Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary Wczoraj, 08:37   #11
Wegrzyn
 
Wegrzyn's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,838
Motocykl: RD07
Przebieg: 44000
Wegrzyn jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 4 dni 17 godz 57 min 39 s
Domyślnie

__________________


XRV750 RD07 / BMW R1200RT
Wegrzyn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 10:50   #12
CzarnyEZG
 
CzarnyEZG's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Aug 2013
Posty: 2,868
Motocykl: RD04
CzarnyEZG jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 16 godz 31 min 48 s
Domyślnie

1.jpg

Gdy zaczyna sie zblizać wieczór, postanawiamy znaleźć miejsce na nocleg.
Stromy zjazd do podupadającej kamiennej chałupki i stare miejsce na ognisko wydają się w sam raz.
Skręcamy z głównego szlaku i zatrzymujemy się obok miejsca na ognisko.
Szybki rekon wykazuje, ze jesteśmy przy zagrodzie dla owiec, oraz miejscu, gdzie śpią ich strażnicy.
Miejsce idelane, o ile miejscowi podzielą nasz optymizm.
Zanim zaczniemy się na dobre rozkładać, stwierdzamy, że trzeba się przywitac i zapytać.
Radek rzuca propozycję, abyśmy utworzyli koszyk z darami.
Słuszna uwaga - jesteśmy w miejsu, gdzie euro lub jakąkoliek inną walutą możemy sobie ewentualnie podetrzeć tyłki.
W koszyku ląduje ryż, makaron, słodycze, kawa, parę piw i stakan bimbru.

- Ty nie idziesz. - rzucam widząc szykującą się z aparatem Ewelinę.
- ?!?
- Jeżeli to muzułmanie, to będziemy mieli wtedy problem.

Lufa przygotowanego aparatu opada, a w oczach Eweliny widzę niemą, zgodę połaczoną z wkurwem.
Nie jesteśmy u siebie.
Tutaj reguły zostały dawno ustalone, a nam pozostaje jedynie się do nich przystosować.
Gdy dochodzimy do biednej chatki, okazuje się, ze otacza ją całkiem solidne ogrodzenie z drutu kolczastego z bramą, do której dojście jest jedynie drogą, która jest jak na dłoni dla siedzących w chatce, ale powoduje jednoczesnie, że ie da się zajżeć czy ktokolwiek siedzi w środku.

- Pokazuj wyżej ten koszyk.- mówię do Radka, czując się jakby ktoś poozył mi na plecach mokrą szmatę.
- Mam go kurwa nad głową nosić? - pyta.

Wtedy widzę, że nie tylko ja mam cykora.
Po dotarciu do "bramy" w ogrodzeniu stwierdzamy bez słów, że wchodzenie dalej bez pozwolenia lokalesów jest nieroztropne.
Po chwili ze środka wychodzi sękaty i siwy facet o wieku pomiędzy 50 a 100 lat i zaprasza skąpym ruchem do wejścia.
To nie górale z krupówek, którzy machają ręcami w twoim kierunku jak wiatraki.
Gdy dochodzimy do chatki najstarszy z Górali przedstawia się jako Ludo.
Oprócz niego są tam jeszcze trzej mężczyźni, przy czym najmłodszy, przygotowujący posiłek, zedcecydowanie odstaje wiekiem i wyglądem od reszty.
Na angielski i niemiecki Ludo reaguje usmiechem niezrozumienia.
Na rosyjski nerwowym byłyskiem w oczach.
Zatem pozostaje nam polski i litr ogólnoświatowego translatora w postaci bimbru.
Po pierwszym kieliszku, polewanym przez Połamanego, który pijemy wszyscy z jednego szkła, w myśl "ja do ciebie, ty do mnie" Ludo zaprasza do stołu i wystawia sześć kryształowych kieliszków.
Każdy z innej parafi.
Rozmowa zaczyna się kleić i dowiadujemy się, że mają tu 2500 owiec a nie 200 jak przypuszczaliśmy, a ogrodzenie z drutu kolczastego jest przeciw wilkom.
Radek zauważa na stole atomowy celownik optyczny.

