Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23.02.2015, 15:48   #11
Cynciu
 
Cynciu's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 635
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Cynciu jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 8 godz 41 min 35 s
Domyślnie

Dziś naszym pierwszym celem jest jezioro SEVAN położone 1900 metrów nad poziomem morza. Spory zbiornik o obwodzie 260km. Chcemy dotrzeć do miasta o tej samej nazwie i słynnego klasztoru położonego na cyplu wychodzącym na jezioro. Do jeziora pomykamy asfaltami. (oczywiście nie wszyscy) Nudno nie jest. Droga choć równa, wije się jak świński ogon. Dość szybko docieramy do Sevan i wjeżdżamy na cypel, na którego szczycie widać słynny klasztor Sevanavank. Miejsce bardzo turystyczne, mrowie ludzi, a do klasztoru trzeba dreptać jeszcze niezły kawałek na piechotę. Nie uśmiecha nam się wspinaczka w rynsztunku motocyklowym, przy blisko 40stC, i tłumie luda. Zgodnie oświadczamy, że odpuszczamy. Wystarczy widok z dołu.





Zawijamy na wschód I objeżdżamy kawałek jeziora. Tu znów się rozdzielamy. Ja chcę pozwiedzać, katy chcą się pobrudzić. Odbijamy od jeziora i pięknymi bocznymi dróżkami kierujemy się do Gosh.



Po drodze kilkakrotnie mijamy stare chaczkary. To typowo ormiańskie zabytki z których pierwsze pochodzą z IV wieku.





Bardzo młoda Ormianka.






W końcu docieramy do Gosh I XIII wiecznego klasztoru Goshavank który chciałem zobaczyć. Tu jest zdecydowanie mniej tłoczno. Kupujemy tutaj też trochę ręcznie robionych pamiątek i prezentów które pojadą z nami do polski.













Pod klasztorem jest knajpka gdzie pijemy kawę I jedziemy na poszukiwanie drugiej części ekipy.
Juto moja trasa ma się ciągnąć wzdłuż granicy z Azerbejdżanem. Budu strielat ili niet? Pasmatrim.
__________________
Wlóczęga:
człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..

[ Julian Tuwim ]
Cynciu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.02.2015, 15:15   #12
calgon
 
calgon's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,393
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
calgon jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 1 dzień 23 godz 46 min 30 s
Domyślnie

Kurczę już mnie stopa przestaje boleć jak na to patrzę!
__________________
Agent 0,7
calgon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.02.2015, 15:41   #13
Lukasz
 
Lukasz's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Bydgoszcz
Posty: 191
Motocykl: RD07
Lukasz jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 1 tydzień 6 dni 7 godz 29 min 9 s
Domyślnie

Świetna robota, Cynciu. Dawaj dalej!
Lukasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.02.2015, 20:51   #14
Cynciu
 
Cynciu's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 635
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Cynciu jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 8 godz 41 min 35 s
Domyślnie

Dzięki, że czytacie. Jedziem dalej.


Dziś jedziemy całą grupą. Nie rozdzielamy się. W końcu mamy jechać wytyczoną trasą wzdłuż granicy z Azerbejdżanem, a tam ponoć bandyty strielaju. Gonimy więc asfaltem w stronę granicy, po wytyczonej ścieżce.



Drogi ubywa, życie wokół toczy się normalnie chociaż wiosek jakby mniej. Gdy docieramy w bezpośrednią bliskość pasa granicznego, moja trasa wskazuje zjazd z asfaltu w dróżkę biegnącą przy samej granicy. Ruszam z dwoma kolegami polną drogą na zwiad. Trzeba luknąć co jest dalej. Nie jesteśmy pewni jak to dalej wygląda.
Po kilkuset metrach na brzegu drogi widzimy poprzewracane wraki samochodów. Są pełne dziur, niektóre są po kulach. Jestem lekko zdeprymowany ale jeszcze chcę zajrzeć dalej. Jadę. Dojeżdżam do rozwidlenia i staję. Z prawej widzę zasieki z drutu kolczastego, droga w lewo biegnie wzdłuż granicy, zgodnie z moim grafikiem.
To chyba nie był dobry pomysł aby tu się pchać, choć w sumie wszystko wygląda dobrze. Cisza, spokój, nie widać żywego ducha.
W tym momencie widzę Andriu który miał czekać na nas przy asfalcie. Pędzi w naszą stronę jak wicher. Dojeżdża do nas, zawraca i niemal nie zwalniając. Spod kasku słyszę:
- Zawracajcie i spierdalamy.
- co jest?
- potem Ci powiem.
Nie dyskutuję dalej. Chwilę później jesteśmy przy asfalcie z resztą grupy.
- Gdy tylko odjechaliście, zatrzymał się przy nas pierwszy nadjeżdżający samochód. Gość otwarł okno i wrzasną „ Tam nie nada”. W tym samym momencie złożył ręce jakby trzymał karabin snajperski. „Trach! Tam nie nada”. Po tym odjechał. Po chwili podjechał drugi samochód i sytuacja powtarza się. Wówczas ruszyłem za wami aby was zawrócić.
- Ok. Spróbujmy to objechać.

Samochodowe stanowiska strzelnicze. To pewnie tu nasz znajomy od ubezpieczeń spędza urlop.


Za tym zakrętem były zasieki pasa granicznego. Tam nie było czasu na fotki. Tam był stres.


Ruszamy lecimy dalej asfaltem szukając innych ścieżek. Droga znów zaczyna się wić.

Szparag


Tam jest dróżka, ale lepiej tam nie być. Za blisko granicy.


Ale fajnie jest


Nagle droga na wprost jest jakby lekko zamknięta. Jest co prawda odbicie w lewo ale my chcieliśmy tam. Stajemy na naradę. Zignorować i jechać czy znów objeżdżać. Podjeżdża osobówka jadąca z naprzeciwka. Gość już z daleka macha rękami.
- Tam nie nada, strielaju. Wyciąga rękę, tym razem z gestem jakby ściskał kolta, BAM! Nie nada, Jedźcie w lewo.
- Ok dziękujemy.
Żartów kurna nie ma. Postanawiamy nie szukać już w tej okolicy dróżek. Drogi asfaltowe są oznaczone - kuda nie nada. Dróżki raczej nie. Lepiej nie kusić losu. Jedziemy jak bozia przykazała, asfaltem, nie lekceważąc takich blokad.

Zablokowana droga


Gonimy dalej asfaltem


Raz lepszym, raz gorszym.


Mila i Szparag


Ostatni Ormianin z polskim mentosem.


Dla wyjaśnienia. Nie mam zamiaru nikogo zniechęcać do odwiedzania Armenii. To piękny i w pełni bezpieczny kraj. Ludzie przesympatyczni choć biedni. Są jednak miejsca w które lepiej nie wjeżdżać. Miejscowi jak widzieliście byli bardzo pomocni informując nieroztropnych Polaków co nie nada. Nikt nie przejechał obojętnie. Jedźta bo warto.

Wjeżdżamy nazad do Gruzji, jest bardzo ciepło.


Tu już można jeździć wszędzie. Pełna wolność. (Tak mi się zdwało)
__________________
Wlóczęga:
człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..

[ Julian Tuwim ]
Cynciu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25.02.2015, 22:42   #15
Cynciu
 
Cynciu's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 635
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Cynciu jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 8 godz 41 min 35 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Elwood Zobacz post
Eeee... za mało alkoholu...
Drogi El, jeszcze za wcześnie na reklamy alko. Chcesz mnie posadzić?
__________________
Wlóczęga:
człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..

