Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (https://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (https://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Finlandia 2025. (https://africatwin.com.pl/showthread.php?t=47792)

chomik 24.09.2025 08:08

Miodzio się czyta :)

P.S.
I teraz wiadomo skąd domek BabaJagi się wziął....

Bałtrok 24.09.2025 08:13

do kawy ideolo. Pisz dalej

matjas 24.09.2025 10:24

ojaaaaaaa... gogurek w mym kraju obiecanym latem :D

cudo. i zapamiętaj alfabeto - pisze się HIPNOZUJE - tak jak kamień HIPNOZYT. Czyli zapora hipnozowała Was lampkami. Poza tym bardzo poprawnie :D

Japierdole jak mi narobiłeś smaka na Finlandię...

Wegrzyn 24.09.2025 11:03

:popcorn:

Melon 24.09.2025 19:21

:Thumbs_Up::)

szarik 24.09.2025 19:41

Jaaa pierdziuuu , alee wysyp na forumie :):Thumbs_Up:
Jeszcze nie czytałem i widziałem , ale się biere...
W ciemno :Thumbs_Up:

Brambi 25.09.2025 08:23

Wypas !

CzarnyEZG 25.09.2025 08:47

10 Załącznik(ów)
Ranek wita nas zapowiedzią deszczu.

Sprawdzam Mandarynę, pod kątem płynów i ewentualnych usterek. Wszystko wygląda ok.

Cieszę się, bo lodówka, instalacja elektryczna oraz zabudowa, którą budowaliśmy pod blokiem sprawdzają się w 100%.

Gdy stary diesel od niechcenia odpala, Ania nawiguje na północny-wschód w kierunku miejscowości Fiskars (tak, to ta on narzędzi)

Załącznik 146167

W niej, po raz kolejny odkrywamy trzy rzeczy.

Pierwsza z nich, to, że wszyscy uważają Anię na lokalsa.

Faktycznie, długonogie, wysokie blondynki to jeden z typów Muminek, które tu występują.

Do tego stopnia, że gdy w jednej metropolii (jakieś 2,5 tysiąca mieszkańców) gdy wyszedłem zza regału ichniej wersji Biedry, myślałem, że trafiłem na moją żonę, a to była jedna z lokalnych panien.

Druga - wszyscy widzą, że ja nie jestem stąd.
Są dwa rodzaje Muminów. Jeden przypomina tyczkę, ma ponad dwa metry i chodzi jakby się miał zaraz złamać, drugi jest krasnoludem. Jest okrągłą kulką o średnicy półtora metra. Nie jest gruby - po prostu jest okrągły.

Ja nie pasuję ani do jednego ani do drugiego.

Mam to swoje cechy, które trudno określić jako wady albo zalety.

Do Ani wszyscy walą po ichniemu i dziwią się, że nie odpowiada, a w moim przypadku z zaciekawieniem przyglądają się nieco jak małpie w zoo, co ja tu robię.

Trzecia - język fiński przypomina nieco pierdzenie w wannie zarówno w wymowie jak i zrozumieniu, co powodowało, że to Ania była w trudniejszej sytuacji, bo ludzie się dziwili, że ich nie rozumie.

Udziela nam się także tutejszy klimat.

Po wyjściu z auta, żeby zrobić zakupy w jedynym lokalnym sklepie, trzaskamy z beztroską drzwiami.

Żadnego chowania elektroniki, żadnego sprawdzania zamków.

Tak jakoś wolniej i to pod kątem szybkości jak i swobody.

Z Fiskars Ania nawiguje do Koty znajdującej się przy trasie E75.

Kota to rodzaj szałasu, domku, tipi z paleniskiem w środku.

Są ogólnodostępne, zaopatrzone w drewno i jedyne śmieci jakie w ich okolicy znaleźliśmy były z Polski.

Po pospiesznym posprzątaniu śladów krajan, rozkładamy obozowisko.

Załącznik 146168

Pogoda nie rozpieszcza, więc po raz kolejny doceniamy możliwość spania w aucie oraz zrobienia ogniska pod dachem.

Zaczynamy też wpadać w dziwny trans, w którym słowa i dźwięki cywilizacji schodzą na dalszy plan, zastępowane przez szum lasu i trzeszczenie rozpalonych kawałków drewna.

Znam ten stan z naszych poprzednich wypraw.

Potrafimy z Anią nie zamienić słowa przez godziny, czując jednocześnie spajającą nas bliskość.

Z technicznych rzeczy odkrywamy czym się różni krzesełko turystyczne z Natureheika i z Temu (oprócz ceny)

To drugie odjeżdża nogą, która łamie się w miejscu wejścia do mocowania i skutecznym przyziemieniem osoby na niej siedzącej.

Na naszych wyprawach prędzej lub później natura zaczyna przejmować rytm życia. Chodzimy spać zaraz po zmroku a wstajemy razem ze świtem.

Tak samo jest także w tym przypadku.

