Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary Wczoraj, 08:06   #218
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 280
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 19 godz 44 min 46 s
Domyślnie Historia Mojego Podwórza

Gniazdo os zostało wczoraj zlikwidowane. Zauważyłem, ze budują nowe. W miejscu bardziej bezpiecznym dla otoczenia. Nie naruszają mojego bezpośredniego terytorium na Przystanku Oliwa. Ja uszanuję ich wybór. Można żyć koło siebie.
Po załatwieniu tematu - możemy spokojnie ruszyć na Zlot Graniczny.

Dzisiaj palenie ognisk.
Jutro wyznaczenie granicy nowej republiki - Globusa PeEl.

W 2007-ym przemierzałem Elwoodem północny brzeg Issyk Kul na wschód, w kierunku przejścia granicznego z KAZ.. W okolicach Kara Czunkur trafiłem na klasyczną, kirgiską wersję Buszkaszi. No nie szło odpuścić.
Zawody cudo. Po zawodach rozdanie nagród i powolne zamykanie imprezy.
Ja się świetnie nadaję na zamykanie wszelkich imprez, zajrzałem więc do jednego, dużego namiotu, gdzie celebrowano sukces "swojej" drużyny.

Zajrzałem i nie było opcji, by nie poświętować przyszło z sukcesorami sukcesu. Akurat trafiłem na konkurs śpiewania. Stałem się z mety "gościem honorowym", zaproszono więc i mnie do wyrażenia uczuć śpiewem.. Mając na uwadze to, co widziałem, czyli pokaz kunsztu jazdy konnej (nie żadnego tam "anglezowania") wziąłem oddech i...



Nikt nie rozumiał słów ale "siła przekazu" była ogromna duchem, wywołała duże emocje. Dostałem burzę braw, ktoś zapytał o czym pieśń?
- O małym, Wielkim Rycerzu.
Naprawdę nie musiałem więcej tłumaczyć.

Jeżeli miałbym napisać, co mnie ukształtowało "pierwotnie" (kipisz górsko-stepowy), to siła przekazu telewizyjnej wersji Przygód Pana Michała w pierwszym, czarno-białym wydaniu.
Pamiętam - jak dziś, pierwszy odcinek serialu, wyemitowany w 1969-tym roku. Miałem dokładnie tyle lat, co mój Kacperek dzisiaj.

Wspomniałem o młynarzu, który "uleczył" się w pokrzywach. Następnego dnia musiałem podejść do bankomatu z rana i Kacperek poszedł ze mną. Po drodze zauważył siedlisko pokrzyw.
- Dziadek, a mogę dotknąć pokrzywy?
Możesz, pewnie. Jak będziesz się delikatnie z nią obchodził, to może się nawet nie poparzysz.
Kacper "dotykał" zwiększając "natężenie".
- Aj! Pali.

I... nic.
- A gdzie pali?
Pokazał na kłąb kciuka i tyle byle dalszego "palenia". Zero dalszej reakcji. Sam zdecydował i zaliczył proces poznawczy.
W nagrodę opowiedziałem mu, jak u babci Władzi na wsi przebrałem się za Winnetou i w samych gatkach przepasanych wiechcią słomy, na boso zakładałem orle gniazdo na wierzbie przy stawie.
Nagle gałąź wierzby się pode mną załamała i dziadek spadł w samo pokrzywowe epicentrum pod wierzbą!
- I co?!
Nikt dotąd - odpowiadam, i chyba nigdy potem, nikt nie słyszał tak drącego się w niebogłosy wodza Indian. Dziadka paliło całe ciało!
- Ale wyzdrowiałeś?!
No jasne! Nigdy potem nie wlazłem na golasa na żadne drzewo, pod którym rozrosły się pokrzywy

__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem