Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18.06.2014, 12:34   #91
Evvil
 
Evvil's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Evvil jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
Domyślnie

Biografie, scenopisy, audiencje i spotkania autorskie.



Mamy też mieć epizod w Grze o Tron.
__________________
------------------------------------------------------
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
------------------------------------------------------
Evvil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.06.2014, 12:35   #92
sluza
 
sluza's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,706
Motocykl: AT RD07a; XR600R
sluza jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 4 dni 18 godz 39 min 51 s
Domyślnie

a to nie macie tego w Warszawie?
W Białymstoku jeżdżę po akademiach na moją cześć, jakiś musical o mnie piszą w filharmonii, jakiś hodowca chce tulipana nazwać Śluza. Także trochę się dziwię...
sluza jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.06.2014, 12:53   #93
sawy
mam dwie lewe ręce
 
sawy's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Aug 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 101
Motocykl: RD07
sawy jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 dzień 15 godz 59 min 55 s
Domyślnie

sorry, taki mamy klimat...
__________________
Twój podpis to zwykły banan, mój to Chiquita!
sawy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.06.2014, 18:49   #94
Evvil
 
Evvil's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Evvil jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
Domyślnie

tymczasem w Radomiu....
__________________
------------------------------------------------------
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
------------------------------------------------------
Evvil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.06.2014, 23:31   #95
sluza
 
sluza's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,706
Motocykl: AT RD07a; XR600R
sluza jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 4 dni 18 godz 39 min 51 s
Domyślnie Jak Farcau zdobywaliśmy... - by Śluza

Evvil skończył na tym, że przyjeżdżamy do Borsy, czyli mamy wtorek, 27 maja.

Na kolejne dwa dni podzielimy się, z grubsza na tych co mają kaca i na tych co mają mniejszego kaca. A ponieważ nie chcę zakładać nowego wątku, zdam tutaj krótką relację ze środy i czwartku – a było ciekawie. Ale tytułem wstępu…

Zakwaterowaliśmy się w Borsie. Za przyzwoitą cenę, 30 lei za dobę, dostaliśmy przytulne i czyste pokoje w cabanie – tj szopie zbitej z desek, przystosowanej do przyjęcia turystów. W cabanie były 3 pokoje po dwa miejsca, a nas siedmiu, więc jednemu musiał przypaść przykry obowiązek spania jak ostatni lamer w pięknym pokoju z łazienką w pensjonacie. Padło na Krzyśka, prosił, żeby nikomu o tym nie mówić. My mieliśmy adventure – do łazienki ok. 10 metrów przez podwórko, pokoje bez okien, na podłodze linoleum. Jeszcze dostaję dreszczy na to wspomnienie…

Ale perspektywa ciepłego prysznica….. Tomek poleciał pierwszy, zdążył się namydlić, ale wtedy podgrzewacz gazowy wody odmówił posłuszeństwa. Nie spłukał się w zimnej, gdzie tam, czekał namydlony na ciepłą wodę.
Tak, a jeszcze dwa dni wcześniej mył się w strumieniu… Na szczęście właściciel pensjonatu reagował szybko na nasze skargi

Po toalecie zasiedliśmy do śliwowicy od pasterzy. Była wyborna, nawet zapijać nie trzeba było. Ale my stawialiśmy sobie poprzeczkę wyżej, więc zaczęliśmy śliwowicą zapijać piwo…

W tym czasie zaplanowaliśmy dzień następny: skoro mamy track Louisa na Farcau to musimy z niego skorzystać. Plan prosty. Mamy bazę, zostawiamy bambetle i jedziemy na „lekko”. Z Borsy musieliśmy się dostać do Repedea, asfaltem około 50 km.
Coś mi się zamaniło, że ustalałem track z Borsy do Repedea, który poprowadzi nas szutrami. Jak bardzo się myliłem…

Potem poszliśmy na kolację. To już chyba tak 21-sza była? W znalezieniu miejsca na posiłek z zapałem zaangażowała się żona gospodarza, Leduszka. Przeciągnęła nas po Borsie, ona samochodem, my na nóżkach, aż w końcu trafiliśmy do Tuborga, gdzie pizza jest po prostu zarąbista. Nazwy Cippola, Bomba, Regina, Quatro Fromaggi będą nieodłącznie kojarzyły mi się z Maramuresz.

Leduszka z córką posiedziała z nami trochę i m.in. opowiedziała historię swojej miłości. Otóż jej mąż pochodzi z Belgii (lub Holandii) i wiele lat temu podczas pobytu w Rumunii zakochał się w pięknej młodej kelnerce, Leduszce właśnie, dla której porzucił swoje dostatnie życie na bogatym zachodzie, przybył do Borsy i pojął ją za żonę. I tak siedzieliśmy i konwersowaliśmy sobie po angielsku. Nasz angielski z upływem czasu (i piwa, albo nawet wódki, bo nie wszystko chyba pamiętam) stawał się niezwykle płynny, w pewnym momencie byliśmy nawet w stanie rozumieć i interpretować poezję angielską…

Leduszka z córką już dawno pojechały, my ciągle zażarcie dyskutujemy i nagle ktoś zwrócił uwagę, że Wojtek tłumacząc coś Mateuszowi ma problem z doborem właściwych słów:
„You understand…yyyyyyy……. because…. yyyyyy......”

Olśnienie, o k..rwa, on ciągle jeszcze mówi po angielsku…

Czas już na nas panowie … jutro jedziemy na Farcau
sluza jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19.06.2014, 10:51   #96
Tomas_XRV
 
Tomas_XRV's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2012
Miasto: Toruń
Posty: 1,341
Motocykl: LC8 SuperEnduro
Tomas_XRV jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 1 tydzień 4 dni 23 godz 2 min 0
Domyślnie

Dobre :-)
Tomas_XRV jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.06.2014, 19:10   #97
fantom3


Zarejestrowany: Jan 2013
Miasto: Krakow
Posty: 23
Motocykl: Tiger 800 xc
fantom3 jest na dystyngowanej drodze
Online: 21 godz 36 min 9 s
Domyślnie

Tom moze teraz ja troche pociągnę ze swojej perspektywy. Kolejny dzien, ranek szybkie sniadanie, bambetle zostają a my na Farkau pełnia szczęścia. Najpierw asfaltem czyli nudy na pudy lecz w końcu z wioski uderzamy w off. Prowadzi Śluza - tracki ma wiec spoko. Moze inaczej - spoko by było gdybyśmy sie ich trzymali ale gdzie tam za łatwo byc nie moze.. Skręt w lewo w podjazd a raczej gore kamieni - Hmm ściskając zwieracze myśle bedzie wesoło skoro juz trojka mieli w miejscu
Pytamy Śluze tedy a ten " nie no track prowadzi obok ale chciałem troche urozmaicić" urozmaicenia wygladaly tak ze zbaczaliśmy z tracku jechali kilkadziesiąt metrów gdzie co rusz to ktoś kładł motor i po pewnym czasie była zawrotna. Dodać tutaj należy że dzien ten ochrzcić mozna dniem paciaków Śluzy. Normalnie przejechawszy długie podjazdy kamieniste stoimy sobie na łące jaranie, picie - mamy ruszać a tu paciak - kto? - Śluza. Wstajemy pomagamy. Jedziemy dalej znowu bęc kto tym razem... ? No jak to kto przecież to jego dzien
A propos podjazdów kamieniatych - wymiękłem jak po pokonaniu zajebistego podjazdu juz na końcówce mocy zobaczyłem Wojtka jadącego sobie na siedząco na pełnym luzie - mozna powiedzieć góral pełną gębą - góry ma we krwi.. Nieraz co prawda zamiesza angielskim...
Wystyrmawszy sie powyżej lini lasu zaczęła sie wspaniała jazda, wąskie dróżki, owce, poloniny przed nami i gory, coraz wyższe gory. Gdzies tam z tyłu głowy kołatała jedynie myśl kuźwa przecież trzeba bedzie tez tędy wrócić a to juz na bajkę nie zakrawa. Ale co tam póki do góry frajda na całego.
Wyjeżdżamy za niewielkie wzgórze a za nim piękny, dluuuugi, prostu jak strzała podjazd - trochę ziemi z gliną, wydaje sie przejezdy i problemu nie sprawi.. Hmmm.. Sprawił... Położyliśmy wie w większości nie licząc Wojtka i Krzycha. Jadąc w połowie czując uśluzgi myśle łąką będzie łatwiej- trawersując. Więc targam po skosie widząc kątem oka z gory schodzacego Wojtka cos usilnie machajacego rękoma. Co on tam macha, Hmm.. Zrozumiałem jak juz leżałam na ziemi. Polonina pocięta była wyżłobieniami wąskimi na głębokość połowy koła ktore skutecznie pozbawiamy równowagi. Jadąc nie było ich widać w kępie traw- było sie trzymać szlaku, oj głupi tos wymodził...
Koniec końców wyskrobalismy sie wszyscy na górę a tam... Tam to dopiero objawił sie podjazd i gory w całej okazalości. I oczywiscie rozterki grupy...
- dalej nie jedziemy.
- no jak to, drzemy dalej tam w oddali na tej nazwijmy to ledwo widocznej półce będzie sie mozna zatrzymać. (Skoro jakies konie tam stoją... )
I tak generalnie na przemian poczuliśmy szacun i pokorę przed górą. I z tą pokorą a może ba przekór niej ruszyliśmy dalej...
fantom3 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.06.2014, 19:15   #98
mateo88
 
mateo88's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Dec 2011
Miasto: Szkieletczyzna/Kielce
Posty: 176
Motocykl: DRse / XRL / WSK/ URAL 750
mateo88 jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 dni 2 godz 51 min 26 s
Domyślnie

Hahahahah Marcin dzięki za przypomnienie tej konwersacji z Wojtkiem moje parsknięcie śmiechem oparło się na monitorze
mateo88 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.06.2014, 19:38   #99
fantom3


Zarejestrowany: Jan 2013
Miasto: Krakow
Posty: 23
Motocykl: Tiger 800 xc
fantom3 jest na dystyngowanej drodze
Online: 21 godz 36 min 9 s
Domyślnie

Ufff wyjechałem... Kuźwa wyjechałem jak słowo honoru. Macham do reszty w oddali dawać, kolejny.. A Ci nic. Myśle no nieźle mnie ubrali bo zjazdu w dół jakoś nie widzę... Ale ruszyli.. Mateusz targa pod górę, mozna powiedzieć jak na rodeo skacze między koleinami. Już miał go byk powalić ale odkręcił i wyszedł. Jak mu sie to udało tylko on wie bo wszyscy widzieliśmy juz go leżącego w połowie.
Po chwili ruszyli kolejni. To co? Dalej trawersem bo ścieżka juz za stroma zobaczymy "co tam jest". Mozna powiedzieć to hasło jak i wcześniejsze "dalej będzie luźniej" dosyć często nam przyświecało. Zaczęła sie wiec jazda bokiem gory jakąś zanikającą ścieżką na której tylko co jakis czas dało sie wypatrzeć odbite kopyto. Kozic tam chyba nie ma myśle sobie - skoro koń czy byk dał radę to i motor pójdzie.
Małe obsunięcie terenu, luźna ziemia - da radę dalej ale przyda sie asekuracja - szkoda by było rozstać się z motorem na jakies 100 metrów w dół, a i wyciągać później.. Dziarsko przeprawilismy sie przez to piekiełko i stanęliśmy przed kolejnym. Piękna polonijna, dluuuga i stroma, wydającą sie na równą - co jak sie pózniej okazało tyle miało z równym wspólnego co izba lordów z izbą wytrzeźwień kępy trawy, tzw psiory skutecznie podrzucały motorem na lewo i prawo. Na tym tez stoku Wojtek dał nam piękną lekcję opuszczania czy zawracania motoru na stromym stoku. Otóż wystarczy zgasić motor, wbić bieg i na sprzęgłe delikatnie go opuszczać. Metoda dużo lepsza niż bawienie sie hamulcami.
Polonina ta okazała rownież niezłomność charakteru Śluzy - słowo jak się chłop zaparł to w końcu pokonał i na górę wyjechał. Dodam tutaj ze byliśmy juz tak zmęczeni ze będąc u gory kibicowało sie by kazdy wyjechał bo jakiekolwiek zejście w dół i ponoszenie motoru było nieziemską katorgą. Jak Ci ludzie popieprzają po tych górach całymi dniami na nogach. Ale co tam... Słuchajcie: jak juz wystryrmaliśmy sie na górę Farkau stanął przed nami otworem. W końcu zobaczyłem szczyt na ktory sie wybieramy. A teraz to juz bedzie sielanka bo pojedzie sie wierzchołkami połonin. Sielanka... Hmm.. Czterysta metrów przepaści z jednej, czterysta metrów przepaści z drugie, a szerokość ścieżki momentami oscylowała w okolicy 50 cm. Istna sielanka...
fantom3 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.06.2014, 21:36   #100
sluza
 
sluza's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,706
Motocykl: AT RD07a; XR600R
sluza jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 4 dni 18 godz 39 min 51 s
Domyślnie Dzień 6 – 28 maja 2014 – jak Farcau zdobywaliśmy

