Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09.01.2020, 18:37   #11
dzinks
 
dzinks's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Apr 2016
Posty: 1,278
Motocykl: CRF1000L
dzinks jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 dni 2 godz 22 min 44 s
Domyślnie

U mnie działo i działa
dzinks jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.01.2020, 19:17   #12
nav


Zarejestrowany: Jul 2013
Miasto: Warszawa
Posty: 121
Motocykl: FE + 2x XR
nav jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 22 godz 26 min 11 s
Domyślnie

Poprawiony filmik



Widze, że robiliśmy podobną trase (we wrześniu 2018) i początek do wioski Bishnice pojechaliśmy od północy

Na sucho nie było problemu przejechać tą wyrwę i była trochę mniejsza
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg IMG_20180910_144623.jpg (1.19 MB, 33 wyświetleń)

Ostatnio edytowane przez nav : 09.01.2020 o 20:04
nav jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.01.2020, 20:08   #13
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 10 godz 31 min 12 s
Domyślnie

Ładnie tam !
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.01.2020, 15:22   #14
Rafał_RD
 
Rafał_RD's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2018
Miasto: KLI
Posty: 220
Motocykl: RD07, CRF1000
Rafał_RD jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 10 godz 5 min 36 s
Domyślnie

[QUOTE=Qter;664346]
Droga busem upłynęła nam sprawnie aż do samego Skopie, gdzie obiecaliśmy załatwić pewną honorową sprawę niecierpiącą zwłoki.
Zdziwienie macedończyka, którego obudziliśmy o 5 rano i wcisnęliśmy mu plik drobnych banknotów euro trudno opisać.
Dopiero po chwili , posiłkując się dawno nie używanym rosyjskim udaje nam się wytłumaczyć skąd to zamieszanie.
Dług z Booking-u uregulowany!

Skoro Skopje i dług z Booking to wiem o co kaman i dziękuję, w swoim imieniu, bo również byłem "zamieszany" w sprawę. Lecę Wam browara.

Czyta się
Rafał_RD jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.01.2020, 18:09   #15
Qter
 
Qter's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 769
Motocykl: Husqvarna FE 350
Qter jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 1 godz 59 min 21 s
Domyślnie

Kontynujemy...


Po "3" sekundach dobiega do nas kobieta i... porywa kozę, która wciąż stoi na środku wjazdu do zagrody. Konsternacja. Podnosimy z mój motocykl i obracamy w kierunku wyjazdu. Podchodzi do nas mężczyzna który wcześniej zniknął w domu. Na szczęście bez broni, za to w polarze i ocieplanych kaloszach. Znów na migi "pytamy" się o Gramsh. Twierdzi, że dojazd jest i nam go pokaże, tylko żebyśmy go zabrali z sobą... WHAT? Długo się nie zastanawiając oddaje swój plecak Dasiowi, przesuwam rogala maksymalnie do tyłu i sprawdzam ile jest miejsca na kanapie pomiędzy mną a rogalem. Jest szansa że na kanapie się zmieścimy u ile usiądę mocniej na zbiorniku DRZ-ty. Oczywiście podnóżki dla pasażera mam pospinane trytkami i są zasłonięte przez rogala. Dasio asystuje przy procedurze wsiadania. Najpierw siadam ja, Dasio przytrzymuje DRZ-tę i wsiada Albańczyk. Delikatnie ruszamy po niepewnej nawierzchni. Nogi Albańczyka pewnie śmiesznie wyglądają w tych kaloszach dyndając po bokach mojego motocykla. Nie wiem jakim cudem udaje nam się dojechać cało z powrotem do krzyżówki. Nasz nowy kolega pokazuje nam aby jechać w kierunku rozpadliny - ale my kategorycznie odmawiamy, twierdząc że tam nie ma możliwości przejazdu. Wówczas chce abyśmy pojechali w kierunku wioski w której niedawno byliśmy. Ruszamy. Po chwili zatrzymuje nas i pokazuje wąską, ostrą ścieżkę do góry. Twierdzi, że spokojnie podjedziemy. Atakuje podjazd jako pierwszy przy asyście Dasia i naszego kolegi... Niestety, mokre liście, wystające korzenie oraz pieńki od niedawno ściętych krzaków uniemożliwiają mi wjazd. Leżę. Podbiega Dasio i Albańczyk. Stawiamy motocykl. Ja i Dasio ledwo oddychamy a nasz kolega się z nas śmieje. No jasne - jak byśmy jak on wypasali w górach owce całe życie to takie skakanie po górkach to była by również dla nas kaszka z mleczkiem. Dasio idzie z Albańczykiem kawałek dalej w górę zrobić rozeznanie cjak to dalej wygląda. Może mimo złej nawierzchni uda się we trzech wepchnąć motocykle. Ja w tym czasie mocuje z przodu taśmę do wciągania.



W momencie gdy zaczynam przygotowywać rogala do zdjęcia z dołu słyszę nawoływania Dasia.
Dasio dociera do mnie i mówi, że do góry to jeszcze dość daleko ale obok jest druga ścieżka która co prawda jest stromsza ale krótsza o połowę i może tan należy spróbować.




Razem sprowadzamy mój motocykl. Na dole biorę rozpęd i atakuje drugi podjazd. Czuję, jak na jakimś pieńku podbija mi mocno kierownice. Na szczęście nie wyrwało mi jej z ręki ale przednie koło się skręciło przez co kierunek ruchu został lekko zaburzony. Zaczynam tracić przyczepność. Na szczęście w połowie podjazdu stoi pomoc która, widząc co się dzieje pomaga wrócić na właściwy tor jazdy.





Ufff. Udało się. Stawiam motocykl cały szczęśliwy i schodzę w kierunku podjazdu zobaczyć jak poradzi sobie Dasio. Dasio podjeżdża bez takich problemów jak ja. Później mi mówił, że czuł jak podrywało mu przednie koło i musiał mocno pochylać się do przodu. Za chwilę na górze pojawia się "nasz" Albańczyk. Jesteśmy uratowani! Albańczykowi chcemy jakoś podziękować. Proponujemy pieniądze za pomoc ale odmawia. Przypominam sobie o polskiej wódce której kilka małpek mamy jeszcze w zapasie. Wciskamy mu dwie. Żegnamy się. On ma do domu jakieś 5 km pieszo a my do Gramsh jeszcze pewnie ze 50... Jest już przed 3PM.

Tu wrzucam zbliżenie traka - jak widać tą "kozią" ścieżkę w górę mijaliśmy kilkukrotnie szukając objazdu. Zrobiłem też przeliczenie nachylenia stoku - bazując na poziomicach z map topo, Zdjęcia nie oddają rzeczywistości. Pokonaliśmy odległość około 150 a różnica wysokości wynosiła około 50m - dało to nam w przybliżeniu około 35% nachylenia (dla informacji narciarskie trasy czarne w PL mają nachylenie pomiędzy 29 a 40 %)



Cały czas popaduje ale w sumie zaczynamy już mieć na to wyjeb.....




Drogi zamieniają się w strumienie




Gdy nie pada może być pięknie




Jesteśmy na wysokościach około 1500-1600m. Czuję się trochę jak na Ukraińskich połoninach. Droga jest offowa ale po ostatnich przygodach poziom endorfin znacznie się u mnie podwyższył.
Po pewnym czasie zaczynamy zjeżdżać delikatnie w dół i dostrzegamy jakieś domostwa. Z jakiejś szopy wybiega kobieta i krzyczy za nami kafe, kafe ale my nie zatrzymujemy się... Jedziemy do naszego celu.

Zmienia się też krajobraz.










Obrazki ruchome:




Jak widać urwiska są dość wysokie.






Co pewien czas przed drogę przelewa się strumyk.





Szkoda, że pada, popaduje i niebo zasnute jest chmurami



W końcu mijamy coraz większe wioski, marszrutki a nawet pojedyncze samochody. Przed ciasnymi zakrętami zaczynamy używać klaksonu - nigdy nie wiadomo co się czai za zakrętem.

Docieramy do asfaltu i prawie mamy ochotę go ucałować. Przestaje padać.



Robimy fotki. Z boku dostrzegam grupkę dzieciaków wypasających kozy.
Przyłażą do nas a ja przypominam sobie o jakiś drobnych gadźetach dla dzieciaków które mam w kieszeni plecaka - jakieś smycze, breloczki itp.,
które zbieram przy okazji różnych zawodowych spotkań.
Dzieciaki wymienią je miedzy sobą chyba dyskutując zawzięcie która jest najładniejsza czy też najlepsza.



Dojeżdżając do Gramsh koło 17.00 zauważamy restaurację i od razu stajemy.



Zdjęcie Dasia w stylu - nie wiem Qter gdzie ty mnie zabrałeś ....



Właścicielem restauracji "Colloselo" jest Albańczyk, który pół życia spędził we Włoszech.
Tam zarobił pieniądze i po powrocie otworzył "na stare lata" restauracje.
Jedzenie naprawdę na poziomie a ceny bardzo przystępne (duży talerz mięsa na 2 osoby, 2 sałatki, 2 piwa i 2 kawy na koniec - z napiwkiem - w okolicach 45 PLN całość).
Szef restauracji wskazuje nam najbliższy hotel.

Najedzeni, na parkingu restauracji opłukujemy trochę motocykle i lecimy do hotelu Latifi.

Hotel jest położony kawałek od centrum Gramsh - ale dla nas to nawet lepiej.

Hotel jest budowany wieloetapowo - na parterze, na poziomie ulicy jest salon meblowy, należący do właścicieli hotelu.
Całe pierwsze piętro jest nie wykończone - brak ścian wewnętrznych jak i zewnętrznych ale jest za to duży kominek.





Kolejne piętra zajmuje już właściwy hotel. My dostajemy całkiem sympatyczny pokój z łazienką, tarasem i widokiem na... góry







Właścicielka nie mówi w żadnym obcym języku ale za to jej córka Adela świetnie posługuje się angielskim i to z nią załatwiamy wszystkie formalność.
Od strony podwórza znajduje się parking, gdzie zostawiamy motocykle. Jest tam również pracownia kamieniarska męża właścicielki hotelu. Z boku stoją wielki slaby marmuru.

Dość sprawnie się ogarniamy - czyli kąpiel, pranie i suszenie rzeczy itp i wychodzimy w "miasto".





Samo centrum dość ładne i czyste. Sporo ludzi na spacerach. Miło.





Po spacerze znajdujemy knajpę na kolację i browar



a w niej tradycyjna narciarska toaleta



Wracamy do hotelu około 21.00, wysyłamy SMS-a do Marka i praktycznie od razu zasypiamy.

Dzisiejsza trasa miaa wygląda w zamierzeniu tak:




C.D.N.


PZDR

Qter
__________________
Pije bro i palę sziszę...

Ostatnio edytowane przez Qter : 17.01.2020 o 21:46
Qter jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.01.2020, 14:37   #16
Qter
 
Qter's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 769
Motocykl: Husqvarna FE 350
Qter jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 1 godz 59 min 21 s
Domyślnie

Dzień 3

Śpimy jak zwykle szybko. Wstajemy rano i idziemy na śniadanie do restauracji Colloseo, ponieważ nasz hotel nie ma restauracji (tej, gdzie poprzedniego wieczora zajechaliśmy prosto z gór). Od progu wita nas szef i usadza na tarasie, skąd można podziwiać widok na górę Tomor - 2417 metrów nad poziomem morza. Ta góra wybija się spośród innych swoją wielkością. Jej szczyt jest w chmurach i tylko chwilami widzimy jej ośnieżony czubek. Budzi respekt.



W korycie rzeki można dostrzec wędrowców. Rozmawiamy nawet z Dasiem, że fajnie było by spróbować kawałek przejechać się tym korytem jeśli starczy nam czasu i sił.





Po 9 wracamy do hotelu i rozpoczynamy akcję pakowania się na motki. Ubrani, z zamontowanymi rogalami siadamy i....

i mój motocykl nie odpala...

Tzn. kręci ale nie zaskakuje.
Kręcimy go jeszcze trochę aż aku zaczyna słabnąć.
Robimy próbę z odpaleniem na pych ale nic to nie daje.
Sprawdzamy paliwo, iskrę i kombinujemy ale bez pomysłu.
Próbujemy znów na pych i znów nic.

Nic.

W końcu zatrzymujemy się pchając moto po ulicy koło jakiejś hurtowni nawozów rolniczych.
Tam prawdopodobnie właściciel widząc, że mamy problem próbuje nam pomóc i na jego polecenie jego pracownica przynosi wielki stary akumulator.
Jak zobaczyłem, co ona dźwiga to zdębiałem.

Nic.

Próbujemy też odpalić od starej ciężarówki.

Nic.

Okazuje się, że prawie vis-a-vis naszego hotelu jest mechanik który zajmuje się lokalnymi pojazdami dwukołowymi produkcji w większości chińskiej lub włoskiej.

Tam kierujemy swoje kroki prowadzeni przez szefa hurtowni nawozów. Chłopaka wyciągamy praktycznie z domu ze śniadania.
Próbujemy wytłumaczyć w czym rzecz na migi ponieważ chłopak nie mówi w żadnym innym języku niż ojczysty Albański.
Po chwili nasz mechanik otwiera warsztat (szare drzwi na zdjęciu) i podłącza mój akumulator do ładowania.