[ Julian Tuwim ]
Cynciu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26.02.2015, 18:34   #16
Cynciu
 
Cynciu's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 635
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Cynciu jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 8 godz 41 min 35 s
Domyślnie

Skoro nie włączyłeś blokady, takim cudem tam wjechaliśmy? Ech Ty szalony

Jest taki most, zwany „Czerwonym mostem” . Na gruzińskiej mapie zaznaczony jako atrakcja turystyczna. Wybudowany rzez Rzymian, ma więc trochę lat i stwierdzam, że warto go zobaczyć. Most łączy dwa brzegi rzeki i dwa Państwa Gruzję i Azerbejdżan. Udało mi się zaciekawić wszystkich więc jedziemy. Zrobiło się nieco płasko, odkręcamy manetki a droga ucieka. Zwłaszcza, że w taki upał pęd powietrza daje uczucie ulgi i postoje nie są oczekiwane przez ekipę.
Pomykamy bokami, aż wreszcie dojeżdżamy do głównej drogi prowadzącej do przejścia z Azerbejdżanem. Przejście nie jest ciekawe więc przecinamy asfalt i już widzę szutrówkę prowadzącą do celu. Niestety droga przecięta jest szlabanem a zakaz wjazdu wyraźnie nie chce nas przepuścić. Wokół nikogo nie ma. Udajemy, że znak nie mówi do nas, omijamy szlaban i jedziemy w stronę „czerwonego mostu”. Podjeżdżam dokąd tylko się da, zsiadam i z rozkoszą zapalam fajeczkę. Mój spokój burzy dźwięk samochodu terenowego, który na pełnym gazie jedzie w nasza stronę. Staje nagle blokując wyjazd a ze środka wychodzi mundurowy, trzymając ostentacyjnie dłoń na kaburze pistoletu.
- A wy kto, szlabanu nie widzieli, znaku nie widzieli.
W odpowiedzi posyłamy serdeczne uśmiechy
- My turysty, z Polski. Tu na Waszej mapie pisze, że ten most to zabytek, że warto zobaczyć, zdjęcie zrobić,…
- To teren przejścia granicznego, nie wolno tu przebywać. Macie paszporty?
- Zapalimy?
Wyciągam fajki w jego stronę.
- Macie piękny kraj, chcemy wszystko zobaczyć.
On uśmiecha się, bierze fajkę.
- Zróbcie te zdjęcia i uciekajcie.

Skończyło się na dwóch czy trzech fajkach. Opowiedział nam jeszcze o moście który jeszcze niedawno był przejściem granicznym, teraz nieczynnym. O pomniku który stał w pobliżu. Ogólnie bardzo sympatycznie. Odpoczelim, fotki porobilim, pożegnalim się i w zgodzie pojechalim dalej.

Czerwony most. Fajny, ale na kolana nie rzuca.


Pomnik przy czerwonym moście. Za cholerę nie pamiętam o co z nim chodziło mundurowemu.


Uśmiech który rozbroił naszego Pana w mundurze.


Odbijamy na północ w kierunku Rustawi by przejechać rzekę i zawrócić na południe, pustkowiami, wzdłuż granicy z Azerbejdżanem. Kierujemy się w stronę parku narodowego Vashlovani, gdzie czekają na nas góry i stare monastery.



Gdy tylko pojawiają się szutry, dzikom włącza się ADHD. Już nie myślą o zwiedzaniu, po prostu zapierdalają. Tracimy ich z oczu.
Droga jest wymarzona dla mojego trampiszona. Cieszymy się jazdą i mkniemy. Mamy jeszcze dziś kawał drogi.






Robi się znów płasko. Można pogonić szybciej, zwłaszcza, że jedziemy jakby stepem. Droga jest wszędzie naokoło. Na jednym z takich wypłaszczeń widzimy stojące motocykle. Podjeżdżamy bliżej i widzimy jak Piotr, w palącym słońcu walczy z kapciem w swojej królowej. Jest lampa niemiłosierna i żadnego podmuchu wiatru.

Tam na dole koła chyba nie masz powietrza.


Córka Anna, obecnie studentka UW. W tle pisarz.


A to ja nieskromnie.

Czas nam ucieka a jesteśmy w czarnej, marnej. Całą drogą pustka, ani jednej wioski, Kilka dziwnych barako bunkrów w pasie granicznym i nic ponadto. Dojeżdżamy do ostatniej wsi w tym zakątku Gruzji. Wieś nazywa się Udabno i wygląda na opuszczoną w znacznej części. Dojeżdżamy do drogi prawie asfaltowej i widzimy, że na rozstaju jest coś na kształt knajpki, przed której wejściem wisi Polska flaga.






