Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Główny dział > Pamiętnik > Ashanti

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10.08.2012, 14:14   #1
Ola
wondering soul
 
Ola's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,364
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Ola jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
Domyślnie Ashanti w naszych wspomnieniach

Poniższa homilia została wygłoszona przez Ojca Otto Katto, który Anię dobrze znał, podczas ceremonii pogrzebowej Ani ‘Ashanti’ Paluch w kościele Dominikanów w Warszawie dnia 06 sierpnia 2012.

Homila do nas dotarła dzięki uprzejmości Ojca Otto i zaradności Fassiego.


Homilia na pogrzeb Ani Paluch 06.08.2012

Z głębokim żalem, ale również z wiarą zmartwychwstanie, Ania opuściła nas aby dołączyć do wieczności.

Ania była darem od Boga, nie tylko dla nas tutaj w Polsce, ale również dla Afryki i misjonarzy Afryki. Tak jak jej kuzyn Ojciec Jacek Wróblewski, naprawdę kochała Afrykę i jej ludzi. Odwiedziła wielu Ojców Białych w kilku krajach afrykańskich i każdy uwielbiał z nią przebywać. Jej śmierć była szokiem dla każdego.

Wielu misjonarzy i przyjaciół z Afryki i z Wielkiej Brytanii napisało lub zadzwoniło aby przekazać wyrazy współczucia. Proszę pozwolić, że przeczytam jedną z wiadomości, którą Ojciec Aloysius Bebwa, Misjonarz pracujący w Tunezji przysłał do was wszystkich.

Droga Rodzino i przyjaciele świętej pamięci Ani Paluch.

Często w naszym życiu nasze serca i umysły przeszyte są bólem. Wiadomość o nagłej i tragicznej śmierci Ani, która miała miejsce w niedzielę, niewątpliwie boleśnie dotknęła wiele serc i umysłów. Jakże trudno jest nam przyjąć tę prawdę. Jeden z moich współbraci, misjonarz z Filipin, mówił o łzach. Inny z Wielkiej Brytanii powiedział, że nie może uwierzyć, że Ania nie żyje. Z kolei przyjaciółka Misjonarzy Afryki, z którą Ania przybyła kiedyś do Ugandy w 1997 roku wyznała, że wiadomość o jej śmierci jest wprost tragiczna, biorąc pod uwagę jej młody wiek. Takie same uczucia towarzyszą nam wszystkim.

Ania.

Jeśli nasz Pan i Stwórca dał nam kogoś oryginalnego, tak bardzo specjalnego, tak jednorazowego i twórczego w naszych czasach, to taką osobą była Ania.
Dla nas, Misjonarzy Afryki, Ania była nie tylko kuzynką naszego współbrata o. Jacka Wróblewskiego, lecz była częścią naszej misyjnej rodziny.

Stała się przyjacielem wielu z nas i wielu ludzi, których poznała przez nas. A my staliśmy się przyjaciółmi jej przyjaciół, których miała wielu. Ania stała się siostrą dla wielu z nas, zwłaszcza, że zaznajomiła nas ze swoją rodziną.

Była szczęśliwą osobą, gdyż miała wielkie i życzliwe serce, otwarte dla wielu ludzi. Wielu ludzi wierzy dzisiaj, że aby być życzliwym, trzeba się takim urodzić. Ania potrafiła zaprzyjaźnić się z ludźmi różnego pokroju, co wcale nie jest łatwe do osiągnięcia.

Jest wielu ludzi, których Ania zapoznała z jej rodzicami, krewnymi i przyjaciółmi w Warszawie. Nie miała problemu, aby udostępnić swoje mieszkanie przejeżdżającemu przez Warszawę gościowi. Była zawsze szczerze ucieszona wizytą każdego gościa i z wielką życzliwością zapraszała do odwiedzenia Polski. Ania spotykała się z ludźmi jak z przyjaciółmi, nie zważając na to skąd przybyli i kim byli. Przy tym zawsze była sobą – bardzo życzliwą i otwartą osobą.

Wiemy, że Ania kochała życie, i że kochała je w pełni. Miała swoją wizję życia i swoje przekonania. Lubiła dyskutować i żywo broniła swoich przekonań.

W ubiegłym roku napisała do mnie, że kupiła sobie motocykl, którego używała po to, by podróżować i odwiedzać swoich przyjaciół. Nie tylko kochała życie, lecz także wnosiła miłość i radość w życie innych. Żyła w ten sposób dla innych. Ania przypominała mi słowa Jezusa z ewangelii świętego Jana 10,10, które mówią: „Przyszedłem, abyście mieli życie i mieli je w obfitości”. Kochała ludzi, jednocześnie kochając Boga. Była przyjacielem Boga w sposób bardzo dyskretny i bezpretensjonalny. Miała swoje wartości i nie odczuwała skrupułów w prowadzeniu innych do Jezusa Chrystusa – tych, którzy chcieli i byli na to gotowi.
Ci z nas, którzy poznali Anię w Londynie wiedzą, że miała swoją drogę ukazywania wiary lub jej rozbudzania w ludziach, których spotykała. Na tym polegała jej duchowa siła, że nie dramatyzowała. Nie oczarowywała lub przekonywała na siłę, lecz z wyczuciem i z respektem.

Wielu z was wie, że była kobietą, która lubiła wyzwania. Jako młoda osoba, zdecydowała się na odwiedzenie kilku państw w dalekiej Afryce: Niger, Burkina Faso, Tanzanię, Ugandę i Ghanę. Chciała się czegoś nauczyć, zasmakować życia w Afryce, doświadczyć afrykańskiej kultury, nauczyć się czegoś nowego i odmiennego.

Była osobą poszukującą niemal do bólu niecierpliwości, jak większość z nas. Święty Augustyn – święty z Afryki Północnej – zrozumiał by ją w pełni, gdyż to on uczył, że nasze serca są stworzone dla Boga i pozostają niespokojne, dopóki nie spoczną w Bogu. A taką w tej chwili jest Ania.

Spotykając wielu innych pielgrzymów, dzieliła z nimi głębię polskiego dziedzictwa, głębię wiary i jej dla kultury.

Odwiedzając ją w jej domu w Warszawie, a miałem tę okazję, można się było zafascynować rzeczami, którymi je udekorowała. Miałem wrażenie, że znalazłem się gdzieś w instytucie studiów nad kulturą Afryki sub-saharyjskiej. Rzeźbione w drewnie mapy, ubrania, kartki pocztowe, eksponaty współczesnej i dawnej sztuki. Ania… mój Boże!

Biorąc to wszystko pod uwagę, stwierdzam, że Ania lubiła wyzwania. Wydaje mi się, że niektórzy z jej przyjaciół i krewnych mieli wrażenie, że Ania „odchodziła od zmysłów”, zwłaszcza kiedy przeprawiała się przez Morze Śródziemne kierując się na południe.

To „odchodzenie od zmysłów” przypomina nam inną sytuację z Biblii. Jej odwaga zmobilizowała ją do porzucenia dobrej pracy w Warszawie i zamieszkania na pewien czas w Londynie. To była ciężka decyzja, lecz ona czuła się pociągnięta do tego, aby pozostawić bezpieczne miejsce i zamieszkać w miejscu nieznanym, jak Abraham w Starym Testamencie. Wymagało to nie tylko odwagi, ale i zaufania – zaufania nie tylko do ludzi, których znała, lecz także do Opatrzności, do Boga.
W świecie, gdzie jest tyle strachu i podejrzliwości do tego co nieznane, odwaga Ani jest szczególnie pouczająca. A Bóg przypomina: „Nie obawiajcie się”.
Pewnego dnia, a było to, jak mi się wydaje, po jej powrocie z Ugandy, zachorowała na malarię. Doktorzy w Polsce nie za bardzo wiedzieli, co zrobić. Ona powiedziała im wprost, że to była malaria. W jakiś sposób zdobyła odpowiednie lekarstwa, leczyła się sama i odzyskała zdrowie. „ Tak się bali, a przecież to była tylko malaria” – tak później z uśmiechem na ustach skwitowała tę sytuację.

Kiedyś w College’u Świętego Edwarda w Anglii, powiedziała do nas: „Wielu ludzi w moim państwie myśli, że Afryka to taka mała wioska pełna lwów. Tak, nie znają Afryki. Mówię im: dlaczego nie zapytacie mnie?”. Ania miała wielkie zadanie w tym względzie do spełnienia, bo niezrozumienie Afryki jest powszechne we współczesnym świecie. Gdyby żyła dłużej z pewnością poznałaby więcej państw tego potężnego kontynentu.

Było wspaniale, kiedy Ania przyjeżdżała do Londynu na święcenia kapłańskie lub przysięgę misyjną Misjonarzy Afryki. Wyczekiwaliśmy jej przyjazdu. I myślę, że się nie mylę mówiąc, że i ona z radością przeżywała te chwile będąc świadkiem wielkich dla nas wydarzeń i modląc się z nami. Pamiętam jak przyjechała kiedyś do College’u Świętego Edwarda na dzień przed święceniami, a był to zimny grudniowy wieczór. Na przywitanie powiedziała: „Dziś rano jeszcze byłam w pracy, dopiero po południu pojechałam na lotnisko”. Za każdym razem przywoziła z sobą coś z polskich produktów przeznaczonych dla dorosłych, ale świetnie nadających się na grudniowe zimno.

Nasze serca i umysły są załamane z powodu jej przedwczesnego odejścia. Spróbujmy się znaleźć tam, gdzie jest jej przeznaczenie – u Boga. Pozwólmy jej by nam przygotowała miejsce. Niech jej dobroć, jej otwartość, jej przyjaźń, jej duchowa głębia, jej miłość Boga i ludzi, jej miłość do ojczyzny i do świata, jej poczucie dobra, piękna i prawdy pomoże nam wyrazić wdzięczność Bogu za jej bogate i owocne życie.

Niech pamięć o niej i nasze łzy będą przemienione przez Boga i staną się fundamentem świata, w którym kobiety i mężczyźni żyją w pokoju i wzajemnym szacunku, tak jak to czyniła Ania.

Niech ona spogląda na nas wszystkich z nieba.

Niech Bóg w sposób szczególny złagodzi ból drogich jej osób. Wiem, że nie można wyrazić w słowach wielkości tego bólu. Ania jest większa niż wszelkie ludzkie słowa.

„Do zobaczenia Ania Paluch! Dziękuję. Dziękuję. Do następnego spotkania”
Aloysius Beebwa, Tunis 3 sierpnia 2012

Pieśń, którą Ojciec Otto zaśpiewał w kościele.

Till we meet, till we meet at Jesus's feet X2. God be with you till we meet again.

God be with you till we meet again, may he give you joy everlasting, may you join the saints and martyrs, God be with you till we meet again.
__________________
Ola

Ostatnio edytowane przez Ola : 10.08.2012 o 14:51
Ola jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.08.2012, 18:54   #2
mrdracul
 
mrdracul's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Szczecin
Posty: 110
Motocykl: RD07a
Przebieg: 100.000
Galeria: Zdjęcia
mrdracul jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 2 godz 20 min 40 s
Domyślnie

Pięknie powiedziane.[*]
mrdracul jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.08.2012, 15:41   #3
Ola
wondering soul
 
Ola's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,364
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Ola jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
Domyślnie

Dotarła do mnie informacja o takiej stronie: www.annapaluch.kupamieci.pl Wrzucam, jakby ktoś z daleka chcial zapalić "wirtualną świeczkę" albo coś od siebie napisać.

Pozdrawiam
__________________
Ola
Ola jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.08.2012, 01:24   #4
creativka


Zarejestrowany: Sep 2010
Posty: 33
Motocykl: nie mam AT jeszcze
creativka jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 1 godz 3 min 48 s
Domyślnie

Minal miesiac......
Aniu..nie dotarlo jeszcze do mnie, ze Cie nie ma. Zrozumialam dzisiaj, czemu tak dlugo zwlekalam z tym filmem..jego montaz byl najtrudniejszym przezyciem. Jest prosty..ale wiesz ile uczuc w niego wlozylam.
Nie ma dnia, zebym o Tobie nie myslala. Szczegolnie jak siadam na motor..zawsze jade z Toba..w sercu i myslach.
Ze wspomnien napisalam kiedys:
Poznalam Cie na forum, a zobaczylam w dzien przed naszym wyjazdem na Chorwacje. Obce sobie osoby, zgadaly sie i wyryszuly w podroz dotychczasowego zycia. Nie bylo ani razu niezrecznej ciszy miedzy nami..od pierwszych minut..gadalysmy non stop jak latarynki, najsmieszniej ze jednoczesnie i sie rozumialysmy doskonale. Urzeklas mnie tym ze wielkosc Twojej kosmetyczki byla prawie wielkosci mojego calego bagazu. Ja depilowalam sie w lazience, ale Ty nie moglas usiedzic sama. Przyszlas do mnie do lazienki, siedzialas przy mnie na podlodze i gadalas non stop Mialas wieksze ode mnie doswiadczenie w jezdzie motorem..uczylas mnie o zasadach jazdy w grupie i mowilas "nie chamuj w zakretach, nie boj sie". Mialysmy super wyprawe. Ze swoimi smutkami i radosciami, przygodami i problemami. Mowilas o naszej kolejnej wyprawie: "Vasiu, na Chorwacje balam sie jechac, a teraz nie boje sie. Jestem przekonana,ze bedziemy miec super wyprawe". W piatek myslalam, jak sie ciesze, ze Cie znam i podrozujemy razem. Dzwonilam kilka razy..wlaczyla sie tylko poczta: Czesc, tu Ania....
Czulam, ze cos nie tak. Dziwnie, ze wylaczylas telefon 4 dni przed naszym wyjazdem. Wieczorem Krzysiek napisal na facebooku: "Vasi przykro mi, bylismy u Ani na mieszkaniu, wszedzie mapy, rozlozone przewodniki Rumunii."
Wtedy juz wszystko zrozumialam....


Jestes teraz szczesliwa?



Bylas daleko..ale zawsze usmiechalam sie na mysl, ze w Wawie jest Ania...ktora, tak samo chce zwiedzic swiat na motorze i zrobimy to..powolutku, stopniowo ale zrobimy...




Nie zrobilysmy


Aniu pamietamy..niezmiernie tesknimy..duza czesc z nas zmienila sie po tej tragedii...


Odpoczywaj w spokoju[*] [*] [*]




Ostatnio edytowane przez creativka : 30.08.2012 o 01:29
creativka jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2012, 16:51   #5
yasiu71
Z AT od 2006
 
yasiu71's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: JASŁO
Posty: 181
Motocykl: rd 04,m-72
Galeria: Zdjęcia
yasiu71 jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 2 dni 16 godz 18 min 28 s
Post

Anię poznałem w ub. roku na urodzinach Wojtka. Pamiętam jak pieszczotliwie mówiła o swej Hondzie CB "cebulka", jak się uśmiechała, tańczyła...Spójrzcie jak pięknie sunęła swoją cebulką.



Aniu zawsze będziesz z nami...
yasiu71 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.09.2012, 03:31   #6
wojtekk
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Aniu. Poznaliśmy się chyba podczas Dnia Dziecka w Laskach. Czerwiec 2011. Wytrwale, z uśmiechem na ustach woziłaś kolejne dzieciaki na swojej Cebluce. Zawsze uprzejma, ale i asertywna. Nie wiem czy pamiętasz, może mi sie już coś kręci, ale był i taki humorystyczny moment, gdzie usiadł za Tobą chłop słusznej wagi, ale i już wieku (bardziej zaawansowany wiekiem nastolatek, któremu pewnie bliżej było końcówki tego wieku niż dalej). Objął Ciebie rękami, lekko się uśmiechnął (pewnie "widząc" atrakcyjną dziewczynę). Zapytał: "Lubisz mnie?". Ty ze spokojem, asertwynością, lekkim chłodem potwierdziłaś. Podziałało bez jakiegoś zbytniego zmrożenia. Skupił się bardziej na jeździe i wibracjach motocykla, niż na kierowniczce.

Potem nasze drogi skrzyżowały się na szkoleniu Motopozytywnych. Robiłaś kurs zaawansowany. Z jednej strony skupiona i zaagażowana. Z drugiej - żartująca. Super chwile.

Potem już emaile. Po Twoim tekście "Wielka draka o mego rumaka" na 8 marca powstaje koncept pokazania kobiet na motocyklach; że to też kobiece; że motocykl nie jest tylko dla facetów. I odbywa się impreza. Torwar - Warszawa. Kilka (kilkanaście?) tysięcy ludzi (nie-motocyklistów) słucha, ogląda kobiety na motocyklu. Ta impreza była właśnie pokłosiem Twojego pomysłu. Naszego wieczornego emailowania.

Gdzieś niedawno się jeszcze minęliśmy. Rozmawialiśmy o Twoim zdrowiu - że dobrze, że już wróciłaś do zdrowia. Tam widzieliśmy się po raz ostatni - tutaj na dole. Następne spotkanie mamy tam.

Do zobaczenia Aniu. Polatamy sobie jeszcze po szuterkach.

P.S. Przepraszam - nie mogę sobie przypomnieć kto jest autorem zdjęć.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg IMG_4471_1024x683.jpg (153.0 KB, 30 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_4491_1024x683.jpg (164.8 KB, 15 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCF8116.jpg (542.7 KB, 19 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCF8118.jpg (533.3 KB, 19 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCF8139.jpg (340.2 KB, 14 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCF8230.jpg (507.5 KB, 16 wyświetleń)

Ostatnio edytowane przez wojtekk : 24.09.2012 o 05:46
  Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.09.2012, 22:24   #7
lena
 
lena's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
lena jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
Domyślnie

W moich telefonicznych kontaktach wciąż wyświetla mi się Jej numer....i niby wiem, niby rozumiem, ale nie akceptuję faktu, że w tej rzeczywistości już się nie spotkamy. Nie potrafię tego kontaktu tak po prostu wykasować...Do zobaczenia Ashanti...
lena jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24.05.2013, 16:07   #8
moorelka
Więcej światła
 
moorelka's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: kiedyś Racibórz teraz Warszawa
Posty: 841
Motocykl: nie mam AT jeszcze
moorelka jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 15 godz 55 min 39 s
Domyślnie

Taką Anię pamiętam...
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg P1000046.jpg (718.1 KB, 18 wyświetleń)
Typ pliku: jpg P1010816.jpg (582.5 KB, 12 wyświetleń)
Typ pliku: jpg P1040976.jpg (865.6 KB, 13 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 780198-676695-019.jpg (681.4 KB, 11 wyświetleń)
moorelka jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24.05.2013, 22:40   #9
jochen
Kierowca bombowca
 
jochen's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Kraków
Posty: 2,557
Motocykl: RD07a
jochen jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 13 godz 55 min 35 s
Domyślnie

Obchodziliśmy urodziny tego samego dnia, dlatego nieraz wołaliśmy na siebie per "bliźniaku - bliźniaczko". Wciąż strasznie trudno uwierzyć, że już nie ma jej wśród nas...
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg Izi 3-4.JPG (437.9 KB, 12 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Izi 3-7.JPG (353.7 KB, 11 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Izi 3-18.JPG (429.5 KB, 13 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IZI-114.JPG (347.1 KB, 9 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IZI-118.JPG (432.2 KB, 11 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IZI-122.JPG (410.2 KB, 11 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IZI-218.JPG (412.2 KB, 10 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Izi-219-3.JPG (382.5 KB, 11 wyświetleń)
Typ pliku: jpg Izi-220.JPG (440.3 KB, 12 wyświetleń)
__________________
AT RD07A, '98, HRC
jochen jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.05.2013, 01:41   #10
Mirek Swirek
BANDA LUBLIN
 
Mirek Swirek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Lublin
Posty: 3,948
Motocykl: RD04
Przebieg: Kręcony
Mirek Swirek jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 2 tygodni 3 dni 11 godz 3 min 5 s
Domyślnie

Jochen...
Poznałem Ankę raz, dzięki Tomkowi na bajzlu... To za mało...
Pamiętam.
Mirek Swirek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
styki w larsonie do naszych pomp rambo Uklad paliwowy i wydechowy 30 19.04.2010 19:33


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:58.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.