Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Przygotowania do wyjazdów

Przygotowania do wyjazdów Jak zdobyć wizę? Jaka kuchenka? Brać materac i namiot? Gdzie są ciekawe miejsca? Jakie kufry wybrać do USA? Czy Anakee założyć odwrotnie? Co to CPD? Odpowiedzi znajdziesz w tym dziale.

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10.01.2019, 21:12   #61
jamcio

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Klembów
Posty: 142
Motocykl: nie mam AT jeszcze
jamcio jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 16 godz 20 min 30 s
Domyślnie

E, Molek zasnąłeś? Kurde nie przestawaj bo ustaniesz tak jak ja z moją grecją. Od 5 lat nie mogę dokończyć. Jedziesz.....
jamcio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.01.2019, 21:51   #62
matjas
 
matjas's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 13,669
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 16 godz 8 min 2 s
Domyślnie

Jamcio widzę ze musimy utworzyć grupę wsparcia
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa
matjas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.01.2019, 09:51   #63
Rychu72
 
Rychu72's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: wilidż Opole
Posty: 2,550
Motocykl: CRF 1100
Przebieg: 0 kkm
Rychu72 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 dni 5 godz 3 min 15 s
Domyślnie

Dopisuję się do wsparcia.
Klikaj Molek jak szalony
Rychu72 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.01.2019, 13:01   #64
jochen
Kierowca bombowca
 
jochen's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Kraków
Posty: 2,557
Motocykl: RD07a
jochen jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 13 godz 55 min 35 s
Domyślnie

Dawaj dalej kierowniku, ile można czekać
__________________
AT RD07A, '98, HRC
jochen jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.01.2019, 16:29   #65
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 10 godz 31 min 12 s
Domyślnie

Pogoda od rana słoneczna i bardzo gorąco. Do tej pory nie mam systemu jak się spakować, kiedy ubrać w ciuchy motocyklowe w takiej temperaturze. Dodatkowy aspekt to taki iż po drodze straciłem okulary przeciwsłoneczne. W jakimś barze tydzień wcześniej zatrzymujemy się na piwo. Kask biorę ze sobą bo mam tam przymocowane GoPro. Siadamy pijemy piwko i ruszamy dalej. Po przejechaniu 100m przypomina mi się, że nie mam okularów. Szukam - nie ma. Wracam do baru bo jestem przekonany, zę miałem je położone na stole. Mija może 1 minuta od naszego wyjścia. Stawiam skuterek, wchodzę do środka i szukam. Właściciel stara się być przyjazny i stara się pomóc. Pyta wszystkich. Nie ma. Nie będę robił końca świata z powodu okularów z Decathlonu za 70zł ale niesmak pozostał i wkurwienie było. Ktoś po prostu sobie je wziął. Ale jest kolejna lekcja - pilnuj swoich rzeczy. Może nie kradną, jest bezpiecznie ale zawsze w każdym towarzystwie jakaś menda się trafi.



Czas na serwis, więc szukam. Znajdujemy 20km od nas. Jedziemy, zostawiamy motki
i idziemy na śniadanie. Śniadanie znajdujemy po 500m na piechotę a jest jakieś 30 stopni. Wszyscy chcą na wakacjach ładnej pogody, ale akurat na 2oo ciężko określić idealną pogodę. Raz za ciepło raz za zimno, raz za słonecznie, raz mgła i chmury lub deszcz. Nie da się dogodzić. Nie chce nam się jechać wzdłuż morza, bo za gorąco.

Po odbiorze skuterków odbijamy w boczne drogi. Jedziemy zadupiami i zbliżamy się do gór. Widoczki ładne i temperatura spadła odrobinę.





Po jakich 2 godzinach szukamy czegoś do jedzenia. Dziunia zatrzymuje się w knajpie i idzie na rozeznanie. Mówi, że jest ok. i, że będzie ryz z kurczakiem. Zamawiamy piwo. Nie ma zimnego więc prosimy o trochę lodu. Po 5 min Pani przynosi wielkie styropianowe pudło, podjechał ziomek na skuterze z wielkim worem lodu i wrzuca do tego pudła, po chwili lądują tam browary. Jeszcze rano się śmialiśmy, że plan jest taki, że jak nie będziemy mieć zimnego piwa to zadzwonimy do jakiegoś ziomka, żeby przywiózł nam lód skuterem. Jaja jak cholera. Wypijamy piwo, mija 20 min a pani po zrobieniu nam setki zdjęć za pomocą translatora próbuje się dowiedzieć co chcemy zjeść. No nie.. Nie mamy czasu na gotowanie od nowa. Jedziemy dalej i znajdujemy przy drodze gar-kuchnię. Jemy jakieś naleśniko-zawijańce.





Mija może 50km, zatrzymujemy się na kawę, wsiadamy na motki i dzida. Dogania mnie brat po 5 km i mówi, że Eczo złapał kapcia. Wracamy, znajdujemy lokalnego mechanika.
Mechanik odnajduje dziurkę i postanawia ją załatać. Cena 1,5zł.
Mija 15 km a Eczo znów łapie gumę. Odnajdujemy fachowca który wymienia dętkę. Najtańsza wymiana na wyjeździe - 10zł.
Po jakimś czasie jadąc zadupiami na jakimś postoju odnajduję skrót. Wjeżdżamy w miejsca w których ludzie wyglądają całkiem inaczej. Są strasznie czarni. Dziwna sprawa, następnego dnia zagadka się rozwiąże Ale jak już mowa o Eczu to po przejechaniu 10km skrótem łapie kolejnego kapcia. Tym razem nie ma w pobliżu mechanika. Ostatnia wioskę minęliśmy jakieś 15km wcześniej a dookoła żadnej cywilizacji. Po przejechaniu ok. 10km na flaku odnajdujemy mechanika, nie uzgadniamy ceny. Wymienia dętkę wyciągając z opony kawałki opiłki metalu długie na 2 cm. Płacimy 2x tyle co poprzednio ;O Ale rozwiązuje to temat kapci na dzisiejszy dzień.








Straciliśmy bardzo dużo czasu przez te gumy, odnajdowanie mechaników a jesteśmy głęboko w dupie jeśli chodzi o nocleg. Dodatkowo robi się problem z paliwem a do najbliższego większego miasteczka jest ok. 60km a do zmroku coraz bliżej. Ustalamy, że dobijamy do główniejszej drogi a tam musi być jakaś cywilizacja. Po 20km jesteśmy na niej ale nie ma żadnych wiosek. Pytamy ludzi o stację każą jechać prosto. No spoko, już skądś to znam. Jak ktoś w Wietnamie Cię nie rozumie to każe jechać prosto. Staję siku a reszta jedzie. Doganiam ich a Szyna na poboczu staje i stwierdza radośnie, że skończyło mu się paliwo. Nawigacja do większej miejscowości pokazuje 30km.. Eczo zostaje z Szyna. W momencie gdy stwierdzam iż dowiozę paliwo otwierają browary.....
Jedziemy w stronę wioski ok. 10km i mijam mechanika pośrodku niczego. 2km dalej postanawiam zawrócić i zapytać czy nie ma paliwa. Strzał w 10. Kupuję butelkę i wracam jak wybawca. Chłopaki smutne bo mieli tylko po 1 piwie i dostaje opierdol, że tak długo to trwało.

Dzida. Po jakichś 30min meldujemy się w wiosce w której ekipa prowadząca miała znaleźć stację i nocleg. Stoją na wlocie i jedzą bagietki. Stacji nie znaleźli, hotelu tez nie. Jedzą bagietki. No kurwa mać, znowu postawili na luz i obojętność. Zapadła noc i oczywiście w całym miasteczku nie działa prąd. Odnajdujemy stację benzynową. Szybki przegląd mapy i do najbliższych hoteli mamy 40km. Ciemno jak w dupie.