Gadamy z Dasiem, że może to gaźnik i chwile się zejdzie z naładowaniem aku i sprawdzeniem moto i szkoda tracić dzień. Ustalamy, że Dasio jedzie zobaczyć wodospady, które i tak mieliśmy w planie zobaczyć i w zależności od rozwoju sytuacji skontaktujemy/spotkamy się po południu w Gramsh lub Berat, który jest naszym kolejnym celem podróży. W razie "w" zostawia mi kluczyki i dokumenty do busa a ja jemu daje zapasową dętkę oraz łyżki (każdy z nas miał część narzędzi oraz części zapasowych).

W tzw. międzyczasie proszę mechanika o pomoc przy wyciągnięciu gaźnika i sprawdzeniu ale on to robi za mnie i to tak sprawnie że nie mogę się do dziś nadziwić. Gaźnik czyścimy, przedmuchujemy kompresorem, sprawdzamy na wszystkie strony ale wszystko wygląda OK.

Dasio pojechał nad wodospady a ja walczę...





Droga jak zwykle nie była łatwa.





Po drodze były też brody.





W końcu są!



Z tego co mówił, do samych wodospadów ciężko dojść - zwłaszcza w butach motocyklowych - ale jest to jak najbardziej możliwe o ile ma się siłę i chęć na górską wspinaczkę.























Jak ktoś by chciał jechać to wodospady są tu: https://goo.gl/maps/TwFnpYcb9PXLS6269

Gdzieś po drodze, w jakiejś wiosce udaje mu się nawet zjeść drugie śniadanie - Byrek - coś w stylu ciasta francuskiego z nadziewaniem - najczęściej szpinakiem, pomidorami, z twarogiem na słono, z mięsem mielonym i cebulą lub z np. dynią. Polecam spróbować.


Ja tym czasem dalej walczę ze swoim motocyklem. Wkładamy z powrotem gaźnik i akumulator i... dupa.
Mechanik ma auto więc przez kolejne pół godziny próbujemy odpalić ciągając moto za samochodem ale nie przynosi to żadnego rezultatu.
Wracam do hotelu i korzystając z dobrodziejstwa WiFi kontaktuje się z polskim mechanikiem.
Przy okazji odkrywam że google translator wspiera Albański. Tłumaczenie pokazuje mechanikowi a ten udostępnia mi swoje WiFi i komunikacja przebiega znacznie sprawniej.
Podejrzenie pada na świece albo zawory (były regulowane przed wyjazdem). Świeca, którą mam w zapasie nie zmienia obecnego stanu rzeczy a w warsztacie chłopak nie ma szczelinomierza, więc zdejmowanie czapki zaworów jest bez sensu... Mówi, że w Elbasan jest jakiś dobry mechanik albo trzeba szukać w Tiranie.

Podejmuje decyzję o ściągnięciu busa do Gramsh który zostawiliśmy pod hotelem koło Pogradecu.... Wysyłam info SMS-em do Dasia, że spotykamy się znów w Gramsh. Wracam do hotelu, wynajmuję pokój który zdaliśmy i proszę Aldonę o pomoc w dotarciu do Pogradecu. Aldona angażuje w to swojego ojca a ten swojego znajomego który może mnie przetransportować do Pogradecu. Po godzinie siedzę w starym mercedesie słuchając najnowszych Albańskich przebojów - youtube wyciszył mi taki utwór z filmu poniżej



Oczywiście nie jedziemy sami. Kierowcy by się to nie opłacało więc zabieramy jeszcze jednego faceta.







Cała trasa starym mercem kosztowała mnie 50 Eur i wyglądała mnie więcej tak:



Do Hotelu Lyhnidas docieram koło 15. W hotelowej restauracji jem pyszną rybkę z jeziora Ohrydzkiego i ruszam do Pogradecu. Mam plan poszukać świecy do moto i kupić coś na drogę powrotną. Świecy do moto nie znajduje więc kupuje wodę i coś do chrupania i ruszam. Żeby nie jechać tą samą drogą wybieram dojazd do Gramsh drogą SH71 ale od strony SH3. Na początku wspinam się na przełęcz za Pogradecem a potem już nudno SH3 do rozjazdu na Maliq. Ten kawałek trasy znam z poprzedniej naszej wizyty w Albanii.



SH71 jest prawie cała wyasfaltowana i prowadzi doliną wzdłuż strumienia. Mniej więcej do Lozhan i Ri jest dziurawy asfalt. Potem Na kilka kilometrów zamienia się on w dziurawy szuter/asfalt by za chwile przeistoczyć się w zupełnie nową drogę. Na tym kawałku szutrowym spotykam dwóch motocyklistów z Czech na jakiś szosowych maszynach, którzy też jadą tą trasą. Zamieniamy kilka słów i się rozstajemy. W busie jestem szybszy niż oni. Okazuje się, że stara droga jest już nie przejezdna (mapy googla jeszcze ją pokazują a nowa nie jest na nie naniesiona) ponieważ kawałek dalej na strumieniu trwa budowa nowoczesnej hydroelektrowni https://goo.gl/maps/zuMcqTwpuwsXrmFK8 i starą drogę po prostu zalano. Aby zapewnić przejazd droga więc wija się pięknymi serpentynami w górę by za chwile gwałtownie zjechać na poziom nowego zbiornika.











Po zjechaniu na poziom wody jedzie się chwilami wąskim wąwozem gdzie ostre ściany wspinają się wysoko do nieba...





Gdzieś przy samej elektrowni zabieram na stopa jej pracownika, który wysiada gdzieś po drodze w miejscu gdzie dla mnie nic nie ma.

Jedna z moich ulubionych fotek z tego wyjazdu



Cała moja trasa busem wyglądała mniej więcej tak:




W tak zwanym międzyczasie dostaje info od Dasia, że wrócił z wodospadów i jedzie zobaczyć jakiś kanion który poleciła mu Adela z hotelu w Gramsh. Ja zdaje mu relację, że widzimy się na kolacji w Colosseo .

Dasio jedzie tu: "Kanioni i Holtes" https://goo.gl/maps/4HRy2x6QYLoR2zgG9

Po drodze gdzieś tam źle skręca i chwile krąży zanim dociera do atrakcji "Kanioni i Holtes".





Kanion jest dość ciekawy. Ze "szpary" w górze wypływa regularna rzeka. Po ostatnich opadach poziom jej wydaje się wysoki a nurt szybki (jak to górski potok).









Trasa Dasia z tego dnia wyglądała mniej więcej tak:



Finalnie, spotykamy się na kolacji, dyskutujemy o wrażeniach, ustalamy plan na dalsze dni i idziemy spać.

C.D.N.

Qter
__________________
Pije bro i palę sziszę...

Ostatnio edytowane przez Qter : 17.01.2020 o 21:44
Qter jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.01.2020, 15:18   #17
stopa-uć


Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Łódź
Posty: 1,709
Motocykl: TA,RD04
stopa-uć jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 3 dni 55 min 10 s
Domyślnie

FAJNE
czyta się.

ciał
stopa-uć jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.01.2020, 15:51   #18
jochen
Kierowca bombowca
 
jochen's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Kraków
Posty: 2,557
Motocykl: RD07a
jochen jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 13 godz 55 min 35 s
Domyślnie

Dajesz dalej!
__________________
AT RD07A, '98, HRC
jochen jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.01.2020, 21:28   #19
Novy
Moderator
 
Novy's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Dec 2008
Miasto: Niemcownia
Posty: 3,388
Motocykl: CRF 1000D/DCT
Przebieg: 48k+
Novy jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 6 dni 22 godz 34 min 30 s
Domyślnie

Jutuby nie działają.
__________________
Wreszcie mam swój kawałek szczęścia w całym tym gównie dookoła
Novy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17.01.2020, 21:47   #20
Qter
 
Qter's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2011
Miasto: Reguły
Posty: 769
Motocykl: Husqvarna FE 350
Qter jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 1 godz 59 min 21 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Novy Zobacz post
Jutuby nie działają.
poprawiłem - powinno być ok - dzięki!

PZDR

Qter
__________________
Pije bro i palę sziszę...
Qter jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Islandia interior 2019 termin do uzgodnienia Husky Umawianie i propozycje wyjazdów 80 26.07.2019 13:07
Islandia Interior z rozmachem 2019 rok , zapraszam... Husky Umawianie i propozycje wyjazdów 54 18.06.2018 08:03
Albania 20-30/31 maj 523adrian Umawianie i propozycje wyjazdów 18 16.05.2016 00:10
Jak rozśmieszyć Boga, czyli wakacyjnej wyprawy plan. Zakarpacie '11 hans Trochę dalej 19 20.09.2011 08:52


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:46.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.