Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08.06.2025, 11:59   #18
mishieck
Łowcy z Łopola
 
mishieck's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: O! Pole...
Posty: 1,254
Motocykl: Szwenduro
mishieck jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 1 dzień 20 godz 45 min 45 s
Domyślnie Pakistański patrol 2024

Start z Skardu - kierunek Khaplu

Dzień zaczynamy wcześnie - trzeba spakować motocykle. W hotelu w Skardu zostawiamy część bagażu - nie ma sensu ciągnąć wszystkiego, skoro za trzy dni wracamy w to samo miejsce. Każdy kilogram mniej robi różnicę, zwłaszcza na tych drogach.






Poranna kawa: i tu zaczynają się schody. Lokalna kawa to, niestety, dramat. Rozpuszczalna, słabej jakości, często z podejrzanym dodatkiem mleka (nawet jeśli wyraźnie prosisz, żeby było bez). Czasem, zamiast kawy, dostajesz po prostu herbatę z mlekiem, bo to prawie to samo, prawda? Jeśli ktoś jest kawoszem i nie wyobraża sobie poranka bez porządnej kofeiny - lepiej zabrać swoją. Serio.

Za to herbata? Petarda. Zielona, świeża, górska - totalny hit. Tak dobra, że kupiłem kilka paczek na powrót do domu. Szkoda tylko, że nie wziąłem więcej.

Zanim ruszymy, jedziemy z Salmanem do lokalnego operatora po karty SIM. W tej części Pakistanu to jedyna opcja: żadne eSIM-y ani zagraniczne karty nie mają tu zasięgu. Internet? Może. Zasięg? Czasem. Ale to i tak lepsze niż nic.

Po drodze jeszcze szybki przystanek w sklepie z wyposażeniem dla wypraw górskich - chłopaki kupują kartusz gazu do kuchenki.

Pierwsze kilometry pokonujemy spokojnie. Trzeba się trochę przyzwyczaić - zwłaszcza że nasze motocykle mają biegi inaczej, niż jesteśmy przyzwyczajeni. Efekt? Trochę śmiechu, trochę pomyłek, kilka dziwnych skrętów. Ale obyło się bez ofiar.

Po wyjeździe ze Skardu ruch maleje, robi się spokojniej, a krajobrazy powoli zaczynają robić robotę. Góry, rzeka, drogi wijące się jak wężowe spaghetti - jest klimat.

Plan na dziś: dojechać do Khaplu, tam nocleg, a jutro atak na dolinę Hushe. Po drodze zatrzymujemy się w jednej z wiosek, żeby dopompować opony. Jak zawsze w takich miejscach wokół nas zbiera się tłum. Zdjęcia, pytania, trochę nieufności, ale finalnie wszyscy się uśmiechają. Jesteśmy atrakcją większą niż lokalny mecz.





Drogi? Cóż - bywają dziurawe. Czasem asfalt, czasem coś, co przypomina plan zdjęciowy do filmu katastroficznego. Ale sprzęt daje radę, my też. Po paru godzinach okazuje się, że nasze liczniki są mocno optymistyczne - pokazują 90-100 km/h, GPS mówi coś innego: 60-70 km/h maks. Ale i tak nie chodzi tu o prędkość - jedziemy po widoki.






W połowie trasy zjeżdżamy jeszcze na chwilę do Mantokha, zobaczyć wodospad - lokalną atrakcję. Niestety, nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł. Tłumy są takie, że po krótkiej przerwie uciekamy dalej.


Pod koniec dnia na horyzoncie pojawia się góra. Cel jutrzejszego dnia. Wygląda poważnie. I pięknie.





Ostatnio edytowane przez mishieck : 09.06.2025 o 10:32
mishieck jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem