Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.12.2019, 23:12   #27
Freedom
 
Freedom's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2019
Miasto: Kraków
Posty: 43
Motocykl: CRF1000L/DCT AS
Freedom jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 2 godz 50 min 2 s
Domyślnie

Dzień 6.
Po kilku dniach od rozpoczęcia wyjazdu znalazłem się szczęśliwie w sercu alpejskiej krainy, gdzie niemal każda trasa jest ciekawa. Aby dostać się w okolicę Turynu miałem, więc kilka możliwości. Wybrałem wariant z przejazdem przez Stelvio, a później krótki wypad do Szwajcarii i z powrotem Italia. Ruszyłem stosunkowo wcześnie pomimo tego, że do rozpoczęcia podjazdu dzieliło mnie zaledwie kilkanaście kilometrów. Chciałem przede wszystkim uniknąć korków i jazdy w kolumnie, które w sezonie turystycznym zdarzają się nader często skutecznie ograniczając przyjemność z jednośladu. Plan udał mi się tylko częściowo i połowa drogi na szczyt przebiegała bardzo ślamazarnie. Postanowiłem sobie, że będę podchodził to tego z pełnym zrozumieniem, ot normalna sytuacja drogowa. Poza tym nie ma co narzekać. Mam tu przecież wszystko, czego tak bardzo brakuje mi w Polsce. Trasa jest wymagająca technicznie, co rusz pojawiają się wąskie, strome agrafki. Winkle są z prawdziwego zdarzenia. Po zaparkowaniu na wzniesieniu spotykam rodaków na motocyklach i ucinam sobie z nimi prawie godzinną pogadankę. Bite pół godziny zajmuje omówienie wad oraz zalet DCT i nie przeczuwam jeszcze, że będzie to główny temat moich rozmów z kolejnymi motocyklistami. Niektórzy są za, inni z góry krytykują ale mało kto właściwie próbował. Dwóch sympatycznych Polaków przyjechało z województwa świętokrzyskiego. Jeden z nich planuje wypad do Azji centralnej na trzy miechy. Też bym tak chciał kiedyś chciał…

Afryka na przełęczy Stelvio (Włochy), jak widać pogoda dopisywała
61. 22.09.2019. Włochy, przełęcz Stelvio..jpg

Spotkanie z Polakami na szczycie Stelvio
63. 22.09.2019. Włochy, przełęcz Stelvio i motocykliści z Polski..jpg


Po wjeździe do Szwajcarii miejsce dominujących motocyklistów zajęli kolarze. Droga robi się szersza i można przyspieszyć w granicach prawa. Robię parę fotek pasących się krów i resztek lodowców po czym udaję się z powrotem w głąb Italii. Wyjeżdżam z wysokich gór, ponieważ zmierzam tego dnia dotrzeć pod Mediolan. Poruszałem się jakąś drogą szybkiego ruchu albo momentami autostradą (w sumie to już nawet nie pamiętam) wiodącą wzdłuż jeziora Garada. Okazała się ona w miarę szybka, jednakże ceną za to była jazda w tunelach i ekranach bez specjalnych widoków.

Topniejący lodowiec (Szwajcaria)
67. 22.09.2019. Szwajcaria widok na lodowiec..jpg


Na tle lodowca (Szwajcaria)
69. 22.09.2019. Szwajcaria przystanek na fotkę..jpg


Szwajcarskie krowy
70. 22.09.2019. Szwajcaria. Miejscowe krowy..jpg


Szwajcarskie krajobrazy
72. 22.09.2019. Szwajcaria. Jezioro Bianco..jpg


W okolicach późnego popołudnia zrobiłem się trochę głodny ale od czego mamy wspaniałą włoską kuchnie. Zajeżdżam do pierwszej lepszej knajpki – zamknięte. Trudno, próbuję dalej. Wariant powtarza się kilkakrotnie i w końcu przypominam sobie, że kiedyś słyszałem coś o tzw. sjeście. Zwyczaj ten ma się we Włoszech całkiem dobrze i jest niewątpliwie elementem tamtejszego stylu życia. Po prostu, żeby przekąsić coś na ciepło (pizzę, spaghetti itp.) trzeba czekać do samego wieczora albo trwonić czas na szukanie knajp, co na wycieczce mija się z celem. Pomijając ten drobiazg muszę przyznać, że kierowcy włoscy zrobili na mnie pozytywne wrażenie. W tej części kraju jeżdżą spokojnie. Generalnie wszystko w miarę z przepisami, nie trąbią, nie gestykulują przesadnie, nie krzyczą.

Z konieczności zjadam ostatnie tyrolskie jabłka i zaczynam wypatrywać noclegu. Znajduję go na obrzeżu miasteczka średniej wielkości. Ku mojemu zdziwieniu cena jest zdumiewająco atrakcyjna w stosunku do jakości. Dostaję naprawdę dużo, płacę mało. Po paru chwilach od zameldowania w moim pokoju pojawił się recepcjonista z misą wypełnioną po brzegi różnymi owocami jako prezent. Nieśmiało przyjmuje. Następnego dnia gdy chciałem uregulować rachunek z wypite piwo z hotelowego minbaru dostałem kolejną niespodziankę „dla ciebie przyjacielu alkohol za darmo”. W tym miejscu ostatecznie upadł stereotyp Włocha – hotelarza bezwzględnie łupiącego obcokrajowców na wszystkie możliwe sposoby. Co prawda moi domownicy z uporem twierdzą, że to nie był prawdziwy Włoch ale ja zostaję przy swojej wersji.
Na koniec dwa słowa o kolacji, ponieważ ta włoska różni się nieco od jej polskiego odpowiednika. Jest złożona z trzech lub czterech dań: przystawka, sałatka, danie główne i deser. Mi z tego rogu obfitości smakowały najbardziej pierożki ze szpinakiem, może dlatego, iż knajpa hotelowa była przeznaczona dla lokalsów. Stołowały się w niej brygady miejscowych robotników. A może dlatego, iż po całym dniu byłem zwyczajnie głodny. Mówią „głód najlepszy kucharz”.

Włoskie pierożki ze szpinakiem
98..jpg
Freedom jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem