Swoje trzy grosze wrzucę...Spędziłem kilka lat z kobitą, udzielającą się medycznie w krajach afrykańskich, sam tkwiąc dzięki niej między ludźmi z medycyny. Chciałbym się podzielić jej (ich) doświadczeniami.
Jeśli woda to kapslowana/plombowana- lecz:
miejscowi cwaniacy" potrafią napełniać wodą porzucone po turystach butelki, sprzedając wtórnie zakapslowane/zamknięte.
Sprawdzić oryginalność zamknięcia.
Wbrew pozorom znacznie bezpieczniejsze jest kupowanie napojów gazowanych- dwutlenek węgla działa bakteriobójczo, poza tym mamy pewność że nikt przed nami jej nie otwierał.
Kolejnym plusem jest zawartość w takich wodach soli mineralnych, które tracimy w procesie pocenia.
Poza tym można poczekać (dla nielubiących wód gazowanych), aż gaz się ulotni.
Z opowieści znam sytuacje, w których w najbardziej zapadłych i biednych wiochach stał dystrybutor z puszkami coli (!). Dookoła nie ma co żreć, lekarza brak a korporacja daje danej wsi agregat do chłodzenia i "szafę" z napojami.
Na koniec- nawyki z Europy precz, nie zostawiamy otwartych soczków, coli itp (nadgryzionych owoców).
Stanowi to doskonały poligon dla różnej maści owadów,
czyli pasożytów itp. rozrywek. Przykrywamy natychmiast gazą, chowamy do szafek itp.
|