Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24.10.2015, 16:54   #23
Marulin
 
Marulin's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2013
Posty: 79
Motocykl: DL650, XT660Z
Marulin jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 21 godz 12 min 26 s
Domyślnie

02.09. Ruszamy wcześnie rano (oczywiście jak na nas). Śniadanie o 7:30, pakowanie i szpula.


Początkowo jedziemy wzdłuż granicy z Azerbejdżanem offowo do drogi w kierunku Rystavi.





Po drodze mijamy sporą bazę wojskową. Widać, że to region przygraniczny. Dalej nieczynne fabryki. Region kiedyś tętnił życiem. Teraz tylko nieczynne hale produkcyjne. Przygnebiający widok. Dalej jedziemy asfaltem m4.

Za Keshalo odbijamy w prawo w kierunku Maruneli. Tu kończy się asfalt (kiedyś był). Jedziemy szutrem. Następnie drogą M7 do przejścia granicznego z Armenią. Do Granicy droga ok. droga asfaltowa. W Końcu to krajówka. Wszyscy przy drodze handlują cebulą – to chyba jakieś zagłębie cebulowe. Ludzie są o nieco innej urodzie niż w głębi Gruzji. Tankujemy do pełna gruzińskiego paliwa. Armeńskie jest podobno słabej jakości.
Przekraczamy granice bez większych problemów. Trzeba było wykupić papiery celne i ubezpieczenie. Wyszło ok 170zl na głowę. Trochę sporo jak na dwa dni pobytu. Całość trwa ok 2h. Cała procedura sprawia, że jestem negatywnie nastawiony do Armenii. Dodatkowo na pierwszych kilometrach Armenii spod kamaza wylatują na nas jakieś belki… Jedziemy ostrożnie. Uważając na policję, która tylko czycha na obcokrajowców.
W kraju widać biedę. Auta stare, głównie UAZy, łady, ziły, krazy. Ludzie smutni. Tyko kobiety o niebo piękniejsze. Widać że kraj słabo radzi sobie z wolnością a lepsze czasy były za czasów ZSRR.
Na granicy spotykamy Benka na hondzie cbr600. Ciekawy gość. Samotnie podróżuje. Wraca z Azerbejdżanu. Opowiedział to i owo. Okradli go na plaży w Bułgarii miał awarię łożyska w Azerbejdżanie. Motocykl również zwraca na siebie uwagę – brak lusterek, owiewka z aluminiowej blachy, ułamany set z prawej strony. Opony szosowe pozamykane. Kilka dni przed wyjazdem zaliczył szlifa na torze w Poznaniu. Niezły zakręt. Po drodze jemy wspólnie obiad. Benek dojeżdża z nami prawie do jeziora Sevan i odbija na Erewań. Jezie w krótkim rękawku i sandałach.
Objeżdżamy jezioro Sevan od wschodu czyli wzdłuż granicy z Azerbejdżanem. Cala niemal infrastruktura obumarła. Hotele nieczynne, domki zniszczone. Nie ma tu nic ciekawego poza widokami. Samo jezioro nie ma chyba potencjału rekreacyjnego bo jest na wysokości niemal 2tys m.n.p.m. Droga w większości asfaltowa wiec kilometry szybko mijają. Ostatnie kilkanaście km przed Avazan szutrowe i mocno dziurawe.



Robi się późno a paliwo się kończy. Nie ma szans na płatność kartą. Wyjmujemy kasę ze ściany i tankujemy. Okazuje się, że pan na CPN nie zna pojęcia „do pełna”. Pyta o ilość litrów, ustawia na dystrybutorze i leje. Dla nas dziwne. Dla niego normalne.

Z trudem udaje nam się znaleźć nocleg dopiero w miejscowości Martuni. Domek a w zasadzie samodzielny dom, pokryty eternitem, z mega wielkim narożnikiem w salonie. Co ciekawe do naszego „ośrodka” nie było żadnego kierunkowskazu. Nie dziwne, że interes nie idzie. Wygląda na to, że jesteśmy jedynymi gośćmi. Chłopcy raczą się koniakiem ararat ja pije piwko. Nie mogę wąchać alkoholu po ostatnim zatruciu.
Zjadamy „zemstę Wietnamu” i resztkę kabanosów, jeszcze z Polski. Kabanosy nigdy się nie psują .

Jutro chcemy wrócić do Gruzji. W piątek wieczorem musimy być w okolicach Batumi. W sobotę się ładujemy i powrót. Powoli dobiega końca nasza wycieczka. Dzisiaj pokonujemy 393km. Większość asfaltowa, trochę szutru.
https://goo.gl/maps/hLTU6n58MYx
Marulin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem