| 
				  
 
			
			No chyba nic nie dodam nowego o tym fragmencie trasy, ale tak moim okiem:Sowizdrzał:
 Pierwsze kilometry w Serbii przecieramy po czarnym - to w końcu cywilizowany kraj - z lekka tylko próbując szuterków.
 Kierunek południe, kurort Kopaonik i przejście graniczne z Kosowem k. Raszki. Tu nie chciało mi się zbytnio wysilać przy
 robieniu tracków, bo nie warto w nowym składzie od razu za wiele ryzykować. Pomimo to udało się zobaczyć Kopaonik,
 park narodowy zaraz przy granicy z Kosowem i zaliczyć pierwsze offiki. Piękne góry! Tempo mamy jednakowe,
 aż muszę naprawdę mocno się sprężać na prowadzeniu, żeby na kolejnych rozjazdach mieć te kilka sekund przewagi
 i wybrać dobrą drogę, tak żeby nie musieli stawać i czekać na decyzję (bo taka niepłynna jazda bardzo męczy grupę).
 Pierwsze biwaki, pierwsze zakupy, pierwsze piffka - okazuje się, że styl podróżowania mamy ten sam. Fajnie!
 Zakładamy wspólną kasę, którą trzyma Jacek, bo jemy i pijemy tyle samo i to samo (brawo Paulina!).
 
 Szybciutko też dobieramy sobie styl biwakowania: namioty rozstawiamy w miejscach nie rzucających się w oczy, ale niedaleko od cywilizacji.
 Wodę kupujemy butelkowaną, więc do źrodełek ciągnie nas li tylko w celach ablucyjnych, ale to niekoniecznie musi wiązać się z biwakiem
 czy noclegiem. W ostatniej wsi przed planowanym spaniem uzupełniamy jedzonko i napoje, po czym spokojnie toczymy się w kierunku
 miejsca namiotowego. Zazwyczaj wypada nam to najpóźniej godzinkę przed zmrokiem (który pod koniec września zapada dość szybko,
 bo dzień zdążył już skrócić się do niepełnych 12-tu godzin...)
 
				__________________Sowizdrzał
 KTM 750 6T
 Nie wierz, nie bój się, nie proś!
 
				 Ostatnio edytowane przez sowizdrzal : 26.03.2014 o 12:04
					
					
						Powód: Literówki
 |