Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary Dzisiaj, 00:35   #273
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 378
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 21 godz 29 min 0
Domyślnie W ramach pauzy...

...zacytuję, na wesoło.

"W ostatnich dniach na naszych oczach rozgrywała się jedna z najbardziej rozkosznych relacji podróżniczych ever. Anna Lewandowska wraz z przyjaciółką ruszyły na Sri Lankę i pokazywały wszystko live na Instagramie. Niby nic niezwykłego, wszak nie tylko znani ludzie jeżdżą, zwiedzają i wrzucają zdjęcia, a jednak jest tu uroczy twist, bo dziewczyny najwyraźniej naoglądały się Azji Express i uznały, że też chcą spróbować zrobić to jak bied… tfu, normalni ludzie, czyli bez consigliere, Szerpów, kucharza, masażysty, sommeliera, stylisty, prywatnego fotografa, trenera od oddychania i pani od trzymania parasolki, żeby słońce nie raziło w oczy. Tylko one, 14-kilowe plecaki i przygoda.

Spały w hostelach, jeździły pociągami trzeciej klasy, raz nawet tuk-tukiem, a ostatnio Anka tak zaszalała, że zdecydowała się na eksperyment kulinarny, daleko wychodzący poza jej percepcję. Robert pewnie przecierał oczy jak to widział, a później, jak dotarło do niego, co tu się właśnie odjebawszy, kompulsywnie wyszeptał: „A to oszustka matrymonialna, mi zakazuje, a sama robi. Halo Yamal? Idziesz na kebsa?”. Ale po kolei.

Pierwsze wywinięcie mózgu na lewą stronę przyszło, gdy znalazły nocleg za siedem euro, czyli mniej niż Anka wydaje przez sen. Okazało się, że nie ma tam ręczników, a kibelek jest wspólny dla wszystkich. Nie odważyły się skorzystać i ustaliły, że w razie W zbiją szybkę w swoich torebkach Gucci, ale z fascynacją przyglądały się ludziom, którzy szli tam bez krępacji. Trochę jak David Attenborough, który przyczajony w krzakach obserwuje rzadki gatunek w naturalnym środowisku.

Sama podróż na Sri Lankę też z gatunku ekstremalnych. Robert podobno proponował, żeby skorzystały z prywatnego jeta, ale uznały, że skoro szukają prawdy, to lecą rejsowym. Totalny krejzeusz, najpierw trzeba było przejść odprawę, podczas której kazano im wyciągnąć wszystkie rzeczy z kieszeni i wrzucić do specjalnej miski. Baa koleżanka musiała zdjąć buty bo miały metalową klamrę i pikały na bramce. Później człowiek gnije pod gejtem i czeka aż otworzą bramki… i w sumie jak teraz Anka o tym myśli, to stwierdza że mogła sobie w tym czasie posiedzieć i pooglądać Netflixa, ale już godzinę wcześniej przed bramką uformowała się kolejka i Anka nie wytrzymała presji i też się w niej ustawiła. Psychologia tłumu welcome to. A w samolocie, nie uwierzycie, za zasłonką od klasy biznes jest jeszcze klasa ekonomiczna, gdzie nie serwują dietetycznego Dom Pérignon, ale za to jest jeden podłokietnik dla dwóch osób.

Kolejna przygoda zaskoczyła podczas wspinaczki na Most Dziewięciu Łuków. Fizycznie oczywiście zero wyzwania dla dziewczyn, bo hej, się trenuje się, ale Anka przyznała, że wchodzenie w skórzanych klapkach to nie był najlepszy pomysł. Nie oceniajmy, bo po pierwsze, kto mógł przewidzieć, że trasa nie będzie wyłożona dywanem z Komfortu, a po drugie, kto nigdy nie wszedł na Rysy w Kubotach, nie może nazywać się prawdziwym tatarnikiem. Gdyby miała przy sobie reklamówkę z Biedry, dostałaby honorowe obywatelstwo Zakopanego, ale niestety nikt jej nie powiedział.

Kropeczką nad i była konsumpcja burgera z lokalnego gastro-straganu. Oczywiście, żeby najbardziej gorliwe fanki nie dostały zapaści, szybko dodała, że jako wsad wybrała kurczaka i zrezygnowała z sosów, czyli anarchia, ale kurde bez przesady. Dorzuciła też anegdotkę, że jej translator w telefonie chyba coś źle przetłumaczył, bo kiedy zapytała o bułkę bezglutenową, podobno śmiali się nawet w Malezji.

Hostel, tuk-tuk, klapki, burger… oesu, ale ktoś tu odpina wrotki. Co następne? Kimka pod namiotem na Woodstocku i hot dog z Żabki? Czy świat to wytrzyma? I co na to Marina? Chociaż z drugiej strony może jej powiedzieć, że to było coś w stylu Coachelli, tylko bez koncertu Beyonce.

Najbardziej lubię ten szczery szok w jej relacjach, gdy mówi „kurde, w życiu nie uwierzycie, jakie ekstremalne warunki zaliczyłyśmy, założę się, że nie mieliście pojęcia, że są takie miejsca”, a ty to czytasz i masz takie „Anka, jakby ci to powiedzieć… my tak żyjemy… tzn. żylibyśmy gdyby były promki na loty”. Ale bez złośliwości, bo to zdziwienie niczym się nie różni od naszego, kiedy Anka pokazuje na Instagramie pięciogwiazdkowe resorty, a my pytamy w komentarzach „Ej, dlaczego w tej łazience są dwie muszle? Że niby ktoś to projektował z myślą, że przyjedzie dwójka zakochańców i będą dwójkować synchronicznie, trzymając się za ręce?”, na co Anka odpisuje „Nie, głuptasy, to jest bidet… hmmm jakby wam to wytłumaczyć…wyobraźcie sobie zraszacz ogrodowy, tylko...”
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem