Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Zamknięty Temat
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15.08.2011, 20:24   #1
bukowski
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

No, może nie do końca tak. Cały dramat rozegrał się w mojej głowie głównie. Wróciłem bez obrażeń, Afryka nabyła parę blizn ale też bez większych strat.
Część druga, będzie niestety więcej tekstu, bo coraz trudniej było mi wyjmować aparat.
Wspomniany zjazd był łatwiejszy, niż się spodziewałem. Nie wiedziałem, jak to jest zjeżdżać z takiej stromizny bez, wybaczcie, reduktora, z jednym napędzanym kołem...tak, to była świetna lekcja. Na szczęście nie było bardzo ślisko, tzn. było, ale pod błotem było sporo kamieni i jakoś zjechałem. Na dole dojrzałem drwali, popijających palinkę. Jakimś cudem wcześniej ich nie widziałem. Mięknę.

'De donde es una buena pista?' - pytam z hiszpańska, bo wiem skądinąd, że podobne to języki.
Odpowiada mi nieme spojrzenie. Coś tam sobie pod nosem rumunescu, trawarescu, bomborescu.
'Drum bun?' - pytam z nadzieją. -Senior? - "Kuda do darogi?" próbuję jeszcze.
Znowu multumesc patareiul maramescu, czyli "pojęcia nie mam, czego chcesz, ale spadaj stąd" - i macha ręką w rozj... kompletnie droge obok.
Ruszam. Odkręcam manetę, bo trochę pod górę i kompletnie miękko. Jakaś nowa nawierzchnia, chociaż przy odkręcaniu dokopuję się do znajomo śmierdzących owczych placków. Zamiatając dupką dojeżdżam do lekkiego zakrętu z półmetrowymi koleinami. "To ROMAN", myślę. Pamiętam, jak w najbardziej niedostępnych miejscach pojawiały się te dzielne ciężarówki, z Rumunem w szoferce, żującym beznamiętnie peta. Obmyślam optymalna drogę. Wypatruję płytszych kolein, "tędy, tędy, tutaj dzida, odbicie od tej bruzdy, potem 10 metrów rozmiękniętej koleiny na spokojnie, na końcu hopka, więc trzeba się będzie napędzić". Poprawiam tankbag, ten najdurniejszy z durnych wynalazków na offie. Wolałbym jechać w japonkach, niż mieć to g...na baku. Ruszam, trochę bokiem, ale idzie. Ogień, odbicie, plask w coś w rodzaju kałuży błotnej, trochę za mocno ale utrzymałem się, w kałuży jest w miarę trakcja. Nie wiem czego, przypominam sobie Podosowe "konia ścisnąć, kierownica luzem"- działa, napędzam się przed hopką na końcu kałuży, wyskok...


Śmierdzi benzyna, standard; przypominam sobie, że Facet cały czas pompuje, więc sięgam do kluczyka. Spoko, jest przygoda. Łapię Matyldę za kierownicę, napinam się...okazało się, że jestem lepszy niż Chuck Norris. Sneer nie podnosi motocykla, Sneer odpycha Ziemię. Moto ani drgnie, nieszczęśliwie wylądowało kołami trochę do góry. Szpetnie klnę, do drwali mam ze 3 km po niezłym błocie...Zasięg telefonu straciłem z godzinę temu czyli...patrzę z niedowierzaniem na licznik: zrobiłem już z 30 km w tym syfie. Powinienem być w Baia Mare, a przynajmniej przy kolibie.
Odpinam tankbag, zdejmuję kurtkę. Pić się chce jak cholera, wypijam ostatnie pół litra wody duszkiem. Odpalam silnik, liczę na to, że leżącym motocyklem da się trochę kierować. Nie da się. Łapię jakiś pieniek, robie krótkie rwanie i wciskam pieniek pod boczek. Idę na drugą stronę, łapię za gmol...nic. Przypomniał mi się patent, który widziałem w wykonaniu Patiomkina - podrywanie tylnego koła. Yes, udaje się wrzucić tył w koleinę, powinno być łatwiej. Znowu rwanie, trochę lepiej, ale dalej nie ma sukcesu. Przekręcam kierownicę, bark pod bak, cisnę. W takiej konkurencji jestem jak zwierz, więc idzie...niestety skończyły mi się plecy, ale moto już ma niedaleko do pionu. Pot kapie mi z nosa, ale czuję, że z minutę utrzymam. Sięgam do kluczyka, przekręcam, lewą ręką nurkuję w błocie i wrzucam luz. Odpalam. Jak teraz włączyć, bieg i dodać gazu, przy założeniu, że siedzę na dupie pod motocyklem? Postanawiam zaryzykować, daję dużo gazu a drugą ręką wbijam jedynkę. Nie wiem, jak to zrobiłem, ale centymetr po centymetrze wyjechałem. Endorfiny zalewają mózg. Zabrakło mi równowagi na ostatnim półmetrze, konstatuję. Po jakiejś półgodzinie łapię oddech, pakuję się i jadę dalej. "Drugi raz się nie dam, więcej gazu, więcej uwagi, dobra lekcja". Mam tak dość, że chcę już do asfaltu; wypatruję na glinie opony samochodu osobowego...dobra nasza, myślę z ulgą o pozostawionych za sobą ciężkich zrywkach i trawersach. Opony samochodu osobowego, zapamiętajcie to dobrze...
Znowu zrywki, droga coraz gorsza. Kamienie, błoto, łopiany...Karpaty. Znowu drwale, myślę sobie, jak oni się tu dostali? Co ich przywiozło? Co za sprzęt wyrezał w 40 stopniowym stoku głęboką na metr drogę? Za dużo myślę, lekkie rozprężenie i...

Podrywam Matyldę jednym ruchem, niestety straciłem "sprytne" mocowanie tankbaga - wyrywa mi kawałek plastikowego dekla od filtra powietrza. Dobre w tym jest to, że tankbag ląduje za sprawą siatki na torbę z tyłu i zyskuję dużo na manewrowości. Znowu drwale.
- Drum? - kręci głową.
- Pista? - to samo.
- Ruta? - si senior! I pokazuje palcem drogę odchodzącą w las. Kątem oka rejestruję jeszcze furę, zaparkowaną opodal. Pić mi się chce jak cholera, łapy mnie bolą, zasięgu nie ma, GPS odmawia posłuszeństwa. Wszystko sprzyja, więc dzida. Jest słabo. Jakieś rumowisko wyślizganych kamieni, po pół godzinie walki na pierwszym biegu zaczyna mi klękać psycha. Nawet na moment nie mogę zluzować uwagi, bo natychmiast robię jakąś figurę i omal nie ląduję w tym rumowisku. Na liczniku 60 km od wyjazdu z Sapanty. Przypominam sobie furę i opony na niej...to były te tajemnicze "osobówki", które uśpiły moją czujność dwadzieścia kilometrów temu. Ostry zjazd, kończący się kawałkiem lessowego wąwozu - jest tak stromo, że decyduję wjechać w las i objechać to feralne miejsce. Pomysł dobry, ale rozumiem po drodze, że tą drogą już nie wrócę. Jadę. Jakiś luzem puszczony byk interesuje się Matyldą, więc mimo rumowiska odkręcam bardziej, niż zwykle. Droga coraz węższa...koniec. Trzeba zawrócić, ale nie ma gdzie. Kombinuję w pocie czoła, wreszcie kładę motocykl na boku, przekręcam tylne koło rękami, stawiam i z powrotem. Żeby nie podjeżdżać lessowym wąwozem, wybieram jakąś szemraną, niewyraźną drogę. Pnie się pod górę, znowu coraz węziej, ale drzewa sie przerzedzają. Na czymś w rodzaju płaskowyżu - w poprzek leży buk. Objazd bokiem, przez kałużę ze spora skocznią na końcu. Ogień, dzida...


Znowu walka o postawienie moto na koła, tym razem dwadzieścia minut. Nie ma czego pić, jestem cały mokry. "Nie, to było ostatni raz". Na liczniku mija 80 kilometr, psycha już bardzo słaba, więc luzuję uwagę i...


Wyjeżdżam z lasu. Przede mną milion hektarów połonin i...żadnego śladu działalności człowieka. Ani zwierząt, ani dróg - z wyjątkiem tej, na której stoję, żadnych domów...nic.

Dla tych, których to nie przynudziło - w ostatniej części będzie więcej zdjęć
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg r2_paciak_1.jpg (284.9 KB, 787 wyświetleń)
Typ pliku: jpg r2_paciak_2.jpg (332.1 KB, 781 wyświetleń)
Typ pliku: jpg r2_paciak_3.jpg (323.0 KB, 1507 wyświetleń)
Typ pliku: jpg r2_paciak_4.jpg (356.7 KB, 758 wyświetleń)

Ostatnio edytowane przez bukowski : 15.08.2011 o 20:29
 
Stary 15.08.2011, 21:01   #2
Cynciu
 
Cynciu's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 635
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Cynciu jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 8 godz 54 min 8 s
Domyślnie

Strasznie cię ciągnęło na lewo, może źle rozłożony bagaż?
Cynciu jest offline  
Zamknięty Temat


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Norwegia solo na koło podbiegunowe [Czerwiec 2011] Nalewa Trochę dalej 10 14.05.2014 19:53
Aby spróbować gruzińskiego wina... [Sierpień 2011] Miętus Trochę dalej 57 13.06.2012 14:36
Bałkan trip, prawie solo. [Sierpień 2011] majki Trochę dalej 129 18.01.2012 16:52
Albania/Czarnogóra 6-21 Sierpień 2011 Jaca GDA Umawianie i propozycje wyjazdów 24 02.08.2011 21:59
ISLANDIA-sierpien 2011 myku Umawianie i propozycje wyjazdów 18 30.03.2011 18:14


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:20.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.