Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Afryka Zachodnia - z Nordkapp do Przyladka Igielnego (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=45865)

rdrv33 22.04.2024 08:00

Ja to bym był ciekawy jakichś szczegółów dotyczących organizacji - bo też mi Afryka chodzi po głowie. Głównie jak to wygląda z przejazdem przez poszczególne kraje, kwestią przejść granicznych, cła i transportu motocykla z powrotem do Polski. I też bylbym ciekawy tego jak są nastawieni tamtejsi ludzie - czy tylko nachalne "DAJ DAJ DAJ" czy można liczyć na jakąś chęć pomocy w razie gdyby tego wymagała.

CzarnyEZG 22.04.2024 08:10

Pisz pisz :)

Piast 22.04.2024 10:00

Cześć ponownie,
no to zaczynam pisać o tym co się wydarzyło i jak było. Jest to wyjazd typu solo. Jadę sam.

A poniżej kilka refleksji na początek.
Przede wszystkim chciałbym w tej relacji trochę oswoić i urealnić podróż przez Afrykę Zachodnią. Chodzi o to, że oglądając Youtube możecie zobaczyć podróżników, którzy pokazują Afrykę z perspektywy taplania się w błocie, jazdy offroadem tylko, trud i znój. Czyli kreują obraz, że właśnie tak wygląda cała Afryka. To nie jest prawda. W Afryce są normalne drogi też. Może nawet 50 na 50. Zależy jak, kto sobie życzy jechać.

Istnieją też opowieści o łapówkach na każdym checkpoincie, na granicach i w urzędach. Owszem to się dzieje, ja nie płaciłem nigdzie i chyba wiem dlaczego. Napiszę o tym jeszcze. Z tego co wiem w Mali i Burkina Faso się dzieje. Aczkolwiek relacje są sprzeczne.

A miejsca, które mają jakąś nieciekawą sławę, Liberia, Sierra Leone itd. są mega cudownymi krainami z bardzo przyjaznymi ludźmi. Mam wrażenie, że Sierra Leone przebija pod tym względem Iran.

Przez dużą cześć podróży nie widziałem białych ludzi. Byłem jedynym w okolicy. Nigdzie nie czułem zagrożenia. Totalnie. Fakt, w Nigerii miejscowi ostrzegali mnie o zagrożeniu porwaniem. Jakoś mnie to nie przejęło. Chociaż, może powinno?
I takie zastrzeżenie, czyli z "*" odnośnie nastrojów i klimatów w Afryce. Wszystko może zmienić się z dnia na dzień. Absolutnie obowiązkowe jest codzienne czytanie newsów. W Senegalu odpuściłem Dakar, ponieważ zaczęły się manify i zamieszki na tle politycznym.

Może na początek kilka refleksji odnośnie organizacji. A jak będziecie mieli pytania szczegółowe to chętnie odpowiem.
Czas. Ten pieprzony czas. Zawsze jest go za mało. Dlatego przyłożyłem się do przygotowania przed startem.

Zatem po kolei:
Wizy.
Starałem się jak najwięcej załatwiać w Polsce. Systemy online rozwijają się bardzo dobrze w Afryce a ja nie chciałem tracić czasu na organizowanie wiz tam na miejscu. Jedyne zastrzeżenie. Trafiają się fake strony. Można je odróżnić w ten sposób, że strony oficjalne mają wyraźny komunikat, że są oficjalne. Ponadto fake strona podaje wygórowane ceny za opłaty konsularne. Nawet 250 USD. Nie ma takich cen za wizę.
Czasami, są podane jakieś kosmiczne wymagania odnośnie warunków wizowych np. do Namibii. Nie przejmujcie się tym. Wysyłasz maxa z tego co masz i już. Najwyżej wrócą z informacją, że czegoś potrzebują jeszcze. Ja miałem zawsze przygotowany pakiet:
- Plan podróży lądem przez dany kraj (mapka i miasta, normalnie z gogle maps)
- Rezerwacja hotelu z Booking (zawsze z możliwością odwołania)
- Kasa, wyciąg z konta
- Ksero paszportu, zdjęcie do wniosku

Wizy wklejane na dziś to: Nigeria (Warszawa, ostatecznie robiłem w Conakry/Gwinea), DRK (Warszawa), Liberia (robiłem w Conakry/Gwinea), Republika Kongo (robiłem w Lome/Togo), Gwinea Bissau (robiłem w Ziguinchor/Senegal)
Ruch bezwizowy dla Polaków to: Angola, Gambia, Senegal, Maroko.
Wizy do kupienia na granicy: Togo, Ghana, Mauretania. Najtrudniejsza wiza do zrobienia - Nigeria.

Miałem z sobą Carnet de passage en douane (CPD) Wolę to bardziej niż import czasowy. Mniejsze koszty i szybsze załatwienie tematu na granicy. Żadnych zbędnych dyskusji, bo oni wiedza dokładnie o co chodzi. Do wyrobienia w PZMot Travel Madalińskiego Warszawa. Istnieją konkretne tabele opłat i można to sobie samodzielnie skalkulować. Uwaga! Na granicy, wjeździe do RPA nie ma wymogu podbijania CDP, ale jeśli będziecie chcieli wysłać moto do PL to taka pieczątka będzie wymagana. Zatem bierzcie pieczątkę.

Jazda do Afryki. Można na kołach do Algeciras i prom do Tanger Med. Z WWA to około 3500 km. Jak dla mnie strata czasu i zbędne koszty na noclegi, paliwo i przede wszystkim eksploatacja motocykla (oleje, filtry, opony itp.). Dochodzi jeszcze zmęczenie i monotonia jazdy. Płynąłem promem z Sete Francja, aczkolwiek najlepiej z Genui. Najniższy koszt promu w lutym to około 600zł (fotele lotnicze, bez jedzenia). Ceny rosną bliżej lata. Uwaga! Promy w tygodniu płyną około 50h. W weekend zawijają do Barcelony i płyną 60h. Na promie odbywa się odprawa celna motocykla i paszportowa.

Korzystam też z informacji zmieszczonych w aplikacji iOverlander oraz jest grupa na FB West Africa Travellers. Można tam znaleźć całą masę informacji odnośnie klimatu w poszczególnych państwach, przekraczaniu granic, jakości dróg, miejsc do spania. Jest wszystko co potrzebne.

To tylko zarys tematów organizacyjnych. Będę jeszcze o tym pisał na bieżąco.

Mam nadzieję, że te informacje będą przydatne.

Emek 22.04.2024 10:05

Dawno cię nie było Piast. Dawaj dalej bo zawsze z przyjemnością się czyta Twoje relacje. :Thumbs_Up:

Piast 22.04.2024 10:10

A taki miałem start :-)

Próbuję zabrać myśli.
Chyba jestem jeszcze lekko oszołomiony i niedowierzający. To się dzieje. Dzieje się realnie i prawdziwie.
Wracam do Afryki.
Pewnie mógłbym teraz długo pisać o powodach tej przerwy. Pewnie coś o pandemii, pewnie o kwestiach zdrowotnych i pewnie jeszcze o wielu innych rzeczach natomiast czy warto? Raczej rzadko patrzę wstecz.

Piast 22.04.2024 10:12

4 Załącznik(ów)
Brawo Rafcio. Super brawo.

I teraz właśnie poszukuję w myślach odpowiedniego określenia.

"Wygrałeś w konkursie na idiotę dnia"
"Coś dzisiaj ci się w głowie nie posklejało"
"Coś się w ego odkleiło i nie wróciło na miejsce"

A było to tak. Pomyślałem sobie z rana że warto zrobić jakąś dłuższą trasę i mieć zapas. 1000 km na motocyklu cóż to dla mnie? W zasadzie normalka. Kilka razy już tak jechałem. Ponadto taka jazda autostradą to żadna sztuka. Ruszyłem więc pełen zapału i przez dłuższą część dnia jakoś tam sobie szło do przodu. Około 18:00 było jeszcze jasno. Sprawdziłem mapę i wynikało z niej że zostało mi jeszcze jakieś 200 km do miejscówki. "Dam radę" pomyślałem sobie. "Ze spokojem". Kilometr mijał za kilometrem. Minuta miała za minutą. Zaczęło jednak robić się jakoś niepokojąco. Zaczęło wiać mocno z boków tak, że nosiło mnie po całej drodze. To bardzo niefajne uczucie zwłaszcza kiedy po prawej stronie mija się TIRa. Sytuacja wydawała się jednak być dość opanowana. Mam swoje patenty na taką jazdę. Chwilę później się ściemniło. Było to do przewidzenia i wiedziałem że tak będzie.

Wraz z zapadnięciem zmroku zaczęło mnie wychładzać. Zastanawiałem się co się stało z moją super grzejącą kamizelką. Później okazało się, że tak naprawdę wyczerpał się cały powerbank. Sytuacja wydawała się jednak być dość opanowana. Trudno zrobiło się później. Wtedy kiedy zeszła ulewa. Ulewa taka że nie widziałem nic przez wizjer. Tutaj zaczęło być naprawdę krucho. Miałem poczucie że sytuacja powoli wymyka się spod kontroli. Zatrzymałem się na parkingu żeby znaleźć jakiś najbliższy hotel. Okazało się jednak że ta miejscówka którą wybrałem wcześniej jest najbliżej. Czyli za jakieś 60 km.

Deszcz zalewał mnie i motocykl, co oczywiste. Wiatr hulał tak, że głowę urywało. Przez moment rozważałem też rozbicie namiotu na parkingu. Myślę że miałoby to sens żeby nie jechać w takich warunkach dalej. Tymczasem oczywiście pojechałem. TIRy wyprzedzały mnie jeden po drugim. Myślałem, żeby trzymać ich tempo. Przynajmniej widziałem światła i i dzięki temu kierunek. Niestety tym razem były za szybkie dla mnie. Deszcz zalewał też nawigację. Ekrany dotykowe szalały. Nic nie można było z nich wyczytać. Jechałem po omacku. Czułem że powoli łapie mnie napad paniki. Odcina mnie od myślenia. Paradoksalnie, uświadomienie sobie tego dało dość dobry skutek. Zacząłem sam z sobą rozmawiać.

"Wracaj na ziemię chłopie"
"Włącz tryb analityczny. Gdzie jestem i ile mam kilometrów jeszcze do przejechania?"
"Czego teraz potrzebujsz żeby dojechać do celu?"

Potrzebowałem w zasadzie trzech rzeczy:
Po pierwsze zrobić coś, żebym znowu zaczął widzieć drogę.
Druga rzecz to zadbać o orientację. Czyli żebym wiedział dokładnie gdzie jestem i na którym zjeździe mam skręcić?
Po trzecie regeneracja i odpoczynek. Uznałem, że jeżeli tylko będę tracił koncentrację natychmiast się zatrzymuję.

Widoczność. Odpaliłem długie światła i halogeny. Kierowcy na to nie reagowali. Uznałem, że im to pewnie nie przeszkadza. Mi na pewno pomaga. Od razu pojaśniało mi przed oczami i w głowie. Wróciła też pewność siebie.
Co jakiś czas też zatrzymywałem się, żeby sprawdzić w którym miejscu jestem. Jednocześnie w tym momencie odpoczywałem. Równym choć wolnym tempem przemieszczają się do przodu.

Wreszcie ulga. Dojechałem do mojej miejscówki. Najpierw gorące prysznic. Byłem tak wyziębiony że całe ciało mi dygotało. Minuta po minucie dochodziłem do siebie.

Jasne. Poradziłem sobie z całą sytuacją. Czy było to potrzebne? Oczywiście że nie. Mogę odpuścić sobie jazdę długo wcześniej. Nie byłoby. żadnej takiej sytuacji jak opisana wyżej. Zafundowałem sobie absolutnie niepotrzebną napinkę. I po co to wszystko? Bo wymyśliłem sobie że przejadę 1000 km. I to, że wymyśliłem to jeden temat. Inny to kwestia odpuszczania.

Tego chcę się nauczyć.

Piast 22.04.2024 10:24

9 Załącznik(ów)
Witamy w setę.

Nie wiem co sugeruje Google. Tak mi to podstawił. Jeszcze raz zatem.
Witam w SETE.

To już jutro odpływa prom do Tanger w Maroko. Prawdopodobnie w poniedziałek będę na miejscu. I od tego momentu zaczyna się nowa przygoda afrykańska.😀😀😀 Mam teraz w sobie chyba wszystkie odczucia i emocje świata. Od wystrzału adrenaliny i myśli "przybywam, ahoj przygodo" do pytań w stylu "co ja tutaj robię"?

I wreszcie uwolnię się od jazdy autostradowej. To jest naprawdę nudne. Z drugiej strony daje możliwość oszczędzania czasu. To jest jedyna zaleta.
Teraz będzie fragment z cyklu: "Z poradnika motocyklisty-podróżnika". Chodzi o codzienne rutyny. A to wszystko po to, żeby odciążyć głowę i żeby nie kłębiły się cały czas różnego rodzaju myśli.

"Gdzie kluczyki?"
"Gdzie dokumenty?"
"Gdzie telefon?"
Wreszcie "Gdzie moja głowa?"

