Kącik ortopedyczny
Witam wszystkich "złamasów" :)
Nikt nie zaprzeczy, że należymy do grupy podwyższonego ryzyka. Złe stalowe smoki potrafią nas nieźle poturbować. Bardziej wyrafinowane kawałki stali służą potem do poskładania tego, co pozostało. Czasem przyczyną jest zwykły chodnik, schody lub drabina ale efekt ten sam: długa rozłąka z tym co lubimy najbardziej. Jeśli macie jakieś wspomnienia lub doświadczenie to własnie tu jest dobre miejsce, żeby się nimi podzielić. Fotki też mile widziane. Dodam od siebie, ze nie lubię patrzeć na połamane kości ale na takie już poskładane, misternie poskręcane drutami, śrubami, klamrami to wprost uwielbiam. Dają mi nadzieję, że następnym razem znów wszystko dobrze siw skończy. |
Oby postów było tu jak najmniej:)...
|
Cytat:
Ale, że akurat mam łapę w gipsie, stąd taki temat. Niektórzy smieją się, że mój lekarz rodzinny jest ortopedą :) Nie dalej jak we wtorek, zadzwonił telefon. Pad doktor powiedział, że niestety trzeba zrobić zabieg. A zaczęło się od niewinnego złamania. Na ostrym dyżurze zrobiono repozycję, założono gips i do domu. Ponieważ jeszcze nic mi się nie zrosło równo, będąc w samym gipsie, skontaktowałem się z lekarzem "domowym'. Dodatkowe zdjęcia konsultacje no i w końcu wspomniany telefon. Ortopedzi mają tą przewagę nad chirurgami, że lubią też majsterkować. Kiedyś przed operacją usłyszałem: Siostro! Wiertarkę, śruby, blachę i drut poproszę! W moim przypadku zalecono unieruchomienie złamania. Zgłosiłem się zatem do szpitala. Zgodnie z procedurą przyszedł anestezjolog uzgodnić rodzaj znieczulenia. Swoje i tak już wiedział bo miał przygotowany sprzęt. Ale skoro pytał to poprosiłem płytkie znieczulenie ogólne. Ale że niby za długi zabieg. No to może głębokie? Ale to trzeba intubować. Więc co? Miejscowe znieczulenie obwodowe. Nowego się człowiek boi ale co robić. Zatem wbił mi pan doktor w szyję końcówkę urządzenia przypominającego licznik Gajgera. Urządzonko pikało a ja nic. Pogmerał, wbił ponownie, nic. Cha, więc trzeba wbic pod pachą. Ledwo wbił a ręka zaczęła podskakiwac w rytm pikania puszki. Ale to triceps, wiec pogmerał dalej, o już lepiej, przedramie i w końcu palce. Miało być jak mrówki i było, tylę że połamane kości z okazji podskoków cisnęły mi nadzwyczaj niekulturalne słowa, które ledwo przełknąłem. W owo znalezione miejsce wpuszczono trochę jadu, który miał mi wyłaczyć rękę. O dziwo, poraz pierwszy nie podano mi żadnych leków sedujących (głupiego jasia). Więc wjeżdzam na sale. Nadal mogę ruszać srodkowym palcem. Zgłaszam wątpliwości co do znieczulenia. Moze pa podnieść rękę? Podnosze, choć nie bardzo nad nią panuję. Ok, już chwyta (znieczulenie). W czasie oględzin ręki pod monitorem rtg wydaję z siebie niegłośne: -ał, ał - Czemu pan mówi ał? - mogę mówić u, uuu - boli pana? Zdziwiony wzrok na anastezologa. -no trochę boli Tu musze przyznać, że aż tak nie bolało ale jak pomyslałem, ze zaraz będą wiercić to bolało jakby mocniej. Anastezjolog wzrok na pielegniarke, ta niczym niewierzący Tomasz wykonuje ruch. -ał - co pan poczuł? -ukłucie! -ale tępe? - ostre, jakby igłą! Wzrok na anastezjologa -Podać „tu nazwa leku“! -1, 2 cm? -4! ... Jam miło było obudziś się w łóżku, przy którym siedziała Kasia. Nic nie boli, wszystko ok, trochę sennie. Przyszedł lekarz: -może pan poruszać palcami? - jakimi palcami? Reki nie czuje - wiec w końcu zadziałało :) Efektem całego zamieszania są 3 druty Kirchnera. Fotkę załączę po kontroli. |
Te znieczulenie pod pachą nie jest przyjemnie ;) u mnie akurat zadziałało od razu , jeszcze kazał mi podnieść rękę to ja chętnie podniosłem , ale jakoś w ramieniu sama się zgięła i przypieprzyłem sobie w dyńke :) Najgorsze jest tylko po operacji jak przez kilka godzin nie czuje się ręki , mnie jeszcze miejsce gdzie wbił igłę to kurna bolało przez kilka tygodni :| ale warto bo przynajmniej wie się co się dzieje na operacji i można się pośmiać z lekarzem :)
Pozdro i szybkiego powrotu do zdrowia :) |
Przyjemne może nie jest ale pod pacha nic nie bolalo. Szyja troche bolala jeden dzień ale leciutko.
A to, że trzyma dlugo po operacji to akurat plus bo nie boli :) Troche to dziwne bo jej nie czuc. Facet, ktory lezał koło mnie mial blokade w kregosłup i jak sam powiedzial, pierwsze po przebudzeniu to sprawdził czy ma penisa :) |
Cytat:
http://img194.imageshack.us/img194/1235/ca004.jpg |
Hej Południowiec, zacne śruby, mam taki komplet w szufladzie.
Z tą piłką to faktycznie niebezpieczna sprawa. Jak leżałem kiedyś, to przez salę przewinęło się 3- 4 piłkarzy, jeden zleciał z rusztowania i kilku dziadków do endoprotezy. Tym razem koleś grał w tenisa i poszło ścięgno Achillesa. To ja już wolę motocyklem latać :) |
Cytat:
|
Cytat:
|
Cytat:
|
A ja mam jakieś sztuczne wiązadło w kolanie.
To znaczy nie jakieś tylko krzyżowe. W nogę grać niebezpieczniej jak na moto jeździć. Najbardziej mnie wkurzała olbrzymia atrofia mięśni po operacji. W pizdu nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak. I też długo długo się zastanawiałem kiedy na motocykl wsiąść - tak jak ktoś mówił już kiedyś się trzeba podeprzeć. I ostatnio to jakaś plaga z tymi wiązadłami wśród znajomych. Zrdrówka |
1 Załącznik(ów)
Kiedyś miałem kilka śrub w kości ramieniowej. Wyglądało to tak:
Załącznik 6320 Borunin ! Do tablicy! :D |
Wszystko na wkręty a nie da się jakoś na trytrytki , tak w trasie na szybko ;)
|
zaczne od tego że nie należy rzucać wałem z tłokiem!!
równo miesiąc wstecz, na zlocie urwało mi połowe środkowego palca w prawej ręce, przy konkurencji "rzut wałem", pewnie jakbym był najebany to by nic się nie stało, wyrwało mi pierwszy paliczek, kawałłek poleciał z wałem, a mi została tylko wystajaca kostka (jak z kęska piwnego), najlepsze było to że odwróciłem się do ludu i zapytałem gdzie jest punk medyczny i sobie poszedłem jak by nic się nie stało, a wałem dalej rzucali(wraz z moim palcem). w szpitali amputowali mi to co zostało, i wróciłem na zlot jak by nic się nie stało. gdy kumpel ze sceny zasygnalizował co się stało to reszta uczestników zlotu przeżyła większy szok niż ja. dostałem znieczulenie mniejscowe, ukucie w mniejsce urwania-- zajebiście nie przyjemne uczucie, napierdalało mnie 11 dni (tak że nie mogłem spać,zastrzykie przeciwbólowe mało skuteczne), najgorszy ból to pierwsza zmiana opatrunku, i wtedy powiedziałem przy pielęgniarce że jeśli tak boli przy porodzie to też bym nie chciał mieć dzieci, nietety miałem najgorszy przypadek, bo rana szarpana i jeszcze brak skóry, która musiała sie sama wytworzyć,leczenie ma trwać 2 miesiace + rehabilitacja i tak wygladał po 30 dniach http://images41.fotosik.pl/164/fc046b36fd06cfc3med.jpg |
Cytat:
|
Cytat:
A tak poważnie to ból po amputacji jest ponoć najgorszy. Szybkiego powrotu do zdrowia i owocnej rehabilitacji. |
Cytat:
Będzie Pan zadowolony:) |
Cytat:
|
moja noga za czasów silnie rowerowych :)
http://grono.net.s3.amazonaws.com/gallery-18378942.jpg 3 oeracje i brak pełnego zgięcia. Nie fajne.:Thumbs_Down: |
Cytat:
|
Cytat:
|
Cytat:
hehe- pewnie tak. Mój jest w porządku :D |
Sie macie polamancy :D
Tak a propos najglupszej przyczyny zlamania, to jak lezalem z przyczlapa dolna w szpitalu (zagipsowali i nie chcieli wypuscic, nie wierzyli ze po przyladowaniu centralnie w Golfa 60-80km/h nic mi sie w srodku nie popekalo :haha2:) jeden pacjent mial sruby w gnatach na nodze bo skonczyl palic papierocha, rzucil peta na glebe i chcial przydeptac.. to bylo w pazdzierniku, pet wpadl miedzy liscie no to gosc go z zyciem z buta, tak z gory - ino ze pod lisciami byla dziura :D:D Palenie szkodzi :haha2: A tak nieco powazniej, to w padzierniku mina 2 lata od 'zagipsowania' a ja mam grubsza przyczplape w kostce (musze kupowac glany na moto o 1 nr wieksze :(), lubi sobie spuchnac (wieczorem jest problem z zalozeniem buta motocyklowego), jak krece stopa to chrupie :D, nie ma pelnego zakresu pracy (kijowo mi sie np. wybija z tej stopy..), i mam zmiane koloru skory. No i czasami boli dziadostwo.. co radzicie z tym zrobic? |
Cytat:
Najpierw trochę się wkurzyłem ale potem zrozumiałem, co chciał powiedzieć. Po każdej kontuzji związanej z przerwaniem tkanki kostnej powstaje zrost, który jest nieco grubszy od oryginału. Jeśli jest to złamanie okołostawowe sprawy często się komplikują. Jak to mówią lekarze, będzie pan mógł przepowiadać pogodę :D Co do braku pełnego zakresu ruchowego, to jest to najprawdopodobniej zaniedbanie w rehabilitacji. I to pewnie nie twoje tylko lekarza. Skierował cię w ogóle na ćwiczenia?? Nie wiem ile można zrobić po dwóch latach. Na pewno można ten stan poprawić. Skontaktuj się z ortopedą lub rehabilitantem. Ja też muszę kupować buty o jeden numer większe, choć mam wrażenie, że różnica po kilku latach się zmniejszyła. A z domowych sposobów to obkładanie spuchniętego miejsca ciepłymi liśćmi sparzonej kapusty, moczenie w ciepłej wodzie z szarym mydłem. Ale to na własną odpowiedzialność :) |
Pany!!! jak Lepi mówi... podstawa to rehabilitacja!!!
miałem chyba z 5 razy zwichnięty bark i po każdym pakowali mnie w gips od pasa do szyi na półtora miecha :) po każdym takim incydencie rehabilitowałem się w szpitalu i także samemu w domu, ta druga część rehabilitacji, uważam, że jest najważniejsza, bo jeżeli nie powtarza się ćwiczeń ze szpitala przez całe dnie to nic z tego nie wyjdzie. Na koniec, poskręcali mi bark na śrubki i wtedy zaczęła się dopiero zabawa. Dla porównania...w tym samym czasie, na tym samym oddziale ja i jedna kobitka mięliśmy robioną tą samą operację barku, Ja ćwiczyłem jak wściekły i po pół roku profesor który mnie "robił" sam się dziwił postępom w powiększaniu zakresu ruchów, natomiast ta babka ledwie ruszała ręką. Tak, że panowie!!! zabawa zaczyna się dopiero po zdjęciu unieruchomienia:) Będzie bolało, będzie pot, krew i łzy... ale warto!!! pozdro |
Dokładnie jak Włodar napisał, rehabilitacja to krew, pot i łzy.
