Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04.10.2012, 23:02   #1
mikelos
 
mikelos's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 643
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 20 godz 39 min 9 s
Domyślnie Szwendając się... [Turcja, Gruzja - 2012]

Prolog

Plan szwendania się na ten rok był prosty: jedziemy do Gruzji, co obiecywaliśmy już sobie rok temu szwendając się po Krymie. Nie liczymy na zbyt wielki lans na forum, bo Gruzja tak samo spowszedniała jak majtki Dody. Jedziemy we dwóch, tzn. ja i Luki (luki.gd). Ja zupgrejodwany z Kawasaki KLR do Afryki, Luki pozostał wierny swojej Afri. Za pomocą perswazji, łapówek, uśmiechów i gróźb udaje się nam wyrwać 3 tygodniowy urlop z firmy. Start zaplanowany na 18 sierpnia - klamka zapadła.

Od wiosny, a dokładnie od 8 marca (wyobraźcie sobie minę żony), gdy tylko odebrałem swoją Afri od Franza, stopniowo oswajam się z nowym kucykiem.

Od moto


Pozbawiam się paru stów i zakładam osłonę na reflektory i szerszą stopkę by Touratech - no trudno, dzieci nie dostaną prezentów na dzień dziecka. Instaluję także pancerny bagażnik by Wasilczuk, plajzdiczny oryginał odsyłam koledze co to zrobił z Afryki pochodnię w garażu Do pełni szczęścia dorzucam deflektor by WD60 - od teraz wiatr nie urywa mi łba. Za całe 9 zeta kupuję biały spray i bawię się w malarza - stary kask staje się biały i przez kilka dni śmierdzi przeokrutnie.

Przy okazji IZI meetingu odbieram od Szparaga gniazdo do zapalniczki i grzane manetki by Oxford. W lipcu odstawiam kuca na duży przegląd do zaprzyjaźnionego serwisu. Chłopaki z motomaxa walczą dzielnie (olej, zawory, mycie gaźników i synchro, itd), ale przy manetkach stajemy przed ścianą: manetki palą bezpiecznik Odsyłam magiczne czarne pudełko do Szparaga i dzięki Milenie udaje się szybko wyrwać sprawny moduł od dystrybutora. Tiaa, jakość by Oxford - było o tym na forum już sporo

Na kilka tygodni przed wyjazdem, porywam świnkę skarbonkę młodszego dziecka, chowam się za domem i młotkiem pozbawiam ją życia. Rżnąc głupa zamawiam od EX1 dużego Rogala. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko handbarów, bo oryginalne łopaty by Honda nadają się najwyżej do seryjnego uśmiercania komarów. Ostatecznie kupuję handbary Zeta XC-Pro, solidne, piękne i drogie



Ostatnią inwestycją była własna dupa - kupiłem u Huberta trzy pary fajnych gaci by Brubeck by nie epatować Was później opisami ugotowanych jajek i okolicznych organów.

Reszta przygotowań idzie nam jak plan inwazji Hitlera na Polskę w 39', planowo i bez emocji. Wspieramy się nieco zmodyfikowaną listą wyprawową by Podos i garścią własnych doświadczeń. Luki w akcie inwestycyjnego szału kupuje nawigację Garmina i kamerę Go Pro Hero, ja inwestuję w zupki Vifon i korkociąg.

Plan szwendania mamy prosty: Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria - zakaz zwiedzania, Turcja północnym wybrzeżem omijając autostrady, Gruzja szwendamy się na maxa, Rosja i Ukraina - byle do domu.

W lipcu odwiedzam konsulat Rosyjski, mając naiwną nadzieję na uzyskanie wizy tranzytowej (tańsza). Niestety nienada, zostaję zawrócony do biura podróży, gdzie lżejszy o prawie 400 stów dostaję magiczną wlepkę do paszportu. Tłumaczenia rosyjskich urzędników o niebezpieczeństwie odwiedzania Gruzji pominę, bo byli równie wiarygodni jak Pinokio.

Ostatnie dni przed wyjazdem przypominają Tsunami na sucho - po środku domu rośnie stos rzeczy, wobec których wypowiadam magiczną formułę "przyda-mie-się" choć sam w to nie wierzę. Na szczęście pojemność rogala i drybaga ogranicza moje kolekcjonerskie zapędy - biorę mniej bambetli niż rok temu.

Dzień przed wyjazdem Luki przyjeżdża w Warszawy, odbębniamy ostatnie sprawy w firmie, odpalamy autorespondery w poczcie i wyrywamy do mojego domu - na wieczór zostało pakowanie, kolacja i sen...

cdn.
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles

Ostatnio edytowane przez mikelos : 05.10.2012 o 09:42
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.10.2012, 23:47   #2
ocoloko
 
ocoloko's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 532
Motocykl: RD07a
ocoloko jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 dni 9 godz 34 min 32 s
Domyślnie

Bardzo ładnie się zaczyna Ciekawe, czy po powrocie afri nadal tak połyskuje
ocoloko jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.10.2012, 15:21   #3
Ola
wondering soul
 
Ola's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,364
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Ola jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
Domyślnie

Fajnie napisane i cóż za wymyślne "porównania" w tekście się znalazły . Czekam na rozwój wydarzeń z waszej inwazji.

Pozdr
__________________
Ola
Ola jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.10.2012, 19:25   #4
ArtiZet
 
ArtiZet's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: akalicy stolicy
Posty: 3,242
Motocykl: była 7-ka, jest 3-ka
Przebieg: 90+
ArtiZet jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 miesiące 2 tygodni 15 godz 46 min 30 s
Domyślnie

Hehe, a ja już obejrzałem wszystkie fotki i są b. fajne
także czekam na więcej z relacji
ArtiZet jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.10.2012, 20:43   #5
jacoo
 
jacoo's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Zakopane / Kraków
Posty: 400
Motocykl: Tenere T700
Przebieg: rośnie
Galeria: Zdjęcia
jacoo jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 godz 41 min 37 s
Domyślnie

Oj będzie pewnie ciekawie i z jajem jak z zeszłorocznego Krymu---> już czekam na kontynuację !!!!
jacoo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.10.2012, 22:26   #6
mikelos
 
mikelos's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 643
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 20 godz 39 min 9 s
Domyślnie

Dzień 1
Warszawa > Słowacja > Węgry (Tokaj)

Poprzedni wieczór spędzamy jak ksiądz przed wyświęceniem na biskupa - zero pijackich libacji i śpiewów w środku nocy. Pracowicie wstukujemy waypointy do garmina, to będzie nasza biblia przez kolejne 3 tygodnie. Chwilę walczymy z konwersją współrzędnych z układu Google maps na format zrozumiany przez nawigację, bez tego połowa trasy wiodła by dnem morskim albo środkiem niczego.

Rano pobudka o 5.45, prysznic, papu, dopakowanie gratów i sprawdzenie czy jakiś magiczny przedmiot nie został zapomniany. Startujemy dopiero koło 8.00 gdy zaczyna robić się coraz cieplej. Tradycyjnie żegna nas tylko młodsza córka, ta starsza ma gimnazjalną śpiączkę weekendową - za cholerę nie umie wstać przed 9.00 w wolny dzień

Od moto gruzja 2012



Lecimy przez Radom, Kielce na Kraków, tankujemy gdzieś po drodze. Pierwszy postój po 220 km bo dupsko domaga się chwili wietrzenia. Mamy piękną pogodę, pierzaste chmurki, słońce - na ustach uśmiechy jak na reklamie podpasek Always. Po 13.00 jesteśmy za Krakowem i rozglądamy się za czymś do jedzenia i tankowania. Za Bochnią tankujemy i jemy szybki lunch. Średnie spalanie wychodzi jak na razie w okolicach 5 l/100 przy prędkości 100-120 km. Patrzymy na te nasze czyste Afryczki wciągając kawę na deser, no piękne są że ho ho

Trwa akurat akcja "Polska w budowie" czyli przebudowa sporego odcinka drogi, katamarany tkwią w 10 km korku. Mijamy je halsując pod prąd albo poboczem - za sobą zostawiamy zazdrość i wkurw katamaraniarzy. Ja wiem, życie nie jest ani lekkie ani sprawiedliwe.

Od moto gruzja 2012


W okolicach Barwinka zaczyna robić się naprawdę ładnie, przed granicą robimy kolejne krótkie tankowanie i ok 17.00 jesteśmy na Słowacji. Do Tokaju zostało ok 120 km ale droga nie pozwala na szaleństwo. Dopiero o 19.00 mijamy granicę z Węgrami i wpadamy do świątyni konsumpcji - kupujemy w Tesco coś szklanego na kolację. Po 20.00, już po ciemku docieramy do Tokaju, pakujemy się na kemp oddalony nieco od głównej drogi. W sumie nie wiem co lepsze - TIRy czy Węgierscy pijani nastolatkowie.

Od moto gruzja 2012


Stawiamy namiot, prysznic, kolacja - na deser wyciągamy wino i ser. Leżymy pod drzewem w ciepły wieczór, gadamy o wszystkim i niczym, nic nas nie gryzie - no pięknie jest. Jeszcze nie do końca dociera do nas, że to co planowaliśmy od miesięcy właśnie się dzieje. Tak już jest, że potrzebujemy kilku dni by wyjść z codziennej rzeczywistości, wyhamować, zmienić tor, zmienić perspektywę - zacząć żyć wyprawowym życiem.

Przebieg dnia: 777 km - serio, trzy siódemki - to chyba na szczęście

cdn.
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.10.2012, 22:51   #7
mikelos
 
mikelos's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 643
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 20 godz 39 min 9 s
Domyślnie

Dzień 2
Węgry (Tokaj) > Rumunia (Deva)

Wstaję nie do końca wyspany. W nocy młodzi Węgrzy drą japy jak stado pawianów w okresie godowym. Nie mam w nocy siły się z nimi szarpać - oni zbyt pijani, ja zbyt trzeźwy. Zatyczki do uszu tulą mnie do snu. Kemping jest raczej przeciętnego standardu, prysznice i kibelki mają więzienną stylistykę. Przecudny prysznic - wejście tylko w klapkach. Brodzik przytkany - kończę prysznic stojąc na jednej nodze - figura a'la wyleniały bocian albo cholera inny jogin. Bardzo nie chcę wśród pamiątek z wyjazdu przywieźć grzyba albo innego trypra.

Od moto gruzja 2012



Zwijamy się w dalszą drogę dopiero ok 9.30, lecimy na Debreczyn. Drogi wąskie, ale dobry asfalt, dopiero przed granicą droga zaczyna być szczerbata jak uśmiech polskiego emeryta Granica jest w miejscowości Nyirabrany (jak to wymówić ?) i obsługuje tylko ruch osobowy. O zgrozo, każdy przed wjazdem do Rumunii dmucha obowiązkowo w balonik. Jest południe, a ja nie dalej jak dwanaście godzin temu czule ściskałem butelkę wina. Jestem jeszcze "radioaktywny" czy nie ? A jak jestem to co ? Zawracają z granicy czy od razu zabierają na dołek, odbierają prawko i wrzucają do lochu ? Luki dmucha pierwszy i.... może jechać. Moja kolej: uśmiecham się do miłej pani najpiękniej jak potrafię, biorę teatralny wdech, wybałuszam gały i dmucham w rurkę, starając się wypuścić jak najwięcej powietrza nosem przy okazji nie zasmarkując ani siebie ani tej uroczej pani. No, wynik mam jak polska reprezentacja w piłę na większości meczów - zero absolutne. Rumunia otwiera swe wrota...

Od moto gruzja 2012



...a my idziemy w pierwsze krzaki się odlać, bo na granicy kibelka dla gości niet. Do Oradei (droga 49/19C) asfalt gładki i puszysty jak pieluchy na reklamie, potem zjeżdżamy na drogę 76 w kierunku Deva i asfalt bardziej przypomina pryszczatą gębę nastolatka. Droga wije się w bukowym lesie, ruch niewielki ale sporo remontów i mijanek. Tempo spada dramatycznie, mimo że wyprzedzamy wszystko co się rusza.


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012



Dojeżdżamy do Deva, powoli zaczyna zbliżać się wieczór. Błyskawiczne zakupy w Billi i narada wojenna na parkingu: gdzie by tu pacnąć namiot, bo do Sibiu nie mamy szans dociągnąć przed zmrokiem. Za miasteczkiem znajdujemy na wzgórzach bardzo ładne pastwiska. Wjeżdżamy na suche trawiaste zbocze, jedziemy na skuśkę pod górę wznosząc za sobą tuman kurzu. Znajdujemy kępę krzaków i dużą zdziczałą gruszę. Stadko owiec pobrzdąkując dzwonkami wykonuje manewr oskrzydlający i rozkłada się na noc po drugiej stronie kępy krzaków. Podśmierdują okrutnie - trzeba mieć szczęki Szwarcenegera by nie rzucić pawia. Łaskawy wiatr zmienia kierunek dając nam szanse na zjedzenie kolacji. Nie mając pewności czy wiatr nie będzie kaprysił i nie zmieni znowu kierunku, wlewamy w siebie tanie wino - to skuteczny środek znieczulający w afrykańskim plemieniu. Stopniowo przestajemy słyszeć TIRy jadące w oddali, słońce topnieje za pagórkami zmieniając świat w pomidorową zupę.

Przebieg dnia: 400 km (słabo !)

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


cdn.
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.10.2012, 22:57   #8
Gawień
 
Gawień's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Józefin
Posty: 860
Motocykl: RD07a
Przebieg: 84000
Gawień jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 1 dzień 13 godz 14 min 9 s
Domyślnie

Gawień jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.10.2012, 22:38   #9
mikelos
 
mikelos's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 643
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 20 godz 39 min 9 s
Domyślnie

Dzień 3
Deva (Rumunia) > Trasa Transfagorska > Pitesti > Ruse (Bułgaria)

Poranek zastaje nas na owczej łące, baranki złowrogo pobrzękują dzwonkami pośmiardując przy śniadaniu. Wyrywamy ok 9.00 na trasę, mocno zatłoczoną bo to już poniedziałek. Przebijamy się między TIRami aż do Sibiu. Pocieszające jest to, że obok starej trasy nr 7, budują drogę szybkiego ruchu (chyba A1). Za rok-dwa przejazd będzie cud-miód. Sibiu mijamy obwodnicą i niebawem zjeżdzamy do miejscowości Cartisoara, gdzie zaczyna się Transfagorska. W miasteczku jest kilka sklepów, bar, sporo prywatnych kwater. Obżeramy się melonem i winogronami kupionymi na straganie - takie niby drugie śniadanie.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Potem wiadomo co: Transfagorska. Ponieważ 99% z was tam było, to daruje sobie achy i ochy. Kto nie był - niech pojedzie, bo to ładna choć dosyć krótka ścieżka (ok 100 km). Zaczyna się delikatnie, ale droga szybko łapie wysokość. To coś jak wjazd motocyklem na halę Gąsienicową - zaczyna się w lasach, kończy na gołych alpejskich skałach. Nad głowami śmiga kolejka linowa, widać też sporo motocykli. Spory ruch, ostre winkle, widoki. Stajemy co kilkaset metrów złapać jakiś cyfrowy widoczek na pamiątkę.

Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Przed szczytem trasa chowa się w tunelu, który zamykany jest na zimę wielkimi stalowymi wrotami. Wygląda to trochę dziwnie, ale pewnie jest skuteczne. Po drugiej stronie widoki znowu odbierają dech, no ale ile do cholery można wzdychać. Czas się uodpornić na piękno i zacząć jechać, bo tempo mamy ślimacze. Wśród drzew zaczyna przebijać się jakaś woda. Mamy ochotę na małą kąpiel bo pośmiardujemy sami jak barany. Niestety od tej strony nie ma śladu zjazdu nad jezioro. Docieramy do megalitycznej tamy na końcu jeziora, tu też nie ma jak wskoczyć do wody - taki potencjał się marnuje

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Po zjechaniu z trasy, w miasteczku Curtea de Arges zatrzymujemy się w przydrożnym barze. Zamawiamy w języku migowym obiad. Pojęcia nie mamy co, ale wygląda i smakuje świetnie.