Dzień 6 – 28 maja 2014 – jak Farcau zdobywaliśmy

Phantom wyraźnie zgubiłeś jeden dzień… pamięć ulotna jest

Ustaliliśmy poprzedniego wieczoru, że skoro mamy track Louisa na Farcau to musimy z niego skorzystać, ale koniecznie trzeba wstać wcześnie.
Niestety nieliczni tylko wstali: ja, Krzysiek, Tomek i Mateusz.
Z Borsy mamy się dostać do Repedea szutrami, bo mam track. Taaaaaaa..... szybko się ten track skończył.... wręcz nie zaczął
Wyjeżdżamy z Borsa przez Baile Borsa do skrzyżowania szutrówek na przełęczy, które już wczoraj zaliczyliśmy. Tylko wczoraj skręcaliśmy w lewo, ale w prawo wiodła też jakaś fajna dróżka.
Na skrzyżowaniu pasterz stoi, więc grzecznie pytam: „Repedea?!”. Kiwa głową, że tak. No to gites, jedziemy. Pytałem ze swoim podlaskim zaśpiewem z mocnym zaakcentowaniem ostatniego A, czyli: Repedea? brzmiało mniej więcej tak: Dobrze jedziem, a?!
Potem spotykamy jakąś ciężarówkę z drewnem. Znowu grzecznie: „Repede-a?!”. Macha głową i rękami, że prosto tak, w prawo nie, bo masakra, prosto będzie dobrze.
Po paru kilometrach spotykamy ekipę na transalpach, z którymi generalnie mieszkamy pod jednym dachem w Borsie.
Skąd oni tu? Oni jadą z Carlibaby, z drugiej strony przełęczy Prislop. My dokąd? My do Repedea, wjeżdżamy na Farcau, zupełnie w inną stronę. Pożegnaliśmy się i dzida.
Po drodze jeszcze jednego gościa się pytamy, a on kiwa, że w prawo Carlibaba, a w lewo że nie, że czarna dupa…. To my oczywiście w czarną dupę
I tak jeździliśmy wte i wewte i znowu padła mi pompa.

P1020072.jpg

Chłopaki każą mi się przełączyć na grawitację, ja proszę o jeszcze jedną szansę dla niej. Czyszczę ją z błotka, uszczelniam silikonem, taśmą itd
Ładne okoliczności przyrody, nad strumieniem, naprawiam.

P1020068.jpg

Chłopaki czekają, nudzą się, więc zaczęli czytać jakąś tablicę informacyjną. Mateusz nagle się pyta: - A to nie dziury po kulach w tej tablicy?
Uhu. Ich ruchy stały się nagle czujniejsze, takie spięte, tygrysie. W gębie guma a czujny jak puma. Ręce trzymają w kieszeniach, ale gotowe jakby do wyciągnięcia z nich rewolweru w mgnieniu oka. Oczy zmrużone rozglądają się po zboczach przenikliwie próbując wypatrzeć przynajmniej jakiś refleks odbity od lunety karabinu snajperskiego…
- Gotowe. Jedziemy? – przerwałem ich czujność. Kuźwa, kaski chyba na lewą stronę by ponakładali tak szybko się zwinęli.
I pojechaliśmy, ale gówno tam ujechaliśmy, bo znowu pompa zakaprysiła. Chłopaki drugiej szansy nie dali i przeszedłem na grawitację…
Już ładnych parę godzin jeździmy tak i nigdzie właściwie nie dojeżdżamy. A to musimy zawrócić bo granica ukraińska, a to jakaś zrywka i ślepa droga.

P1020070.jpg

Nie żeby się nam nie podobało, ale to chyba nie do Repedea taka droga..

