No skoro taka szybka reakcja to i ja nie będę się ociągał. Pojechali  z koksem ... 
 
Jakoś tak z początkiem maja  zdałem sobie sprawę, że mój budżet nie wytrzyma połączenia pasji do gór, akwarystyki, setki innych namiętności oraz mojego uzależnienia od gadżetów, mniej lub bardziej potrzebnych ale jednak gadżetów i ustalonego na listopad ambitnego ( oczywiście jak na moje dochody ) planu. 
Aby pojechać tam gdzie zakładałem , nie było sił,  trzeba było zacząć szukać sponsora na listopadowe plany urlopowe.  Kompanów do podróży też brak  ( w sumie to ich nawet nie szukałem) ale to w moim mniemaniu bardziej zaleta niż wada.    
A może by tak towarzystwo i sponsoring połączyć w jedno ? Tak, to jest myśl. Dla możliwości zrealizowania marzeń „przeżyję” przypadkowe, niesprawdzone towarzystwo. 
Godzinę później, no może dwie koleżanka robiła już turystyczno-motocyklowe zakupy 

 Uzbrojona w nowiutki kombinezon, matę, ciepły śpiworek czekała tylko wyjazdu i zbierała potrzebną do „zrzuty” na paliwo kasę 

 Tak....  to był plan... Pojadę z Ulą.
Majowe dni mijały szybko, ja zamiast odkładać PLNy wydawałem je na górskie namiętności.  Wspólnie z Wiesławem ( kierowca rajdowy, miłośnik motoryzacji, majsterkowicz, od niedawna również kompan moich górskich wędrówek, motocyklista... znamy się od niepamiętnych czasów a nigdzie razem nie było nam dane wyjechać, kiedyś 100kkm na Africe Twin, teraz ok 70kkm na Varadero ) robimy Dolomity (
https://picasaweb.google.com/Nenobik...tiDiSesto2011r).
 
Potem był Blank, bez Wieśka, bo odpuścił z nieznanych mi przyczyn. Po powrocie pokazuję mu zdjęcia ( Wam też mogę , a co 
 https://picasaweb.google.com/Nenobik...tBlanc4810mNpm
 https://picasaweb.google.com/Nenobik...tBlanc4810mNpm), opowiadam i Wiesław stwierdza, że już nigdy nie odpuści żadnego wyjazdu. Żałuje, ale cóż, było, minęło,nie wróci - trzeba żyć dalej.
Czerwiec:
U:Może by się tak spotkać, obgadać wyjazd ? Rzekła Urszula
Ja: Czemu by nie! Odpowiedziałem 
I takim to sposobem nakreśliłem jej jak to ma wyglądać, ile dostanie miejsca na suszarkę itp. gadżety 

 Urszula wszystko przyjmowała z radością, jej bezkonfliktowość aż mnie przeraziła, normalnie ideał... nie bała się noclegów na dziko, przelotu jesienią przy temp.  oscylujących w pobliżu zera ( a plan zakładał jazdę jeśli nie non stop aż do promu do Ceuty to max tylko z jedną krótką drzemką), pewnie już zimowego powrotu, nudów autostradowych przelotów, zdjęć za każdym zakrętem, nie przeszkadzało jej nawet to, że w planach nie ma plażowania dłuższego niż 2-3godzinne.  Spisek jakiś czy co ? 
W szeroko pojętym międzyczasie odwiedziłem Białystok by zapoznać koleżankę z siodełkiem Transalpa a siodełko Trampiego z … no wiadomo z czym 

 Nikt nie narzekał. No, może poza kierowcą, który wydawał się jakiś taki zaniepokojony dziwnym prowadzeniem się zestawu oraz dźwiękami jakie wydobywał z siebie kręcony duuuuuuużo wyżej silnik ubóstwianej przez niego Hondy. Będzie ostro, pomyślałem . 
Końcówka czerwca, dzwoni Ula:
U: Cześć
Ja: Cześć, co tam.
U: Wiesz poznałam kogoś...
Ja: i … 
U: On ma BMW 1200
Ja: i... ( w myślach już widzę ją z tym gościem, hotel z basenem w południowej Hiszpanii, wino, imprezy...)
U: ma też Harleya
Ja: i … ( w myślach widzę ją ubraną w czarne sexowne, obcisłe skóry, jego, ich...gnających po Route 66 … )
U: no opowiedziałam mu o naszych planach
Ja: i …. ( nadal nie mogę wykrztusić z siebie nic więcej, bo widmo szukania nowej koleżanki przysłania mi myśli )
U: no mówi, że nie ma szans ..
Ja: jak to ?
U: no, że Transalpem do Maroka nie dojedziemy
Ja: jak to ?
U: no ten mój kolega tak twierdzi 
Ja: aha...
U: wytłumacz mi dlaczego nie damy rady !
Ja: nie potrafię, jedyne co potrafię to pokazać Ci, że damy radę. Chcesz to zobaczyć?
U:  no jasne
Ja: no to nie było rozmowy. 
Do dziś nie wiem co jej znajomy miał na myśli.  Ludzie na skuterach objeżdżają całe kontynenty a my małego kawalącika Afryki nie zrobimy ? Przecież nie będziemy penetrować Atlasu Wysokiego, Sahary , na liście naszych wyzwań nie ma wjazdu motocyklem na Jabal Toubkal. A, że z namiotem … cóż w tym dziwnego ? 
Tydzień później, znów dzwoni Ula :
U: mój kolega zabrał mnie na przejażdżkę 
Ja: ten od BMW ?
U: tak 
Ja: pewnie znów Ci głupot nagadał ?
U: nie, tylko jeździliśmy harleyem
Ja: i jak ?
U: nie podobało mi się, Transalp jest wygodniejszy i fajniejszy
Ja: super.
U: powiedziałam mu to 
Ja: i …
U: obraził się 

Ja : super 
 
Trochę ta wcześniejsza rozmowa jednak dała mi do myślenia i zajrzałem w dowód rejestracyjny maszyny. 
A tam jak byk - tylko 181kg ładowności którą niby mamy do dyspozycji  woła o pomstę do nieba! Że niby ile?  Ja 85kg + jej 67... = 152kg + kaski i ciuchy i już jest ponad 160. kpl opon TKC80 tez swoje waży , kufry, stelaże, gmole … i zostaje nam waga w sam raz na ręczniki, klapki, kosmetyczki i aparaty 
 
 
Trzeba coś z tym zrobić, może by tak odchudzić naszą maszynę ? Czemu by nie. Zerkam do portfela... a tam tylko 6 Włodków Jagiełło mówi, mi : „ nie poszalejesz kolego” 

Myślę, myślę … i wymyśliłem. Kupiłem … pedały SPD, buty, nowe siodełko i szosowe opony do mojego MTB. Po miesiącu, za magiczną kwotę 600zł odchudziłem może nie maszynę ale cały zestaw o 10kg 

A tak to się mniej więcej odbywało:
 
 
 
Za nami (bo nie byłem sam, szwagier ze mną się wybrał, mimo, że wiedział co go czeka 

) 130km, przed nami jeszcze 35. Jest piątek, Ełk, Orlen, 2AM 

 HotDogów brak... Mój rumak odpoczywa:
 
Niestety swoje "treningi" okupuję w końcu przesileniem kolana. Zmuszony jestem do 7 tyg. przerwy. Ale co tam... 
Koleżanka się opie****.... to i ja sobie pozwolę. A opier**** miało nie być więc nie wiem co będzie dalej.... dziwne myśli do mnie docierają.  Ale co tam, jakoś to będzie.