- Mogę? - pyta Luda i dwukrotnie upewnia się, gdy ten wyraża zgodę.
- Kurwa. Mają nas tu na tacy. Wiedzieli że jesteśmy zanim się na dobre zatrzymaliśmy. - Stwierdza. Patrząc na łąkę, na której stoimy.
- To katolicy. - rzucam uśmiechając się do Luda. - Więc dziewczyny nie muszą biegać w strojach narciarskich.
- -
- Ludo ma krzyżyk na szyi - widziałem przy "niedźwiedziu" po wejściu do izby.
- A na celowniku są wyryte imiona jego i tych dwóch pozostałych starszych - dodaje półgębkiem Radek podając mi przedmiot.
Patrzę przelotnie na wyryte ostrym przedmiotem imiona i wybitą datę produkcji - 1986 rok.
Wolę nie myśleć na co patrzył ten celownik, gdy był przykręcony do karabinu, podczas ostatniej wojny.
Gdy po kurtuazyjnej wymianie stakanów z bimbrem pokazujemy, że zamierzamy nocować w miejscu, w którym reszta ekipy coraz śmielej rozkłada obóz, i pytamy o zgodę na to, Ludo gwiżdże na lezącego pod ogrodzeniem psa.
Kupa poskręcanych kłaków wielkości małego smochodu podchodzi do niego posłusznie, po czym dotyka nosem mnie i Radka.
Ludo mówi, ze futrzak dziś śpi z nami i że będzie bezpiecznie.
Dziękujemy i przystępujemy do odwrotu.
- Kurwa, widziałeś co oni mieli do jedzenia - Pyta Radek, wspominając serową breję z kukurydzą (?!?), którą widzieliśmy.
- Miałeś dobry pomysł z tym koszykiem - kwituję, przypominając sobie z jakim namaszczeniem gospodarze patrzyli na makaron i ryż.
Przed zapadnięciem nocy postanawiamy upolować jakieś drzewo na ognisko.
Niestety, piłą, którą zabraliśmy ze sobą możemy jedynie przystrzyc rachityczną trawę.
Oparci o siebie plecami obracamy się o 360 stopni nie zauważając rośliny wyższej niż nasze kostki. I tak po horyzont.

2.jpg

Gdy w nocy idziemy z Anią na spacer i siadamy nieopodal obozowiska, aby podziwiać je w blasku księżyca, podchodzi do nas Kupa Futra.
Zimny i mokry nos wielkości dłoni puka mnie w ramię i wskazuje kierunek obozowiska.
Tej nocy śpimy spokojnie pilnowani przez Futrzaka, którego Michał wyglądając z namiotu nazwał Pierdolonym Yeti.
Kolejnego dnia, po nielicznych starciach z żywą naturą docieramy do Albanii.

3.jpg

Podczas noclegu nad jeziorem Szkoderskim spotykamy Puchatych.
Następnego ranka my ruszamy na południe, a oni na północ do BiH.
Cel podróży - Kepi i Rodhonit.
Dzika plaża.
Kurde w wydaniu telewizyjnym dzika plaża to rajskie miejsce, w którym się leży i pachnie i pięknie wygląda.
Rzeczywistość jest jednak zdecydowanie inna, zwłaszcza po stronie przyboju powodowanego przez prądy morskie.

4.jpg

Brud i syf jaki tam zastaliśmy spowodował, że zakazaliśmy dzieciakom wychodzić z aut.
Morze śmieci spomiędzy którego piasek wychyłał tylko jako nieśmiałe wspomnienie.
Gdyby nie to, że zakopaliśmy się w bagnie oddzielającym "plażę" od wydm, nie zostalibyśmy tam nawet minuty dłużej.
Na szczęście kawałek dalej, po drugiej stronie wybrzeża Ania lokalizuje plażę, która nie jest do końca dzika, ale można na niej spokojnie zanocować.
Gdy docieramy na miejsce albańczycy, którzy robią tam zdjęcia ślubne, ostrzegają nas, że jest tu niebezpiecznie.

- To miejsce mafii - mówią, pokazując na stojący nieopodal stary foodtrack.

Naszą konsternacje i zwątpienie rozwiewa najmłodszy z uczestników wyprawy. Stasiek wesoło zaczyna biegać pomiędzy autami, ubrany jedynie w koszulkę i...

... budowlany kask. ?!?

