Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05.10.2011, 19:50   #1
consigliero
Banned

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Rataje Słupskie
Posty: 5,794
Motocykl: Raczej nie będę miał AT
Galeria: Zdjęcia
consigliero jest na dystyngowanej drodze
Online: 8 miesiące 3 tygodni 3 dni 10 godz 30 min 51 s
Domyślnie Panska Jizda BAlkan 2011

10.09-24.09.2011 dwa dni bez jazdy, jeden dzień w ulewie, max temperatura 38 stopni minimalna 12 stopni. Pętla miała długość 5760 km średnio 4,9l /100km. Najtańsze paliwo BiH 4 PLN Węgry, najdroższe 6,4 PLN.
PL-UA-RO-BG-MK-AL-MN-HR-SLO-IT-SLO-A-H-SK-PL

Gdy jakieś 2 m-ce temu podczas wizyty u Jezka i Pepina w czeskiej Pradze usłyszałem o planowanym wyjeździe to jakoś niespecjalnie się zainteresowałem. Świeżo po powrocie z Macedonii , perspektywa ponownego wyjazdu jakoś niespecjalnie mnie nęciła, jedynym czynnikiem kuszącym była jazda w tamte rejony motocyklem. Ponieważ plany wrześniowego wyjazdu samochodem upadły , a małżonka udzieliła błogosławieństwa to skwapliwie dołączyłem do grupy na tzw Panską Jizde . Wyjazd miał początek w mieście Poprad na słowacji dokąd czesi dotarli pociągiem z Pragi . Ja postanowiłem że dojadę do grupy w Rumunii , jadąc przez Słowację i Ukrainę , niestety ten sposób powoduje duże straty czasu na granicach . Ponadto trzymając się najkrótszej trasy mamy okazję zaliczyć odcinki szutrowe tego dnia było 5 km na słowacji i ponad 30 km w rumunii gdzie znalazłem na mapie fajny skrót. Po zmroku dotarłem na miejsce noclegu do Sighetu Marmatiei, gdzie otrzymałem pakiet podróżny w postaci naklejki na szybę Balkan 2011 z dwugłowym orłem albańskim oraz naklejek ze znakami krajów które mieliśmy odwiedzić . W tym miejscu muszę dodać że łamię zasadę nieobklejania motocykla , ale mam zapewnienie że łatwo zejdą. Następnego dnia startujemy kierując się zasadniczo na przeprawę promową Oriahovo w Bułgarii. Rozgrzewka na pierwszych zakrętach ujawnia braki niektórych jeźdźców . W jednej z wiosek po pokonaniu fajnych zataćek jak mówią czesi , czekamy dość długo na resztę , jak dojechali to okazało się że przyczyną była gleba Zdeńka na Adv . Z relacji wynika że próbując jechać moim śladem niewyrobił , położył motocykl który nieszczęśliwie trafił rurą idącą od cylindra oraz jego osłoną .Rezultat to zgnieciona rura oraz wyrwana śruba osłony dekla. Jego brat jadący na czerwonym RT 1200 mówi że ich rodzina to ma pecha , bo ojciec który odprowadził ich do Rumunii , wywrócił swój motor na platformie wagonu. Mijamy Nasaud i drogą 17D dojeżdżamy do Ilva Mica skąd mamy odcinek szutrowy do Prundu Bargaului . Tutaj chwila zastanowienia się bo oprócz RT jest też w grupie 1200C , ruszamy i całkiem sprawnie pokonujemy tą część trasy . Kontynuujemy 17 która przechodzi w 17B nad jeziorem skręcamy na 15 w kierunku Toplity. Dojeżdżając do miejscowości Tulghes mój GPS namawia do skrętu w lewo na Pasul Tengheler . Namawiam Pepina do jazdy tą dróżką która może być gorsza tylko przez pierwsze 22 km do przełęczy ,jeszcze przypominam mu że w tej części państwo węgierskie dotuje swoich rodaków czego przykładem jest droga przez przełęcz Bucin. Rozmowa na migi z policjantem, który nie odwodzi nas od tego pomysłu, rękami pokazuje coś co ja interpretuję jako fale . Ruszamy i asfalt kończy się zaraz za wioską przechodząc w fale z dziur. Jedziemy pod górę i po pokonaniu kilku szutrowych serpentyn widać przełęcz . Jadę w szyku z Honzą na Adv za nami Zdeniek a zaraz za nim jego brat na RT. Przedostatni zakręt i ostatni prosta wjazd na asfalt tuż przed przełęczą i zatrzymujemy się zaraz za nią. Stoimy we trzech na Adv mija 5 minut i nikt nie dojeżdża , mija prawie pół godziny dojeżdża GS informując że RT jest rozbity . Czuję się trochę głupio że namawiałem na trasę. Przyjeżdża Michał na RT , który jest mocno stuningowany , rozbita szyba ,skrzywiona czasza,odpadło lusterko , rozbity kierunkowskaz poobijane kufry. Jeździec zszokowany obity cały prawy bok od żeber po udo . Z relacji wygląda że uciekło mu przednie koło ,jeździec przeleciał do przodu a motor nad nim i tak miał szczęście że motor został na drodze bo mógł spaść ze zbocza . Dojeżdżamy po zmroku Baile Tunad gdzie ma być kamping i nawet jest pilnowany przez jedną osobę i sukę z 7 szczeniętami . Chłopaki śpią na tarasach ja odpalam 2 sekundową Quechuę. Domki są nawet otwarte , ale nikt nie ma ochoty na tą wątpliwą przyjemność . Cały dzień temperatura była przyjemna w granicach 25 stopni natomiast noc przypomniała że jesień praktycznie się już zaczęła . Jak na razie mamy zapas czasowy bo w pierwsze 2 dni jest zrobione po około 500 km a założenie mówi o przebiegach 400 km.

















































