Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30.10.2014, 05:39   #11
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

… tymczasem w Marrakeszu panowały iście afrykańskie temperatury :-)



Jako, że wystawianie się na słońce w taki upał jest dla nas dość męczące i ryzykowne, to kolejny dzień postanowiliśmy przeznaczyć na zwiedzanie Medyny. Wąskie, brukowane uliczki wśród dość wysokich budynków zapewniają cień i chłód. Jak widać mieszkańcy tego kraju przez wieki zdobyli doświadczenie i nauczyli jak żyć w takim klimacie.

Uzbrojeni w nawigację w telefonie ruszyliśmy w marrakeskie suki. Droga wiodła przez bramę w której ktoś stworzył „ołtarzyk” na cześć Króla.



Suki są to uliczki odchodzące od placu Jemaa el Fna z mnóstwem sklepików, małych warsztatów, a gdzieniegdzie są małe kawiarenki, w których można napić się słynnej „ment tea”. Co jakiś czas trafiamy na placyki, pełne straganów z dywanami, przyprawami lub lokalnymi ziołami. Widzieliśmy też „pet shop”, w którym oferowano małe i duże … kameleony :-)















Dzięki wspomnianej wcześniej nawigacji udało nam się trafić w tym gąszczu uliczek do Muzeum Marrakeszu i dawnej szkoły koranicznej (medresy) Ben Youssef. Podkreślam rolę nawigacji, bo bez niej poruszanie się po Medinie byłoby bardzo utrudnione, o czym mogłem się później przekonać w Fezie, który jest dużo starszym miastem i jego Medina występuję w postaci szczątkowej w mapach Nokia Here.

W drodze powrotnej poszliśmy na żywioł :-) i przypadkiem trafiliśmy na uliczkę, na której odbywał się lokalny „targ” skór. Miejscowi sprzedawcy oferowali miejscowym kupcom całe naręcza surowych, wyschniętych skór, robiąc przy tym sporo hałasu i wzbudzając tumany kurzu. Ledwo udało nam się między nimi przecisnąć, bo zupełnie nie zwracali na nas uwagi w ferworze negocjacji. Byliśmy tam jedynymi obcymi :-)



Szwendając się po tych wąskich uliczkach co rusz natrafialiśmy na klimatyczne okiennice, rzeźbione drzwi do domów, stare zapomniane latarnie wystające z muru lub miejscowe graffiti



Trzeba było tylko uważać na „ruch uliczny”, bo choć uliczki Mediny są wąskie, to nie przeszkadza to jednak w poruszaniu się po nich motorowerom i skuterom. Niektóre z nich osiągają całkiem spore prędkości, a uważać to muszą piesi – sorry, takie tam panują zasady :-)





Również tam miałem okazję spróbować owoców opuncji, czyli kaktusa. Na początku obawiałem się, czy to przeżyję, ale jakoś się udało :-) Sprzedawane owoce (1 dirham/szt., czyli niecałe 40 groszy) pozbawione są już igiełek i po nacięciu i odwinięciu skórki wyjmuje się je po prostu palcami. Są całkiem dobre i przede wszystkim bardzo soczyste. Próbowaliśmy później jeść owoce samodzielnie zebrane na pustyni, ale były chyba mniej dojrzałe, no i problemem okazały się cieniutkie igiełki – mnie powbijały się w palce, a koledze wokół ust! Wyjmowanie ich nie było łatwe :-)



Kolejnym etapem naszego zwiedzania były ogrody: Menara i Majorelle. Te pierwsze to jakaś porażka! Ogromne pole z wyschniętą ziemią, na której posadzono rzędy oliwnych drzewek, a obok znajduje się wybetonowany staw pełen brudnej wody… brrr…. Nie polecam! Opisy z przewodników to jakaś ściema!

Polecam za to ogrody Majorelle (Jardin Majorelle). Można do nich dojść na piechotę lub podjechać w okolicę autobusem nr 11. Wstęp kosztuje 50 MAD (~19 zł), ale warto wydać te pieniądze. Na niedużym terenie rośnie ogromna ilość dziwnych kaktusów, drzew, a nawet las bambusowy. Ogród jest bardzo zadbany, a ustawione co kawałek ławeczki pozwalają odpocząć i ochłonąć od panującego upału. Przed laty współwłaścicielem tego miejsca był Yves Saint-Laurent.















Po całodziennym zwiedzaniu siedliśmy późnym popołudniem na jednym z tarasów knajpek ulokowanych wokół placu Jemaa el Fna i przy kolacji obserwowaliśmy, jak z każdą godziną staje się on bardziej klimatyczny :-)

Wieczór postanowiliśmy zakończyć w słynnej Cafe France, która w rzeczywistości okazała się niezbyt przyjaznym miejscem, z wysokimi cenami i gburowatą obsługą… Nie polecam! Niestety mnogość turystów, głównie z Francji, powoduje, że pewna grupa sprzedawców, kelnerów, taksówkarzy jest dość arogancka i opryskliwa, a proponowane przez nich ceny są niezwykle wysokie. Jak widać nadmiar euro przewraca niektórym w głowie…

Ponieważ został nam ostatni wspólny dzień, to postanowiliśmy się wyrwać z gorącego Marrakeszu nad ocean, ale o tym w następnym odcinku :-)
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31.10.2014, 20:57   #12
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Wstaję o 5. Wkoło jeszcze ciemno.
Pstryk i blask małej latareczki rozjaśnia wnętrze namiotu.
Wieje, zimno.
Plastikowa miska w której lądują słodkie chrupiące płatki śniadaniowe wypełnia się mlekiem targanym wczoraj z samego dołu, okupionym potem Ależ to będzie smakowało!

Teraz jak by czas się wyturlać z namiotu. Nie chce się, zwłaszcza, że dopóki nie zwinę majdanu, dopóki nie ruszę - będzie mi kosmicznie zimno! Śpiwór, mata i cała reszta migiem lądują w plecaku, 3 minuty później zwinięty naprędce namiot dopełnia przestrzeń plecaka. Na siebie zakładam wszystko co mam i ruszam. Cel schronisko.

Docieram punktualnie o 6:00. Dzwonię.
Nikt nie odbiera a schronisk tu kilka, namioty, budynki gospodarcze... jak ja się tu odnajdę!
Odwiedzam dwa budynki, w kolejnym, przedostatnim już - SĄ !
Uff, kamień z serca.
Biegnę co prędzej i opróżniam plecak z tego co zbędne. Zabieram dwa batoniki, aparat, butelkę wody. Musi wystarczyć.
Ruszamy. Chyba jako ostatnio bo jakoś tu pusto a nad nami rzędy latarek. Spodziewałem się tu 20, może 30 osób a jest nas tu chyba coś koło setki! Ale tylko ja miałem takie noclegowisko:

(foto z wieczora)


Reszta spała mniej więcej tak (fotki z popołudnia):







Na zadyszkę nie trzeba długo czekać. Stoimy. Ci przed nami szybko oddalają się i ... gubimy drogę. Kiedy rozjaśnia się nie co, odnajdujemy szlak.



Pierwszy posiłek, ja sobie odpuszczam, wolę popstrykać zdjęcia.
Piesek w górach - miły akcent!






Tak mniej więcej do tego etapu, tak mniej więcej szliśmy razem.
Potem utworzyły się 3 grupy, w tym jedna jednoosobowa

Wiatr jest na tyle nieznośny, że nie daje oddychać szybko pozbawiając sił.
By podbudować morale w ekipie, która już zaczyna myśleć o odwrocie, wyciągam telefon i zapuszczam:

http://youtu.be/S6YtIrwWOzA

Hmm i to q**a zadziałało!
Idziemy jak burza!

Po 50tym razie, zmieniam utwór
Brniemy dalej. Woda, batonik, chwila odpoczynku, motywacja głosowa i idziemy. najbardziej motywują nas emeryci, którzy depczą nam po piętach Ale wstyd!

30 minut przed szczytem chyba największa załamka, dwójka odpuszcza, no prawie. Schodzący z góry Dominik i Marek motywują nas, że to już tuż, tuż. na dowód pokazują zdjęcia:






Nie było wyjścia. Ruszyliśmy i my.

cdn.
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.11.2014, 11:47   #13
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Około 12 udaje się nam w końcu dotrzeć na sam szczyt, 4167m n.p.m. jest nasze!
Z naszej podgrupy docieram ostatni, wspierając się wiatrem, który co chwila wieje mocno w plecy. Wieje: idę, nie wieje: odpoczywam, takim oto stylem przechodzę ostatnie metry.

Na szczycie jestem tak zmęczony, że nawet zapominam wciągnąć brzuch do zdjęcia ...




Nie siedzimy tu za długo bo wiatr bardzo szybko wychładza nasze organizmy, kilka pamiątkowych zdjęć i na dół. Widać jednak, że byli tu ludzie z wyobraźnią i na wierzchołku spędzili noc pod namiotami. Pewnie to taki nocleg aklimatyzacyjny był przed wyższą górą albo... kolejna szalona przygoda. W sumie jak by tak mocno nie wiało to czemu nie... tylko kto by mi wniósł namiot ?
Schodzimy. Pierwsze metry bardzo ciężkie bo tym razem ostro pod wiatr. Strategia odwrotna. Wieje: nie idę, nie wieje: biegnę I wszystko było by ok, gdyby nie ta świadomość, że trzeba dziś zejść aż na sam dół, w 7h pokonać drogę, która w górę zajęła nam około 14h. Zostawiamy za sobą wątpliwej jakości widoczki, tak wątpliwej, że nawet aparatu z plecaka nie wyciągam. Tych którzy szukają pięknych krajobrazów zapraszam jednak w Tatry, Dolomity czy Alpy. Tu jest posucha.

Kiedy tylko chowamy się za skały, gdzie wiatr nas nie dosięga - dostaję skrzydeł. Mknę na dół jak kozica, czekając co chwila na resztę ekipy. W końcu gdzieś na płaskiej, wygodnej skałce w promieniach słońca przysypiam i to teraz ja gonię ich Podobno ludzie robili sobie ze mną sesje zdjęciowe, no chyba, że dźwięk tych migawek mi się śnił...

Do schroniska docieram ostatni. Całe moje górskie życie tak właśnie wygląda - zawsze na końcu
















W schronisku zabieram swoje rzeczy (nic nie zginęło) rozkładam kuchenkę i robimy sobie obiad. Nie chce już nam się ale perspektywa noclegu w tych warunkach zachęca jednak naszą podgrupę do podniesienia tyłków i ruszenia w dół. Marek z Dominikiem są już pewnie w połowie zejścia, my leniwie stawiamy pierwsze kroki.













Woda skończyła się już dawno, nogi jakieś takie podmęczone... ale perspektywa wypicia soczku z pomarańczy zachęca, by iść dalej. Niestety kolejne sklepiki są zamknięte - późno już ;(





Na szczęście widać już górską wioskę, to znak, że za najdalej 30 minut pragnienie me zostanie zaspokojone.








Na dole spotkanie, przed sklepikiem ostatnie ustalenia, kilka chwil odpoczynku i ruszamy w ostatni odcinek, który w końcowym etapie pokonujemy już po ciemku. Dziś nocujemy u Dominika znajomego, w hostelu, z kolacją i śniadaniem za jeśli dobrze pamiętam 150Dh.
Sen.

I jeszcze tylko wspomnieni o soczku...





