jako, że z kolegą Wieczny jak sie okazało mamy wspólnych znajomych (z Greedo kiedyś DRkami nad Wisłą 

 w 2008 ) pozwole sobie odgrzać stary temat i wrzucić moją mini relację 
część trasy pokonałem w 2011 z FXriderem (kolejny znajomy 

 ) = tak jak Wieczny w 2008 ?
(czwartek 16.06.2011 ) - 10.00-21.00 dojazd do Zlotego Stoku przez Czechy: Adam przekonal nas do wydluzenia trasy... piekne 100 km po czeskiej stronie, wspanialy trening przed Alpami. 
spalanie przy jezdzie 100-110kmh = 5,01 l na 100 kmh
sprawdzone dwukrotnie na tankowaniu
.
(piatek) - do poludnia kopalnia w Zlotym Stoku, pod Nahodem piekny obiekt bojowy, oraz czeski obiad z pieknym widokiem - nastepnie szyblo dojazd na zlot XTZ (PL+CZ+SK)  w Jesenice
(sobota) - wyjechalismy ok 12.00, a gdy zaczelo padac... padalo tak juz do konca dnia: Zmierzalismy w strone Zell am See - przed granica z Niemcami zatrzymalismy sie by poprawic ladowanie w jednej z Tenerek (na szczescie bylo to tylko zwarcie na halogenach, co ustalilismy po wyjeciu bezpiecznikow), Adam wyjal mega klucz i podciagnal lancuch 
 
Koncowo dotarlismy do Obernbrg i zanocowalismy w jedynym miejscu z wolnymi pokojami: Gasthof Golden Kreutz (30E/os/noc) 
 nad hotelem idealnie zawisla tecza, co utwierdzilo nas w decyzji 
 
 
 
Nastroje dopisuja, sniadanko elegancko - a suszarka elektryczna w pralni dopelnila szczescia. W pokojach suszylismy wszystko, razem z mapami 
 
 
 
kamilltee to herbatka rumiankowa 
 
 
 
spalanie w ST ok 5,5 l 
.
(niedziela) mala fotka na rynku, tankstelle i w droge .... 
po drodze fabryka KTM w Mattigshoffen - Adam byl wniebowziety 
 
 
buuu o 14.30 znowu deszcz, za chwile grad 
 
 
... i znow suszenie rekawiczek na kolektorach wydechowych na parkingu 

 na szczescie tylko rekawiczek - jako jedyny bylem caly suchy (poza rekawiczkami). Przed samymi gorami przywalil jescze wiekszy grad, uciekalismy do tunelu (ja jechalem ostatni - juz wiezdzalem po praktycznie bialym asfalcie ). Po drugiej stronie gor pogoda wyladniala, do Polaka kolo Zell am See doprowadzl nas bezblednie Adam - niestety Polak tam juz nie mieszka od pol roku. Na szczescie Laguna z Ksenonem znalezli camping, z polska recepcjonistka i basenem. 
http://maps.google.com/maps?saddr=K%...g=ptk&t=h&z=18
Wiekszosc brygady miala znow mokre ciuchy, wiec chcieli czym predzej biwakowac, jesc, suszyc sie. Na szczescie Adam twardy jest, i w mokrych butach, razem okolo 16.30 polecielismy na Grossglockner Hochalpenstrasse, ktora zaczynala sie zraz obok. 
 
Powyzej zakretu nr 7 zaczal sie snieg 
 
 
 
... na Bikerspoint widzialem pierwszego swistaka 

Widoki niby takie 
 
a naprawde takie 
 
 
 
na szczescie pogoda wyladniala - tak slicznie bylo juz na koncu trasy, czyli taras (z parkingiem wielopoziomowym) z widokiem na jezyk lodowca 
tutaj zajadalismy kolacje z widokiem na Grossglockner
 
  
 
i znowu swistaki - zarowno pod tarasem, jak i (chyba nawet lepiej) nad parkingiem
 
 
Grossglockner w pelnym sloncu - jeszcze razzzzz - piekny 
 
 
Caly wyjazd wieczorny mial super PLUSa - praktycznie nie bylo aut i motocykli - mozna bylo pilowac gumy az piszczaly. Na niektorych odcinkach byl swiezy i cieply asfalt. Doplata ya bilet 2 dniowy 6 E - najlepiej wydane 6E w zyciu 

 (bilet 1 dniowy 19 E).
Wyprzedzenie Lotusa Eclipse na zakrecie - BEZCENNE 

, to samo mial Adam: myknal BMW, az im szceki opadly... wogole Adam wycinal tak Katem, ze mnie skora cierpla.
Po powrocie dolaczylismy do reszty - z Laguna wskoczylismy do basenu na Campie -  kapiele w basenie wzbudzaly wsrod Niemcow dziwne poruszenie (slyszalem pytania: a skad oni sa?). Na kolacje zupki chinskie ... tak wysmiewane przez niektorych 
 
 
A w mojej glowie dojrzala decyzja by poniedzialek jechac w stylu PPC przez Alpy by wykonac plan 100%
Stare rekawice skorzane rozlazly sie od wilgoci 
 
