Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 28.06.2010, 17:19   #1
Beddie
instruktor jazdy
 
Beddie's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kraków
Posty: 365
Motocykl: XT600E
Beddie jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 16 min 0
Domyślnie „Łicz beter, mister?” – XRV, XTZ i 406 po Turcji. [2010]

Pomysł „otwarcia sezonu” wyjazdem w stronę Turcji pojawił mi się w głowie już dawno. Pierwotnie miał to być Istambuł w przedłużony weekend majowy. Z biegiem czasu koncepcja ewoluowała, ponieważ pojawił się następny kandydat do wyjazdu. Terminy się zmieniały, ponieważ co parę dni okazywało się, że coś nowego w terminarzu się pojawia i nie mogę wyjechać z Polski.
W trakcie konkretniejszych przygotowań pojawił się jeszcze jeden chętny na wyjazd. I tak, z mojego samotnego wyjazdu do Stambułu zrobiła się prawie trzytygodniowa wyprawa do Kapadocji. Skład dobrany i zacny – Mike z „enduromania.org” na v-stromie, Kuchi na supertenere i ja - Beddie na afri oczywiście.
Dzień wyjazdu się zbliżał, wszystko, oprócz pogody było OK. W ostatnich kilkudziesięciu godzinach przed wyjazem ostatecznie odpadł Mike. Cóż, wracamy do koncepcji wyjazdu we dwójkę.
Tymczasem stałe opady spowodowały powódź. Kolejne relacje były coraz bardziej niepokojące. W poniedziałek rano, nie udało się wyjechać, bo nie wiedzieliśmy, czy wyjedziemy z Polski. Wsiedliśmy więc w samochód i pojechaliśmy sprawdzić, którędy można się przebijać. Znaleźliśmy jedną drogę, która nie była zamknięta i zalana. W Krakowie poziom wody podnosił się z godziny na godzinę. My jednak twardo obstawaliśmy przy decyzji o wyjeździe. Napełniliśmy więc pięciolitrowy zbiornik przygotowaną na ten cel nalewką i spakowaliśmy pozostałe, mniej istotne szpeja. Wtorek, piąta rano, pogoda taka sama. Lało strasznie. W takiej aurze wyruszyliśmy. Do nocy udało się przejechać niecałe 600 km, nie zaskoczę nikogo, jak napiszę, że w deszczu. Nocowaliśmy w jakimś zapadłym pensjonacie pod rumuńską granicą. Po drodze puste hotele, domy, rozpadające się pozostałości PGRów w powodziowej aurze.
Na Węgrzech jechaliśmy wahadłowo przez wąskie paski asfaltu pomiędzy workami z piachem ułożonymi na wysokość sporo ponad metra. Woda sięgała do górnej granicy tych barier. Tych worków, spomiędzy których woda wyciekała pilnowali żołnierze. My jechaliśmy powoli, rozglądając się w przerażeniu, oni stali w milczeniu i byli wystraszeni równie mocno, jak my. Tylko my pojechaliśmy dalej, a oni zostali walczyć z wodą.
Środa od rana nie zaskoczyła nas zmianą pogody. Ruszyliśmy w deszczu. O Ile na Węgrzech współpraca z kierowcami osobówek jest miła, to w Rumunii jest nieco inaczej. Kilka razy wyjeżdżają wprost na nas spomiędzy domów stare dziady w trabantach, kompletnie nie sprawdzając, czy droga jest wolna. Jeden z takich numerów szczególnie zapadł nam w pamięć. Ja jechałem pierwszy i nagle z bramy wyskoczył trabant, w środku beret i grube okulary a pomiędzy tymi gadżetami jakiś dziadyga. Ja uskoczyłem na pobocze, Dziadyga podniósł głowę, wystraszył się trąbiącego motocykla i skoczył na hamulec. Przejechałem mu blisko przed maską, dziadyga żwawo wrzucił wsteczny i cofnął do bramy – nie wiem, po co. Po wcofaniu do bramy powtórzył manewr wyjazdu, tym razem przed Marcina. Uznał widocznie, że prawdopodobieństwo pojawienia się drugiego pojazdu w ich miejscowości jest znikome. Tym razem jednak nie podniósł głowy i całkiem wyjechał na drogę. Marcin bardzo awaryjnie hamował. Niewiele brakowało, a zakończyłby podróż w kartonowej furze.
Deszcz przestał padać przy granicy serbskiej, nawet pojawiło się słońce. Do Bułgarii dotarliśmy promem w Calafat. Całkiem sympatycznie. Po kilku kilometrach zatrzymuje nas policja bułgarska – powodów podali sporo. Rzekome nie zatrzymanie się przy znaku stop, rzekome nie zatrzymanie się przy pasie do włączania się do ruchu i rzekoma za szybka jazda. Policjant, o dziwo, mówił po angielsku i poinstruował mnie, gdzie jest bankomat, polecił przywieźć po 50 euro od głowy, żeby wykupić od niego dokumenty. Poinformowałem grzecznie pana, że jestem instruktorem nauki jazdy, więc za bardzo mnie w konia nie da rady zrobić. Czas w doborowym towarzystwie mija niepostrzeżenie, więc zupełnie nie wiadomo kiedy minęło 40 minut miłej pogawędki o przepisach ruchu drogowego. Uprzejmie informowałem pana policjanta, że, w związku z niemożnością sprecyzowania zarzutu oraz podania konkretnych przepisów, które złamaliśmy że mandatu nie przyjmuję, i proszę o skierowanie wniosku do sądu. Poprosiłem również o przenocowanie w areszcie i zabezpieczenie motocykli. Pan zgodził się nawet iść ze mną w miejsce, gdzie problematyczny znak stopu stał. Okazało się, że nie ma tam żadnej linii zatrzymania, z poziomu znaku nie widać kompletnie nic, a już na pewno nie widać tego miejsca z radiowozu. Pan zdziwiony powiedział, że rzeczona linia tu była. Ja grzecznie mu odpowiedziałem, że była tu również moja mama i widocznie zniknęły razem z linią zatrzymania. Po poruszeniu kolejnego zagadnienia, czyli naszej prędkości, nie umiał jej podać, ale wiedział, że nie była odpowiednia. W końcu się poddał. Dokumenty wróciły do nas i pojechaliśmy dalej.
Niedaleko znajdujemy miłe miejsce wśród kwitnących maków, wypijamy bourbona kupionego na granicy i udajemy się na zasłużony odpoczynek. Od domu dzieli nas 1100 km.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC06835.JPG (94.0 KB, 1758 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC06830.JPG (232.3 KB, 42 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC06832.JPG (90.5 KB, 1766 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC06848.JPG (276.0 KB, 27 wyświetleń)

Ostatnio edytowane przez JARU : 28.12.2012 o 16:42 Powód: dodaję termin wyjazdu
Beddie jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:49.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.