Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22.07.2017, 00:18   #31
Grzechu2012
 
Grzechu2012's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2013
Miasto: Łomżewo
Posty: 908
Motocykl: AT-NAT
Przebieg: 80000
Grzechu2012 jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 8 godz 24 min 37 s
Domyślnie

czyta się, czeka się
Grzechu2012 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22.07.2017, 13:38   #32
Pirania
 
Pirania's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Nowy Targ
Posty: 2,325
Motocykl: Ready to Race & AT
Pirania jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 dni 1 godz 14 min 45 s
Domyślnie

Pomysł z nagrywaniem komentarza..
__________________
Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką..
Pirania jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22.07.2017, 15:12   #33
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,772
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 22 godz 54 min 51 s
Domyślnie

Jak się ma sklerozę to innej opcji nie ma .
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.07.2017, 08:20   #34
Pirania
 
Pirania's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Nowy Targ
Posty: 2,325
Motocykl: Ready to Race & AT
Pirania jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 dni 1 godz 14 min 45 s
Domyślnie

Kiedyś była era notesikiem i wieczorami człek zapisywał co się działo..jak miał siłę i chceci..najczęściej nie miał..
__________________
Życie jest za krótkie żeby jeździć singem czy rzadówką..
Pirania jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24.07.2017, 07:07   #35
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,772
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 22 godz 54 min 51 s
Domyślnie

Kropotkin
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24.07.2017, 07:20   #36
radiolog
 
radiolog's Avatar


Zarejestrowany: May 2015
Miasto: Kraków
Posty: 3,091
Przebieg: 30 000
radiolog is an unknown quantity at this point
Online: 1 miesiąc 3 dni 8 godz 44 min 22 s
Domyślnie

No i dobrze,że w Rosji żądzą Hondy, to macie zdrowie imprezować z Rosjanami, ja takiej mocnej głowy nie mam
Bardzo radosny filmik :-)
radiolog jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24.07.2017, 08:32   #37
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,772
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 22 godz 54 min 51 s
Domyślnie

Bez przesady. Rosjanie wbrew obiegowej opinii nie chlają na umór. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że ich kultura picia jest zdecydowanie wyższa od naszej. Wracając do tematu motocykli to faktycznie Rosjanie uwielbiają duże maszyny. W zasadzie wszyscy, których spotkaliśmy po drodze jechali na krążownikach typu Gold Wing, Harley czy trajki CanAm. Przy okazji pokazali nam filmy jak się na nich bawią i gdzie się zapuszczają na Goldasach.
Jeden z nich objechał Pamir i ogólnie się nie pie#$#lą tylko jeżdżą tym wszędzie (szutry, brody, kamienie, błoto etc.). Co prawda jeżdżą większą grupą i wzajemnie sobie pomagają ale za sam pomysł i jego realizację wielki szacun im się należy.
Tak że mimo ogromnej masy i braku ducha adwęczer Goldasy robią w terenie . Trzy lata temu widziałem chłopaków na ciężkich Harleyach w Omalo a droga nie była lekka, łatwa i przyjemna - błoto, brody, wielkie kamienie - generalnie ciężko. Podoba mi się ich podejście.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24.07.2017, 10:18   #38
mirkoslawski
 
mirkoslawski's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Kielce
Posty: 1,656
Motocykl: Dziczyzna
Przebieg: ustalam
mirkoslawski jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 1 tydzień 3 dni 12 godz 34 min 9 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Emek Zobacz post
Bez przesady. Rosjanie wbrew obiegowej opinii nie chlają na umór. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że ich kultura picia jest zdecydowanie wyższa od naszej. Wracając do tematu motocykli to faktycznie Rosjanie uwielbiają duże maszyny. W zasadzie wszyscy, których spotkaliśmy po drodze jechali na krążownikach typu Gold Wing, Harley czy trajki CanAm. Przy okazji pokazali nam filmy jak się na nich bawią i gdzie się zapuszczają na Goldasach.
Jeden z nich objechał Pamir i ogólnie się nie pie#$#lą tylko jeżdżą tym wszędzie (szutry, brody, kamienie, błoto etc.). Co prawda jeżdżą większą grupą i wzajemnie sobie pomagają ale za sam pomysł i jego realizację wielki szacun im się należy.
Tak że mimo ogromnej masy i braku ducha adwęczer Goldasy robią w terenie . Trzy lata temu widziałem chłopaków na ciężkich Harleyach w Omalo a droga nie była lekka, łatwa i przyjemna - błoto, brody, wielkie kamienie - generalnie ciężko. Podoba mi się ich podejście.
A do mnie pisałeś, że DZIK jest za ciężki

