Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25.09.2016, 12:04   #41
Grzechu2012
 
Grzechu2012's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2013
Miasto: Łomżewo
Posty: 908
Motocykl: AT-NAT
Przebieg: 80000
Grzechu2012 jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 dni 7 godz 19 min 21 s
Domyślnie

Szacun, wypad mega, tez kiedys bym sie zapuscil w te rejony
Grzechu2012 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.09.2016, 17:49   #42
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,739
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 3 tygodni 4 dni 3 godz 26 min 29 s
Domyślnie

Naginamy.

Ruszamy o 6.00 . Przed wyjazdem przychodzi no nas sąsiad biwakujący z kamperze dopytuje o nową afrę bo sam zamówił starą z Japonii i właśnie czeka na dostawę. Miło się gaworzy ale czas ruszać.
Startujemy, ledwo ruszyliśmy i od razu zonk. Z naprzeciwka mija nas policja, jadę pierwszy i już wiem że za szybko. Z nadzieją patrzę w lusterko czy może pojadą.dalej.
Niestety nie, zawracają. Kurwa mać, będzie przejebane. 114 km można 100. Chłopie nie wygłupiaj się załatwimy temat. Co proponujesz? Przypominam sobie że mam w camelbaku skitrane scyzoryki kupione w Rossmanie. Żeby nie było to szwajcarski Victorionox. Wrzucam policjantom, którzy długo kontemplują czy aby nie kitajskie więc tłumaczę że tu napisane switzerland że oryginalne i że sam mam taki, wyciągam z kieszeni i pokazuję.
Już widzę że się dogadamy ale kasa, kasa, kasa. Chłopie kasy nie mamy , płacimy kartami, nie mamy gotówki itp. Nie mogę się z dziadami dogadać i idę.porozmawiać z chłopakami. Jednocześnie przypominam sobie rady naszych tirowców coby dać 1000 Tenge w razie draki. Mamy tylko 2000 , szlag, niech będzie.
Podchodzę na cwaniaka daję 2000 Tenge i mówię że to wszystko i odjeżdżamy. Przeszło, możemy jechać dalej ale już.sporo czasu stracone choć.dopiero mamy się.przekonać ile czasu jeszcze stracimy na spotkania z policjantami i ile jeszcze kasy będzie nas to kosztować.
Gonimy dalej. Idzie w miarę gładko do czasu. Znów spotkanie z policją i znów prędkość. Tym razem przekonuję policjantów że my druzja i żeby nas puścili że od tygodnia w drodze itp. Udaje się. Stoimy i zakładamy kaski. W końcu jeden na nas patrzy i dopytuje czy padarak jakiś mamy dla nich. No żesz kurwa, Nynek ma jeszcze 2 setki wiśniówki, biorę i daję w prezencie. Lecimy dalej, ujechaliśmy może z 5 kilometrów, ciągła linia, zakaz wyprzedzania a przede mną.TIR.
Nerwa mam bo już mnóstwo czasu stracone na użeranie się z policją.więc biorę.go pod górę. Za górką stop, policja i to tajniacy z kamerami. Ja pierdolę, nie mam już siły.

Sprawa jest trudna a policjanci sztywni jakby kołek połknęli. Mandat w abstrakcyjnej kwocie i zabranie prawa jazdy na rok. W końcu po pół godzinie targów, wkurwieni na maxa załatwiamy sprawę ale niestety nie bezkosztowo.