Biorę translator z zapytaniem czy jest w miejscowości hotel. Podchodzę do gościa pokazuje telefon. Nawet na niego nie spojrzał tylko powiedział. "Hot sexy man" Moje zmieszanie wywołało fale śmiechu bo akurat w kolejce do tankowania stało z 10 osób w tym kobiety. No nic, człowiek głodny, pić się chce, ciemno jak w dupie a pedał mnie podrywa. Wietnam.
Następny człek akurat siedział sobie na wygodnym leżaczku przyglądający się całej sytuacji ze stoickim spokojem. Pokazuje mu telefon. Wstaje pyta wszystkich na stacji a było ze 20 osób. Jest odpowiedź. "Tu hungren meter" i pokazuje palcem w ciemna uliczkę. Jedziemy sprawdzić. Odnajdujemy napis Nha Nghi. A tam buda zabita dechami. Wychodzi babka totalnie nas olewając. Staram się porozumieć. Poszła gdzieś, wraca z kluczami. Otwiera a tam grzyb na ścianach, syf, śmierdzi. Mówię Dziuni idź zobacz kibel. Jak otworzyła drzwi jej mina była bezcenna. K..a osrana dziura w podłodze. Przez najbliższe 15min dyskutujemy o chujowości naszego położenia, o jeździe 40km do dużej miejscowości po nocy, o dziurze w łazience i o tym co nas tutaj zje w nocy.
Nie dało się dowiedzieć jaka cena za ten przybytek więc postanawiamy się rozdzielić. 3 grupki po 2 osoby i szukamy czegoś innego. Jest tak ciemno, że nie da się dojrzeć co jest 5 metrów obok. Czy jest tam napis Hotel czy go nie ma. Zatrzymuję się co 50m pytając ludzi o hotel. Nagle jest odzew 400m prosto. No ok. Jadę, nie ma. Pytam w sklepie i pani pokazuje, że w budynku obok. Podchodzę - nie ma miejsc. Nagle dzwoni Suchy, że znaleźli, wysyłają lokalizację. Mamy to. Typowy PRL, ale w miarę czysto i cena ok. Co ciekawe nie ma okien za to na na niebie tysiące gwiazd.


Ostatnio edytowane przez Molek : 12.01.2019 o 15:40
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.01.2019, 16:56   #66
jochen
Kierowca bombowca
 
jochen's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Kraków
Posty: 2,557
Motocykl: RD07a
jochen jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 13 godz 55 min 35 s
Domyślnie

Dalej, dalej..
__________________
AT RD07A, '98, HRC
jochen jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12.01.2019, 15:55   #67
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 10 godz 31 min 12 s
Domyślnie

Następnego dnia wstajemy wcześnie bo mamy do przejechania prawie 300km. Mało tego Dziunia i Suchy wstają jeszcze wcześniej i wyjeżdżają 40min przed nami. Inaczej... 40 min przed naszym planowanym wyjazdem. Wszędzie do tej pory musieliśmy zostawiać paszporty w recepcji. Rano płaciliśmy, oddawali paszporty i wszystko git. Aha i nie mieliśmy paszportów tylko kserokopie.
7;00 spakowani, ubrani, gotowi do drogi chcąc pobrać paszporty pani stwierdza, że są na komisariacie i musimy chwilkę poczekać. Mija 30 min jesteśmy trochę wkurzeni i idę babkę trochę pośpieszyć, ale taka sama gadka. Czekać. Przynosi nam krzesełka. Już wiadomo było, że 5 min to nie potrwa. Mija ponad godzina i taka sytuacja. Ojciec złapał jakiegoś konkretnego nerwa i zaczął rzucać przekleństwami na lewo i prawo. Szyna w międzyczasie poszedł na kibel na 2gie piętro, wraca i się pyta co się stało, że tu taka awantura. Po 1,5h czekania nasze wkurwienie sięgnęło zenitu. Do przejechania dużo, plan się sypie itp. Pytam więc baby gdzie jest ten jebany komisariat i mówię, że tam zaraz podjadę. To woła swoją córkę i mówi, żebym za nią jechał. Dojechaliśmy do zwykłego punktu ksero, tam sobie nasze paszporty leżały jak gdyby nigdy nic. Gościu w punkcie z córką właścicielki szeroko się uśmiechają. Mi do śmiechu nie było, ale po Polsku pewnie nie zrozumieli chociaż jak zacząłem się wydzierać na nich to uśmiech z twarzy zszedł. W międzyczasie Suchy dzwoni się pyta gdzie jesteśmy bo oni mają już 100 km i może obiad razem zjemy. Bardzo śmieszne

Ruszamy, ojciec pierwszy. Widać, że coś jest nie tak, zapierdziela, wszystkich wyprzedza jakby się oblał gorącym olejem. Nie mogę go dogonić. W końcu doganiam, staję pod sklepem pijemy piwko na uspokojenie bo to był chyba wylew całego wkurwienia w ten biedny skuterek. Coś tam jeszcze jemy i podniesiony poziom cukru załagadza juz sytuację. Droga ładna, widoczki przednie.

Pierwszy raz podczas tego wyjazdu widzimy pola uprawne kawy. Widać na północy za mało słońca na kawę. Od tego miejsca w stronę południa jest tego w opór. Nie dość, że na polach to i w sklepach oraz większa ilość kawiarni przy których leżą wielki wory z kawą i można być pewnym co się pije.