Tymczasem sprawa jest dość prosta. Kluczyki w kieszeni zewnętrznej prawej dolnej.
Dokumenty w kieszeni górnej lewej zewnętrznej.
Telefon zawsze w lewej kieszeni zewnętrznej dolnej.
Po przyjeździe na miejscówkę ciuchy zawsze odwieszam dokładnie w takiej kolejności w jakiej rano będę je zakładał.
Cała elektronika od razu idzie do ładowania.
Kask jest od razu wyczyszczony i gotowy do drogi na drugi dzień.
Głowa oczyszczona ze śmietnika myśli. Uff i teraz właśnie mogę zająć się sobą.

Gdybym tylko miał tak w domu. Byłoby cudownie. Niestety. Aczkolwiek są tacy, którzy twierdzą że w moim pokoju jest graciarnia. 😀 Zaprzeczam. To nieprawda. Tam są same ważne i potrzebne rzeczy.

Czasami jednak trudno odróżnić czym jest rutyna a kiedy jest to już OCD? Zapytam o to jakiegoś dobrego psychoterapeuty.
I wrzucam jeszcze kilka fotek z Sete. Jest to dość stara przystań rybacka już teraz nieaktywna. Raczej zamieszkała przez ludzi, którzy są tam od zawsze lub mają wystarczająco dużo kasy żeby w takiej miejscówce sobie mieszkać.

Jutro prom 😀😀😀
Nie promka. Prom.

Piast 22.04.2024 10:34

9 Załącznik(ów)
Podróż do przeszłości

To, że jadę, jadę i jadę jest jasne. Pojawiła się jednak pewna, jakby to powiedzieć, niedogodność. Rzekłbym wręcz bloker podróży. Nie mam wizy do Nigerii. A patrząc na przejazd jest to jedna z kluczowych wiz. Mogę oczywiście objechać Nigerię przez Czad na przykład. Ostatnimi czasy głównym tematem wiadomości było porwanie polskiej lekarki właśnie w Czadzie. Ogólnie wszystko dobrze się skończyło, bo wkroczyły brygady i zastrzelili wszystkich porywaczy oszczędzając lekarkę. Kule ją mijały. Nie widziałem ostatnio wywiadów z lekarką. Prawdopodobnie jest bardzo szczęśliwa i tryska radością.

Czy chciałbym być tematem głównego wydania wiadomości?
Wszystko zależy od momentu wejścia w stan kuloodporności 😀😀😀
Wracając do głównego wątku. Co się stało takiego strasznego, że nie mam wizy do Nigerii? Papiery miałem bardzo mocne. Niestety pan urzędnik konsularny nie był w stanie pojąć tego, że można przejechać lądem z Nigerii do Kamerunu. Absolutnie nie był w stanie tego przyjąć. Poprosił nawet jeszcze swojego kolegę i te dwie głowy również i były w stanie tego pojąć. Pokazałem im relacje różnych podróżników i zdjęcia z tej granicy. Nic z tego.

Cokolwiek by się nie działo...jadę. Mam dostępne dwie opcje. Wysyłka motocykla promem z Togo do Kamerunu. I jeszcze będę starał się o wizę tranzytową z Nigerii do Kamerunu. Gdyby okazało się, że te dwie opcje nie wystarczają, pozostaje jeszcze trzecia. Kuloodporność. Oglądajcie wiadomości.😀😀😀

Teraźniejszość

Prom właśnie wyruszył. Pewnie gdzieś tam promka też. Normalnie boarding zaczyna się około 14:30. Ja byłem około 12:00 i widziałem, że były już dość duże kolejki samochodów żeby dostać się na prom. Na początku nie wiedziałem zupełnie o co chodzi? Później okazało się wszystko jasne. Samochody dostawcze i nie tylko są zapakowane nie pod sam dach tylko ponad dach. Z ciekawości podszedłem żeby zobaczyć co tam ci ludzie wiozą? Oni wiozą graty. Po prostu wiozą graty. Wszystko to co Francuzi wyrzucają oni pakują do samochodów i na dach po to, żeby zawieźć to do Maroko. I to się nazywa w ramach europejskiego ekoładu "daj drugie życie przedmiotom". Można powiedzieć że wszyscy są zadowoleni. Europa daje drugie życie przedmiotom. Markończycy cieszą się że mają jakiś sprzęt u siebie. Pełna harmonia. Ekolaguna. Ekoharmonia. Ekoład. Nowy ład. Oj, to już dużo za daleko!😀😀😀