Nie mam ochoty już prowadzić i proszę chłopaków niech ktoś mnie zmieni na przedzie bo mam pecha. Dojeżdżamy w końcu do Almaty. Stajemy przy sklepie i zaczepiają nas kazachscy podróżnicy plecakowi jadący autostopem. Mówią że widzieli nas wczoraj w Astanie i zastanawiali się.dokąd jedziemy. Szczęka mi opada jak to w Astanie to ponad 1200 km, jak wam się udało tu dotrzeć? Jechali całą noc stopem i spotkaliśmy się.w Almatach. Pomagają mi dogadać się w sklepie bo goście coś.po rusku nie kumają. Pijemy razem wodę i życzymy sobie szczęścia w dalszej podróży. Jesteśmy w Almatach i mamy dotrzeć do kanionu Szaryńskiego, celu naszej dojazdówki. najpierw jeszcze trzeba się.przebić przez miasto, które jest koszmarnie zakorkowane, a temperatura powietrza sięga 40 stopni, asfaltu chyba z 80. Gotujemy się, jest dramatycznie, należy pamiętać że tu nikt miejsca motocykliście nie zrobi , nie są przyzwyczajeni a nie chcemy na chama się.wpychać.Trochę to niebezpieczne a dużo aut zjeżdża na pobocze bowiem w Kazachstanie dość powszechny jest system wzajemnych podwózek. Trudno to nazwać autostopem bowiem ludzie po prostu stoją przy jedni i co chwila ktoś zjeżdża aby zapytać dokąd chcą jechać. Samo miasto jest przepięknie położone, górują nad nim ośnieżone szczyty. Widok jest niesamowity.

Jesteśmy na wylotówce więc zatrzymuję się przy busie z arbuzami. muszę uspokoić nerwy po spotkaniach z policją i mieć świadomość że wieczorem wrzucę arbuza. Takie moje zboczenie. Trzymamy się.przepisów w zabudowanym 60 poza 100 z tym że cały czas zabudowany. Idzie jak po grudzie. Robi się.ciemno. Nie wiemy czy zjechać w krzaki czy pogonić dalej. Mamy już ponad 700 km zrobione a do celu jeszcze ok 100. Decydujemy się.jechać. Jazda po ciemku a Kazachstanie to niezbyt dobry pomysł. Nie polecam. Ostatnie 70 km robimy już w ciemnościach. Michał odjeżdża a ja jadę jak emeryt. Po ciemku źle widzę i zdecydowanie lepiej jedzie mi się.jak mam kogoś bezpośrednio przed sobą. W końcu Michał zwalnia i proszę go aby „miał na mnie oko” i nie odjeżdżał daleko.
Wszyscy są wykończeni ale nie ma gdzie się zatrzymać. W końcu znajdujemy zjazd, widzę łąkę a na niej konie. Stajemy i rozbijamy się. Jesteśmy u wlotu do kanionu. Pachnie kosmicznie w oddali widać szalejącą burzę ale nas omija. Walą.pioruny jest chłodnawo ale na szczęście sucho. Jesteśmy wykończeni zrobiliśmy ok 850 km. Szybko wrzucamy posiłek do tego arbuz i idziemy spać. Udało się.osiągnąć zakładany cel. Od jutra już nie gnamy, mamy zamiar zwiedzić rano kanion i wjechać do Kirgistanu przejściem w okolicach Karkary. To jakieś 130 km i kolejne 200 do miejscówki nad Issyk Kul gdzie zaplanowany mamy całodzienny biwak i regenerację sił po wyczerpującej dojazdówce. Zakładamy że wczesnym popołudniem uda nam się w dniu jutrzejszym leniuchować nad kirgiskim "morzem".

Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.09.2016, 18:36   #43
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,739
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 3 tygodni 4 dni 3 godz 26 min 29 s
Domyślnie

Kanion Szaryński - Issyk Kul

Wstajemy rano, jest zimno i wieje choć słonecznie. Wstaję o 4.30 choć dziś już nie musimy nigdzie gonić ale z przyzwyczajenia. Budzę chłopaków, nie mamy co jeść więc postanawiamy zwiedzić szaryński i udać się na śniadanie do jakiegoś kafe. Chłopaki wstają ale nadciągają czarne chmury i zrywa się wiatr. Będzie burza to pewne więc szczęście że nie złożyliśmy namiotów bo na tej patelni nie mielibyśmy schronienia. Chowamy się do namiotów aby przeczekać burzę. Trwa może z 10 minut i jest bardzo intensywna po czym wszystko się uspokaja i wychodzi słońce. Pakujemy się i jedziemy w kierunku kanionu. To jakieś kilka kilometrów od naszego obozu. Dojeżdżamy do szlabanu, wpisujemy się w knigę, płacimy za wjazd i wyrażamy akceptację zasad panujących w kanionie. Sam kanion jest piękny ale niestety nie mamy czasu aby zejść na dół. Objeżdżamy go na motocyklach, zatrzymując się i robiąc pamiątkowe zdjęcia. Spędzamy tam koło godziny i ruszamy dalej w kierunku granicy.








