Po jakimś czasie Tamara podjeżdża samochodem z którego wysiada skośnooki policjant.
 
Debatujemy co dalej. Jedziemy na komisariat. Policjant "motocyklista"  poczuł solidarność. Po wykonaniu ok. 50 telefonów jest już zrezygnowany.  Nie wie jak nam pomóc. W końcu dzwoni do najstarszego motocyklisty w  Elista. Ten bez zastanowienie przyjeżdża do nas. Zarezerwowali nam  hotel. Tamara wsiada do samochodu a ja jadę sam na moto nieco lżejszym. Trzeba dojechać do stolicy Kałmucji ok. 15 km.  Kołem targa coraz bardziej na boki. W drodze Kola (najstarszy motocyklista w Elista) mówi, że nie będziemy  nocować w hotelu tylko u niego.
W końcu dojeżdżamy do garażu Koli. Tam stoją 3 motocykle Honda GL 1800,  Transalp 600, Ural i skuter (chopper) dla jego wnuka. Zabieramy się do rozpoławiania feralnej części. Z magicznej małej skrzyneczki pod kufrem centralnym wyciągam swoje klucze. Sprawdzam imbus 8 za duży 6 za mały. W typowym zestawie niestety nie było 7. Naprawa zaczyna się od poszukiwania imbusa 7. Kolejna seria telefonów. Nikt nie ma 7. Jasna ch... ! Kola idzie do pobliskiego zakładu lakierniczego. Wraca z zestawem imbusów. Delikatne ale jest 7. Właściciel prosił, żeby niczego nie uszkodzić. Biorę do dłoni staram się nie złamać. Ciężka sprawa za duże wygięcie. Po namysłach robimy przedłużkę z rurki - poszło. Ufff. W garażu rozbieram co  trzeba. Koszyczek łożyska poszedł w drobny mak. Całe szczęście simering  nie został uszkodzony.
 
Wieczorem zostaliśmy zaproszeni na szaszłyk i spotkanie z kałmuckimi motocyklistami. 
 
Jedzenie było przepyszne. Czułem się w ich towarzystwie jak za dawnych  dobrych lat. Kiedy na motocyklach jeździli tylko ich wielbiciele i  fanatycy. Większość się zna. Ma stałe miejsce spotkań na zewnątrz w  pobliżu sklepiku otwartego całą noc. Kogo nie znają zaczepiają i  zapraszają aby do nich dołączył. 
Na zdjęciu poniżej część ekipy. 
 
Dzień 13 - poszukiwanie łożyska.
Kola stwierdził, że nie powinniśmy mieć problemu ze znalezieniem i  zakupem. Ja wiedziałem, że nie będzie to proste. Tak też było. Nasz poszukiwania miały się zacząć i zakończyć na rynku. Cały  dzień szukania - bazar, rynek, sklepy z łożyskami, serwisy, telefony do  serwisu motocyklowego BMW w Rostowie nad Donem i tu nasze największe  zdziwienie - nawet po numerze katalogowym nie wiedzieli o jakie łożysko  chodzi. Siedzimy w serwisie Łady i wysyłamy sms-y do serwisu BMW. Może zatrybią. Kola w  międzyczasie wziął wymiary łożyska i spisał oznaczenie. Po 3 godzinach  przyjeżdża i oznajmia, że znalazł. Będzie za 8 godzin - tańsze lub droższe  z mosiężnym koszyczkiem. Wybrałem droższe. Kasa z góry i czekamy. Kola był bardzo zdziwiony ponieważ w szczęśliwym dla nas sklepie powiedzieli, że łożysko jedzie z Moskwy (1250 km). Przy dostarczeniu kasy chcieliśmy zaspokoić naszą ciekawość czy łożysko wiozą samolotem ?
Nie - po regionach Rosji krążą samochody z łożyskami zawijające 1 raz w tygodniu do stolicy (Moskwy) w celu uzupełnienia braków. Na nasze szczęście samochód zawija do Elisty dziś w nocy.
Wieczorem - zwiedzanie Elisty. Kola wyciąga swoje dwie Hondy i pyta czy będziemy jeździć na Transalpie.
Jasne.
SMS do Polski (coś w tym stylu) - "Jesteśmy w stolicy Kałmucji. Pijemy herbatę i jeździmy z bandą mongolskich motocyklistów. Zwiedzamy miasto".
Odp. "Gdzie wy k... jesteście"?
Sami nie wiedzieliśmy, że jest tu tak pięknie.
 
Na zdjęciu Kola z żoną Ludmiłą. W tle górki, po których rozbijają się  crossowcy.
Rytuał Koli ubierania się w motocyklowe ciuszki bardzo nam  się spodobał. Zwiedzamy miasto. Zaczynamy od centrum "miasta szachów".  Kałmucy są dumni z tego, że udało im się przesunąć pomnik Lenina z  centralnego miejsca placu na jego skraj.
Budynki - jak u potomków Czyngis-chana (tak o sobie mówią). Kałmucja to  taka namiastka Mongolii w Europie o czym przekonaliśmy się tego  wieczora. 
 
Na Trampku czuję się jak na rowerku - jakoś nieswojo. Po chwili przyzwyczaiłem się do sprzętu. Kola jednak za szybko nam odchodził - w trampku brakowało troszeczkę jadu ale i tak było za... 
Zwiedzając miasto poznajemy historię Kałmucji.  Pomniki, miasteczko szachów (szachowa olimpiada z 1998 r.), parlament ... 
Czekamy na łożysko, które ma  dotrzeć ok. 1.00 w nocy czasu miejscowego. 
 
Jedno miejsce spotkań motocyklistów. Drugie miejsce spotkań motocyklistów. W każdym z nich po herbatce i w drogę. 
Telefon. Jest łożysko. Pędzimy po odbiór - wygląda solidnie. Ma o dwa śruty mniej ale mosiężny koszyczek wygląda solidnie (lepiej niż w Germany orginal).
Przed spaniem - jeden element do zamrażalnika.
Plan na dzień następny - pobudka o 7.00
Dzień 14
Pobudka przeciągnęła się do 8.30.Po wyciągnięciu Łożysko bez większego  problemy wskakuje na wałek. Teraz trzeba je włożyć w obudowę. I tu  stanęły kozy na moście. Nie pomogło mrożenie jednego elementu a  rozgrzewanie we wrzątku drugiego. Wszystko szło doskonale ale tylko do  połowy. Po trzech próbach jedziemy poszukiwać prasy. Po pewnych  problemach - znajomości Koli bardzo się przydały. Po godzinie jesteśmy w  garażu i montuję całość.
Pakowanie i jazda testowa z pełnym załadunkiem. GS nawet z pełnym załadunkiem już nie odstaje od Hondy GL 1800. Jedziemy do największej świątyni buddyjskiej w Europie.
 
Zwiedzamy, słuchamy, oglądamy szatę Dalajlamy robimy małe zakupy w tym małego buddę.
Jedziemy za miasto do jurt. W jednej z nich serwujemy sobie mały poczęstunek z kałmucką herbatą (bawarka z solą i masłem). 
 
Po drodze to co odeszło ale jest nadal żywe w tym kraju ...
 
Tu przypomniał o sobie silnie wiejący wiatr, który przewraca nasze motocykle. Oglądamy szkody i wracamy do garażu Koli.
Pakowanie ostatnich gadżetów, jedzonko, przymiarki i ok. 15.00 ruszamy w drogę.
 Ciągle zadaję sobie pytanie czy łożysko wytrzyma?
Ciągle zadaję sobie pytanie czy łożysko wytrzyma? Doświadczenia znajomych, u których po takiej wymianie największy przebieg nowego "podszewnika" to 2000 km. Z powodu przymusowego postoju rezygnujemy z Morza Kaspijskiego (7-2). Kontynuujemy jazdę. Jazda w stronę Gruzji.