Wow, właśnie odkryłem, że w 2005 roku byłem w Coborze 

 Co prawda, zupełnie nie pamiętam Cyganów, ani w Transylwanii, ani w Bihorze, ani w Maramureszu. 
Natomiast Twoja relacja skłania mnie do sformułowania pierwszego prawa Rumunii: 
"W Rumunii często jest tak, że po godzinie jazdy, jak już Ci się wydaje, że musi nastąpić koniec dziczy, za laskiem, za zakrętem pojawia się następna dzicz, obowiązkowo po horyzont."