Aczkolwiek. Pogadałem sobie również z panem z autobusu. Autobusu który wiózł... rowery. Pan przestawił mi wersję, że jest to akcja charytatywna. Wiezie te rowery do szkół dla dzieci. Nie wnikam. Pan był bardzo spoks. Spotkałem go nawet w kolejce po doppio espresso. I ten miły Pan po prostu mi to espresso zafundował. I oczywiście że mogę sobie sam kupić takie espresso. Dzieci będą mniej jadły. Będzie mnie na to stać. Doceniam jednak życzliwe gesty. "Life if good. Notice a little things". Fajne? Właśnie wymyśliłem.

Kolejka jest również po to, żeby złapać najlepsze miejsca do spania.

Markoko za oceanem już tuż.

Piast 22.04.2024 10:40

5 Załącznik(ów)
Taki tu spokój na na na na. Nic się nie dzieje na na na na na.

Życie promowe. Snuję się z kąta w kąt. Na szczęście mogę sobie spokojnie pozgrywać filmy. Mogę sobie wszucić zdjęcia. Nic się nie dzieje.
Przez moment zastanawiałem się czy nie pojechać po przypłynięciu do Blue City. Od razu odpowiadam. Nie chodzi o Blue City przy Alejach Jerozolimskich. Maroko mają swoje Blue City. Szafszawan. To lekko ponad 100 km od Tanger. Myślałem że dopłyniemy około 4:00. Jednak mam informację, że będzie to 5:00. I jak to bywa w Afryce, noc zapadnie w moment. To jest tutaj niesamowite. Pstryk. Jakby ktoś wyłączył światło w dużym pokoju.

Myślałem że po prostu śmignę przez Maroko. Trochę jednak się pozmieniało. Poznałem Bena, który zna tutejsze trasy motocyklowe. Takie na off, w górach powyżej 3000 m. Zaprosił mnie do siebie. Nie ma zmiłuj. Jadę. Fajną rzecz mi powiedział o jeździe po Afryce. Niby o tym wiedziałem aczkolwiek warto sobie to jeszcze raz uświadomić. Tutaj odległości odmierza się nie tyle kilometrami, co raczej czasem jazdy. I ma to znaczenie, żeby przypadkiem nie zostać gdzieś w ciemnej... Jazdy nocne z założenia odpuszczam. Ok.

Czasami odpuszczam też odpuszczanie 😀

Wyszedłem sobie na chwilę na zewnątrz żeby podziwiać przestwór oceanu i patrzę... O! Góry.

SPOT wszystko wyjaśnił. Jesteśmy u wybrzeży Hiszpanii. Mimo wszystko. Gdyby coś się działo. Raczej marne szanse na dopłynięcie do brzegu. Ale spokojnie. Już wcześniej pisałem.
Taki tu spokój. Nic się nie dzieje.

Chyba pójdę spać.

A jednak nie idę spać. Spotkałem Bena i tak sobie zaczęliśmy rozmawiać przy obiedzie. Bardzo ciekawy gość. Teraz prawdopodobnie mógłbym się rozpisać o nim. Jego historia jest mega ciekawa. W dużym uproszczeniu i w dużym skrócie. Jest synem Marokańczyka, który walczył za Francję w Wietnamie. Ojciec został ranny i odtransportowany do Francji. Tam poznał pielęgniarkę Francuzkę. Historia w zasadzie filmowa. Ben urodził się we Francji. Tam mieszkał i studiował. Również studiował w Niemczech. Robił wiele rzeczy między innymi był pracownikiem Organizacji Narodów Zjednoczonych. To była bardzo długa rozmowa. Finalnie umówiliśmy się w Teza. A w zasadzie to jeszcze raz potwierdziliśmy sobie, że się spotkamy za dwa może trzy dni. I oczywiście nie było mowy żebym zapłacił za obiad. Trochę mnie to onieśmiela.

Kolejny raz potwierdziłem sobie to, po co tu przyjechałem. I ogólnie po co mi są potrzebne w życiu podróże. To nie jest to co myślicie. Nie chodzi o to, że zjadłem obiad za free 😀😀😀

Zawsze coś się dzieje

rdrv33 22.04.2024 10:47

Z tego co pamiętam to odnośnie CPD wpłacało się jakiś depozyt? Jeżeli tak to ile to wyniosło w Twoim przypadku?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:05.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.