Startujemy rano w kierunku na Debar , tylko 80 km a później Albania , Peshkopi - Kukes. O 11 wjeżdżamy na szutrówkę w stylu drogi do Theth . Pierwsze kilometry ośmielają i jadę szybciej zostawiając grupę za sobą, niestety na jednym odcinku ktoś postanowił poprawić drogę wysypując szuter który jest luźno związany z podłożem , rezultat to gleba na prawą stronę . Wylatuję z motocykla po zboczu w dół , na szczęście są krzaki , z trudem wstaję , bo leżę na plecach głową w dół , a chcę zgasić motocykl. Podnoszę krowę oglądam , na szczęście cały . Przez 5 minut szukam po krzakach kabla do nawigacji , dziwię się też że nikt do mnie nie dojechał . Nawiguję według mapy w marnej skali ale jest na niej przebieg rzeki Drini i Zi co pozwala na ustalenie kierunku. Mylę się praktycznie tylko w jednym miejscu , na szczęście miejscowi szybko mnie korygują . Dojeżdżam już bez większych przygód , tylko raz miałem problem podczas mijanki gdy o mały włos , bus dotknął mojego kufra co przechyliło mnie w kierunku zbocza w dół. O 14.30 jestem na wysokości Kolesjan i czekam na grupę , zjadłem pół surowe minci , spalone z zewnątrz a w środku świeże. Około 16 przejeżdża biała toyota z numerami WE zdążająca w kierunku Lure . O 17 otrzymuję sms o problemach technicznych co spowodowało opóźnienie grupy , tak więc czekam cierpliwie dalej .Około 18 grupa dojeżdża już wiem jakie to były problemy techniczne, otóż koledze w RT 1150 urwała się kierownica. Szczęście że pokonywał jakieś doły i zrzucił na 1, drugie szczęście że 15 minut później nadjechał w ich kierunku niemiec w camperze 4x4 iveco za 100000 EUR( kabina mieszkalna na czas jazdy była opuszczona hydraulicznie a na postoju podnosiło się całość do góry i był domek). Kierowca ów nie wiadomo czy na potrzeby naprawiania tego Iveco miał na pokładzie cały warsztat łącznie z wiertarkami , które były potrzebne do rozwiercenia urwanej śruby. Niemiec podczas naprawy cały czas powtarzał w kółko, Scheiß Motorrad.
Na koniec mało przyjemne zdarzenie to obrzucenie przez 2 gówniarzy szutrem z błotem w wiosce Gostil tuż przed Kukes. Zatrzymałem się i poszedłem za nimi, jakiś starszy chyba wysłuchał ich relacji i dał im po tyłku później przeprosił . Jak dojechałem do reszty grupy okazało się że innym też się dostało. Jedziemy na nocleg do Fushe Arrez gdzie znam jeden hotel. Zakręty prowokują do ścigania, ale ujawniają też swoją drugą naturę pozwalając na uślizg opon co nie należy do przyjemności
Jazda do Fushe Arrez byłaby jeszcze większą przyjemnością gdybym choć raz trafił na tą drogę w ciągu dnia , a nie po zmroku.

















































Pierwszy raz miałem stracha jadąc motocyklem z powodu wiatru a musieliśmy przejechać przez most na Pag, który został zamknięty z powodu wiatru o wdzięcznej nazwie Bora . Dzień wcześniej wysiadło mi wspomaganie i abs po przejechaniu szutrówki w BiH przez góry w kierunku na Mostar z Brod . 68 km 4 godziny ulewa na górze , jedna gleba, jechałem z drugim kolegą, a reszta grupy pojechała drogą przez Sutjeskę , którą znam z marca tego roku. Po drugiej stronie o dziwo byliśmy wcześniej niż oni co wydawało mi się niemożliwe. Okazało się że u nich oprócz standardu drogi dużą rolę odegrała mgła. W Mostarze na skrzyżowaniu słyszę dziwny odgłos pracującej pompy, a po wyłączeniu silnika błąd abs . Następne 80 km jadę w deszczu bez wspomagania hamulców z zaświeconym stopem i bez abs. Na miejscu noclegu dochodzenie wykazało że przyczyna jest w zabrudzonym czujniku hamulca nożnego ,kawałek blaszki typu zwarty rozwarty był zabrudzony i po włożeniu tam palca system wstał wspomaganie i abs wrócił. No i wcześniej miałem jeszcze jedną awarię, urwał się uchwyt mocujący sprężynkę trzymającą żarówkę. W efekcie żarówka się spaliła a ja musiałem zrobić taki uchwyt z puszki po konserwach z której wyciąłem scyzorykiem pasek blaszki złożyłem na pół wkładając tam ten drucik co trzyma żarówkę i po zrobieniu dziurki pod wkręta skręciłem całość . Myślę że będzie trzymał lepiej niż fabryczny.




































Anake 2 po 10 tys km

PozdrawiaM
consigliero jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Maroko Enduro 2011 1-15.04.2011 stoner Trochę dalej 53 07.12.2018 22:26
"Balkan Expres 2013"... czyli jak zabić górali, co manety w lipcu grzali... Sub Trochę dalej 23 30.12.2015 22:00
"Balkan Express 2013" Sub Przygotowania do wyjazdów 24 21.06.2013 09:04


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:45.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.