| 
 
			
			O podobnym do Twojego Lupi przypadku wspomniał mi kumpel, co po ekwadorskiej dzungli sie pałętał.Poszedł w krzaki kupę zrobić, bo wstyd mu było dupę w wiosce wystawić.
 W ścianę zarośli wszedł nie dalej niż na trzy kroki.
 Zdjął gacie i coś go w goły tylek ucięło.
 Zakręcił się w kółko, przysiadł raz jeszcze.
 Po całej akcji wstał i już nie wiedział, w którą stronę iść.
 Zaczął drzeć ryja i po ogłosach obrał właściwy kierunek.
 
 Już po lekturze Fiedlera wybiłem sobie dzunglę z głowy. Potem Zielone piekło...
 Pustyni również boję się, jak ognia. No i sawanny z dzikim zwierzem.
 Właściwie wszystkiego się boję, dlatego rzadko w kabałę pakuje.
 |