Tymczasem Aniela, Jacek i kontuzjowany Darek swój dzień spędzili tak:
cdn.
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2014, 12:04   #14
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

JACEK:

Ponieważ tego ostatniego wspólnego dnia chcieliśmy z żoną wyskoczyć nad ocean, to żeby nie tracić czasu na jazdę autobusem wynajęliśmy na lotnisku samochód. Po drodze zgarnęliśmy z campingu Darka i ruszyliśmy do Essaouiry.

Droga z Marrakeszeu jest prosta jak drut, pusta i dość nudna…



Przejeżdżający co jakiś czas samochód nie robił wrażenia na szwendających się po dwupasmówce krowach :-)



Ale w końcu trafiło się nam coś ciekawego! Czytaliśmy o tym w przewodnikach i relacjach z podróży po Maroku, no i w końcu mamy okazję zobaczyć to na własne oczy



TAK! Kozy na drzewach :-)





Oczywiście tuż obok pojawił się jakiś miejscowy i od razu chciał „sprzedawać bilety”, ale się nie daliśmy :-) Kilka dni później, przy górskiej drodze, miałem okazję jeszcze raz oglądać podobne zjawisko.

Po 3 godzinach dojechaliśmy w końcu do celu naszej podróży, a tam powitały nas widoki tego, co najbardziej lubię!



Na północ od mediny wybrzeże jest bardziej skaliste i nie nadaje się do plażowania





A od strony południowej rozciąga się duża zatoka z ogromną piaszczystą plażą



Ponieważ często wieją tam silne wiatry, to jest to miejsce bardzo popularne wśród osób uprawiających windsurfing.



Port rybacki w Essaouirze pełen jest charakterystycznych niebieskich łódek







a wzdłuż nabrzeża ulokowali się drobni sprzedawcy ryb i owoców morza





które na życzenie patroszą i filetują, a to co pozostanie wyrzucają po prostu gdzieś obok :-)



Obok portu biegną mury otaczające medinę, a za nimi znajdujemy gąszcz typowych wąskich uliczek, ze sklepikami, straganami, klimatycznymi knajpkami…

















Po kilkugodzinnym zwiedzaniu Essaouiry postanowiliśmy spróbować świeżych owoców morza w lokalnej knajpce



Na takim stoisku można sobie wybierać dowoli wśród ryb, krewetek, ośmiornic i po uzgodnieniu w drodze negocjacji :-) akceptowanej ceny wybrane smakołyki trafiają na ruszt! Za zestaw dla 3 osób na który składało się po kilka sztuk dorady, sardynek, krewetek, scampi, ośmiornicy, kalmarów, a do tego sałatki, pieczywo i cola zapłaciliśmy w sumie ok. 90 zł.

A potem jeszcze rzadko spotykane i drogie jak to w Maroku zimne piwko na tarasie przy plaży – 30 dirhamów (~12 zł) za 0,25 litra.



po czym rozpoczęliśmy powrót do Marrakeszu. Tą samą nudną drogą, na której dałem się jeszcze na koniec złapać na radar, ale na szczęście zamiast „cennikowych” pięciuset dirhamów (niecałe 200 zł) policjanci zaproponowali mi 200 (~80zł) bez kwitka :-)



Następnego dnia odstawiłem żonę na lotnisko i dołączyłem do reszty ekipy wracającej z górskiej eskapady… Skończyły się wakacje „all inclusive”, a zaczęła motocyklowa wędrówka w kurzu, spanie pod namiotem lub w tanich hotelach, chińskie zupki, no i o zimnym piwku trzeba było zapomnieć… :-)
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.11.2014, 05:55   #15
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Budzimy się wcześnie bo na +/- 10:00 jesteśmy umówieni z Jackiem na lotnisku.
Pierwsze co czujemy to zakwasy w nogach... lekko nie było!



Dodatkowo, gratis, mamy problem z wyjściem z pokoju... Trochę to trwało nim się to nam udało a ciśnienie w pęcherzach rosło, oj rosło...