Stajemy. Pić się chce okrutnie a firmowym drinkiem jest swojska cytroneta. Swojska bo Polska.
Knajpę prowadzi para polskich studentów, którzy zagospodarowali opuszczony budynek na mały biznesik. Miejsce znaleźli idealne gdyż stąd odchodzi ścieżka do naszego celu. Jest nim monaster Goriaczi (David Gareja, VI w.). Kto chce zwiedzać jedzie na monastyr oddalony kilkanaście kilometrów dalej, w parku narodowym. W okolicy zabytkowych monasterów jest kilkanaście. Ten jednak jest wyjątkowy i koniecznie trzeba go zobaczyć. Kilku zmęczonych lub niezainteresowanych zostaje w urokliwej knajpce przy browarku. Sama droga do monasteru jest szybkim szuterkiem z fajnymi widokami.

Jedziemy tam, gdzie wystaje ten cypelek. To jest nasz cel i tylko tyle widać z drogi


Pod monasterem. Jest nadal bardzo ciepło.


Widok spod bramy klasztoru


Cele klasztorne są wydłubane w skale


Dziedziniec


Klasztor cały czas funkcjonuje. Kaplica skromna ale piękna w swej prostocie. Mnisi kręcą się a u podnóża można i mnich kupić różaniec, wino, pamiątki, co komu potrzeba.

Uciekamy. Musimy zebrać ekipę wydostać się w stronę cywilizacji.
__________________
Wlóczęga:
człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..

[ Julian Tuwim ]
Cynciu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.03.2015, 19:22   #17
Cynciu
 
Cynciu's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 635
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Cynciu jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 8 godz 41 min 35 s
Domyślnie

Opuszczamy Kachetię i gonimy na północ do Shatili. To jedno z miejsc których ominąć nie wolno. Wieś odcięta od świata przez okres zimy. Góry, przełęcze, widoki, offik i wszystko o czym marzą turystyczne enduraki. Oczywiście jak zwykle dzielimy się, na tych którym jest zawsze za mało offa i na turystów – których prowadzę.

A co robią Ci, co ich z nami nie ma?


Walczą






My spokojnie jak na turystów przystało. Mijamy Akhmeta, Tianeti. Po drodze spotykamy takie ustrojstwo.
Pytanie w konkursie bez nagród: Gdzie to to ma silnik?


Dojeżdżamy do jeziora Zhinwali. Jest z tym zbiornikiem związana ciekawa historia. Sztuczny zbiornik powstał za czasów świetności ZSRR. Zalano wiele gospodarstw co Gruzini musieli zaakceptować. Nad brzegiem zbiornika stoi do dziś bardzo ważna dla historii Gruzji twierdza Ananuri, XVI-XVII w. Ktoś mądry na górze w Moskwie stwierdził, że dobrze by było podnieść jeszcze znacznie stan wody co spowodowało by zalanie i zniszczenie twierdzy. Tego Gruzinom było za dużo. W czasach głębokiej komuny, restrykcji, strachu, zebrali się tłumnie aby bronić swojej historii. Udało się. Pomysł zarzucono a twierdza została obroniona.
Był to w owych czasach jedyny taki zryw społeczeństwa, który zakończył się bezkrwawo i w dodatku zwycięsko.
Zbiornik ma ksztaut litery V. jej zachodnim brzegiem wiedzie słynna droga wojenna, (tam jest twierdza Ananuri). My jedziemy jej wschodnim brzegiem do Shatili. Prosto w otchłań Narodowego Parku Kazbegi.

Jezioro Zhinvali


Mila musi na nas czekać. Jesteśmy chyba za wolni




Chmury zwiastują, że całkiem sucho nie będzie.






Fajnie się kręci dróżka.


Częsty widok. Gorszym jest biegnący na nas pies pasterski który z oddali wielkością bardziej przypomina byka. Jeszcze gorzej, gdy pasterz który może go przywołać jest daleko.