Od moto gruzja 2012



Aż do Pitesti droga nie pozwala się rozpędzić, spory ruch, wioski, kurz, psy i inne zwierzaki plączą się po drodze. Bocznymi drogami docieramy do Giurgiu, właściwie na oparach, oparów rezerwy. Tankujemy prawie z meniskiem wypukłym. Nawigacja nas olała, kluczymy po mieście w poszukiwaniu granicy. Miasteczko brzydkie jak moje odbicie w lustrze po nocy sylwestrowej. Nie po raz pierwszy mam wrażenie, że przygraniczne miasteczka mają jakiś kompleks sąsiadów. Zamiast wyraźnie oznakować drogę do granicy, udają że obok nic nie ma. Czy to Polska, Słowacja, Turcja czy Bułgaria - wszyscy bawią się w tą głupią grę.

Docieramy na granicę, wymieniamy trochę Euro na Leje by mieć za co kupić szklaną kolację. Powoli słońce gaśnie, szybko przekraczamy kontrolę. Na granicy mijamy rodzinkę turystów na rowerach. Współczuję im bardzo, bo graniczny most zawalony jest TIRami. Smród spalin, śmieci i cywilne auta, które próbują taranować z przeciwka. To nie jest przyjazny świat dla dwukołowców. Po bułgarskiej stronie, w mieście Ruse (całkiem spore), szybki wieczorne zakupy w markecie i wyrywamy w kierunku na Varnę. Poszukiwania noclegu nie trwają długo. Tym razem gości nas stary sad. Grunt że sucho i nie ma komarów. Wydeptujemy w wysokiej trawie miejscówkę pod namiot, kolacja pod gwiazdami, butelka wina do snu. Czy trzeba czegoś więcej ?

Przebieg: 503 km

cdn.



Od moto gruzja 2012
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19.10.2012, 22:54   #10
mikelos
 
mikelos's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 643
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 20 godz 39 min 9 s
Domyślnie

Dzień 4
Razgrad (Bułgaria) > Shumen > Burgas > Malko Tarnovo > Kirklareli (Turcja)

Powoli wpadamy w rytm wyjazdu. Wstajemy bez problemu o ok 7.00, śniadanie, pakowanie gratów, rytualne poranne smarowanie łańcucha i w drogę. Wyjazd z sadu wymaga brodzenia w ostrych kłujących trawach a na końcu przeskoczenia przez kawałek zaoranego pola - ot, taka mała poranna gimnastyka.

Od moto gruzja 2012


Staramy się omijać główne drogi, wleczemy się jakimiś podrzędnymi ścieżkami w kierunku Shumen a potem drogą nr 73 przez niewielkie zalesione wzniesienia. Ruch jest minimalny, asfalt świeżo po remoncie. Cały czas staramy się jechać w kierunku miejscowości Kornobat i Aytos. Wioski są zdecydowanie mniej kolorowe niż rumuńskie, miejscami wyglądają dosyć biednie. Co kilka, kilkanaście km na poboczu są źródełka z wodą. Tankujemy w nich wodę do camelbacków robiąc zakłady kogo pierwszego złapie mega sraka. Jedyne co razi i przeszkadza to śmieci walające się na poboczach. Tak na oko, jest ich zdecydowanie więcej niż w Rumunii.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Ostatnie kilometry przed Burgas jedziemy autostradą. Mamy olbrzymią ochotę wymoczyć dupska w morzu, kluczymy po mieście tak by dostać się na plażę. Ostatecznie lądujemy nieco za bardzo na północ od Burgas, w jakimś lokalnym kurorcie ale nic to - ważne że jest woda. Parkujemy przy samej plaży i zrzucamy ubranie - jest cholernie gorąco - nawet jazda w samych buzerach niewiele pomaga. Po dwóch dniach jazdy, bez mycia, w upale - ciepła morska woda wygładza nam zmarszczki na dupach. Czyści i nieco posoleni idziemy zjeść coś w barku na plaży. Inglisz niet, zostaje język rosyjsko-migowy. Zamawiamy jakieś mięsiwo z frytkami - no Madzia Gessler to to nie jest, ale głód znika.

Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Od moto gruzja 2012


Niechętnie ruszamy się z plaży, pakujemy się w buzery cicho klnąc pod nosem. Wracamy do Burgas które mijamy bez problemów, szybkie tankowanie i ruszamy w stronę Malko Tarnovo. Trasa to równiutki asfalt, pełny szybkich szerokich zakrętów wśród łagodnych zielonych wzgórz. Przez kilkadziesiąt km lecimy wśród niskich zagajników, prawie bezludnych ciesząc japy widokami. Jak dotąd, to chyba najfajniejszy kawałek drogi w Bułgarii, choć nie wątpię, że jest wiele innych jeszcze ładniejszych. Za miasteczkiem droga zamienia się w stary pryszczaty asfalt, co chwila mijamy patrole bułgarskiej straży granicznej w LR Defenderach.

Od moto gruzja 2012


Przed granicą jak zwykle korek z cywilnych puszek. Omijamy je pod prąd, najwyżej pogranicznicy sobie pokrzyczą - jakoś nas to nie rusza. Na pierwszym szlabanie, śliczna Turczynka wręcza nam jakiś kwitek z którym jedziemy do głównego budynku. Przy okazji kolejnego zsiadania z moto urywa mi się metalowy ślizgacz z czubka buta. Wystaje jak szpada. Niechcący niszczę nim fragment poszycia Rogala. Tia, Modeka Le Mans 2 - włoski dezajn, chińska robota. Przy najbliższej okazji wywalam te gówniane przeszkadzajki którymi można co najwyżej bajerować kelnerkę w pizzeri.

Na granicy odstajemy swoje w kolejce po wizę, 15 euro za przyjemność wjazdu do Turcji. Potem stoimy w drugiej kolejce, w nagrodę dostajemy stempel w paszport. Cały czas spogląda na nas czujnie wzrok Ataturka - trzeba się przyzwyczaić - to coś jak kult Piłsudskiego w latach 20. i 30. XX wieku - trochę śmieszno, trochę straszno. Kontrola bagaży to fikcja - pogranicznik z wąsem wlepia nam kolejną pieczątkę i macha by jechać. W międzyczasie na granicy pojawia się błyszczący goldas - nasze kuce wyglądają przy nim jak woły pociągowe.

Od moto gruzja 2012



Od moto gruzja 2012


Droga do Kikrlareli mija szybko i przyjemnie - świetny asfalt, szerokie łuki - nic tylko jechać. Do miasteczka docieramy pod wieczór, tradycyjnie robimy zakupy w przydrożnym sklepie. Tym razem jest to spore centrum handlowe. Gdyby nie napisy, mogłoby być na Ursynowie - zero orientu, 100% europy. Jemy jakieś papu na kolację w fastfoodzie w środku, ciepłe, smaczne i tanie. Przed sklepem budzimy pewne zainteresowanie, zwłaszcza że Luki przez kilka minut grzebie w swojej Afryce. Jakieś resztki oleju z olejarki wysmażył się na tłumiku - coś z tym trzeba zrobić. W ostatnich promieniach słońca wyjeżdżamy z miasteczka. Przy pierwszej wolnej łączce odbijamy na bok, niezważająca że przy drodze jest jednostka wojskowa. Szutrem docieramy do skraju starego sadu - to nasza ulubiona sieć hoteli. Ostatnie 100-200 metrów pokonujemy wśród wysokich trwa, które zarastają głębokie koleiny. Jadę, staję, podpieram się, przepycham, klnę, ruszam i tak przez parę minut. Tylko wizja zimnego piwa i namiotu pozwala przeczołgać się przez ten syf. Dzień kończymy popijając zimnego Efesa do kolacji. Gwiazdy, cykady, ciepło, sen.

Przelot: 415 km

Od moto gruzja 2012
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Gruzja - w tym roku jak widzę do znudznia [Sierpień 2012] duzy79 Trochę dalej 42 27.12.2021 21:56
Moto Gruzja (KAUKAZ) [2012] herni Trochę dalej 4 20.08.2012 11:38
Gruzja Armenia Turcja - zajawka [Czerwiec 2011] rambo Kwestie różne, ale podróżne. 17 30.07.2011 13:55


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:21.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.