Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25.02.2012, 17:30   #1
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,784
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 13 min 29 s
Domyślnie

Dzień 2 (7 luty)

Oj boli główka, boli…
Krzycha za to chyba plecy bolą, od mojego ciągłego kopania w plecy. Spał na piętrowym łóżku nade mną i straszliwie chrapał. Musiałam jakoś reagować. Kopanie od dołu było najprostsze
Danę znajdujemy w łóżku obok jeszcze we wczorajszej sukience. Wersja oficjalna – „ależ nie chciałam was budzić po nocy szukaniem piżamy”. Niech i tak będzie.

Jak na taki zawszały hostel (Moai Viajero, NIE polecam), śniadanko dają całkiem, całkiem. Jajeczko, bułeczki, arbuz.
Przepakowujemy bagaże do auta, w końcu mogę się pozbyć z walizki namiotu i innych takich. Do tego na dnie ląduje zimowa kurtka i ciepłe buty. Witaj lato! Życie staje się prostsze!
Dana załatwia jeszcze milion rzeczy w sieci, jakieś przelewy, rezerwacje, obiecane roboty. A my czekamy z coraz bardziej zaciętymi minami. Jeszcze tylko tankowanie w mieście, Dana załatwia rezerwację w biurze podróży (leci później na Easter Island) i w końcu możemy RUSZYĆ W PODRÓŻ.

OFF Topic: Toczę lekką wojnę podjazdową o szutry z Krzychem, który uważa, że mamy za mało czasu i za dużo zaplanowane, i musimy z części zrezygnować. Ja najchętniej w ogóle pożegnałabym się z cywilizacją, ale niestety bardziej Krzychu ma rację. W interiorze nie istnieją W OGÓLE stacje benzynowe, a mapy totalnie nie pokazują czego można się spodziewać – czy żwiru gładkiego jak stół, czy wyboistej drogi z ostrymi kamieniami. Do tego jeszcze pogoda każe nam mocno zweryfikować plany, ale o ty później…

Pierwszy dzień jazdy na wszelki wypadek zaplanowaliśmy lajtowo. Cel: camping przy termach Valle di Colina. To jakieś 100 km na południowy wschód od Santiago. Droga wije się do góry łagodnymi serpentynami, do połowy piękny asfalt:



a później pojawia się nasz ulubiony znak/napis „Fin de pavimento” czyli koniec asfaltu. Zobaczymy go jeszcze nie raz

Nadal jedzie się lajtowo. To najlepszy rodzaj chilijskiego szutru. Średnia bezpieczna prędkość to 80-90 km/h, po prostej można szybciej.


czasem zmiana nawierzchni:


oczka nam się śmieją, bo widać już lodowce na szczytach gór. Jest gorąco, koło 30 stopni i niesamowite słońce. Jesteśmy najbardziej na południe z całej podróży, jakiś 34 stopień szerokości południowej. Czyli dzień mamy najdłuższy, ale słońce najniżej (=mamy jeszcze jakiś cień )
No i bladzi jeszcze jesteśmy


Droga przy okazji prowadzi do jednej z niezliczonych chilijskich kopalni i czasem się kurzy za camiones:
G

Pod koniec (już za kopalnią) szuter robi się kamienisty i węższy. Tu już sobie 80 km/h nie pojeździmy:


W końcu dobijamy do Valle di Colina. To koniec doliny górskiej, wjechaliśmy na jakieś 2500 m n.p.m.
Wypływają tu gorące (jakieś 70 stopni) wody. Wapienne chyba. Przepływają przez kilka baseników, im niżej tym chłodniejsza woda:


Muszę sprawdzić skąd ta woda:


W tym na samej górze wysiedzieć się nie da, a na dnie jest ułożona wężownica do podgrzewania wody w prysznicu kampingowym

Leżymy w wodzie z widokiem na góry i lodowce, mmm…



Zanurzenie po szyję nie z wrodzonej skromności, tylko z wiatru. Wiał straszliwie i przeniklwie. Wyjście z basenu wymagało niezłego samozaparcia! Podobnie jak skorzystanie z prysznica w kampingowych baños. Pięć minut się zastanawiałam, czy stanąć na tej podłodze w klapkach, po czym przyszła Chilijka, rozebrała się, i stanęła na boso…
Krzychu mnie później pocieszał, że sól i wysokie temperatury oraz suchość klimatu nie sprzyjają rozwojowi grzybków… Oby…

Pytamy się, gdzie możemy rozbić namiot. Właściciel robi szeroki gest ramion: gdzie wam się podoba.
No to tu nam się podoba, z dala od innych:


Tylko sobie wjedziemy w taką nieco zaciszniejszą kotlinkę i będzie może ciut mniej wiało. Może.
Idziemy obejrzeć okolice.
Gospodarstwo pasterskie:


Właściciel zapewne:


zwróćcie uwagę, czego dosiada. Muły są tu bardzo popularne.

Zachodzi szybko słoneczko i robi się podejrzanie zimno:


Może ognisko poprawi nieco sytuację termalną? Tylko z czego, jak drzew brak? Kaktusy?


Ognisko + wino częściowo poprawiło atmosferę. Pierwszy raz delektujemy się południowym niebem. Znajdujemy krzyż południa. Jest niesamowita ilość gwiazd, jak to z dala od cywilizacji.



Robi się konkretnie zimno, ubieram koszulki „termokurczliwe” oraz 2 polary i zaszywam się w śpiwór. Leżę na materacu, w którym po kolei otwiera się każda z 7 komór i uchodzi powietrze, wrrr… Po chyba setnym nadmuchaniu każdej w końcu przestaje, ale postanawiam bezwzględnie kupić karimatę, której nie zdołałam zabrać z domu.

Coś koło piątej jest tak zimno, że się budzę. Może w samochodzie jest cieplej? Śpi tam Dana, może nachuchała ociupinkę? Nagle słyszę drzwi od auta i pytanie Dany: „Aga, macie tam ciepło? Może ja też przyjdę?”
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.02.2012, 19:46   #2
RAVkopytko
 
RAVkopytko's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kamieniec Wrocławski
Posty: 3,133
Motocykl: XT660Z-konik garbusek
Przebieg: Ł
RAVkopytko jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 4 tygodni 2 min 7 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał jagna Zobacz post
„Aga, macie tam ciepło? Może ja też przyjdę?”
podobnie zapytałem w lipcową noc nad naszym morzem ,też Agę(nie autorkę ) i..... mieliśmy ciepełko
fajna kreska na monitorku w samolocie
Jagna dawaj
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743
Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin......
RAVkopytko jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26.02.2012, 15:57   #3
raf
 
raf's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Za zielonymi górami, za lasami
Posty: 1,139
Motocykl: czarny, pomarańczowe ladaco
raf jest na dystyngowanej drodze
Online: 7 miesiące 1 tydzień 4 dni 6 godz 56 min 36 s
Domyślnie

Dalej proszę
raf jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26.02.2012, 19:55   #4
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,784
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 13 min 29 s
Domyślnie

Dzień 3 (8 luty)

Nad ranem jest tak na oko +3°C. Nie ma rady, trzeba jakoś przetrząść się z zimna z godzinkę i wstać:



Krzychu postanawia ogrzać się (jak połowa Chilijczyków z kempingu) w termach, my chowamy się w aucie i szczękamy zębami , potem zjeżdżamy w dół na śniadanko w słońcu:



Zaczynamy niniejszym serię kilkunastu śniadań z tuńczykiem w roli głównej i najczęściej jedynej . Nie wiadomo dlaczego, ale tuna to jedyna rzecz, jaką w Chile można znaleźć w puszce. A wwożenie jedzenia do Chile jest surowo zabronione. Widzieliśmy, jak na lotnisku facet płacił mandat 200$ za 1 (słownie: jedną) pomarańczę!

Na śniadaniu mamy gościa:




Wracamy tą samą drogą do Santiago:




Na przedmieściach małe zakupy (=puszki tuńczyka i owoce). W sklepie widzimy takie dziwne coś:
IMG_0597.jpg

nawet w Polsce produkowane, pod Nowym Tomyślem…

Off topic: Zastanawiamy się, czy chilijska flora bakteryjna bardzo odbiega od naszej, tzn. czy koniecznie trzeba myć owoce (niestety mimo wieloletnich starań, nikomu nie udało się wpoić mi tego zwyczaju) i pić butelkowaną wodę. Opinie są podzielone. Działania też więc dzielimy: Krzychu myje brzoskwinie (dla czystości sumienia chyba), ja nie. Zjadam ze skórką i chilijską florą bakteryjną. I konserwantami zapewne…

Dalsza część dnia upływa nam na przelocie do La Sereny. Bierzemy Santiago nieco bokiem i ruszamy na północ. Przez San Felipe przebijamy się do Cabildo. Na mapach droga zaznaczona jako szuter, na GPSie jej brak, w rzeczywistości nówka asfalt. Jestem nieco rozczarowana, ale to piękna, pusta, zakręcona na maxa droga.



I kaktusy niczego sobie:


I winnice… o, te bardzo lubimy. A szczególnie ich produkty końcowe
IMG_0612.jpg

Za Cabildo wskakujemy na Ruta 5 (Pan-am) i nudne 500 km na północ. Siadam za kółkiem i po jakiś 3 godzinach konstatuję, że przez cały czas to ja wyprzedzam, a nikt mnie. Hmmm, chyba trzeba przestawić się na południowoamerykańskie „nie śpieszy mi się nigdzie”. Na szczęście Nomada przy 150 km/h nadal pali koło 10 l.

i tak sobie jedziemy:
IMG_0654.jpg

Noclegu szukamy koło La Sereny, podobnie jak z milion Chilijczyków (jest peak season). Strasznie hotelowa okolica. W końcu Krzychu na kampingu, który jest cały „occupado” oświadcza portierowi, że jak nas nie wpuści, to dwie „chicas” które ma w aucie z pewnością go zamordują. Wziął go na litość i zadziałało.

Kamping fajny i kolorowy:


Idziemy przywitać się z Pacyfikiem:


Na wieczór Krzychu szuka czegoś w swoim przepastnych kieszeniach i znajduje… dekielek od Pentaxa. Hurra!

Tym razem cieplutka noc i Dana decyduje się spać w namiocie na moim materacu – ja mam już karimatę Teraz ona walczy z otwierającymi się samoczynnie zaworkami przez pół nocy…

cdn...
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Krew, pot i łzy czyli moje spotkanie z Czarną Afryką [2012] Neno Trochę dalej 52 07.03.2013 13:42
Zobaczyć Iran - czyli 4 dni w Armenii. [Czerwiec 2012] majek Trochę dalej 104 26.02.2013 14:33
Twierdza Kłodzka 2012 czyli Czas kazamat arturro007 Imprezy forum AT i zloty ogólne 368 13.05.2012 21:42


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:09.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.