Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20.07.2022, 08:04   #26
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,790
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 godz 38 min 46 s
Domyślnie

Kolejny dzień wita nas piękną pogodą i nic nie zwiastuje nadchodzącej katastrofy. Co prawda wczoraj napotkany na jednym z miejsc biwakowych Fin narzekał że przypłynął tutaj na parę dni ale lipa jest bo nie wieje ale jutro to ma się zmienić i solidnie podmuchać więc w końcu będzie miał okazję popływać na żaglach bo nie przepada za pływaniem na silniku ale jakoś mi to przeszło koło uszu.
Wstajemy rano, kąpiel w jeziorku, nasi współbiwakowicze zwijają manele i odpływają. Zostajemy na chwilę sami ale za moment dosłownie pojawia się łódź z gawiedzią. Cała rodzina od dziadków do wnuków. Starszy Pan podchodzi i podpytuje czy aby nie będzie nam przeszkadzać jak puści swobodnie psa bo niby nie wolno ale jak nie mamy nic przeciwko to by spuścił sabakę niech sobie pobiega. A niech biega. Nie mam nic naprzeciwko.
Pakujemy manele i odpływamy choć zaczyna być wietrznie to niebo jest czyste i jest całkiem spokojnie. Lekka fala ale bez dramatu.

Spokojnie płyniemy między wyspami ale że zaczyna falować coraz mocniej postanawiamy schować się w zatoce i zjeść posiłek. Tak też robimy a za chwilę podpływa małżeństwo łodzią, również ma popas i kąpiel.

Szamiemy a tymczasem niebo lekko zaczyna się chmurzyć ale wiatr jest ale słaby, fala znośna.
Postanawiamy ruszać. Chcemy przepłynąć do przeprawy promowej a tam jest wiatka więc zrobimy rozpoznanie terenu.
https://goo.gl/maps/ecGXqpTmJYVZCv988
Ruszamy ale niestety po przepłynięciu może kilometra dosłownie z niczego zrywa się nawałnica. Nagle cała powierzchnia wody mocno się sfalowała i w tych warunkach po prostu nie da się płynąć. Nie widzę też za bardzo opcji powrotu do bezpiecznej miejscówki, z której wyruszyliśmy. Dobijamy do najbliższej wyspy, wyciągamy kajak bo fale tłuką nim niemiłosiernie o brzeg i kitramy się w krzakach żeby przeczekać najgorsze. W międzyczasie próbuję namierzyć najbliższą wiatkę z ogniskiem i okazuje się że mamy totalny zonk. Pomiędzy parkiem Linnansaari a Kolovesi do którego mamy dopłynąć jest coś co okazuje się totalnie martwą strefą. Nie ma tam zaznaczonych żadnych miejsc biwakowych, żadnych campingów, dosłownie nic a mamy późne popołudnie i wujową pogodę.
Postanawiamy poczekać aż pogoda się poprawi i wrócić na nocleg na miejsce gdzie staliśmy na posiłek. Tak też robimy. Wykorzystujemy chwilę lepszej pogody i wracamy na poprzednią bazę. Zdaję sobie sprawę że zbyt lajtowo podszedłem do tematu pływania po takich akwenach a doświadczenie pływania po dużych bajorach mam zerowe i analizuję sytuację na biwaku.

Niestety jest do dupy. W kierunku naszego celu z traka od dzisiaj mamy front gównianej pogody z deszczem i silnym wiatrem. Jeszcze myślę, że może uda się przemykać pomiędzy wyspami gdzie będzie zaciszniej ale odrzucam ten pomysł jako mało pewny a wróżyć z fusów nie lubię. W parku Linnansaari ma być lepiej ale też wiatr i opady. Postanawiamy, że zmieniamy plan. Opłyniemy sobie Linnansaari, wrócimy do Oravi za 2-3 dni i stamtąd do Kolovesi pojedziemy furą a tam znów zejdziemy na wodę.
Baza noclegowa pomiędzy parkami może jest a może jej nie ma a na krzywy ryj z namiotem na tych wyspach będzie zajeciężko. Jeszcze nadzieję daje mi tullikarta (https://www.tulikartta.fi/index.php?...aikki&lataus=1). Może znajdę miejsca ogniskowe to tam się skierujemy. Niestety totalna pustynia, choć sama strona mimo dupnej nawigacji może być użyteczna.

W takim układzie musimy jeszcze rozplanować jak trasę ogarnąć ale to najmniejszy problem. Chwilowo się wypogadza i mamy szansę przygotować posiłek.



Ale to było demo. Do późnego wieczora na zmianę mamy zwiastuny jutrzejszego załamania pogody. Nagle zaczyna wiać i nadupcać deszczem albo gradem i tak na zmianę. Mało fajnie.
Tak obrazowo to mniej więcej taka aura nam się trafiła.
https://i.imgur.com/Y2USAan.mp4
Na szczęście mamy kibel, który robi nam za prowizoryczne schronienie bo drewutnia jest ażurowa i zacina gradem a kibel to jedyne zamknięte miejsce pod dachem.

To był moment kiedy nagle zaczynało wiać i padać. Potem spokój i słonko. Dziwna pogoda bardzo. No i skończyło się suszeniem obuwia bo wokół ogniska zrobiła się kałuża o kolorze gruntu, której kompletnie nie było widać.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem