"Dalej jest już spoko..." 
 
 
"Po@#$ło go?" 
 
 
Trochę przez śnieg, trochę bokiem
 
I dało radę
 
śnieg pokonany...
 
zaczęły się zwalone drzewa 
 
 
Dotarliśmy do skrzyżowania, w lewo droga lepsza
 
w prawo jeszcze lepsza 
 
 
prowadzi do doliny
 
jest i rzeczka
 
strzała na garminie wskazuje 'prosto':
 
kolejny przykład albańskiej manii budowania dziwnych rzeczy:
 
 
 
Dalej droga prowadzi do wioski
 
Gdzie spotykamy parę staruszków, na oko 90 lat, mają tylko owcę i kozę, ekstremalnie szczęśliwi że do nich zajechaliśmy. Na mapę tylko kiwają głowami, chyba nie potrafią czytać. Tutaj droga się kończy... niestety musimy zawracać na tą gorszą drogę 
 
 
 
Do Tirany tylko 52 km 
 
 
Tutaj większy kaliber 
 

.
Po kilkunastu km w miarę gładkiej szutrówki pojawia się kolejne skrzyżowanie, tutaj już rozkminiam gdzie mniej więcej jesteśmy ( z papierowej mapy) i  decydujemy, że skoro jechaliśmy do Klos to przecież nie pójdziemy na łatwiznę nie skręcimy do Tirany.
Skręcamy w tą lepszą drogę 
 
 
To już jakieś 1800mnpm i śniegu coraz więcej, na zdjęciu wygląda na płasko ale jest dość stromo i jadąc bokiem motor zjeżdża po rozmokniętym gruncie w dół...
 
W końcu jadąc coraz wyżej trafiamy na miejsca bez przejezdnego pobocza, a próby z rozpędzeniem się i wbiciem w śnieg kończą się po kilku metrach 
 
 
 
Mój motocykl jest o jakieś 8cm wyższy a i tak osiada na osłonie silnika, śniegu jest powyżej kolan. C02 na tyle dobrze kopie, że udaje się przejechać te 200m. Tomek i Rafał mają zrobiony tunel w śniegu, tyle że nadal jest zbyt grząsko. Najpierw poszerzyliśmy wykop pokrywą od mojego kufra i ubiliśmy śnieg, spuściliśmy powietrze z opon i przeprowadziliśmy motory. 200m śniegu nie łatwo jest przekopać 

 Po przeprowadzeniu trzeba było dopompować powietrza i przejechać kilkaset metrów do kolejnej łachy śniegu. I tak kilka razy 
 
Wyjechaliśmy na lekko wypłaszczony odcinek...
 
Droga była totalnie zawalona śniegiem więc pojechaliśmy halą
 
i kolejny zakręt i kolejny śnieg i kolejna hala/łąka 
 
 
 
 
Po drodze wjeżdżając na łąkę przejeżdżaliśmy ogrodzenie z drutu kolczastego, oczywiście nie mogło się obyć bez łatania dętki 
 
 
Kolejny zakręt i kolejna opcja ominięcia śniegu tak trochę dołem
 
i gleba 
 
 
 
Hehe 

 tym razem nie było opcji jazdy dołem 
 
 
 
i znowu kopanina, i znowu spuszczanie powietrza, przeprowadzanie sprzętów..
Warstwa śniegu była bardzo gruba i zbita, a pod spodem płynął strumyk