Prysznic, śniadanko - w przeciwieństwie do obiadokolacji „cienkie”. Wczoraj , po zejściu z gór nawet tadżin jakoś nieźle smakował





Dziś z rana karmimy się widokami, a te co chwilę zmieniały się za sprawa mocnych podmuchów wiatru i chmur krążących po niebie:







Schodzimy na dół, do auta. Została jakaś godzinka na podróż „z buta”, godzina na dojazd do Marrakeszu, gdzie na lotnisku czeka na nas Jacek, który pożegnał właśnie małżonkę i (nie)cierpliwie nas wypatruje... a my jak zwykle spóźnieni...
This is Africa, tu czas płynie wolniej!





W końcu zgarniamy Jacka i jedziemy na zakupy. Trzeba kupić kilka puszek na część motocyklową naszego wyjazdu, kilka piwek na wieczorną biesiadę no i coś na kolację, jutrzejsze śniadanie.





Na kempingu przepakowaniom i przygotowaniom nie ma końca. Czujemy już, że chwila wyjazdu zbliża się wielkimi krokami. Napięcie rośnie. Ostatnia kontrola motocykli, sprawdzanie ciśnienia w kołach, napięcia łańcucha, poziomu oleju. Zupełnie jak byśmy tego w domu, przed wyjazdem nie robili... No ale każdy chciał być gotowy na 100%. I jeszcze ostatnie pranie, ostatni rzut oka na mapę, sprawdzenie poczty, ostatnia chwila relaksu...









Maszyny, ciuchy - wszystko lśni. Jeszcze lśni...



A to wszystko Dominik obserwuje z boku, cichaczem popijając piwko, tak by nikt nie widział





Rankiem, po małych kłopotach z Tenerą (brak paliwa...) ruszamy w trasę!
Tankowanie.



Cdn.
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.11.2014, 07:12   #16
puszek
 
puszek's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Krakuff
Posty: 4,762
Motocykl: RD07a
puszek jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 3 dni 4 godz 7 min 35 s
Domyślnie

No nareszcie...juz myślałem,że to tramping..Dzida chopy, dzidaaaaaa
puszek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.11.2014, 09:31   #17
igi
Ciśnienie rośnie ;)
 
igi's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2012
Miasto: Opole
Posty: 636
Motocykl: RD07a była... :(
Przebieg: 58000
Galeria: Zdjęcia
igi jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 11 godz 56 s
Domyślnie

Dawaj Neno coś o jeżdżeniu bo mnie już nogi rozbolały od samego czytania
__________________
Lepiej przeżyć małą przygodę, niż siedziec w domu i czytać o dużej.
igi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.11.2014, 09:42   #18
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Jednak ktoś czyta, ogląda
No tak, teraz zacznie się... szkoda tylko, że z jednej z ciekawszych "dróg" nie mam zdjęć.
Chyba się odezwę i chłopaków poproszę o fotki bo opisać tego nie potrafię.
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.11.2014, 09:46   #19
puszek
 
puszek's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Krakuff
Posty: 4,762
Motocykl: RD07a
puszek jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 3 dni 4 godz 7 min 35 s
Domyślnie

Chcemy ciorania, gleb, maurów, słońca...Dajesz... Yaaallllaaaa
puszek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.11.2014, 15:00   #20
Rychu72
 
Rychu72's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: wilidż Opole
Posty: 2,551
Motocykl: CRF 1100
Przebieg: 0 kkm
Rychu72 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 dni 5 godz 29 min 36 s
Domyślnie

Mam sporo fotek gleb z Maroka i mogę użyczyć.
W photoshopie sobie skorygujesz
Rychu72 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Omalo jak Kirgizja, Vashlovani jak Maroko- wrzesien 2014 Dolot samolotem, sprzet na miejscu Mirmil Umawianie i propozycje wyjazdów 8 02.09.2014 14:41
Maroko consigliero Umawianie i propozycje wyjazdów 2 13.10.2010 12:17


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:05.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.