|  | 
|  20.08.2013, 23:15 | #1 | 
|  |   
			
			ale tam kuźwa pięknie !      dajcie Panie więcej   | 
|   |   | 
|  21.08.2013, 15:38 | #2 | 
|  Zarejestrowany: Nov 2010 Miasto: Warszawa 
					Posty: 101
				 Motocykl: nie mam AT jeszcze   Online: 2 tygodni 3 dni 22 godz 40 min 53 s |   
			
			Oglądanie takich zdjęć grozi nagłym bólem mięśnia sercowego
		 
				__________________ Wszystko możesz. Nic nie musisz. | 
|   |   | 
|  23.08.2013, 01:25 | #3 | 
|  Zarejestrowany: Feb 2013 Miasto: Gdańsk 
					Posty: 49
				 Motocykl: KTM 950 ADV   Online: 2 dni 5 godz 53 min 21 s |     | 
|   |   | 
|  23.08.2013, 16:20 | #4 | 
|  Zarejestrowany: May 2011 Miasto: Rzeszów 
					Posty: 147
				 Motocykl: XT 600E, NX250 Dominator   Online: 1 tydzień 1 dzień 55 min 59 s |   
			
			Oj piękny ten Kirgistan piękny... W słowa to ciężko ubrać  Dalszy ciąg relacji niebawem jak tylko jeszcze bardziej zatęsknimy za tą krainą...   | 
|   |   | 
|  01.09.2013, 16:38 | #5 | 
|  Zarejestrowany: Nov 2010 Miasto: Reszel 
					Posty: 79
				 Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli   Online: 3 dni 2 godz 32 min 46 s |   
			
			Wygląda,że jechalismy zaraz za Wami na trzy motocykle. Wyjechaliśmy 17 lipca w stronę Kirgistanu. Wracalismu przez Tadżykistan i Uzbekistan. Zrobiliśmy 15tys na swoich kołach.
		 | 
|   |   | 
|  01.09.2013, 20:55 | #6 | 
|  Zarejestrowany: Nov 2010 Miasto: Rzeszów 
					Posty: 132
				 Motocykl: xt 600 tenere   Online: 1 dzień 21 godz 41 min 37 s |   
			
			17 lipca byliśmy już z karawaną w okolicach Moskwy    | 
|   |   | 
|  01.09.2013, 22:23 | #7 | 
|  Zarejestrowany: Jun 2010 Miasto: Nowy Targ 
					Posty: 2,333
				 Motocykl: Ready to Race & AT   Online: 2 miesiące 2 dni 22 godz 31 min 31 s |   
			
			Piękne zdjęcia!  P.S Nie zazdroszczę bo w czerwcu już tam będę!!!   
				__________________ Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką..   | 
|   |   | 
|  02.09.2013, 14:57 | #8 | 
|  Zarejestrowany: Jul 2011 Miasto: Chwałowice/Wrocław 
					Posty: 463
				 Motocykl: RD07 Przebieg: 99 000   Online: 1 miesiąc 1 tydzień 23 godz 25 min 13 s |   
			
			O rany czad !!!
		 | 
|   |   | 
|  03.09.2013, 03:21 | #9 | 
|  Zarejestrowany: Nov 2010 Miasto: Rzeszów 
					Posty: 132
				 Motocykl: xt 600 tenere   Online: 1 dzień 21 godz 41 min 37 s |   
			
