczywiście ogromną (1,75 l) butelkę domowej 60-procentowej rakiji. Jezu zginiemy tu, jak wypijemy choćby pół litra! A jeśli nawet nie zginiemy od razu, to na pewno w męczarniach za sprawą potwornego kaca! Powoli zaczynamy się integrować. Bożko mówi całkiem nieźle po rosyjsku, więc rozmowa toczy się sprawnie. Jeszcze sprawniej wchodzi nam rakija, która mimo tego, że jest ciepła smakuje całkiem nieźle. Chcemy też mieć jakiś wkład w kolację, więc przynosimy nasze konserwy. Bożydar wyjawia nam w szczerej rozmowie, że przyjeżdża tu każdego roku na święto Wniebowzięcia NMP. Mieszka niedaleko – w Dupnicy, więc dojazd nie stanowi żadnego problemu. Siedzimy przy stole i rozmawiamy do późnej nocy. W dobrym towarzystwie czas płynie szybko i przyjemnie.

Dzień 11(13. sierpnia –wtorek)

Głazio: Nazajutrz z rana zwiedzam najbliższą okolicę, w tym pobliskie wyspy. Bożydar zaprosił nas na śniadanie ale niestety musiałem pójść sam. Po wczorajszym wieczorze integracyjnym Tamara trochę zaniemogła. Procenty jeszcze nie wywietrzały jej z głowy i nie doceniła chyba mocy rakiji. Poprosiła mnie tylko rano o ręcznik namoczony zimną wodą. Muszę przyznać, ze nie wyglądała najlepiej. Bożko też zmartwił się jej niedyspozycją i przekazał przeze mnie paracetamol i zsiadłe mleko.



Tamara: Rany boskie – umieram! I to na własne życzenie. Co za franca z tej bułgarskiej rakiji! Rano kręci mi się mocno w głowie i wolę pozostać w pozycji leżącej. Po wczorajszych mistycznych przeżyciach w Rilskim Monastyrze dziś nie został nawet ślad. Jedynie tępy ból w głowie, który jest karą za mój brak umiarkowania.



Po południu zasiadamy do stołu wraz z Walentyną - żoną Bożydara. Wspaniała kobieta, pełna ciepła i otwarta. Jemy bułgarskie rarytasy przygotowane przez naszych gospodarzy (papryka pieczona na ognisku) i po posiłku udajemy się na wieczorne nabożeństwo w klasztorze.



Pod klasztorem – niespodzianka! Spotykamy motocyklistów na HD z Włoch. Niestety nie wdajemy się w dłuższe rozmowy – nie znają języka angielskiego, a my nie mówimy po włosku. Na klasztornym dziedzińcu zebrał się spory tłum. Wszyscy czekają z niecierpliwością na wieczorną mszę.



Przed każdym nabożeństwem można tu podpatrzyć ciekawy zwyczaj związany z przeganianiem złych duchów. Jeden z mnichów obchodzi cerkiew dookoła stukając rytmicznie w kawałek drewna.



Rozpoznajemy wykonującego rytuał duchownego – to ten sam, którego widzieliśmy tu sześć lat temu. Jest niezwykle wysoki, bardzo szczupły i ma na sobie pelerynę podbitą czerwonym materiałem. Wszyscy patrzą na niego z ciekawością i jednocześnie z pokorą. Kiedy mnich znika we wnętrzu cerkwi, której ściany zdobią wielobarwne i dość apokaliptyczne freski Zacharija Zografa natykamy się na dwóch motocyklistów – jeden z nich to Polak, drugi jest Niemcem. Jak się okazało Marcin i Peter – tak jak my – podróżują na na BM-ach zwiedzając najbardziej niedostępne regiony Bułgarii.



Z ostatnimi promieniami zachodzącego słońca wracamy do naszego obozu, a tu czeka na nas niespodzianka! Na naszej cichej polanie zadomowił się tabor Cyganów. Trochę jesteśmy zaskoczeni tym faktem. Romowie rozbili obóz na samym środku zagradzając nam dojazd do naszego namiotu. Co teraz?!

… cdn
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Filmik z kolskiego Magnus Trochę dalej 46 03.12.2014 20:52
Ktotki filmik na zakonczenie sezonu 2013 kris74 Trochę dalej 10 03.12.2013 08:06
krótki filmik Ukraina enduro maj 2010 motormaniak Polska 6 30.06.2010 21:54


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:03.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.