Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01.06.2014, 23:13   #21
jacoo
 
jacoo's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Zakopane / Kraków
Posty: 400
Motocykl: Tenere T700
Przebieg: rośnie
Galeria: Zdjęcia
jacoo jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 godz 41 min 37 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał fantom3 Zobacz post
...." Evill kontynuuj..

No właśnie !!!!!

kiedyś słynnym było i działało zazwyczaj powiedzenie Podosa " pisz bo w ryj"

ale z szacunku i nieznania się osobiscie napiszę " Pisz bo....przyjdzie Podos "


Fajna relacyjka się zapowiada
jacoo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.06.2014, 23:19   #22
mateo88
 
mateo88's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Dec 2011
Miasto: Szkieletczyzna/Kielce
Posty: 176
Motocykl: DRse / XRL / WSK/ URAL 750
mateo88 jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 dni 1 godz 1 min 45 s
Domyślnie

Jacoo dobrze prawisz, a że Michała znam to...

Evil pisz bo w ryj !
mateo88 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.06.2014, 23:32   #23
Scorpi
 
Scorpi's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: Koszalin
Posty: 1,028
Motocykl: LC8 ADV była rd07
Przebieg: do uzgo
Scorpi is an unknown quantity at this point
Online: 2 tygodni 2 dni 16 godz 17 min 51 s
Domyślnie

pisz bo....

ratuje cie tylko to ze pojechałes po swoja afre oby...
Scorpi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01.06.2014, 23:35   #24
Komak


Zarejestrowany: Mar 2010
Posty: 362
Motocykl: Juz nie mam
Komak jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 dni 15 godz 1 min 41 s
Domyślnie

Kużwa Faktycznie Pados tak mobilizował.Pamięć ludzka jest dobra lecz krótka więc Evvil pisz bo mogę zapomnieć do jutra a zapowiada się pięknie
Komak jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.06.2014, 00:07   #25
Evvil
 
Evvil's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Evvil jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
Domyślnie

Dzień 3

Dzień trzeci, niedzielę, zapowiadał nam się pięknie. Teraz powiem coś, co stricte jest tylko i wyłącznie moim poglądem na tą sprawę - był piekłem wcielonym. Diabeł Maramureszu postanowił pograć z nami w ruletkę i niestety przegraliśmy kilka razy.

Dość powiedzieć, że tak myśląc o całym wyjeździe to chyba wyczerpaliśmy limit pecha wszyscy na ładnych kilka lat.

Ale po kolei. Z rańca pakowanie bambetli, kawka, herbatka, zupki w proszku. Mateusz pojechał z Markiem szukać spawacza (niedziela!) co by pospawał stopkę do amora. O dziwo znaleźli szybko i przyspawali. Radośni i zadowoleni ruszyliśmy do Sapanty offem wyposażeni w tracki od Louisa (Śluza - o twoich trackach wspomnę później ). Pamiętajcie, że dla mnie był to pierwszy tak naprawdę off w życiu. Radośni zjechaliśmy z asfaltu. W międzyczasie postanowiliśmy przekroczyć rzeczkę. W tym celu wyposażyłem się w kijek i radośnie wbiegłem do rzeczki celem obadania głębokości. Damy radę chłopaki.

Rzeczka miała 40 centymetrów szerokości i jakieś 2 cm głębokości. Taki strumyk w lesie. Daliśmy radę po zbudowaniu prowizorycznego mostu .

Dalej w stronę Sapanty trasa pięła się w górę. Szuterek, trochę kałuż. Po wyjeździe z lasu trafiliśmy na niesamowite połoniny. Po środku szuterek i kałuże. W tym miejscu postanowiliśmy rozdzielić się na dwie grupy - szkoda było chłopaków bardziej doświadczonych męczyć wolną i ostrożną jazdą. Polecieli przodem i umówiliśmy się przy rozjazdach.

Taka ciekawostka - przed samą trasą, w zasadzie na jej początku trafiliśmy na polankę z rzeczką. Przy rzeczce rumuńska rodzinka z ja wiem.... powiedzmy Suzuki Jimmy. Wiecie jak hardkorowcy robią off na Rumunii? Dziecko sadzają na kole zapasowym na tylnej klapie i weź się dzieciaku trzymaj relingów. Poooszli. A my oniemieli.


Chłopaki zrobili dzidę, część razem ze mną spokojnie przebijała się przez połoniny. Uczyłem się więc starałem się naśladować chłopaków wybierając te same trasy co oni. Bardzo szybko jednak odkryłem fun wpadania na piździe w kałuże które nie wydawały się zbyt głębokie. Wrrrrum i sru po błocie. Buty mokre, ciuchy mokre ale fajnie jest. Drugi raz Wrrrrruuuuum i sru po błocie. Jeszcze lepiej. Takiej jazdy parę kilometrów trochę zmęczyło ale było dobrze. W pewnym momencie na drodze ukazała się naprawdę spora kałuża. Takie 3 metry szerokości i ze 4 długości.




Na gębie banan. Chłopaki zapierdzielają bokiem a ja pomyślałem sobie - dobra, jeszcze ta! - napędziłem się ile tylko uważałem za stosowne i sruuu..

I tu pojawił się problem.

Kałuża okazała się być dość głęboka i dość mocno wypełniona brązową mazią. Pamiętam swoje zdziwienie kiedy błoto przesłoniło mi cały widok, bryzgnęło na zegary, kask i....... przedarło się przez niedomkniętą szybę i wpadło do oczu.


Ale wyjechałem na takiej samej "P" na jakiej wjechałem. Zatrzymałem się i z ciekawości obszedłem motocykl. Wyglądało to mniej więcej tak:




Otarłem gębę z błota i lecimy dalej. A dalej były psy.

Ja nie wiem czym to karmione i jak tresowane. Z przodu poleciał zdaje się Krzysiek - dopadły go i jeden chwycił za nogawkę. Widziałem tylko jak przebija się przez Sforę. Pasterz coś tam wrzeszczy, Krzysiek spieprza. Ja stoję. Sobie myślę - dobra, teraz moja kolej. Długa i....... psy ani drgnęły. Zresztą jakaś taka dziwna obojętność zwierzyny na mnie trochę mnie dziwiła. Potem było to samo z bykiem, ale do tego dojdę.

Wjechałem do lasu kiedy poczułem, że z Afryką coś nie tak. Jechałem chyba na trójce ale zacząłem tracić moc. Redukcj do dwójki a łańcuchem zaczyna szarpać. Jedyna i zadławił się. W końcu zgasł. Szybka diagnoza - brak paliwa...

I się zaczęło....... 2 godziny w lesie. Nie było problemem zdiagnozowanie że pompa padła (wyszarpać pompę, rozkręcić ją, zidentyfikować że oring puszcza bo w środku kupa szlamu). Problemem była błędna decyzja aby olać multimetr i po prostu wymienić pompę (zdjąć bambetle, rozkręcić wszystko, podnieść zbiornik, wymienić kabelki we wtyczce, podłączyć drugą pompę). Błędna bo podmieniona pompa nie działała. Okazało się później (dzięki Szparag) że padł przekaźnik a nie pompa. Ale już na tyle przyzwyczaiłem się do popierdywania na grawitacji że jakoś nie miałem ochoty tego robić. Zresztą, może się złodziej zdziwi jak na zjeździe po kamieniach nagle mu silnik zgaśnie. Może sobie na przykład kulasy połamie.

Po drodze mijała nas sympatyczna ekipa Holendrów w Jeepach. Rozgadaliśmy się nimi i trochę czasu upłynęło.




W końcu stojąc przy rozebranej Afrze i jarając peta usłyszeliśmy Sawego (który siedział po drzewkiem obok).

- Chłopaki, nie chcę się wtrącać, ale to chyba nie plastiki.

Sawy wogóle był bardzo pomocny. Taka jednoosobowa loża szyderców na za wysokiej (podwyższenie) i za ciężkiej (do dziś nie wiem co miał w tym kufrze) Afryce .

Generalnie mieliśmy kupę frajdy .

W końcu po wielu "A nie mówiłem" i "Trzeba było tak od razu" zmotaliśmy grawitację. Czyli wiadomo - na krótko i bez pompy. Pobujałem zbiornikiem - styknie. O tym że nie styknie przekonałem się trochę później - przewód się załamywał i blokowało przepływ paliwa. Usztywnienie trytytką załatwiło potem temat.

Od razu wtrącę się do dyskusji akademickiej - ile Afryka przejedzie na grawitacji? Moja przejechała 200 km, w tym sporo offem i jeszcze leciała dalej.

Niemniej pojechaliśmy dalej. Wjeżdżamy do lasu a tu... Mateusz zjeżdża na bok.
- Co jest?
- Amor...

Przyspawana stopka puściła na spawie.

Zrywając cały gwint.

Generalnie czarna dupa. W środku lasu afryka Mateusza i amor który w zasadzie był już tylko ozdobą. Nadkole w zasadzie siadało na kole i nie dało się tak jechać.

To była kolejna długa przerwa tego dnia.
__________________
------------------------------------------------------
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
------------------------------------------------------

Ostatnio edytowane przez Evvil : 02.06.2014 o 19:25
Evvil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.06.2014, 00:45   #26
zaczekaj
Asia
 
zaczekaj's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Złotoryja/ Wrocław
Posty: 2,246
Motocykl: XL750, CRF300RALLY
Galeria: Zdjęcia
zaczekaj jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 3 tygodni 5 dni 4 godz 52 min 50 s
Domyślnie

Za kilkanaście dni i ja tam jadę, także tym bardziej czekam na ciąg dalszy!
zaczekaj jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.06.2014, 09:52   #27
mygosia
 
mygosia's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,658
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 16 godz 26 min 9 s
Domyślnie

Evvil - widze tylko 2 zdjęcia, tak ma być?

Fajnie się czyta
mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.06.2014, 19:06   #28
Evvil
 
Evvil's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Evvil jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
Domyślnie

Relację będę kontynuował i trochę ją uzupełniał, również zdjęciami pewnie.
W planach też zmontowanie filmiku, więc będzie opcja all inclusive
__________________
------------------------------------------------------
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
------------------------------------------------------
Evvil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.06.2014, 19:42   #29
Evvil
 
Evvil's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Evvil jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
Domyślnie

W kwestii zatem amora Mateusza. Wziął i się zepsuł. W sensie gwint oberwało. Kupa. W środku lasu.

Mateusz wziął się za rozbiórkę a my pospieszyli z pomocą. Rozłożyliśmy palniki, menażki, wyciągnęliśmy zupki, pojedliśmy i jaramy. Zwiedziliśmy rzeczkę i rozkminialiśmy który pierwszy dostanie sraczki od picia wody z rzeki.


Bo trzeba sobie pomagać, nie?

W końcu wpadliśmy na genialny pomysł. Chrzanić amor, zrobimy ci nowy. Na wahacz poszedł kawałek drewnianej kłody. Zmotany trytytkami, podwiązany sznurkiem. Trochę mało profesjonalnie to wyglądało ale stwierdziliśmy - chyba się doturlasz jakoś do Sapanty. Dopiero potem okazało się, że Rejli Zawias wytrzymał jeszcze baaaardzo dużo jazdy. Jak to bywa - prowizorki są najtrwalsze. Ze szkodą dla kierownika który chyba musiał narzekać trochę na twardość takiej sprężyny....

Pewnym problemem okazała się kwestia "przycięcia" konara na długości. Piłki nie mieliśmy, scyzorykiem to byśmy cięli to lata. Zatrzymała się grupa jakimiś ATV. No to my klasyk:

- Joł, macie może piłę?
- Mamy spalinową
- .....
- No to powodzenia.

Zdębieliśmy. Pojechali w pizdu.

Po chwili pojawiła się kolejna grupa ATV. Belgowie (emeryci!) pod wodzą Polaka. Tutaj problemu nie było. W minutę dostaliśmy piłkę przeprawówkę i amor został docięty na wymiar.

No to pajechali.

Zaczęło padać. I wtedy nasze nastroje podzieliły się. Doświadczeni mieli banana na gębie. Ja i co poniektórzy - walczyliśmy o życie. Koleiny głębokości tak z pół metra, kamienie o które wgniotłem piknie osłonę silnika. Błoto, woda, ślisko. Jakimś niewiarygodnym cudem nie trafiłem nawet paciaka, chociaż było blisko.

Tak tak, wiem, nie podpierać się nogami i spierdalać z motocykla. Prawda taka że niestety odruchy podpowiadały co innego i...... dałem radę. Jak leciało ratowałem się nogami i obeszło się bez najmniejszego siniaka. Przynajmniej przez jeszcze jeden kawałek .

Tymczasem w mojej afryce coś zaczęło konkretnie stukać w silniku. Taki odgłos panewek, porządne napierdzielanie. Zatrzymałem się, wrzuciłem luz. Było to po uderzeniu osłoną silnika o głaz. Krzysiek podjeżdża i nasłuchujemy. No panewki chyba.

Krzysiek to wogóle jest cudotwórca. Obchodzimy motocykl na około - napierdziela konkretnie. Im wyższe obroty tym wyższa częstotliwość. No co jest!.

Krzysiek dotknął ręką cylindra i..... przestało. Zapadła cisza a silnik pracował cichutko i miarowo. Do dziś nie wiem co to było i pewnie z racji zakończenia tej historii już się tego nie dowiem.

Anyway - lecieliśmy dalej, pogoda coraz gorsza. Mokrzy i przynajmniej ja, zmęczeni jak cholera. Zaczęły się ostre zjazdy. Pierwszy może nie był aż taki ciężki bo z lekką asekuracją chłopaków zjechałem. Na dole zjazdu (który trzeba było pokonać koleiną) było spore błotniste coś. No jakoś przeleciałem.

Najciekawiej to miał Sawy którego Afryka ważyła z pół tony. Śluza wsiadł na jego motocykl i.... no, powiedzmy że zjechał . Summa summarum byliśmy wszyscy na dole .

Kolejny też jakoś poszedł i mieliśmy nadzieję że to już ostatni.

"Lekki szuterek, lajtowo będzie" - każdy z nas już miał to wyryte na języku.

Wcześniej spotkana grupa Belgów powiedziała nam, że przed nami tylko jeden ostry zjazd pięciometrowy i potem już luz. Naliczyliśmy już ze 4 zjazdy po drodze, więc nie wyglądało to za ciekawie. Mieliśmy kierować się wzdłuż strumienia to się kierowaliśmy...

Jedziemy przez las. Chłopaki z przodu zatrzymali się i czekaja na nas.

- Włączcie lepiej kamerę i nagrajcie minę Sawego jak to zobaczy.

Podszedłem bliżej i załamałem się. To nie był zjazd. To był spadek. 5 metrów. Błoto. Nie było szans przejechać tego. W górę wracać też nie było sensu - piąć się pod górę z powrotem po 3 zjazdach i szukać innej drogi nie bardzo nam się usmiechało.

I wtedy wybawienie - Śluza zabrał pasy transportowe. 8 motocykli, jeden po drugim spuszczaliśmy z tego zasranego zbocza. Jeden trzymał linę zahaczoną o drzewo, 4 asekurowało motocykle ślizgając się po błocie.

Maramuresz pokazał nam kły.

Na szczęście potem czekał na nas już tylko.... wyjazd z lasu. Wyszło słońce, na horyzoncie pojawiły się dzwonnice kościoła w Sapancie.

(zdjecia zostaną doklejone)
__________________
------------------------------------------------------
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
------------------------------------------------------
Evvil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.06.2014, 20:01   #30
mygosia
 
mygosia's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,658
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 16 godz 26 min 9 s
Domyślnie

:d
:d

.
mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Maramuresz 24.05 - 30.05 Evvil Umawianie i propozycje wyjazdów 149 15.05.2014 21:44
Maramuresz Evvil Umawianie i propozycje wyjazdów 144 08.02.2014 11:21
Maramuresz - 100 kilometrów offu solo [Sierpień 2011] bukowski Trochę dalej 21 08.01.2014 13:15


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:55.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.