Zauważamy pewną różnicę w stosunku od świtów w PL. O ile u nas moment wstania słońca to krótka chwila, to tutaj, o tej porze roku trwa to dłużej.

Słońce ostro świeci praktycznie w poziomie, dochodząc do najniższych części lasu, do których później nie ma już dostępu.

Patrzysz przy kawie jak budzi się las w takim właśnie poziomym podświetleniu.

Gdy pakujemy obóz o zostawiamy kotę w lepszym porządku niż zastaliśmy, Ania nawiguje bocznymi drogami do kolejnego miejsca, które wybrała, czyli Lawu nad jeziorem Toyrilampi.

Lawu, to inny od Koty rodzaj schronienia dla wędrowców.

To wiata z miejscem na ognisko znajdującym się przed nią.

Po drodze wpadamy na chwile na główną drogę Helsinki- północ, na której popędzają nas pociągi drogowe składające się z ciężarówki i dwóch naczep o wdzięcznej nazwie "Pitka"

Szybko wracamy na lokalne drogi.

Załącznik 146169

Pamiętasz, jak mówiłem, że z dogadaniem się w Finlandii nie będzie żadnych problemów, bo 99,9% finów mówi po angielsku?
No to się kurwa zdziwiłem.

Pośród bezkresnych lasów, przeplatanych jeziorami, wjeżdżamy do Hankasalmi.

Lokalna metropolia, w której pierwsze co mi się rzuca w oczy to budynek, przed którym stoją wystawione piły, kosiarki, taczki...

Szybki skręt i parkujemy przed miejscem, gdzie jest szansa, że znajdę erzats nóżki krzesła z Temu.

Gdy wchodzę do środka, upewniam się, że tak właśnie będzie.

To ichni techniczny sklep ze wszystkim co jest potrzebne aby przeżyć w okolicy.

Podchodzę do pierwszego regału i sprawdzam, że w złamaną nóżkę idealnie pasuje jeden z elementów regału wystawowego na którym wiszą tarcze do szlifierek.

Zdjąłem tarcze, rozklinowałem element na którym wisiały, przymierzam - jesteśmy w domu.

Pręt idealnie pasuje do wnętrza złamanej rurki.

Teraz tylko trzeba to kupić.

W tym momencie napatoczył się Mumin (ten tyczkowaty), no to mu tłumaczę po angielsku o co mi chodzi.

No i kurwa trafiłem na ten 0,01% tych co nie mówią w tym języku.

Ze względu na czasy w jakich żyjemy, nie ryzykowałem porozumienia po rosyjsku.

Postanowiłem postawić zatem wszystko na jedną kartę i zarozmawiałem do niego po polsku:

- Widzisz Mumin, bo tu się kurwa odjebało z tą nóżką i potrzebuję tego dynksa żeby to naprawić.

Mumin odgulgotał coś po swojemu i zabrał mi kawałek wystawy.

- No i chuj w torcie - powiedziałem, albo pomyślałem, ale Mumin idąc wgłąb sklepu kiwnął na mnie, żebym poszedł za nim.

Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, dlaczego ruscy tak bardzo nie lubią Świętego Mikołaja i wizyt u niego.

Pod sklepem był dwukondygancyjny schron o stropie grubości przeszło dwóch metrów, który używali jako magazyn.

Mumin zaprowadził mnie do jednego z pomieszczeń a w nim pokazał mi metrową rurę o średnicy idealnie takiej jak nasza nieszczęsna noga od krzesła.

Rozpromieniłem się na ten widok i mówię do niego:

- Dobra Mumin, jesteśmy w domu, tylko jakbyśmy teraz jeszcze dydu-dydu zrobili tej rurce to by było super (pokazując mu, że chodzi o cięcie na wymiar)

Mumin przyniósł za chwilę obcinarkę do rur i na migi pokazał mi, że ma mu pomóc.

Dwóch technicznych zawsze się dogada. Nawet jak jeden jest burakiem ze środkowej polski a drugi gada jakby pierdział w wannie.

Efektem tej kooperacji był fakt, że do końca wyjazdu mogłem siedzieć w komfortowych warunkach.

Gdy wychodzimy ze sklepu w oczach Ani wyglądam jak conajmniej sołtys podczas dożynek.

Załącznik 146170

Gdy docieramy nad jezioro, które wybrała Ania, coś sprawia jakby nam powyjmowali baterie.

Załącznik 146171

Siedzimy przez jakiś bliżej nieokreślony czas słuchając wiatru i wiemy, że zostaniemy tu dłużej niż jedne dzień.

Załącznik 146172

Lawu, które znalazła Ania, jezioro i las dookoła wydają się jeszcze bardziej magiczne.

Na grillu ląduje mięso z renifera (jeżeli to był Rudolf, to sorry - świąt nie będzie)

Załącznik 146173

Wieczór to czas na książkę i kontemplowanie widoków zza okna.

Załącznik 146174

Kolejny dzień, zgodnie z przewidywaniami zostajemy na miejscu.

Po raz drugi przekonuję się dlaczego ruscy tak nie lubią Świętego Mikołaja.

