|
|
#18 |
![]() |
Długo nie pisałam, ale to nie znaczy, że się poddaję
![]() Odcinek ze specjalną dedykacją dla Rola, za pewną majową ogniskową rozmowę ![]() Odcinek 6, czyli mała przerwa w braku cywilizacji Wieczorem przy ognisku omawiamy dalsze omańskie plany, czyli przemieszczenia się do innego kawałka kraju, nad Ocean Indyjski. Liczymy ile dni mamy do „zagospodarowania” i uświadamiamy sobie, że NIKT nie wie, o której odlatujemy. Kart pokładowych nie mamy, bo nie ma jak wydrukować , biletu też nie ![]() Pada propozycja, aby po drodze zajrzeć na lotnisko i się dowiedzieć (wydało się nam to prostsze od kupowania karty do telefonu z dostępem do sieci) , ale na szczęście okazało się, że przewidujący Stach wysłał maila z danymi do kumpla i tenże kumpel nam odczytał ![]() Przemieszczamy się jakieś 200 km na wschód, po drodze musimy i tak przejechać przez stolicę. Postanawiamy się zajrzeć do jedynego otwartego dla obcokrajowców meczetu w Omanie. I przy okazji największego w kraju. Wielki Meczet zbudowano na życzenie sułtana w latach 1995-2001, czyli to całkiem świeży zabytek ![]() W zasadzie to całkiem spory kompleks. Otwarty dla „niewiernych” zaledwie kilka godzin dziennie, za to za darmo. Oczywiście obowiązuje „skromny strój” dla obu płci, a kobiety muszą mieć zakryte nogi, ręce oraz włosy. Na wszelki wypadek przy wejściu stoi Omanka, która pomaga we „właściwym” owinięciu głowy. Nie powiem, żebym była zbytnio zadowolona z efektów Choć nie lubię barokowego przepychu i złotych zdobień, to muszę przyznać, że meczet robi wrażenie. Sala dla kobiet, oczywiście skromniejsza io mniejsza niż męska, bo kobiety rzadziej zaglądają do meczetów: Dziedziniec chroniony przed słońcem: wejście do meczetu głównego, czyli sali męskiej. Oczywiście bez butów. Na czas zwiedzania przez turystów rozwija się niebieski dywan: Podeszła do nas przemiła młoda Omanka – wolontariuszka i poopowiadała o meczecie i zapraszała na kawę w „przymeczetowej” kawiarni. Mnóstwo zdobień, ornamentów, złoceń, ale mimo wszystko jakoś to do siebie pasuje i ma styl: w takim zagłębieniu przemawiał kiedyś imam, dzięki temu jego głos lepiej się rozchodził: Meczet ma sporo „naj” w sobie: największy dywan, o wymiarach 60x70, ważący 21 ton, utkany przez 600 Iranek w ciągu 6 lat, oraz największy żyrandol z kryształami Swarovskiego ![]() Nasz przewodniczka z niekrywanym żalem stwierdziła, że w Emiratach rok temu sprawili sobie jeszcze większy… Fota po wyjściu: miejsce do ablucji przed modlitwą: Męczące te zabytki ![]() po wyjściu szybko zmieniamy ciuszki na lżejsze nie mam pojęcia jak tutejsze kobiety dają radę w tych czarnych abajach… A przecież mamy zimę!ruszamy na wschód autostradą: do miasta Muttrah, które słynie z suku, czyli arabskiego targu przy okazji ma port dla „skromnych” prywatnych łódek: a tu tradycyjna omańska łódź: Suk niestety mocno „pod turystów” choć ciut miejscowych też było ![]() ale przynajmniej sprawnie zakupiliśmy prezenty dla rodziny oraz najbardziej omańską rzecz na świecie – kadzidło. to na pierwszym planie przypominające ziemniaki to suszone cytryny: Muttrah oczywiście ma też fort: i małą promenadę nad Zatoką Omańską: woda idealnie czysta, mimo portu! Obiad w restauracji (pierwszej i ostatniej), zgodnie stwierdzamy, że jutro znów przydrożny bar ![]() I ponownie kawałek autostradą. Z ograniczeniem do 120 km/h. Ciekawe, czy fota przyszłaby do Polski ![]() Nuuudna ta autobana i pusta. w dodatku, nasza Toyka ma zamontowane (obowiązkowe, ale głowę dam, że każdy Omańczyk od razu to wymontowuje) urządzono, które piszczy przy przekraczaniu 120 km/h. Horror ![]() OOO, ocean widać w końcu! Zajeżdżamy do jednego z „must see” w Omanie, czyli sinkhole, oficjalnie Hawiyat Najm Park. Sinkhole to po prostu dziura w ziemi. A geologicznie tłumacząc: cenot, czyli jaskinia krasowa (w wapieniach), nad którą zapadł się strop. Z reguły okrągła.Ładne to: i dosłownie 100 m od brzegu oceanu, a ze słodką wodą. Można się kąpać, a wstęp free ![]() jedyny minus to wycieczka szkolna, jak to szkole wycieczki – nieco jazgotliwa ![]() Kąpie się niewielu, bo niewielu umie pływać My umiemy W końcu przydaje się ta maska do nurkowania, którą Raf wcisnął do walizki ![]() Wycieczka szkolna, ale bynajmniej nie Omańczyków, tylko Pakistańczyków, których wielu mieszka w Omanie. Mają swoje szkoły, świątynie (niektórzy to Hindusi). Selfie musi być ![]() Starczy tego tłoku, jedziemy w offa ![]() Ruszamy w stronę Wadi Dayqah, gdzie chcemy znaleźć nocleg nad jakąś wodą. Na razie wody nie widac ![]() Piękna droga kończy się w centrum wioski, dalej wadi można eksplorować tylko na nogach. Wycofujemy się więc, niestety wszędzie jakieś farmy, osły, zero fajnych miejsc na biwak w końcu widzimy ładną drogę w bok, jest nawet na gpsie, jedziemy. O, jest nawet woda i coś jakby kamyczkowa plaża. Tak, to jest to! Każdy od razy bierze ręcznik i rusza nad rzeczkę. Zakochałam się w tych rzeczkach: idealnie czysta woda o temp. 30 stopni Jutro co prawda zakochanie mi dość gwałtownie minie, ale to dopiero jutro ![]() I już w ciemności szybki grill z jagnięciną w roli głównej: Jagnięcina z kością na arabskim chlebku… Mniam! cdn (kiedyś )
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
|
|
|
| Narzędzia wątku | |
| Wygląd | |
|
|
Podobne wątki
|
||||
| Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
| PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU | henry | Trochę dalej | 288 | 17.06.2017 01:47 |
| Zdążyć przed Putinem czyli Mołdawia 2014. | Louis | Trochę dalej | 68 | 15.02.2017 01:57 |
| Solo przed siebie, czyli tam i z powrotem | bukowski | Przygotowania do wyjazdów | 5 | 17.12.2014 22:09 |
| Plan B, czyli przed siebie na luzie | kiub | Trochę dalej | 42 | 12.11.2008 01:02 |