Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 11.03.2016, 00:51   #21
ofca234


Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
ofca234 jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
Domyślnie

Trzy kontrole wizy w 24h.

ze zdjęciami: http://moto.elban.net/2015/08/20/trz...-w-24-godziny/


Obudziłem się na centralnym placu malutkiego miasteczka. Wygramoliłem się z namiotu i zacząłem zjadać resztki moich zapasów na śniadanie. Powoli gromadziło się koło mnie coraz więcej ludzi. Był szef strażaków, był nauczyciel angielskiego, był też miejscowy superman – tak mi go przedstawiono, a także kierowca i pasażer przejeżdżającej ciężarówki. Jadłem otrzymanie dzień wcześniej warzywa i owoce oraz chleb, popijałem wodą z camelbaga i tak sobie rozmawialiśmy o różnicach kulturowych, mojej podróży i motocyklach. Za chwilę dostałem od kogoś herbatę, perski różaniec, pełniący taka samą funkcję jak katolicki. Ponieważ na placyku znajdował się też komisariat policji wpadli też tajniacy obejrzeć moją wizę. Byli bardzo mili, zrobili sobie zdjęcie wizy i życzyli miłego pobytu.

Dzień rozpoczynał się leniwie, wreszcie byłem wyspany i wypoczęty. Do tego, udostępniono mi prysznic, co było dla mnie zbawieniem. Mój organizm nie przystosował się jeszcze do temperatur powyżej 40 stopni i ciągłego chodzenia w długich spodniach, co jest wymogiem dla turystów podróżujących po Iranie. Przez ostatnie dni prowadziłem się jak prawdziwy bej, spiąć byle gdzie po kilka godzin, tak więc wykorzystałem skwapliwie okazje, żeby znów, na chwilę, przeistoczyć się w człowieka.

Poprzedni dzień spędziłem na piknikach rodzinnych nad jeziorkiem, które obrałem sobie za cel noclegowy. Pojadłem pieczonych ziemniaków z ogniska, warzyw i chleba, popiłem herbatą. Jeszcze dostałem prowiant na śniadanie, co było o tyle fajne, że od samej granicy do tego miejsca nie widziałem ani żadnej knajpy, ani nawet sklepu spożywczego.

Persowie uwielbiają pikniki. Gdy tylko mogą pakują się do samochodu z całym majdanem i ruszają gdzieś w ładne miejsce posiedzieć na kocu z cała rodziną. Jeżeli nie mogą, wyskoczą na trawnik przed blok w mieście. Nawet na pas zieleni rozdzielający dwa pasy ruchu. Byle było zielono i był cień.

Do pełni szczęścia brakowało tylko kąpieli w jeziorze. Niestety, była niemożliwa, to po prostu piękne bagno. Można do niego wejść, ale raczej tylko raz.

Ludzie, których tam spotkałem okazali się po prostu przemili, niemniej, jeszcze przed zapadnięciem zmroku musiałem ich pożegnać. Zmęczenie dawało o sobie znać – po chwili już spałem.

Obudziło mnie warczenie nad uchem. Jakieś durne zwierze szczerzyło kły prosto mi nad uchem. Wyobraźnia zaczęła szaleć, więc wyskoczyłem z namiotu. Zwierzak uciekł, ale wyglądało to marnie. Oprócz mnie nikogo nie było. Bardzo chciałem się wyspać więc postanowiłem przenieść się bliżej ludzi, więc znalazłem pierwszą lepszą chatę, na podwórku, której ktoś siedział i próbowałem sobie załatwić nocleg w ich pobliżu. Gospodarze nie mogli zrozumieć o co mi chodzi, więc wybrali jakiś numer telefonu, phone-friend pomógł nam się dogadać, i nawet dwóch gości postanowiło pomóc mi przenieść majdan.

Gdy pakowaliśmy graty do ich samochodu zatrzymał się jakiś biały pickup bez żadnych oznaczeń. Wysiadł z niego cywil i zażądał dokumentów. Z tyłu siedział jakiś gość w militarnej koszuli bez odznak, a obok niego leżał kałasznikow. Gospodarze ponownie wybrali jakiś numer i w słuchawce usłyszałem, żeby się nie martwić to tylko rutynowa kontrola dokumentów. Niestety jej wynikiem był prikaz przeniesienia noclegu do parku znajdującego się w najbliższym mieście. Wszystkie moje rzeczy wylądowały na pace pickup’a a ja miałem jechać za nim. Samochód ruszył w ciemną noc, pożegnałem się z gospodarzami i bez większego przekonania ruszyłem za białym pojazdem. W głowie miałem jedną myśl:

– Jest ok, czy właśnie wpadłem w wielkie gówno?

Użerałem się kiedyś z fałszywym milicjantem w Kirgistanie przez dwie godziny – jednak był dzień, byłem u kogoś na podwórku a gość był pijanym typem, którego spacyfikował bym dosyć łatwo. Dwóch trzeźwych z karabinem wydawało się być znacznie większą przeszkodą.

Kierowca sygnalizował skręt w lewo na główną drogę, a ja zastanawiałem się, czy nie odbić w prawo i nie dać w długą. Dobrze zrobiłem, że wytrzymałem ciśnienie – to byli policjanci, choć nie widziałem żadnych ich dokumentów. Odstawili mnie na placyk, wybrali jakiś numer gdzie ktoś potwierdził mi, że będzie ok. Obok głośno bawiły się dzieci na placu zabaw

– Nie przejmuj się, koło północy pójdą spać

Dowiedziałem się też, że zawsze powinienem sobie szukać noclegu przy komisariacie to na pewno będę bezpieczny i nic mi nie zginie. Wbrew pozorom to dobra rada, korzystałem z niej na różne sposoby w następnych dniach. Policjanci zawsze byli dla mnie mili i nie stwarzali żadnych problemów.

Dzięki tej sytuacji zyskałem pierwszego phone-frienda czyli człowieka, który zostawił mi swój numer telefonu i deklarował chęć tłumaczenia w razie jakichkolwiek problemów.

Opuściłem mój placyk i dojechałem do Ahar gdzie miałem zamiar kupić kartę SIM z internetem. Trafiłem do pierwszego i ostatniego niemiłego Persa. Ten burak najpierw w ogóle nie chciał mi sprzedać karty, w sumie do wydania mi jej zmusili go inni ludzie, którzy jak zobaczyli jak mnie traktuje zaczęli na niego krzyczeć. Oprócz podpisu wziął sobie mój odcisk palca. Ponieważ sam nie mówił po angielsku to nie mając innego sposobu na odgryzanie się mu mówiłem ostentacyjnie „Dziękuję” na każdą jego obcesową zagrywkę. Koniec końców dał mi kartę, ale zamknął swój sklepik, pewnie tylko po to, żebym nie mógł w jego klimatyzowanym pomieszczeniu próbować ją uruchomić.

Na zewnątrz zebrała się cała ekipa ludzi próbujących mi pomóc, aż wreszcie ktoś zaprosił mnie do urzędu miasta, gdzie jakiś nauczyciel angielskiego chciał się mną zając. Na miejscu dostałem wodę, po chwili przyszedł nauczyciel, który przedstawił mnie oficjelom – przybiłem nawet piątkę z samym burmistrzem. Była też kolejna kontrola dokumentów przez kolejnego cywila przedstawiającego się jako policja. Ponieważ wszyscy wokół mnie byli wyluzowani to i ja przestałem się przejmować robieniem zdjęć mojej wizy.

Koniec końców przekazali mnie komuś odpowiedzialnemu za turystkę, kto pokazał mi kawałek miasta, zabrał na przepyszny obiad.

Baakak okazał się fajnym rozmówcą. Oprócz turystyki w Ahar wykładał architekturę na uniwersytecie w Tabriz. Łączenie etatów to klucz do powodzenia, tak wynikało nie tylko z jego wypowiedzi. Jego żona, której nie poznałem, za to wykładała agrokulturę i miała bardzo dobre zdanie o polskich traktorach Ursus. Poszliśmy też uruchomić mojej kartę SIM do Pana Buraka, bo mimo prób pomocy w urzędzie miasta nie chciała działać. Ten stwierdził, że będzie aktywna dopiero wieczorem, dostałem też kartkę z kodami, które należy wpisać tak aby aktywować internet.

Ponieważ Baakak uparł się, że zapłaci za te wszystkie pyszne rzeczy to obiecałem sobie, że następny posiłek kupię sobie sam. Do tej pory jedyną rzeczą, za którą zapłaciłem był batonik na granicy – zapłaciłem za jeden a dostałem trzy.

Marusso - tego dnia wysłałem Ci też esa, tak jak się umawialiśmy na forum. Twój telefon był wyłączony a mój IranCell, który kupiłem tego dnia nigdy nie zadziałał.
ofca234 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Iran 2014 CeloFan Trochę dalej 18 25.11.2015 08:54
Iran ofca234 Przygotowania do wyjazdów 24 16.08.2015 08:21
IRAN - Lipiec 2014 Maciek SRMC PL Umawianie i propozycje wyjazdów 23 24.08.2014 21:59
Iran - Kwiecień 2014 skowron Umawianie i propozycje wyjazdów 23 10.06.2014 15:24


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:29.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.