Jest jeszcze jeden aspekt, ten nie fizyczny. Słusznie Włodar zauważył i wspomniał o kobiecie i słabych jej efektach w rehabilitacji. Kobiety zazwyczaj mają mniejsza motywację do odzyskania pełni zdrowia. Nie chcę otwierać dyskusji dlaczego tak się dzieje. To tylko moje spostrzeżenia. Gdy chodziłem na grupową rehabilitację, na męskich twarzach było widać grymas wysiłku, bólu. Panie w tym czasie uśmiechnięte oddawały się uciechom plotkarskim machając raz rączką raz nóżką. Wybaczcie drogie panie :). Ael oprócz uporu jest jeszcze psycha. Adaś, mój rehabilitant (bardzo miły facet wiec pewnie się nie obrazi, że nazywam go Adasiem), powiedział kiedyś: spójrz, ten pan, ta pani, oni kuleją. Niema żadnych podstaw, są już zdrowi i w pełni sprawni, uważaj na siebie. Zresztą Adaś nauczył mnie od nowa siadać, jeździć na wózku, w końcu nauczył chodzić. Gdy pierwszy raz wyjechałem wózkiem na szpitalny korytarz, poczułem znowu wiatr we włosach. I chociaż był to tylko przeciąg to mocno się wzruszyłem. Najgorsza była nauka siadania. Siadanie z opuszczonymi nogami to był koszmar. Adaś wciąż mnie popędzał. Jeszcze raz! Wytrzymaj dłużej! Jeszcze! Kazał mi brać środki przeciwbólowe przed ćwiczeniami i ćwiczyć jak najwięcej. Wiele tygodni później poruszałem się o kulach. Ponieważ mieszkałem na I piętrze, zejście zajmowało mi kilkanaście minut. Pewnego razu wybieraliśmy się na spacer. Kasia jeszcze się ubierała a ja postanowiłem już zacząć schodzić. Po chwili krzyk z klatki: Kasia, przynieś mi kule! Stałem jak pi**a w połowie schodów bo przypomniało mi się, że nie zabrałem kul! Nie potrafiłem zrobić ani kroku. Tego dnia jeszcze nie, ale następnego zacząłem ćwiczyć chodzenie bez kul. Tego samego tygodnia wylądowały one na balkonie. Lange rede, kurzer Sinn: Jesteś w stanie osiągnąć tylko to w co wierzysz, do czego dążysz. Możliwe zatem, jak czasami się słyszy, że pod wpływem religijnego lub innego duchowego przeżycia, ktoś odrzuca kule lub wstaje z wózka. Tylko, że zrobiłby to już dawno gdyby dostał porządnego kopa w dupę! |
O żesz kurna
Aż mnie zatkało jak poczytałem sobie o tych złamaniach, naderwaniach , rechabilitacjach etc... Chyba mientki jestem jak kaczuszka jednak... Nie lubię igieł ( ale ponoć żaden prawdziwy mężczyzna nie lubi ), a z drastycznych rzeczy to tylko raz wycinałem sobie kleszcza z pod pachy cążkami do drutu. Ale nie mam zdjęć.:vis:
|
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
PS. Jak mnie zagipsowali, to musialem zasuwac na 4 pietro.. pies tez chcial na spacer 3x dziennie.. ogolnie to bylo wesolo :D |
Cytat:
Cytat:
Ja jestem zwolennikiem zakładania zespoleń. Właśnie niedawno zamieniałem gips na druty. Ręka ma mi służyć do końca życia a prawa dla motocyklisty najważniejsza :D Cytat:
Cytat:
Cytat:
|
Cytat:
Cytat:
Cytat:
A metalu w gnatach nie chcialbym miec :( Cytat:
Starosc, panie, starosc.. ale juz biega jak glupi :) |
itd itd itd
[quote=JareG;68523]Lewy nadgarstek to mialem polamany 3x, wlasciwie pod rzad :D Ale to za mlodu bylo, zrastalo sie jak na psie.. uszkodzenia prawego nadgarstka to nawet nie zauwazylem, pojechalem sie wspinac i dopiero po miesiacu wspinania, gdy akurat bylo fajne wyjscie na Gerlach, obudzilem sie z lapa jak Hellboy :haha2:
No od razu wiedzialem, ze obracam sie w otoczeniu XIX-wiecznym.. gipsowali mnie we Wloclawku :D Prawa mialem zlamana tylko 1x :D Widac tak mialo byc, oszczedzala sie cholera.. A metalu w gnatach nie chcialbym miec :( Krótko: każde leczenie nieoperacyjne jest lepsze niż złe leczenie operacyjne. Niektóre złamania nadają się do leczenia zachowaczego, niektóre do operacyjnego. Niektóre leczone nieooperacyjnie wymagają wtórnie leczenia operacyjne itd itd itd (jak pisała Osiecka) Każdy ma swój własny potencjał do gojenia/zrastania złamań. Ortopedia tylko zwiększa szanse. Najlepsze zespolenie nie gwarantuje zrostu ale znacznie zwiększa prawdopodobieństwo jego wystąpienia. Niestety, medycyna to nie matematyka jak wiele osób sądzi. Pozdr |
Tak sobie żyję bez jednej ręki i coraz częściej zaskakuje mnie skomplikowanie niektórych czynności. Nawet sobie układam mały ranking.