- No co, mówiliście, że tu niebezpiecznie - Odpowiada na nieme pytanie Michał rozpierdalając konstrukcję.
Poradzimy sobie.
Stwierdzamy i zaczynamy rozładunek.
Po rozstawieniu obozu pod klifem, nad samym brzegoem morza idziemy do foodtrucka. Dwudziestoletni włoch wita nas chodno i rzuca dwóm albańskim rybakom (starszym od niego o conajmniej 10 lat) aby wracali do pracy.
Częstujemy bimbrem i pytamy, czy nasze obozowisko im nie przeszkadza.

- A czy nasze piwo wam smakuje? - odpowiada pytaniem na pytanie włoch.
Pierwsze dwa kosztują po dwa euro.
Kolejne po 1,5.
Po powrocie rybaków i szerszym poczestunku z naszej strony schodzimy do euro za sztukę.
(w kolejnych dniach jest jeszcze taniej)
Gdy dowiadujemy się, że głównym zmartwieniem włocha i jego albańskich pomocników jest fakt, że nikt tu nie przyjeżdża, Radek przedstawia mnie jako dziennikarza (), który opisuje piękne miejsca, które wrto odwiedzić.
Nosz kurwa.

- Teraz mu powiedz, że to ładnie opiszesz - mówi do mnie i polewa bimbru, bo wie, że mój włoski zasadniczo nie istnieje.

Na szczęście na zjeździe do plaży pojawia się niemiecki Defender i udaje się mi przekonać przybyszów, aby znocowali obok nas.

- Widzisz! On już działa. - krzyczy Radek do Włocha. ignorując mojego faka w spojżeniu.

Po kolejnych piwach i kieliszkach postanawiamy zrobić ognisko.
Jako, że jedynym autem nie unieruchomionym przez obozowisko jest Jeep, wskakujemy w niego w czterech (razem z naszym niemcem) i pedzimy do złamanego drzewa, które widzieliśmy pare kilometrów wczesniej.
Piła łańcuchowa działa cuda i już po chwili ładujemy się spowrotem do auta.
Gdy Michał rusza słyszymy wielkie pierdolniecie i Jeep stoi.

- a co to się kurwa odjebało - Pyta rzeczowo Michał widząc, że lewe tylne koło postanowiło wybrać wolność.

5.jpg

Oderwana półoś powoduje demolkę w okolicach koła i jedyny sposób na dotarcie do miejsca noclegu widać na zdjęciu powyżej.
Rajska plaża staje się naszym więzieniem do czasu naprawy Jeepa.
O tym jak przeżyć w raju i jak się z niego wydostać w kolejnej częsci.

Kolejny dzień mija ...
__________________
www.kolejnydzienmija.pl

2014: Żatki Bolek na promie kosmicznym
2015: Veni Vidi Wypici
2016: Muflon na latającym gobelinie
2017: Garbaty Jednorożec
2018: Czarny Jaszczomp
2019: Rodzina 50ccm plus
2020: Żółwik Tuptuś
2021: Chiński Syndrom
2022: Nie lubię zapierdalać
2023: Statek bezpieczny jest w porcie,
ale nie od tego są statki
2024: Uwaga bo ja fruwam
2025: Ekwipunek Załogi Gogurka
2025: Cztery i pół Afryki
CzarnyEZG jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 21:29   #13
stopa-uć


Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 2,018
Motocykl: TA,RD04
stopa-uć jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 5 dni 1 godz 59 min 28 s
Domyślnie

Michał BRAWO
A może należy przenieść tę opowieść do podróży ""GDZIEŚ""
ciał
stopa-uć jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 22:04   #14
Melon
 
Melon's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2012
Miasto: Lublin
Posty: 5,819
Motocykl: cz350/ bandit600/ zx12r/ varadero/vfr1200xd
Melon jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 6 dni 8 godz 11 min 52 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał pałeł Zobacz post
pałeł tudzież Paweł dziękuje za miła rozmowę o miechach przez telefon i rozważam zakup
Nie wiem jaki chcesz mieć zakres pracy poduszki ale ja na takich przyczepkę prawie zrobiłem, ta ma 16cm skoku tj min-max [złożona 8cm, max napompowana 24cm]. Są też z otworami np dolnymi o 90 stopni do górnych
https://allegro.pl/oferta/poduszka-p...ta-15846989317
__________________
kto smaruje ten jedzie
Melon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 07:34   #15
CzarnyEZG
 
CzarnyEZG's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Aug 2013
Posty: 2,868
Motocykl: RD04
CzarnyEZG jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 16 godz 31 min 48 s
Domyślnie

Stopa, kurde, w sumie masz rację, tam będzie bardziej w temacie.
Poproszę modów o transport.