(poniedzialek) - Decyzja podjeta, wstalem o 5.30 i wbilem trase do nawigacji (cieplo nie bylo). Jako, ze codziennie wstaje ok 6.00 -wiec wyjazd o 7.00 dla mnie ( 

 ) nie byl problemem (wiekszym byloby oczekiwanie az wszyscy wstana 

 ) ponowny przejazd przez przelecz przy Grossglockner ... iii dalej hajda na poludnie i dalej na zachod i znow swistaki 
 
snieg na 2500 m npm 
 
 
  
 
sciany sniezne 
 
nareszcie zielono 
 
powoli mozna zdejmowac gumowy kombinezon zalozony wyjatkowo dla ochrony przed zimnem a nie deszczem
 
na reszte dnia zapamietalem madre haslo z bilbordu:
 Daj szanse aniolowi strozowi 
 
na zadnym z zakretow nic mnie nie zaskoczylo, nie mialem niebezpiecznych sytuacji - jechalem na 60-70% biorac pod uwage ze jade sam.
Pocieszajace byly setki motocykli - jak sie okazywalo na parkingach, dosiadanych przez ludz w wieku 40-50 lat, przez starszych panow z siwymi brodami. 
Po szybkim przeskoku dolinami dotarlem do Passo Stalle: widzac zielone swiatlo nawet nie stawalem na gornym tarasie - wjazd na trase jest tylko przez 15 min na godzine (00-15 na gorze. 30-45 na dole) 
jeszcze raz filmik 
http://www.youtube.com/watch?v=gkh84wxT0ps 
 
 trasa jest tak waska, ze zrobili ja jednokierunkowa - hehe  z moimi kuframi pewnie bym nie dal rady sie z nikim wyminac 
 
 
 
Piekne jezioro na dole bylo idealne na mini-obiad (musli z czekolada 

.
Samochody przypominaly ze jestem we wloszech 
 
Przez Passo Giovo jechalem coraz wyzej i wyzej (spalanie wzroslo do 6.00 l/100 km). 
Badanie spalania wykonywalem na odcinkach 270 km (jakos tak zawsze sie ukladalo).
W drodze na Paso Rombo mijalem dziwne wytwory nowoczesnej architektury ktore pasowaly do Alp jak piesc do oka 
 
I znowu sniegi na poboczu  i znow coraz zimniej 
 
 podjazdy coraz bardzej strome ... (filmik  
http://www.youtube.com/watch?v=M9BX4gSUlyU )
 jadac osma godzine (bez wiekszej przerwy) w okularach i stoperach moje zmysly zaczely wariowac, na winklach (baaardo stromych) podjezdzalem na 1-szym biegu, krecilo mi sie w glowie. W nieoswietlonym tunelu z fosforyzujacymi slupkami (w okularach) czulem sie jak podczas skoku w nadprzestrzen... czym predzej je z nosa wyszarpalem...
Na zjezdzie oplata 12E, pozniej calkiem lajtowe trasy w kierunku Monachiu (nie jechalem przez Garmisch). Spalanie 6.00 L
Dojechalem do znajomych okolo 18.30.
Trasa jednego dnia 470 km
http://maps.google.com/maps?saddr=K%...sp=5&sz=12&z=8
(wtorek) wylot 6.00, 140 kmh na autobanie. Spalanie 6,4 l (z kuframi). Lece trasa szybka, przez Berlin, Poznan do Warszawy... jest o 150 km dalej, ale 4/5 trasy po autostradzie, a niestety musze byc przed zmierzchem w domu... co mi sie bez problemow udaje 
 
W Niemczech na zmiane deszczc /slonce, sprawdza sie stary patent z rekawicami - niemieckie sa mocniejsze 
 
 
 
Uploaded with 
ImageShack.us
Po kazdej trasie zastanawiam sie czy bylo warto: 3000 km, 1000 zl na paliwo plus min 500 zl za inne (same oplaty:wjazdy i winieta to 44 E)... i po co ? po 3 naklejki ?
 Teraz jestem jednak mocno przekonany, ze bylo warto ! 3 piekne trasy w Alpach - kto wie czy jeszcze kiedys tam wroce - wolalem zrobic je za jednym zamachem
Teraz jestem jednak mocno przekonany, ze bylo warto ! 3 piekne trasy w Alpach - kto wie czy jeszcze kiedys tam wroce - wolalem zrobic je za jednym zamachem 
ps. wszystkie foty z telefonu 3,2 mpix, rozjasnione w Picasa, ciach i upload ... lekko, szybko i przyjemnie. Moze technicznie srednie, nie ma glebi, ostrosc szwankuje... ale przynajmniej zdjecia publikuje od razu 

Mam takie doswiadczenie: przy nadmiernej atencji na kadry, fotografie przez duze F, filmowanie kamera pozostaje tylko... pamiec miejsc widzianych TYLKO przez wizjer lub na ekranie kamery podczas krecenia ... i umyka wtedy TU i TERAZ , no bo trzeba zrobic Super Zdjecia 

 to taka moja prywatna obserwacja - kiedys tez tak mialem 

No i doczekac sie na te Super Zdjecia czasem sie nie mozna 
