| 
				  
 
			
			Wrażenia dnia poprzedniego skołowały nieco moja głowę od ilości ludzi i już na pierwszy rzut oka, dużych różnic w podejściu do wszystkiego.Na pewno nudno nie będzie -pomyślałem.
 
 Ochoczo skorzystałem z zaproszenia i wbiłem się do pokoju o temperaturze sauny w którym zamieszkiwała Jagna z Rafem czyli jedyne znane mi wcześniej osobiście osoby.
 Nie bez znaczenia było oczywiście, że posiadali butelkę dobrego wina wspomnianego wcześniej.
 Co jakich czas odwiedzałem również moich kompanów z dojazdówki którzy kamuflowali podlaski bimber.
 Wyczekałem aż Jagna oraz Raf pójdą spać i będą mieli przytłumiony aparat węchu a następnie  wpakowałem się do wyra zupełnie nie rozumiejąc korytarzowych poszukiwań prysznica przez resztę ekipy.
 
 Rano jak to mnie nauczono wstałem lekko wcześniej i obserwując zachowanie pozostałej reszty ekipy zacząłem delikatne  pakowanie calgonowych czamadanów  oraz obserwowanie zachowań reszty stada.
 
 Ciekawiło mnie rozegranie partii wyjazdowej pomiędzy napiętym jak bycze jaja organizatorem a flegmatycznie i spokojnie podchodzącymi do startu uczestnikami.
 
 O dziwo poszło bez spiny i ekipa w całości ruszyła dalej zgodnie ze skrupulatnie zaplanowaną  przez Chemika trasą.
 
 ps. kierowcy BMW nie po to kupują kanistry rotopaxa aby z nich korzystać, to jest ozdoba świadcząca o tym ,że podróżują w dalekie kraje.
 
				__________________Agent 0,7
 |