			Zwykły rudy kundel, pies jakich w Kirgistanie tysiące, najpierw z daleka, spokojnie obserwuje nadjeżdżające motocykle by w ostatniej chwili zerwać się do szaleńczej pogoni, nigdy nie dorwie pierwszego, nie zdąży, poluje więc na drugiego i tu akcja w 99% kończy się ucieczką psa tak samo szybką jak bieg w pierwszą stronę, ten jeden raz skończył się inaczej. Pies postanowił przebiec na drugą stronę drogi, na drodze stanęło  mu tylne koło Trampka Piotrka. Niby nic, mały pies, ciężki motocykl a jednak w tym starciu wygrał kundel. Pies podciął koło, motocykl stracił równowagę, gleba. Z daleka wyglądała jak każda inna, niegroźna wywrotka ale kiedy chcieliśmy dźwignąć motocykl aby Piotrek mógł się spod niego wydostać usłyszeliśmy krótkie "nie ruszajcie, noga złamana". Staliśmy z rozdziawionymi gębami ale ból malujący się na twarzy Piotrka potwierdził jego słowa. Noga złamana, to już wiemy. Co dalej? Podnosimy motocykl, przenosimy połamanego na pobocze, Kowal jedzie szukać zasięgu żeby zadzwonić po pogotowie a my ogarniamy resztę: ubezpieczenia, telefony, przy pomocy lokalesów usztywniamy nogę, okrywamy kocem. Jeden z nas - Kogut jedzie do wsi szukać pomocy. Po kilkudziesięciu minutach wraca Kowal, pogotowia niet, tutaj nie przyjeżdża nawet do umierającego a co dopiero do złamanej nogi. Na szczęście z Kowalem przyjeżdża samochód. Pakujemy Piotrka na pakę, noga boli ale znosi to dzielnie, wciskamy mu wszystko co potrzebne, życzymy powodzenia i wysyłamy do szpitala oddalonego ok 100km od miejsca wypadku, w drodze asystuje mu Kowal. W tym samym czasie wraca Kogut taszcząc ze sobą lekarza transplantologa którego znalazł w kirgiskiej wsi. Jak to zrobił? Nikt nie wie! Na Szczęście lekarz transplantolog nie był potrzebny i mógł spokojnie wrócić do wypasania swoich kóz. Szpital okazuje się obskurnym, brzydkim, postkomunistycznym budynkiem. Zaskakująca za to okazała się aparatura wewnątrz, najnowsze urządzenia, przyrządy i rentgen którego nie powstydziłaby się niejedna placówka w Europie. Lekarz ściągnięty z domu był prawie trzeźwy i bardzo przejęty. Prześwietlił, nastawił, zastrzyk zrobił, w gips wsadził... resztą zajęło się ubezpieczenie. Morale grupy spadło. Część decyduje się na powrót asfaltem, reszta wraca przez góry drogą którą tutaj przyjechaliśmy. Pogoda nie pomaga, ciężkie burzowe chmury, chłodno, pierwsze krople deszczu. To była chyba najwolniej przejechana trasa na tym wyjeździe. Każdy z tyłu głowy miał myśl o tym jak niewiele potrzeba by coś się stało. Umówiliśmy się w tym samym hotelu w Baetowie w którym jeszcze wczoraj jedliśmy obiad. Grupa offowa i terenowa spotykają się prawie w tym samym czasie. Czekamy na Kowala i informacje ze szpitala. Powoli robi się ciemno, zaczynamy się martwić, na chwile obecną nastrój nie sprzyja zabawie... Po kilku godzinach pojawia się Kowal. Dowiadujemy się, że Piotrek ogólnie ma się dobrze i z nogą w gipsie czeka na transport do Biszkeku skąd samolotem zostanie odesłany do Polski. Ubezpieczenie sprawdziło się po raz kolejny, niestety. Trochę uspokojeni, lokujemy się w pokojach i umawiamy się na wieczorną wódkę z colą. Opuszczony hotel zaczyna żyć. Po chwili pojawiają się nowi goście wraz z informacją, że od kilku dni mają tu zarezerwowany pokój. Dwa lata, od czasu rewolucji ani jednego klienta a tu w jedną noc taki urodzaj. Dziwne. Nie wnikaliśmy ale wiedzieliśmy, że nowi goście są tu nieprzypadkowo... Następnego dnia opuszczamy posępny hotel i ruszamy dalej w stronę Kazarman a następnie w kierunku Osz. Przed