Na drutach se kiedyś sweter wełniany w białostockiem utkałem (lat mnie wtedy było ze 10 maks). 
Potem mi babcia powiedzieli, że ino na skarpety wystarczy wydziarganego materiału. To se te skarpety skleciłem i potem nosiłem przez wiele lat. Sweter potem też skleciłem, ino nie nosiłem, bo cipał okrótnie. Kogo wełna cipała, ten wi, co to. 
Jeno, ja nie podróżnik jestem. 
  
P.S. 
Szydełkowałem też, a i na maszynie do szycia wykazać potrafie się. Nie wspomnę, że mistrzem cerowania jestem. 
Ręcznie szyję, bawiłem się też haftem. Ta ostania czynność, nie wiedzieć czemu, kojarzy mi się do dzisiaj z łuskaniem słonecznika. Taka metodyczna, w istocie samej. 
  
P.S.` 
Zwłaszcza ceniłem szydełkowanie. Tej czynności poddawala się moja mama z taką pasją, że zapominała mnie opier... tego, ten... za grzechy moje czynione, że hej.
		 
		
		
		
		
		
		
		
	 |