|  16.02.2014, 23:17 | #2 | 
	| 
				
				Zarejestrowany: May 2008 Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze 
					Posty: 2,924
				 Motocykl: RD07a/1190r
 Online: 11 miesiące 1 tydzień 11 godz 35 min 5 s       | 
				  
 
			
			Skoro pozostali nie kwapią się do przelania na ekran swoich złotych myśli to niestety jeszcze chwilę poprzynudzam.
 Jak było wspomniane ekipa podzieliła się na dwa dziewięcioosobowe busy.
 Bus pierwszy, z ojcem dyrektorem za kierownicą i śmietanką towarzyską na pozostałych miejscach jeszcze przed wyjazdem ochrzcił siebie mianem busa wesołego.
 Pozostali, my mętna piana towarzyskich odmętów skupiliśmy się pokornie w busie numer dwa i ruszyliśmy śladem blasku busa prowadzącego.
 
 Podczas gdy naszym smutnym pojeździe prowadziliśmy rozmowy popijając Ropuchowe i Bajraszowe napoje, w busie prowadzącym odbywała się prawdziwa orgia radości i najwyższej próby humoru,
 że wymienię tylko zabawę w "kto puścił tego jadowitego" i wspomnienia ojca dyrektora o radości jaką sprawiło mu pierwsze objazdowe kino.
 
 W tych wesołych a w naszym przypadku smutnych nastrojach dotarliśmy do granicy północnej Norwegii.
 
 
   
 
   
 
 a po pewnym czasie do granicy koła polarnego, gdzie jak sugeruje nazwa było zimno jak... no rześko było.
 
 
  
 
  
 
  
 Dalsza część podróży minęła w spokoju, jedynym urozmaiceniem w smutnym busie była wizyta pasażera busa wesołego i jego magicznej modułowej mp3-lampy,
 która jeszcze na lotnisku wywołała chwilową panikę u oficera celnego będącego przekonanym, że jeden z pasażerów wyciągnął z kieszeni 2 miny przeciwpiechotne, z którymi zamierza wparadować na pokład samolotu.
 
 
   
 Bladym świtem czyli ok 10 dojechaliśmy na miejsce noclegu, zaczynając tym samym pierwszy pełny dzień na norweskiej ziemi.
 
 
  
 
  
				__________________ 
				Wiesz... taki kuter...
 
				 Ostatnio edytowane przez bajrasz : 17.02.2014 o 05:17
 | 
	|   |   |