Chmurki coraz bliżej, i bliżej, …


Piotr na nieśmiertelnej królowej


Niezniszczalny LARK


Dojeżdżamy do celu. Shatili. Wieś przy granicy z Czeczenią. Wieś historyczna, ciągle zamieszkała. Wieś twierdza. Złożona z wielu przylegających do siebie średniowiecznych wież. Widok jest niesamowity. Pomiędzy blankami suszy się pranie, ze ściany wystaje kibelek jak w Malborku, toczy się życie. Wszystko to jest wkomponowane w góry Kałkazu. Bajka. :thumbsup:

Informacyjnie przed wyjazdem zatankujcie do pełna. Na całej trasie nie ma możliwości tankowania. Na miejscu jest mały sklepik i jeden hostel. Zimą i wczesną wiosną nie ma możliwości dojazdu. W lecie ulewy niszczą drogę ale stacjonujące na miejscu buldożery od razu ją „naprawiają”.

Shatili


Wystający sracz na pierwszym planie


Jutro powrót tą samą drogą. Dla nas innej nie ma. Dla harpaganów jest inna ścieżka ale możliwość przejazdu bardzo zależy od pogody. Pojechała nią nasza druga grupa i przez deszcz nie udało im się do nas dojechać.
__________________
Wlóczęga:
człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..

[ Julian Tuwim ]
Cynciu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.03.2015, 10:17   #18
sowizdrzal
Turysta DualSport
 
sowizdrzal's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chorzów
Posty: 584
Motocykl: KTM 1200 6T
Galeria: Zdjęcia
sowizdrzal is an unknown quantity at this point
Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 17 min 43 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Cynciu Zobacz post
Jutro powrót tą samą drogą. Dla nas innej nie ma. Dla harpaganów jest inna ścieżka ale możliwość przejazdu bardzo zależy od pogody.
No w takim momencie przerwać
Jak mniej więcej prowadzi ta inna ścieżka?
__________________
Sowizdrzał
KTM 750 6T
Nie wierz, nie bój się, nie proś!
sowizdrzal jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.03.2015, 19:21   #19
igi
Ciśnienie rośnie ;)
 
igi's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2012
Miasto: Opole
Posty: 636
Motocykl: RD07a była... :(
Przebieg: 58000
Galeria: Zdjęcia
igi jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 11 godz 56 s
Domyślnie

Cynciu! Cynciu! ....... I wszyscy razem!
__________________
Lepiej przeżyć małą przygodę, niż siedziec w domu i czytać o dużej.
igi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.03.2015, 20:09   #20
Cynciu
 
Cynciu's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 635
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Cynciu jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 8 godz 41 min 35 s
Domyślnie

Dzięki, dzięki.

Ścieżka którą jechaliśmy wygląda tak:

Nie wierzcie w te trzy godziny

Ta droga na lewo od mojej trasy to Gruzińska Droga Wojenna.
Drugiej ścieżki na googlu nie da się wytyczyć. Jest jednak na mapach papierowych. Zaznaczona przerywaną linią czerwoną (alternatywę zaznaczyłem czeronym paskiem). Jest opisana jako droga okresowa lub sezonowa. Tak na prawdę to tak lubiane "krowie ścieżki". Dojeżdża się do Omalo i dalej do Akhmety.

__________________
Wlóczęga:
człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..

[ Julian Tuwim ]
Cynciu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
4 miesiace na Zakaukaziu( Gruzja, Armenia, Karabach) Mirmil Trochę dalej 10 12.02.2015 21:32
Koniec lipca 2014...Gruzja, Armenia, może Irak... olecki79 Umawianie i propozycje wyjazdów 6 09.07.2014 11:12
Gruzja i Armenia 18/06 do 13/07. Jaca GDA Umawianie i propozycje wyjazdów 29 20.05.2014 16:24
ubezpieczenie OC - Armenia, Azerbejdżan, Gruzja Miszel Kwestie różne, ale podróżne. 2 05.07.2013 18:49


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:15.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.