miejsce 3: smarowanie kanapki miejsce 2: obieranie jajka miejsce 1: odpalenie zapałkami piekarnika, z zabezpieczeniem termicznym a tak poza rankingiem to naprawiałem dziś radioodbiornik i musiałem wziąć do buzi dużą, rozgrzaną lutownice. Tfu!! Ale czego się nie robi dla dobrej muzyki :) |
Miałem kiedyś (jeszcze w czasie, kiedy pracowałem w cyrkach) okazję spaść z zerwanego przez niekompetentnego obsługującego (Marokańczyk, który zapatrzył się na ubraną w mini Szwajcarkę) rekwizytu w trakcie występu. Lot trwał krótko, (tylko 10 m.) ponieważ szapito tego cyrku miało 12 m. Do tego występowałem na całe szczęście w cyrku, w którym świętością były konie a właściwie ich tresura, więc cała arena była usypana na wysokość 0.5 metra grubymi trocinami. To mi uratowało życie. Na mnie wylądowała moja ówczesna narzeczona, aktualna ślubna i nawet sobie guza nie nabiła. Rekwizyt spadł około metra od nas, ważył jakieś 300 (trzysta) kg. Wylądowałem na plecach, potwornie to bolało. Zamiast poczekać na wykwalifikowaną pomoc chciałem sprawdzić, czy wszystko ok i przez kilkanaście minut podnosiłem się z gleby. Jak juz wstałem dostałem owację na stojąco. Okazało się na badaniu, że mam pęknięcie na dwóch kręgach w odcinku lędźwiowym, zrobiono mi małe nadcięcie i omotano te kręgi jakimś ustrojstwem (drucik czy coś takiego, ale ze szlachetnego metalu). Na szczęście nie pikają od tego czujki w marketach:) Pozostała niewielka blizna na kręgosłupie. Świadomośc tego, co mogło się naprawdę zdarzyć, była dołująca. Do końca sezonu nie występowałem, ale dyro tamtejszego cyrku (Szwajcaria) powiedział, że zapłaci nam za każdy miesiąc do końca jak za dwa numery, chociaż moja kobieta występowała tylko w swoim. Wielki respect dla Pedra.
Wiem, że to nie jest zdobyte podczas jazdy na motongu, ale chciałem się podzielić wspomnieniami, dość bolesnymi, więc chyba pasującymi do tego tematu:) |
Cytat:
|
1 Załącznik(ów)
Byłem dziś u lekarza rodzinnego po zwolnienie. Wspominał o koniecznej rehabilitacji po zakończeniu leczenia. Więc ja na to, że już rozćwiczyłem paluchy, ćwiczę bark. Był mocno zdziwiony i odpowiedział: ja bym za bardzo nie ruszał. Co lekarz to inna opinia :) A ortopeda powiedział jasno, że jak palce się zastoją to czeka mnie 4 tygodnie rehabilitacji. I faktycznie tak jest. Jak miałem kiedyś złamaną kość śródręcza to potem piwo musiałem pić w butelkach 0,6 bo mniejszych nie mogłem chwycić :)
A to prawie naprawiona ręka: |
Naczelny Motovoyagera chciał sie pochwalić swoim zdjęciem - ponoć ładne...
|
4 Załącznik(ów)
No to i ja dołączyłem do tego grona.