Dobra relacja i jeszcze lepszy trip.
mirkoslawski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24.07.2017, 10:59   #39
walther_white


Zarejestrowany: May 2015
Posty: 133
Motocykl: RD03
walther_white jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 4 godz 21 min 51 s
Domyślnie

Off topic: Hehe, ja ostatnio zabrałem Hondę Shadow 800 na przejażdżkę, ostrzegałem że mogę się zgubić w lesie, no i trafiło się błoto, kamienie i bardzo nieprzyjemny zjazd wąwozem. W interkomie słychać było tylko kur... i inne mięso, ale jak zjechał to powiedział, że była to najlepsza przejażdżka w tym roku Sam nigdy by się nie zapędził swoim moto po takich ścieżkach.

Emek dawaj, czyta się czyta
walther_white jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24.07.2017, 19:57   #40
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,772
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 22 godz 54 min 51 s
Domyślnie

16 maja

Wstajemy rano i pałaszujemy śniadanie. Po wczorajszym spotkaniu z Rosjanami pozostał kac i ból głowy. O ile jeszcze Filip i ja trzymamy się nieźle to z Michałem jest słabo. Bardzo słabo. Ale nie mamy wyjścia z tej sytuacji, trzeba ruszać bowiem dzisiaj jeszcze chcemy być w Tbilisi choć chodzi mi po głowie myśl, że to jednak mało realne gdyż do granicy mamy ok 500 km natomiast do Tbilisi kolejne 150. 650 km z tego za granicą mamy przełęcz gdzie raczej nie pogonimy. W sumie to wcale nie musimy dotrzeć dziś do Tbilisi, mam jakieś 700 km przez Gruzję i Armenię więc spokojnie możemy to rozłożyć na 2 dni i objedziemy bez napinki załatwiając po drodze niezbędne sprawy w stolicy Gruzji. Czyli ruszamy a dokąd dotrzemy to się zobaczy. To lubię. Bez stresu. Nie martwi mnie granica rosyjska gdyż tam oddam jedynie wriemiennyj wwoz i nie powinno być żadnych problemów. Trzeba tam jednak dotrzeć a pogoda pod psem jak w ciągu ostatnich dni, pada deszcz i nie jest fajnie. Cieszę się że udało się wysuszyć wszystkie rzeczy i przynajmniej dziś nie będę zakładał mokrych. Po cichu liczę że może się wypogodzi i będzie się lecieć dobrze. Pakujemy się, Michał już ciutkę lepiej więc może nie zwymiotuje sobie do kasku . Nasz dobytek już na motocyklach, żegnamy się z Rosyjskimi przyjaciółmi życząc szczęśliwej podróży i na koń.


Początek drogi jest mało ciekawy ale deszcz jakby zelżał, ruch jest niewielki jedzie się nieźle. Pierwsze 200 kilometrów mija nam bardzo szybko. Mijamy miasteczka położone wzdłuż drogi i w końcu dzięki przychylności boga deszczu wychodzi słoneczko, co prawda nieśmiało i leniwie ale jednak.Nawijajmy kilometry i w końcu w oddali widzimy góry Kaukazu. Czasem nawet wychodzi słońce i robi się ciepło, za ciepło dla naszych ciał opatulonych w warstwy odzieży opięte membranami. Dusimy się, trzeba się pozbyć części ciuchów choć boję się pomny sytuacji wczorajszej wypiąć membrany. Zdejmuje bluzę zostając w koszulce, membranę zostawiam. Dalej ciepło ale przelotne opady, które pojawiają się znienacka utwierdzają mnie w przeświadczeniu że to dobra decyzja.
Krajobraz się zmienia, jesteśmy już wyżej, powietrze jest rześkie. Jest przyjemnie choć co chwilę jakiś większy lub mniejszy opad się zdarza. Kierujemy się na Władykaukaz mijając po drodze posty, gdzie stoją uzbrojeni żołnierze wraz z policjantami. Jest spokojnie, z tłumu aut wydłubują skrupulatnie maszyny, każą zjechać na bok gdzie dokonują bardziej drobiazgowych kontroli. Jedziemy nie niepokojeni. Obowiązkowy STOP przy budynku przed którym stoją mundurowi i dalej.
Przejeżdżamy przez Terek, który bardziej kojarzy mi się z nazwą klubu piłkarskiego z Czeczenii niż z rzeką. W końcu mogę zobaczyć skąd pochodzi nazwa drużyny w piłkę kopaną. Rzeka wije się meandrując. W końcu czas zrobić postój na jakiś obiad bo w brzuchach nam burczy. Mam wątpliwości czy po wczorajszej imprezie uda mi się cokolwiek zjeść, uzasadnione zresztą. Zatrzymujemy się przy trasie i wbijamy do przydrożnego baru.

Solanka jest, płow jest, kasy nie ma. Hmm. Musimy to jakoś ogarnąć choć nie ma sensu wymieniać pieniędzy bo wkrótce opuścimy Rosję i ruble nie będą nam potrzebne. Z wymianą też będzie problem bo w Rosji to tylko w banku a w tej wsi banku niet. Znalazłem jednak bankomat. Wypłacam 1000 rubli tak aby starczyło nam na zupę i płow na drugie. Chłopaki czekają w barze na mój powrót z sianem. W końcu zamawiamy solankę (oczywiście z mikrofali) oraz płow w tej samej technologii podgrzania. Zupa jeszcze mi wchodzi ale przy próbie zjedzenia płowu żołądek zdecydowanie nie chce współpracować. Zmuszam się do jedzenia bo mam świadomość że na głodnego daleko nie pociągnę. Nie czuję się najlepiej, muszę dojść do siebie i porządnie najeść wieczorem.

Wychodzimy z Kafe i zaczynamy gramolić się na motocykle. Kilka dziewcząt wysypuje się z nami z baru i strasznie im zależy na fotkach na motocyklach. Oczywiście się zgadzamy, ubaw mają przy tym po pachy.



Ruszamy dalej. Gruzja już coraz bliżej, niemal na wyciągnięcie ręki. Jednak widzę znaki, że zbliżamy się do Biesłania, gdzie kilkanaście lat temu rozegrał się horror dzieciaków zaatakowanych przez terrorystów a następnie antyterrorystów. Krążą w głowie myśli coby zjechać do miasta i osobiście złożyć hołd poległym ale nie mogę się z tym jakoś uporać. Nie mam ochoty nawet wracać myślami do tej tragedii. Postanawiam siedzieć cicho i nie artykułować głośno tego pomysłu. Może tak będzie lepiej, czas leczy rany.

Przelatujemy zatem Biesłań obwodnicą bez wjazdu do tegoż miasta. Stąd już tylko 60 km do granicy. Znów pojawia się deszcz ale nie jest dokuczliwy. Raczej mży. Wjeżdżamy do Władykaukazu i oczywiście gubimy drogę. Szlak w końcu się odnajduje i udaje nam się dojechać do przejścia granicznego z Gruzją. Omijamy tiry i ładujemy się bezpośrednio do budki celników. Kontrola paszportowa, na tamożni zwrot wriemiennego wwozu i już jesteśmy po stronie gruzińskiej. Tutaj to już czysta formalność. Miło, grzecznie i przyjemnie.

Jesteśmy w Gruzji. Nawet nie zauważyłem, że jest już późno i słońce pomału zaczyna się chować. Decydujemy się dojechać do Kazbegi i tam zostać na nocleg. W zasadzie myśleliśmy o tym jeszcze w Rosji, że dziś prześpimy się w Kazbegi, jutro atakujemy Gruzję tranzytem, zgarniamy moje dokumenty od Zury w Tbilisi i wjeżdżamy do Armenii. Postanowiliśmy zanocować w gest housie o dziwnej nazwie blue coś tam, który Filip namierzył w necie. Jedziemy.

Tuż za granicą widzę terenówkę, z której starszy gość nakazuje mi się zatrzymać, machając rękami. Staję a ten pyta czy noclegu nie potrzebujemy w Kazbegi. Grzecznie dziękuję i mówię że już mamy zaplanowany nocleg. Wjeżdżamy na asfalt gdyż droga przed przejęciem jest szutrową wyrypą. Pomni naszych wcześniejszych wizyt w Gruzji przestrzegamy Filipa o stylu jazdy miejscowych kierowców. Jednak jak się szybko okazuje po ich brawurowej jeździe pozostał tylko mit.
Nie wiem w jaki sposób pohamowano ich styl jazdy ale teraz po Gruzji jeździ się jak w Europie. Może oprócz Tbilisi gdzie dalej jest lekki chaos i wolna amerykanka ale jest po prostu bezpiecznie.

Pamiątkowe fotki tuż za granicą w drodze do Kazbegi i pomalutku zbliżamy się do miasta.





Wjeżdżamy do Kazbegi i rozpoczynamy poszukiwania lokalu, który znalazł Filip. Mimo wielu prób niestety się nie udaje, jeździmy w kółko i jakoś to co widzieliśmy na zdjęciach w necie nijak nie spina się z tym co widzimy na własne oczy. Mamy już dość, dzień się pomału kończy i nie mamy bazy. Trzeba się ogarnąć i znaleźć coś naprędce. Irytuje mnie trochę fakt, że cały czas nocujemy pod dachem jednak nie mamy po prostu wyboru. Codziennie pada. Właśnie znów zaczęło padać. Fuck!

Zjeżdżamy z powrotem do centralnego placu gdzie stoją samochody i od razu zauważam gościa, który zaczepił mnie tuż za granicą. Pytam czy dalej ma miejscówki na nocleg bo nasz wstępny plan chooy strzelił.

Vasilij oczywiście potwierdza i już zmierzamy do jego domostwa. To tuż obok głównego placu. Pokazuje nam pokój ale niestety nie ma okna więc lekko grymaszę ale jednak udaje się znaleźć dla nas inny pokój w drugim budynku. Widzę że w garażu stoi już Gold Wing na ruskich numerach więc nie jesteśmy tu sami. Vasilij oczywiście jest biznesmenem, nie ma co pitolić zaprasza nas do kuchni, daje po kielonie domaszniego koniaku w ramach debakteryzacji, zgarnia kasę za nasz pobyt i już go nie ma. Odjechał.

Rozpakowujemy nasze rzeczy i ładujemy się na naszą dzisiejszą bazę. Prostokątny pokój a w nim proste łóżka, w zasadzie nic więcej. Toaleta i prysznic w korytarzu. Zdejmujemy motocyklowe ciuchy, przebieramy się i lecimy na miasto. Mam ochotę zjeść coś smacznego bo dzisiejsze posiłki ewidentnie mi nie weszły.
Bar Shorena raczy nas najpierw super miłą obsługą a następnie lokalnym zimnym browarkiem z kija. Jest fantastyczny. W końcu zamawiamy jakiś superkebab, który starcza nam na trzech ale dopychamy go szaszłykiem i innymi pysznościami, które serwuje ten lokal. W końcu jestem najedzony i już po zmroku wychodzimy z knajpy kierując nasze kroki naprzeciwko, do sklepu.
Piwko i drobne zakąski umilą nam wieczór. O śniadanie martwić się nie musimy bowiem nasz gospodarz uraczy nas z rana strawą. Jest super. Oczywiście pogoda nie jest rewelacyjna ale byłem w sumie 3 razy w tym miejscu i za każdym razem padało więc to mnie nie dziwi. Wracamy do domku i sączymy sobie browarki w zaciszu.

Wychodząc z pokoju na fajkę spotykam naszego sąsiada. Rosjanin na Goldasie jest mocno złachany, dojechał tutaj z Kutaisi. To nieco ponad 300 km ale mówi że wiatr wiał z taką prędkością, że nawet wielkie jak drzwi od stodoły owiewki Gold Winga nie były w stanie uchronić go przed gwałtownymi podmuchami. Faktycznie wyglądał na wykończonego i chyba spał jak przyjechaliśmy. Wcześnie rano wyjeżdża, tak że pożyczyliśmy sobie szerokiej drogi i poszliśmy spać.
Plan na jutro jest prosty - lecimy do Zury do Tbilisi, następnie obiad i wieczorem chcemy być w Armenii. Droga nie jest długa. Do Tbilisi mamy ok 150 km a do granicy z Armenią kolejne 80 więc założenie że jest to do zrobienia jest jak najbardziej prawidłowe. Jutro nie musimy się spieszyć.

Krótkie podsumowanie. Proszę nie zwracać uwagi na moje pomyłki Vasilija z Witalijem. Oczywiście nasz gospodarz ma na imię Vasilij .


Ostatnio edytowane przez Emek : 24.07.2017 o 20:04
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Bałkany 30.07.2017 - 12.08.2017 giennios Umawianie i propozycje wyjazdów 0 23.06.2017 12:58
Iran trip 2017 - start 12.05.2017. Emek Przygotowania do wyjazdów 137 14.06.2017 15:13
Enduro Pohulanka 29.04.2017 - 01.05.2017 wojtekm72 Imprezy forum AT i zloty ogólne 53 28.05.2017 21:49
El Palantentreffen 2017 ex1 Imprezy forum AT i zloty ogólne 9 17.01.2017 23:33


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:45.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.