Lasy tutaj to nie drzewa rosnące na piaszczystym podłożu, jakie znamy z Polski czy nawet Estonii.

Tutaj podłoże to skały na których rozciąga się dywan z korzeni, mchu, liści i gałęzi. Czasami obok ścieżki którą idziesz jest jama, której dna nie widać, a przejście parunastu metrów to nielada wysiłek a nie spacer.

Załącznik 146175

Tego dnia także postanawiam polatać dronem.

Załącznik 146176

matjas 25.09.2025 09:29

Nie umniejszając w niczym pięknej Waszej wycieczce, dla mnie magia Finlandii zamyka się w znacznej mierze w Lipcu i białych nocach. Tak białych, że o 4 można czytać cokolwiek by się chciało już nawet te 150km na północ od Helsinek - oczywiście im dalej na północ tym bardziej. Daleko na północy słońce nie zachodzi wtedy wcale i to jest naprawdę coś co ryje łeb MOCNO zwłaszcza jak się tego doświadcza przez dwa tygodnie - nastąpił u mnie zupełny brak kontaktu z kalendarzem, zegarkiem i wewnętrznym biozegarem... nobo co ma myśleć mózg na zupełnie pustej pięknie oświetlonej drodze o 2 w nocy. Stawaliśmy na środku krajówek paląc fajki i ciesząc się ciszą i brakiem jakiegokolwiek ruchu. Dojechaliśmy jeszcze 'dalej niż północ' /swoją drogą bardzo polecam ten film jak ktoś nie widział :D - do Utsjoki. Od Inari Finlandia zaczyna wyglądać inaczej ale to temat na inną opowieść jak mniemam.
Wracając do zaburzeń snu/czuwania - oczywiście jeśli jest się karnym osobnikiem to 22 i spać... ale raz, że lato Fińskie tamtego lata było najcieplejsze od 40 lat, dwa byliśmy na wakacjach i chciało się jechać po prostu więc jechaliśmy do upadłego wyjeżdżając niejednokrotnie w trasę dopiero w południe po kąpieli w jeziorze koło naszego kolejnego Laavu.
Po tygodniu byłem już pewien, że wypieprzyli mnie z roboty bo nie było mnie tam dobry miesiąc. Miałem serio takie lęki bo nie byłem zupełnie w stanie świadomie stwierdzić kiedy wyjechałem z domu na samo poczucie tego czasu, który już spędziłem w podróży. Były to dwa tygodnie niewygód, niezdrowego na maksa trybu życia ale wróciwszy do domu miałem to niesamowite poczucie unoszenia się nad ziemią, kiedy nogi same wręcz niosą człowieka. To było dawno i dawno takiego stanu nie doświadczyłem.

Tak więc kiedyś... jakbyście mieli ochotę to polecam ten właśnie czas - wakacyjnie nie ma tragedii - tam nigdy nie ma tłoku nawet na głównych drogach prowadzących na północ kraju a nad jeziorami zawsze jest miejsce.

Dwa słowa jeszcze o Finach - drugiej nocy nad jakimś Laavu spotykamy zakochaną parę - Marikę i Toniego. Okazuje się, że mają kiełbasę w zapasie a my mamy wódkę i piwo. Towar na miarę złota w Finlandii bo oni naprawdę są nam podobni w upodobaniu lasu i napitku i pojebanych zabaw - po godzinie wspólnej rozmowy - trochę na migi trochę po Angielski Marika przypomina sobie, że jej znajoma, Anne, mówi bardzo dobrze po angielsku. Anne lat 55+ przyjeżdża z córką lat 15 i siedzimy nad wodą zamykając imprezę o 6 rano. Następnego dnia meldujemy się u nich na kawę i kąpiel w jeziorze. Kontakt mamy do tej pory. Bardzo sympatyczni ludzie - kursu szalupą z dwukonnym silnikiem po jeziorze o 3 nad ranem nie zapomnę nigdy - byłem pewien, że nie wrócimy :D
Potem szukając gdzieś drogi wpadamy komuś na łąkę nad jeziorem, przy domu impreza. Pytamy o nocleg, o drogę. Okazuje się, że swoją wiejską rodzinę wizytują stoliczniaki :D mówią, żeby uważać bo wiejskie ludzie są 'crazy shit' :D ale miejscowi wyciągają zimne browary :D szkoda, że nie pozwolili nam zostać ale pewnie piwnica była za słabo zaopatrzona na nas. Dostajemy koordynaty na dwie Laavu po drugiej stronie jeziora - wybierami absolutnie piękną i chujową bo w nocy zaczyna wiać i umieramy z zimna.
Ogólnie złego słowa nie powiem o Finach. Lubię tych ludzi i ich prostolinijność. Trafiliśmy też do enklawy jakichś bogoli absolutnych w lesie koło Lappeenranty - tam nas wywalili z lasu. Cóż można powiedzieć - typowe $$$

Przepiękne zdjęcia. Paliwo dla moich wspomnień. Dzięki.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:02.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.