Melon, poduchę dobierałem biorą pod uwagę max wykrzyż jaki jestem w stanie uzyskać na tych amortyzatorach i sprężynach, tak, żeby miech go nie ograniczał. Jak znajdę foty, to pokaże jak to pracuje.

Tymczasem część trzecia:

1.jpg

Ponieważ byliśmy około 10 km od miejsca noclegu, jedynym sposobem było szybkie skonstruowanie "noszy" dla okaleczonego Jeepa i w taki sposób dowleczenie go jak najbliżej obozowiska.
(Zostawienie auta w odludnym miejscu na noc nie byłoby dobrym pomysłem).
Dzięki pile łańcuchowej i wielokrotnemu oglądaniu wszystkich odcinków bajki :"Sąsiedzi" jako instruktarz udało nam się ulepić coś co umożliwiło przetransportowanie auta.
Gdy dotarliśmy na miejsce było już praktycznie ciemno, więc oględziny auta i ustalenie dalszego planu działania zostawiamy na kolejny dzień.
Rano okazuje się, że oprócz ukręconej idealnie za miejscem mocowania łożyska półosi mamy także rozwalony element trzymający klocki hamulcowe.
Dzięki bliższej znajomości z lokalnymi społecznościami zostajemy zaopatrzeni w świeże ryby, kalmary, a także w punkty kontaktowe gdzie możemy szukać części do Jeepa.

2.jpg

Niestety nie jest to zbyt popularna marka w Albanii (ciekawe dlaczego )
i szybko okazuje się, że pomocy możemy szukać w jednym miejscu w Tiranie.
Po rozebraniu Jeepa i wzięciu na wzór uszkodzonych części Radek i Michał ruszają do Tirany. Garbaty Jednorożec obłożony wszelakiej maści płachtami i kocami robi za jedyną ostoję przed palącym słońcem.
Jakiekolwiek próby dalszej walki z upałem kończą się bardzo szybko.
Pomimo tego, że starcza nam energii na krótkie spacery, od 10 do 18 staramy się praktycznie nie ruszać z cienia jaki daje skalny klif i nasze koczowisko.
Widziałeś czasami w telewizji programy typu "Chujemuje na rajskiej wyspie" albo "Rozpiździani w raju"?
Grupa "rozbitków" siedzi na "bezludnej" wyspie, pluskają się w morzu, palą ogniska i pierdolą za uszami jakieś smuty, jak bardzo im żal tych rybek, które musieli zjeść, bo one takie kochane były.
KAŻDY z uczestników naszej wyprawy stwierdza szybko, że to wielki pic na wodę i fotomontaż.
Ile słodkiej wody jest potrzebne na osobę przy temperaturze powyżej 40 stopni?
Aby przeżyć około 4 litrów dziennie.
Wypijasz wszystko.
Zero na umycie nie mówiąc już o kąpieli.
No tak, ale jest przecież obok piękne turkusowe morze.
Jest.
Ale bez możliwości wypłukania się w słodkiej wodzie po wyjściu z niego, po paru kąpielach zamieniasz się w solnego bałwanka, którego cała skóra swędzi i pali.
Lokalesi także średnia chcą się dzielić wodą, gdyż oni także szybko zrozumieli, że jest tutaj ona czasem cenniejsza niż piwo.
Całości dopełniają duszne noce, podczas których zatrzymywana przez klif wilgoć oblepia człowieka i powoduje, że ledwo można spać.
Po czterech dniach i naprawieniu Jeepa opuszczamy rajski zakątek.

3.jpg

Przepiękne miejsce, które żegnamy marząc o zimnej kąpieli.
Ponieważ wszędzie na wybrzeżu spodziewamy się podobnej aury i podobnych problemów z dostępem do wody postanawiamy jechać w góry.
Kanion rzeki Osumi wydaje się odpowiednim miejscem i wszyscy wyprawowicze z utęsknieniem wyczekują możliwości kąpieli w górskiej rzece.
W końcu jest.
Pomimo tego, że zamierzmy spać w wyższych partiach gór już pierwszy kontakt wykorzystujemy do kąpieli.

