Wspomnieliście Floydów i dwa największe klasyki. Ale jest jeszcze "The Final Cut", album na obecne czasy. To w zasadzie sam Waters, ale jaki... I Gilmourowej gitary jest tam tylko troszeczkę, ale jakiej gitary... Polecam sobie przypomnieć. Umiał skubaniec celnie razić ludzki konformizm i wynikającą z niego głupotę oraz jej następstwa.
|