Droga jest ciekawa i to miłe urozmaicenie po pustkowiach stepu. Jedzie się bardzo przyjemnie jest chłodnawo ale nie zimno.

Zatrzymujemy się w ostatniej wiosce przed granicą, jemy lody i się.nawadniamy. Jest zielono i jakoś tak inaczej. Zaraz Kirgistan. No nie takie zaraz trzeba jeszcze przebić się krętą drogą przez przełęcz a potem trochę kilometrów szutrówką. Spotykamy Niemca na GSie jadącego w przeciwnym kierunku. Widać już przejście graniczne. Rozmawiamy chwilę wymieniając doświadczenia. Gość jedzie sam a na wyposażeniu beemy cały katalog touratecha. Widać.że gość jest doświadczonym podróżnikiem. W zeszłym roku był w Pamirze w tym tylko Kirgistan miał zaplanowany. Właśnie wraca.
Jedziemy dalej, lokalesi lecą tą wyrypą osiemdziesiątką , masakra. Po chwili spotykamy rowerzystów z Francji laska z kolesiem podróżują od pół roku (skąd ludzie mają na to czas i pieniądze). Pytamy o warunki w Pamirze i dowiadujemy się że oni byli tam w kwietniu i śniegu już nie było. Nie ma problemów z paliwem a droga jest przejezdna. To dobre wiadomości. Przy okazji wymieniamy się.kasą dajemy im kazachskie Tenge a oni nam kirgiskie somy oraz 2 karty telefoniczne.
Podrzucają nam fajną traskę od Song Kul do Jalabadu. Wspominają że jest prawie w całości szutrowa z zajebistymi widokami i super przełęczami. Zaznaczamy ślad na mapie coby nie zapomnieć o tej drodze.

Miło się gada ale pora w drogę bo chcemy dojechać nad Issyk Kul i rozbić.tam naszą bazę na jutro. Planujemy jutrzejszy dzień poświęcić na ogarnięcie i przejrzenie sprzętu oraz luzowanie nad jeziorkiem. Granica przebiega wyjątkowo sprawnie. Kazachowie jeszcze jakieś formalności przeprowadzają a Kirgizi na zupełnym luzie sprawdzają paszporty i każą jechać. Lecimy dalej.
Granica od strony Kirgiskiej.

Nagle jakby świat się zmienił. Z księżyca trafiliśmy do raju. Jest cudowanie zielono, świeci słonko, płyną rzeczki i potoki. Jest pięknie. Mamy jakieś 40 kilometrów szutrem do asfaltówki wokół Issyk Kul. Po kilkunastu kilosach spotykamy wesołą bandę motocyklistów kazachskich wracających ze zlotu motocyklowego w Biszkeku. Fajne chłopaki, pogadaliśmy chwilę, wspólne fotki i lecimy dalej.





Dojeżdżamy do czarnego, droga zajebista, lecimy sobie spokojnie bez napinki do Karakuł.
W tyle masyw Tien Szan.


Zatrzymujemy się.po drodze i wymieniamy kasę aby w końcu porządnie się najeść. Zamawiamy żarło i w oczekiwaniu gadam z chłopakami którzy zlecieli się oglądać motocykle. Po chwili dociera do knajpy laska no rowerze. Ma obłęd w oczach i niespokojnie się.rozgląda. Prosi aby zamówić jej coś do jedzenia bo nie ogarnia menu. To Węgierka która łamaną angielszczyzną tłumaczy skąd się tu wzięła i dokąd zmierza. Nic nie mam do rowerzystów ale z tą coś było nie tak. Chyba za długa izolacja połączona z barierą językową. Mam dla niej duży szacunek że bez znajomości języka porwała się.na taki wypad. Dojeżdżamy do Karakuł, wymieniamy więcej kasy bo w Kirgistanie płatność kartą jest możliwa gdzieniegdzie ale z reguły terminal ma problem z połączeniem z siecią więc bezpieczniej będzie mieć cash. Zbliżamy się.do jeziora, jest wielkie i przepięknie położone pomiędzy dwoma łańcuchami górskimi. W końcu jesteśmy na tyle blisko że zjeżdżamy z czarnego i szukamy miejsca na nocleg. Za pierwszym podejściem udaje się.znaleść dogodne miejsce na biwak. Rozpakowujemy się i nagle jak z pod ziemi wyrasta dwóch Kirgizów. Witają się pytają skąd i dokąd jedziemy, życzą powodzenia, miłego wypoczynku i odchodzą. Spoko. Dziś pijemy wódkę, trzeba oblać dotarcie do Kirgistanu. Na każdego przypada litrowy browar oraz flaszka na spółę. Wystarczy, jesteśmy tak zmęczeni że więcej alkoholu mogłoby nas zabić. Postanawiamy jutro poleniuchować , nie wstajemy skoro świt, w końcu dzień luzu.




Nasze "ognisko"

I "jeziorko"
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.09.2016, 23:43   #44
Jan


Zarejestrowany: Dec 2014
Miasto: Zabrze
Posty: 86
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Jan jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 15 godz 9 min 48 s
Domyślnie

Fajnie się czyta, możesz od czasu do czasu puścić linka z trasą zaznaczoną na mapie gdzie i którędy wędrowaliście?!
Jan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26.09.2016, 08:58   #45
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,739
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 3 tygodni 4 dni 3 godz 26 min 29 s
Domyślnie

Z grubsza nasza trasa dojazdowa do Issyk Kul wyglądała tak
https://www.google.pl/maps/dir/Brze%...782102!1m0!3e0
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26.09.2016, 13:45   #46
tomajkAT
 
tomajkAT's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2016
Miasto: Rudnica
Posty: 179
Motocykl: SD04
Przebieg: 30k 25k
tomajkAT jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 9 godz 28 min 19 s
Domyślnie

Wqurviające jest to łapówkarstwo policyjantów ale nie mam właściwie nic przeciwko temu, pomaga rowiązać wiele problemów. Tylko czemu oni tak się cenią, w takiej Indonezji to glina zadowala się 10tyś. rupii czyli jakieś 3,5zł. No jak już bardzo mocno przegięte to razy dwa, ale kuźwa 20$ to prawie 80zł. toż to rozbój w biały dzień.
A jak się spisały bambosze w newAT?
tomajkAT jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26.09.2016, 14:01   #47
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,739
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 3 tygodni 4 dni 3 godz 26 min 29 s
Domyślnie

Masz rację ale z drugiej strony nasze przewinienia były ewidentne. Nikt nie wymusił na nas łapówki za jakieś fantazje. To raczej my musieliśmy się ratować i uzyskać jak najniższy wymiar kary.
Jechałem na K60. Dotychczas zrobiłem na nich jakieś 17kkm. Przód wyząbkowany, tył kwadratowy ale dały radę. Zdjąłem ale na moje oko jeszcze przynajmniej 5k będę w stanie na nich zrobić więc leżakują w garażu. W czwartek robimy Bieszczady z opcją ukraińską i teraz AT stoi na TKC80.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26.09.2016, 18:34   #48
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,739
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 3 tygodni 4 dni 3 godz 26 min 29 s
Domyślnie

Gonimy dalej.

Wstajemy rano, śniadanko na spokojnie. Nynek coś gmera przy Viaderku bo coś.z ładowaniem znów nie halo. My z Michałem wsiadamy na Tenerkę i walimy na shopping. Kupujemy owoce, lepioszki i podstawowe produkty spożywczy + wodę.
Oczywiście kupujemy również charakterystyczne kirgiskie nakrycie głowy - kołpak.
Wracamy , kąpiemy się w ISSYK KUL. No woda jest rześka a słońce pali niemiłosiernie. Prędko zakładam koszulkę.po wyjściu z wody, niestety bez rękawów co skutkuje czerwoną opalenizną rednecka. Nynek też się spalił. Niestety nasza niespokojna natura daje znać o sobie i ok 14 postanawiamy zwinąć obóz i przejechać.na spokojnie te 250 km jakie mamy do Song Kul. Po drodze mijamy jakieś mauzoleum czy coś takiego. Z góry na obiekt patrzy jakoś posąg.




Lecimy, droga jest zajebista równiuteńki asfalt. Gonimy bez napinki i dojeżdżamy do szutrówki, która prowadzi już bezpośrednio do jeziora. Jest późne popołudnie a tu kurczę ponad 60 km szutru. Myślę 2 godziny na bidę a nie wiemy co po drodze. Przebijamy się przez przełęcz jest już szarówka. Przełęcz ma ponad 3000 m jest zimno. Droga ogólnie jest dobra, tubylcy śmigają osobówkami.




Droga dojazdowa do jeziora.


W końcu zjeżdżamy na drugą stronę niestety jeziora nie widać już zbyt dobrze. Szukamy dojazdu do wody i podjeżdżamy do pobliskiej jurty. Pani mówi że prosto nie przejedziemy do jeziora bo tam jest błoto i musimy kierować się na prawo. Którędy? Przez rzekę. Co? Jest ciemno i nie wiemy jaką głębokość ma potok ale mały Kirgiz z pewnością wieloletniego przewodnika staje przy brzegu i pokazuje mi drogę w poprzek brodu. Jak mnie wypuszczasz i utonę.gówniarzu to znajdę cię i zabiję. Jadę , rady małego doskonałe przejeżdżam bez zamoczenia butów. Chłopaki gonią za mną. Jedziemy już w zasadzie po ciemku, zostało niewiele światła a droga biegnie wzdłuż jeziora i jakoś nie ma w planach się do niego zbliżyć. Chcieliśmy rozbić namioty nad jeziorem ale na chłodno oceniam że będzie to problematyczne , brzeg jest pofałdowany jakby zaorany a w przypadku załatwienia potrzeb fizjologicznych mamy problem bo jesteśmy wystawieni na widok wszystkich wokół a jurt jest tam mnóstwo. W końcu podjeżdżam do jednej z nich chcąc zapytać czy można się rozbić obok jurty bo widzę że mają kibel i będzie bardziej komfortowo. Od razu dostaję pytanie od młodej dziewczyny która wyszła się przywitać czy nie chcemy spać w jurcie.

Pytam chłopaków choć widzę że niepotrzebnie jest chyba z 5 stopni jesteśmy zmarznięci i głodni. 700 somów od łba w tym kolacja i śniadanie czyli jakieś 10$. Nigdy nie spaliśmy w jurcie bierzemy. Ojciec Asel (tak miała na imię nasza gospodyni) odpala piec w jurcie, będziemy mieć ciepło, generator dostarcza prądu , jemy kolację w jurcie gospodarzy robimy zdjęcia i rozmawiamy. Asiel rozkłada nam materace i szykujemy się do snu. Przed snem po kielonku wódeczki i do wyrek.

Nasi gospodarze. Asel z ojcem.
.
I reszta rodziny.






Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26.09.2016, 21:21   #49
Gilu
 
Gilu's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2015
Miasto: Glisne
Posty: 960
Motocykl: RD03
Przebieg: posiada
Gilu jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 4 dni 36 min 15 s
Domyślnie

Dotarliście do północnego czy południowego brzegu jeziora?,wydaje mi się że południowego
Gilu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26.09.2016, 21:50   #50
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,739
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 3 tygodni 4 dni 3 godz 26 min 29 s
Domyślnie

W sumie to objechaliśmy je dookoła ale o tym później.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
"MoToGascar 2016" - motocyklem przez Madagaskar" Sub Trochę dalej 50 09.08.2016 14:20
Slajdowisko "Afrą na Pamir" w Białymstoku 20.02.016 sluza Imprezy forum AT i zloty ogólne 16 24.02.2016 08:15
"Helpfl Staf", czyli technologia rejli w służbie Lejdis ucek Lejdis 25 15.09.2010 21:52


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:44.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.