Krzak kawy



Owoce kawy







Kawa w kawiarni



Pole kawy



Te ceny to ceny za 1kg kawy. Tutaj tez bardzo się zdziwiłem apropo cen kawy. Nastawiałem się, ze zakupimy bardzo tanio spore zapasy kawy i weźmiemy do Polski. Niestety ceny typu 70-100zł za kg za arabikę powstrzymały nas zapał. Możliwe, ze trzebaby zakupić gdzieś w palarni lokalnej. Widziałem zdjęcia gdzieś na necie, ze tam arabika kosztuje ok 30zł /kg ale nam nie udało się znaleźć. W sumie nawet nie szukaliśmy.

Po drodze w przeciwieństwie do bardzo ładnych górskich tarasów ryżowych, które widzieliśmy na północy tutaj znajdują się głownie pola o bardzo intensywnym zielonym kolorze. Pewnie kwestia innych terminów zbiorów, ale się nie znam, na pewno słońca. W każdym razie były to delikatne zielone strączki.





Dalej jedziemy drogą QL24b / AH 132 i DT 669. Mega dobry odcinek. Ten Top Gearowski Hai Van się nawet nie umywa chociaż morza nie widać. Super serpentyny. Motorki ledwo pierdzą, widoczki kozackie. Jak kończy się górski to zamieniamy się po kolei za motorki. Myślałem, ze mam słabe hamulce. Po przejażdżce ojca motorkiem już wiem, że moje to brzytwy, ze Szyny nie przyśpiesza a Eczo to ma heble żyleta i pod każdą górkę można na 4 jechać. Takie popierdółki a różnice spore.






Później juz prosta droga do Quy Nhon. Może prosta ale szeroka i duży ruch. Suchego nie widzieliśmy od rana. Dzidujemy te 50km ile fabryka dała. Po drodze doganiamy Suchego i stwierdzamy, że przeginamy pałę wyprzedzając między ciężarówkami jadącymi obok siebie w tym samym kierunku więc po przerwie na piwko zmierzamy do hotelu jadąc jak Bóg przykazał. W hotelu meldujemy się godzinę po zmroku.
Na dachu mamy ładny taras i tam odkręcamy do późna w nocy ale najpierw korzystając z temperatury pijemy flaszkę na molo, jaramy Marlboro a co poniektórzy zażywają nocnej kąpieli. Widoczek z rana taki.

Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13.01.2019, 02:03   #68
Molek
 
Molek's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Molek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 6 dni 10 godz 31 min 12 s
Domyślnie

Poprzedniego dnia zrodziły się następujące problemy. Co robimy na wigilię i co z Szyny motorkiem bo nie dość, że nie jedzie pod górę to jeszcze pali prawie 2x tyle co inne. Ewidentnie coś jest nie tak. Dodatkowo problem z tylnym hamulcem. Nie odbija, nie hamuje i strasznie trzeszczy. Mieliśmy nadzieję, że to tylko jego wina. Dlatego Szyna na 8;00 jedzie do serwisu żeby to sprawdzili a my niespiesznie ruszamy w drogę. Plany jest prosty. Jedziemy wzdłuż morza w kontakcie co by za daleko nie odjechać.

Pakujemy się już po 8:00 niespiesznie bo i tak będziemy musieli czekać na gamonia. Wychodzimy tylko do "lobby" hotelowego - które za dnia funkcjonuje jako lobby a w godzinach wieczornych prawie zawsze staje się garażem dla naszych motorków. Juz kreci się bardzo miła pani pracująca na recepcji. Kilka razy trafiliśmy na pracowników anglojęzycznych, próbowałem wtedy zagaić czy ktoś z nich jest właścicielem hotelu. Zawsze odpowiedź była, że to tylko pracownicy. Na właściciela nigdy nie trafiliśmy. Kim oni są, ci wszyscy nasi przyjaciele? Nie wiadomo. Może ktoś wie czy to są prywatni biznesmeni czy większość może tych hoteli jest "państwowa" ?
Ta miła pani od razu pokazuje nam gdzie zjeść najlepsze Banh mi, eskortuje nas i rozmawia z właścicielem - wiemy już, że chociaz nie przepłacimy bo cenę podała w hotelu.

Suchy siada na motka i na dzień dobry guma. Nasza miła dobrodziejka od razu zauważa problem i prowadzi nas do lokalnego majstra.