No to jedźmy już do tej Carlibaby wpisdu. Pojechaliśmy drogą bez historii i w Carlibabie zatrzymaliśmy się na obiad w restauracji przy hotelu.
Wracać do Borsy? Nie, bez sensu.
Wyjąłem mapę i już wytyczamy trasę. Jest, całkiem fajna do zrobienia. Pojedziemy z Carlibaby drogą nr 17D do wioski Sant, a stamtąd jakieś cudne agrafki pną się w górę.
Jemy, płacimy, jedziemy… i wpisdu lądujemy na przełęczy Prislop.
Widział ktoś skręt na 17D? Nikt.
Z hotelu powinniśmy skręcić w prawo a nie w lewo!!!!
Na przełęczy jest naprawdę zimno. No i już późno. Szybka decyzja co robimy? Tomek decyduje się wracać do Borsy. A my widzieliśmy gdzieś na jakimś zakręcie szutrówkę, więc wracamy do niej i nią jedziemy. I znów powtórka z przedpołudnia. Droga kończy się megabłotem, potaplamy się jak ogry, krótki spacerek, aby zobaczyć co dalej, zawracamy i próbujemy inną.

P1000176.jpg
P1000178.jpg
P1020084.jpg

Błoto było tak zdradliwe, że w pewnym momencie na wąskiej dróżce moje przednie koło zatrzymało się, tylne je wyprzedziło, obróciłem się o 180 i się zastanawiałem, z której strony właściwie przyjechałem. Ale podnoszę się i walczymy dalej. Determinacji nam nie brakuje, bawimy się taką jazdą.
Przed nami kolejny błotnisty podjazd. Krzysiek zgodnie ze swoją taktyką "jedziemy dalej, ale wy przodem" puszcza nas przodem i patrzy kto i jak się wypierniczy, to on wybierze inną drogę
W końcu zostaliśmy pokonani…. Na drogę deszcz naniósł gęstego błocka, w które zostałem wessany.

P1020088.jpg
P1020091.jpg

Nie muszę opisywać jaka to mordęga wyciągnąć motocykl z takiego bagna. Ale też jaka radocha: w błocie po kolana. Ja chociaż mam sucho w butach, bo Mateusz z Krzyśkiem zamiast butów mają jakieś pepegi. Krzysiek wręcz podeszwę powertapem przykleił.
Krzysiek ciągnie za lagi, Mateusz pcha, a ja… Ja mam najwięcej do zrobienia- dodaję gaz, puszczam sprzęgło, pcham i jednocześnie wszystko nagrywam. Wspólnymi siłami przeciągamy Afrykę na twardy grunt.

P1020089.jpg

Idę zobaczyć co dalej. Ale dalej się nie da jechać, jest stromy podjazd z powalonymi kłodami w poprzek drogi. O matko, ale Krzysiek idzie to zobaczyć, a on zawsze mówi: „Jedziemy dalej”
Postał, pocmokał i stwierdził,...... że się nie da. Powietrze ze mnie zeszło, serce wznowiło pracę, uspokoiłem się i zarządziliśmy odwrót do Borsy.

P1020098.jpg

Na widoki nie mogliśmy narzekać

P1000182.jpg

Te widoki, które chłonąłem z siodła motocykla.... Tego nie da się porównać do górskich pieszych wędrówek. Na motocyklu trasa pokonywana jest szybciej, więc widoki pojawiają się i upychają w głowie w szybszym tempie i odżywają mocno później w trakcie pisania relacji, oglądania zdjęć, odtwarzania filmików. Do tej pory nie mogę się otrząsnąć z Maramureszu...

Jutro jedziemy do Repedea asfaltem…

Swoją drogą, co oni myśleli jak pytałem „Repedea?!”…
Google translator trochę mi rozjaśnił: REPEDE znaczy po rumuńsku SZYBKO.

Zatem moje pytanie chyba brzmiało: „Szybko, a?”
sluza jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Maramuresz 24.05 - 30.05 Evvil Umawianie i propozycje wyjazdów 149 15.05.2014 21:44
Maramuresz Evvil Umawianie i propozycje wyjazdów 144 08.02.2014 11:21
Maramuresz - 100 kilometrów offu solo [Sierpień 2011] bukowski Trochę dalej 21 08.01.2014 13:15


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:55.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.