Tydzień temu, wracając ze zlotu w Giżycku, obrałem cel na jak największą ilość dróg szutrowych, leśnych, nieutwardzonych. Latało się super: wzdłuż jezior, na przełaj przez pola, przez lasy, puszcze, wsie. Jak już mi się kończyła szczegółowa mapa i zaraz miałem wracać na asfalty i jechać na suwalszczyznę, to zachciało mi się wjechać na najwyższą górkę w okolicy (Góra Szeska, 309m.n.p.m.). Był znak, była dwa ślady po samochodach, to stwierdziłem, że i ja wjadę. Niestety tuż przy prawej koleinie, zaraz za ostrym nawrotem pod górę, był zarośnięty, ucięty korzeń wystający ze 30cm ponad grunt. Pech chciał, że jakoś w ten pieniek przywaliłem samą stopą (tak, że AT stanęla w miejscu z prędkości ok.20-30km/h). Ból okrutny, myśli jeszcze gorsze. Jakoś sie wytarabaniłem spod moto (o dziwo wysprzęgliłem i po glebie nie zgasła ;) ) i zległem na leśnym runie lekko zaćmiony. Suszyło w pysku tak, że język się kleił do podniebienia, zrobiło mi się gorąco i byłem strasznie słaby. Odsapnąlem, obejrzałem stopę-krew się nie leje i jest w jednym kawałku, więc zacząłem kombinować co tu robić. W okolicy ani żywej duszy, zabudowań, główniejszej drogi, a ja leżę w środku lasu i to jeszcze mocno z boku. Moto nie podniosę na jednej nodze, ani też nie zostawię w środku lasu. Udało się złapać jakąś rodzinę, która mnie wybawiła z opresji: facet zaprowadził mi Afrykę do Olecka do szpitala, a ja pojechałem samochodem z jego żoną za nim. W Olecku RTG i diagnoza: "II i V palec złamany, III i IV wybity, my tutaj tego nie ruszymy...proszę jechać do Augustowa, tam jest ortopedia". Nawet nie było karetki, żeby mnie przewieść (akurat był poważny wypadek nie daleko i wszystkie były "na akcji"). Na szczęście znajomi byli jeszcze na mazurach i dali radę mnie zawieść, a kumpel odwiózł Afrykę do garażu koleżanki ze studiów. W Augustowie obejrzeli, przyjęli na oddział i próbowali nastawić wybite palce (pod narkozą, nie pytali co wolę). Cały czas miałem nadzieję, że jeszcze tego dnia mnie wypuszczą w gipsie do domu. Po przebudzeniu radosna nowina: "nie da rady nastawić nieinwazyjnie, trzeba będzie operować...jutro z rana". No to zostałem hospitalizowany. Następnego dnia rozcieli stopę, nastwili i wsadzili druta. Za 30 dni mają mi go wyjąć i wtedy zobaczymy czy wsio jest ok. W szpitalu 6 dni siedziałem, ponoć dobrze to wygląda, pomimo, że lekarz operujący nie widział takiej kombinacji jeszcze. Narazie sobie kicam o kulach, mam miesiąc wolnego i już próbuję prowadzić samochód :D. Nie jest źle, choć to moje pierwsze złamanie i gips (dzień wcześniej powiedziałem, że sobie nigdy nic nie złamałem:dizzy:). Już mam plan, że wrócę tam, wytnę ten cholerny pieniek, przywiozę go jako trofeum i zdobędę tą górkę!:D A no i może kupię buty do offa, ale wtedy możliwe, ze ucierpiało by kolano albo np. piszczel. Obecnie latałem w kontraktowych butach WP. |
Cytat:
Ladny drut! Miałem takie dwa w stopie, może gdzieś odnajdę fotki. |
Cytat:
niestety chyba najmniej zabezpieczone i tak zawsze będą dłonie :Sarcastic: |
Miałem podobną historię do Ciebie Majki, jechałem ok 20kmh po moście kolejowym, było bardzo wąsko i stopa się dostała pomiędzy podnóżek a żebro usztywniające główną belke mostu. Zatrzymało mnie w miejscu, z buta zlazła tylko blacha. Nie liczę tu jeszcze niezliczonych :D uderzeń w przydrożne kamienie przy konkretnej szybkości, korzenie w wąwozikach. Przytrzaśniętych stóp pod motocyklem pomiędzy kamieniami. Abstrahując :D nie rozumiem na przykład czegoś takiego: jeżdżę 90% asfaltem, tylko 10% w terenie to se kupię jakieś goretexy. Masz nauczke :) pozdro