nami ok 300km szutrów i polnych dróg. Widoki piękne, droga malownicza, szuter zdradziecki. Bardzo trzeba było uważać by nie wjechać w usypaną przez samochody hałdę żwiru na środku drogi. Prawie każdy dowiedział się jakie to może być niebezpieczne. Najboleśniej doświadczył tego Sławek zwany przez nas Tatą. Zaliczył konkretną glebę i zanim sam się pozbierał w silniku jego motocykla zaczęło się coś tłuc. Motocykl nie pali, silnik się tłucze, brakuje oleju jednak Tato próbuje jechać dalej. Silnik tłucze się dalej, co raz mocniej, szkoda motocykla, nie da się jechać... Ogarniamy temat i w oddalonej 20km dalej wsi organizujemy busa który odstawi motocykl i Tatę do Biszkeku. To niestety koniec jego wycieczki. Na domiar złego gdzieś zaraz po wywrotce Tato gubi kufer. Kufra nie znaleźliśmy, na szczęście były tam tylko ubrania... Doganiamy resztę grupy którą wysłaliśmy przodem i rozbijamy obóz nad rzeką pomiędzy ciągnącymi się po horyzont polami marihuany... Kolejny dzień to w większości asfaltowy dojazd do Osz. Znajdujemy tam hotel, zostawiamy motocykle, ubieramy cywilne ubrania i ruszamy w miasto. Bieżąca woda w hotelu, jedyna w ciągu tych dwóch tygodni i kolacja w cywilizowanej knajpie poprawia nam humory. Naładowani energią ruszamy w stronę Pamiru. Przed nami dziesiątki serpentyn i przełęcz na wysokości 3500 mnpm. Część motocykli nie chce jechać, brakuje powietrza, motocykle zalewa. Wspinanie się pod górę w takich warunkach to istna męczarnia zarówno dla motocykli jak i dla nas. Na tej wysokości niezawodna okazuje się siła nóg, przed samą przełęczą spotykamy trójkę polskich rowerzystów, nauczycieli którzy jadą do Tadżykistanu. Krótka pogawędka, szczere wyrazy szacunku w ich kierunku, wspólna fota i jedziemy dalej. Za przełęczą wyłania się Pamir... pasmo górskie położone na terytorium Tadżykistanu, Afganistanu i Chin. My chcemy napatrzeć się na Pik Lenina (7134 m n.p.m) szczyt położony na granicy Kirgistanu z Tadżykistanem, dugi co do wysokości szczyt Pamiru. By móc być bliżej niego musimy się wdrapać naszymi mechanicznymi osiołkami na 3800 mnpm, tam znajduje się główna baza wypadowa na Pik Lenina. Brakuje powietrza a kilka kroków sprawia, że kręci nam się w głowach... jednak to co zobaczyliśmy na miejscu to dopiero prawdziwy zawrót głowy...                                    CDN niebawem   | 
|   |   | 
|  03.09.2013, 10:07 | #10 | 
|  Zarejestrowany: Apr 2010 Miasto: Wlkp 
					Posty: 1,191
				 Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750 Przebieg: od nowa Galeria: Zdjęcia   Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 11 godz 12 min 13 s |   
			
			Jak przygoda to przygoda.  Czasami wychodzi boleśnie . Wszelakiej maści Burków faktycznie są tam tysiące . Nam zazwyczaj pomagało trąbienie i odkręcenie gazu . Zdrówka dla "połamańca"   
				__________________ Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś | 
|   |   | 
|  | 
| 
 | 
 | 
|  Podobne wątki | ||||
| Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor | 
| Stany !!! Azja Centralna A-R-S | sebol | Trochę dalej | 96 | 28.07.2015 17:13 | 
| Azja Centralna sierpień/wrzesień 2012 | gancek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 20 | 21.07.2013 22:23 | 
| Korytarz Wakhański - Azja Centralna czerwiec-lipiec | Piast | Umawianie i propozycje wyjazdów | 51 | 12.01.2013 13:43 | 
| Sprawy formalno - wizowe Azja Centralna i Mongolia | ydoc | Przygotowania do wyjazdów | 47 | 20.06.2012 00:17 | 
| Azja Centralna | Magnus | Trochę dalej | 137 | 29.11.2009 09:31 |