Chwilę z nim gawędzi po czym poleca nam przejść na druga stronę ulicy i wypić kawkę co by przypadkiem nie marnować czasu stojąc i patrząc się mechanikowi na ręce. Szlachetne i dobroduszne z jej strony. Razem z nami idzie do kawiarni, po raz kolejny rozmawia a obsługą i dostajemy bardzo dobrą kawkę w bardzo śmiesznej cenie 8k VND. Była to najtańsza kawa. Zazwyczaj płaciliśmy 10 lub 15 a najdrożej nas skroili w Hanoi po 30 pierwszego dnia, ale widomo, człowiek musi się nauczyć.



W międzyczasie dostajemy info od Szyny, że czeka w kolejce. Jak się okazało był to największy serwis z jakim mieliśmy do czynienia do tej pory. Na dzień dobry dostał numerek 56 i faktycznie było przed nim 50 motorków do naprawy/serwisu. Posiedział tak chłopina trochę po czym wyciągnął zielone dolary USA w ilości ONE DOLLAR, dał gościowi od kolejki i nagle był w top 10.
My w tym czasie po przejechaniu 10km, mieliśmy 20min postój bo ostro się rozpadało i trzeba było założyć kondony.



W tym czasie dostajemy info, że 5 mechaników kombinuje co jest 5, latają biegają, oglądają i nic nie wiadomo. Później się okazało, że obie felgi "alu felgi" było dosłownie złamane w pół i to jakiś cud, ze nie rozpadły się na drodze, na zakręcie gdy akurat z naprzeciwka jechała ciężarówka. Szyna uszczuplony o 60 dolarów USA i na nowych salonowych felgach szprychowych dogania nas jakieś 3 godziny później. Czekaliśmy w knajpie przed najdłuższym bambusowym mostem w Wietnamie (ok. 400 m). Nie mam niestety nawet zdjęcia z tego mostu. Przejazd był ok. ale po przekroczeniu kilku mniejszych mostków na totalnych zadupiach już nie zrobił na nas wrażenia. Szczególnie, że za przejazd zapłaciliśmy po 80 gr;d Wrzucam fotki z neta jak to wygląda bo ładny to był niewątpliwie.





Jedziemy wzdłuż morza, droga raczej słaba i pogoda nie dopisuje więc zatrzymujemy się na nocleg po przejechaniu ok. 100km



Hotelik spoko, blisko morza. Miejscowość dość rozległa i nowoczesna, z nowymi drogami, ładnym bulwarem z palmami ale totalnie bez ludzi. Żadnego turysty i spokój jak na wsi. Chyba te miasteczko dopiero się transformuje na kurort turystyczny a nazywa się Tuy Hoa.

Po prysznicach już po ciemku idziemy na miasto. Zestaw ubraniowy to kurka przeciwdeszczowa, krótkie spodenki i japonki. Jest gorąco i leje totalnie. Zakupujemy flaszki, kubeczki i relaksujemy się w sposób nam ulubiony. Są street foody


Lokalesi zapraszają nas na karaoke


Szwędając się i zataczając środkiem drogi na dobitkę walimy pizze i jak trafiamy do hotelu to nie mam pojęcia, podobno droga prowadziła przez monopolowe ale ja tam nie wiem.



No cóż jutro wigilia, należało nam się.
Molek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13.01.2019, 10:39   #69
7Greg
 
7Greg's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DW
Posty: 4,436
Motocykl: Pyr pyr
Przebieg: dowolny
Galeria: Zdjęcia
7Greg will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 4 tygodni 23 godz 43 min 55 s
Domyślnie

Pięknie, pisz dalej i nie ustawaj.
Mam nadzieję, że w końcu wyjdzie to słońce
7Greg jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13.01.2019, 16:10   #70
RAVkopytko
 
RAVkopytko's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kamieniec Wrocławski
Posty: 3,125
Motocykl: XT660Z-konik garbusek
Przebieg: Ł
RAVkopytko jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 4 dni 18 godz 35 min 57 s
Domyślnie

Podoba mi się ten tekst :
"bo to był chyba wylew całego wkurwienia w ten biedny skuterek."
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743
Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin......
RAVkopytko jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Radosny azjatycki trójkącik [Wietnam 2016] mikelos Trochę dalej 103 09.05.2018 16:24
Wietnam na 125 ccm - luty/marzec 2016 mikelos Umawianie i propozycje wyjazdów 32 31.01.2016 21:16
Wietnam Ronin Przygotowania do wyjazdów 7 16.06.2011 16:52


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:23.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.