|
Cytat:
Mam nadzieję, że drut dostanę na pamiątkę, bo fotek nie dali.:Sarcastic: Cytat:
Tak wogóle to niema co gdybać co by było gdyby, bo to do niczego nie prowadzi. Lepiej pomyśleć co z tym zrobić na przyszłość. Cytat:
|
No i jestem po kontroli. Dziś byłem w Carolina Medical Center (ponoć specjaliści od kontuzji sportowych i urazów narządów ruchu). Generalnie wyszło to kiepsko. Umówiony byłem na 13.20, a po raz pierwszy wszedłem do lekarza o 14.20. Zaraz mnie wysłał na RTG i potem znowu prawie godzinę czekałem na powrót do lekarza. Miałem nadzieję, że prywatnie w specjalistycznej klinice pójdzie to sprawnie i fajnie, ale nie wyszło. Czułem się jak intruz, nikt nic nie mówił, a jak się upominaliśmy, to wychodziła mała kłótnia, że to nie ich wina...płacę (i to nie mało), więc wymagam. W publicznej służbie się tak nie czeka...ale ja chciałem lepiej.:mur:
Ale do rzeczy. Lekarz wykrył lekkie przesunięcie złamania drugiego palca.:cold: Przesunięcie nie jest duże, ale nie był w stanie wydać diagnozy: nastawiać czy zostawić. Tłumaczył, że może być ok po zrośnięciu lub może np. boleć przy chodzeniu. Ogólnie goi się dobrze. W pon mam jeszcze tomografię to dokładniej zobaczą przemieszczenie i może wtedy mi powiedzą co wg nich lepiej robić. Pytanie do innych połamańców: macie jakieś doświadczenia w takiej materii?? Wiem, że na zdrowiu się nie oszczędza, ale tu wszystko jest pod prąd: narazie sala operacyjna nie działa, w przyszłym tyg lekarz, który mnie dziś badał wyjeżdża, wizytę na omówienie wyników tomografii mam w nast środę, więc będzie to już ponad 2 tyg po pierwszej operacji. Jutro może spróbuję się wbić do szpitala na Szaserów i zobaczymy co mi tam powiedzą. Z tego co się dowiadywaliśmy, to na Lindleya do przychodni przyszpitalnej trzeba czekać około 10dni (na kontrolę).:dizzy: Na wypisie zalecili kontrolę 14dni po wyjściu ze szpitala, dobrze, że coś mnie tknęło i poszedłem po tygodniu.:Sarcastic: |
Kontrola po 14 dniach? Trochę za poźno. Kontrola po 7 dniach, repozycja do 10 dni. Potem następuje zrost. Nie wiem, gdzie ty sie leczysz. Ja dostałem sie do szpitala w dwa dni a lekarz jest uprzejmy, wszystko jak być powinno. Wszystko NFZ. Jeśli to jest palec, a nie śródstopie to nie jest źle. Ale nikt ci nie zagwarantuje, że bedzię 100% OK. Pamiętaj, że twoje zdanie też się liczy.Ja bym poprawiał, tym razem to pewnie drut by wsadzili. Ja swoje wyciągam już w piątek :)
|
Jeszcze jedno, z tą tomografią to przesada. Faktycznie bedziesz czekal na badanie a potem na opis. Dobremu chirurgowi wystarczy fota i dwie minuty zastanowienia. A repozycja i tak powinna odbyć się pod monitorem. A zamknieta sala op? Kpina jakas.
|
Tiaaa, no właśnie. Leczę się, tzn kontroluję, w Warszawie, w superhiperfantastycznejspecjalistycznejPRYWATNEJ przychodni.:mur: Jutro spróbuję zaatakować znienacka szpital, może się uda. Moje zdanie się liczy, wiem, ale tu jest tylko moje zdanie, bo lekarz ładnie zrzucił wszystko na mnie. Nawet mi nie nakreślił jakie jest jego zdanie, bo na zdjęciu kiepsko widać to przesunięcie (trochę jest widoczne przy zdjęciu pod kątem, ale w rzucie z góry jest wsio ok). Możliwe, że nabijają w ten sposób kasę. No nic, spróbujemy powalczyć w publicznej...