4.jpg

Nikt nie narzeka na cementowy kolor wody, który powoduje rozpuszczona w wodzie glinka
(z drugiej strony dziewczyny chwalą wodę za właściwości, które powodują, że włosy są aksamitne, a skóra miękka).
Zauważamy jednocześnie, że strumień, w którym się radośnie pluszczemy to tylko cień rzeki, która powinna tędy płynąć.
(W korycie o szerokości około 50 metrów widać ślady wody do wysokości bagażników dachowych naszych aut.
Teraz płynie tu tylko strumień o szerokości 10 - 15 metrów i głębokości metra.
Gdy nasycamy się już nieco kąpielom i postanawiamy ruszać dalej naszym oczom ukazuje się ciemna chmura wychylająca się zza gór.
Niestety jest ona widoczna głównie w miejscu do którego jedziemy.
Od lokalnych ludzi dowiadujemy się, że płoną lasy, ale po drugiej stronie rzeki, więc wojsko puszcza jeszcze auta drogą, którą obraliśmy.
Na razie jest tam w miarę bezpiecznie.
Gdy dojeżdżamy do pożaru rozmowy w autach i głupie zżarty w CB, ożywione przez niedawną kąpiel milkną.
To co widzimy nie da się opisać i przechodzi ludzkie pojęcie.
Armagedon, którego wielkości nie da się opisać.

5.jpg

Całe góry wypalone do szczętu ciągną się po horyzont.
Na skraju drogi spotykamy siedzącego starego mężczyznę.
Gdy do niego podjeżdżam widzę, że jego dusza płacze, ale oczy są suche jak strumień, który niedawno mijaliśmy.
Gdy wskazuje zrezygnowaną ręka na pogorzelisko chwytam go za nią i mówię po polsku "przykro mi"
Patrząc na mnie zachowuje się jakbym był przeźroczysty.
W rzeczywistości patrzy na przestrzał na górę za moimi plecami.
Górę na której nie pozostało już nic.

- Dlaczego oni tego nie gaszą? - Pyta się Kuba, wypowiadając na głos pytanie, które sam sobie niedawno postawiłem.
- Nie mają czym - odpowiadam, zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji i bezsilności jaka otacza nas w tym miejscu.

Tego wieczora do sporządzonego w kociołku gulaszu wypijamy po parę głębszych więcej.
W nocy słyszę odgłosy syren strażackich i przelatujący niedaleko wojskowy helikopter.
Mam nadzieję, że pogoda się zmieni i Albańczycy szybko uporają się z tym żywiołem.
Pomaga mi to zasnąć (a parę tygodni później w Polsce dowiaduję się jak bardzo się myliłem) Kolejnego dani ruszamy w trasę bardzo wcześnie.
Dzięki temu upał nie będzie aż tak bardzo doskwierał a my damy radę przejechać trasę do naszego najdalszego punktu podróży - Ksamil.

cdn
__________________
www.kolejnydzienmija.pl

2014: Żatki Bolek na promie kosmicznym
2015: Veni Vidi Wypici
2016: Muflon na latającym gobelinie
2017: Garbaty Jednorożec
2018: Czarny Jaszczomp
2019: Rodzina 50ccm plus
2020: Żółwik Tuptuś
2021: Chiński Syndrom
2022: Nie lubię zapierdalać
2023: Statek bezpieczny jest w porcie,
ale nie od tego są statki
2024: Uwaga bo ja fruwam
2025: Ekwipunek Załogi Gogurka
2025: Cztery i pół Afryki
CzarnyEZG jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 10:09   #16
matjas
 
matjas's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 15,154
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 2 tygodni 3 dni 3 godz 33 min 22 s
Domyślnie

Czyta się! Piękne.
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa
matjas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 16:56   #17
kylo
 
kylo's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Lubelskie
Posty: 584
Motocykl: CRF1000
kylo jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 11 godz 19 min 57 s
Domyślnie

Zacnie napisane
kylo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:00.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.