Dzięki za szybką odpowiedź i gratuluję pozbycia się żelastwa!;) |
Aaaa, to jest 4 paliczek palca, czyli pierwszy już w stopie: złamanie podgłowowe kości śródstopia przy trzecim stawie śródstopno-palcowym (z wypisu ;) ).
|
Cytat:
Jak znajdziesz kumatego chirurga najlepiej takiego, co sam operuje, to wciśnie cię na zabieg. Jedna doba w szpitalu a może nawet i to nie. I wciskaj mu, że jesteś sportowcem, baletnicą, cokolwiek. Do normalnych podchodzą leniwie. |
Hmmm, walczyć...ciężko trochę, kolejną konsultację prywatną mam za tydzień (ale przynajmniej podobno całkiem dobry lekarz), a do szpitala publicznego jestem wstępnie zapisany na 25tego!:mur: Wcześniej se ne da, sprawdzone na 2 szpitalach, no chyba, że się wbijać na chama na ostry dyżur z tekstem, że boli czy coś. Jakoś się nie mogę przekonać do takiej wersji.:Sarcastic: Problem jest właśnie w tym dobrym chirurgu, któremu się będzie chciało. Poruszyliśmy wszelkie kontakty, ale nie za dużo to dało narazie. Na szczęście mam praktycznie same buty na twardej podeszwie.:haha2:
|
Ha! Drodzy forumowicze! Dziś poczułem się lżejszy! Druty z łapy poszły precz. Nie wiecie jakie stwarza to nowe możliwości w łóżku! Można na boku, z ręką pod głową a nawet na brzuchu wyspać się do woli.
Poszło dość gładko. Po doświadczeniach z wyciąganiem drutów ze stopy najadłem się ketanolu, zbladłem i chciało mi się rzygać (ze strachu). Pierwszy trochę się opierał, został wygięty, przekręcony i wyrwany. Dwa pozostałe to formalność. Mógłbym sam to zrobić ;) Niema porównania 5 cm drutu w ręce i 15 cm, które przechodzi przez kilka stawów w stopie. No i najważniejsze mogę czynnie ćwiczyć paluchy! I ciekawostka: jak drut się mocno trzyma to nie świadczy to o mocnych kościach. Przeciwnie. Zdrowa kość otacza czymś tam drut i jest go dość łatwo wyjąć po pewnym czasie. Ja miałem dość wcześnie wyciągane (urażały ścięgna i rehabilitacja leżała) i może stąd chwila szarpaniny. Wyciąłem już dziurę w gipsie na dźwignie zmiany biegów a puszce :D Wkrótce próby terenowe na moto ;) |
No to gratulacje! Już masz z górki.:Thumbs_Up:
A teraz postrasz mnie czy naprawdę jest tak źle przy wyjmowaniu tego cholerstwa? Nie znieczulają przy tym?? Na żywca rwą??:cold: Ja się robię trochę zielony jak patrzę na ten wystający kawałek z palca.:p U mnie jest prosty drut, ale dość głęboko i nie mam żadnego doświadczenia w tym temacie. Teoretycznie ordynator na początku mówił, że drut na 20 dni, przy wypisie, że na 30, a lekarz na kontroli powiedział, że do końca...czyli nie wiem ile, bo nie wiem kiedy mi gips zdejmą.:mur: W poniedziałek mam wizytę u ordynatora ortopedii w szpitalu na solcu. Zobaczymy co będzie...nastawią, zdrutują znowu czy zostawią.:confused: Ale spoko, narazie nie jest źle, 8 pieter po schodach w górę i w dół dałem radę o kulach wkicać i fajnie czuć wszystkie mięśnie jak pracują, przynajmniej kondycha nie ucierpi.:haha2: |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:14. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.