Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03.11.2010, 14:06   #31
Driverd2
Optymista wierzy że świat stoi przed nim otworem. A pesymista wie gdzie ma ten otwór :)
 
Driverd2's Avatar


Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Żyrardów
Posty: 110
Motocykl: Nie mam AT i chyba się nie dorobię.
Driverd2 jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 2 godz 3 min 44 s
Domyślnie

Fajnie się czyta, fajnie się ogląda, nic tylko pozazdrościć wyprawy.
Driverd2 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2010, 22:58   #32
luzMarija
 
luzMarija's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2010
Miasto: Środa Wlkp.
Posty: 511
Motocykl: xr400r, cbr1100xx
luzMarija jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 dni 18 godz 2 min 38 s
Domyślnie

Oj, chyba znów czasospowalniacze poszły w ruch bo doczekać się*kolejnego odcinka nie sposób.
luzMarija jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2010, 23:02   #33
banditos
....OLEJ....
 
banditos's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Pniewy-Londyn
Posty: 1,337
Motocykl: RD07a
Przebieg: 6006 km
banditos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 1 dzień 17 godz 24 min 54 s
Domyślnie

LuzMarija przyznaj sie - wysylales jakas paczke Samborowi?
banditos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2010, 23:13   #34
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,667
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 3 godz 20 min 20 s
Domyślnie

O drugim dniu nie ma co pisać. Rano załataliśmy gumę w TTR (znaczy Franz to zrobił) i pogoniliśmy za Germańskim Najeźdźcą, który meldował z okolic Meknes że u niego fajnie. Musieliśmy tego dnia trochę go podgonić. Goniliśmy po dobrych marokańskich asfaltach. Chwilę się wahałem, ale zdecydowałem się unikać autostrady.





Wjechaliśmy w góry i jak to w górach trochę się ochłodziło. Grzecznie włożyłem, kalesony, long shirta, podpinkę. Zaczęło padać i zrobiło się +4 stopnie. Kiepsko jak na Afrykę.
Porozdzielaliśmy się, uznałem że każdy ma prawo jechać swoim tempem. Warunek, że dwaj ostatni muszą się widziec non stop. Reszta ekipy widziała się ze sobą co pół godziny. Podobnie jeżdżę w Azji. Daje to pewną swobodę i gwarantuje że nie wszyscy mają takie same zdjęcia z wyjazdu. Oczywiście na rozjazdach się czeka. Wszystko szło dobrze, ale zrobiło się ciemno, zdecydowałem że nie dociągniemy do Midelt i zaparkujemy trochę wcześniej. Załatwiłem hotel i ze Zbychem i Franzem czekaliśmy na rogatkach na resztę. Przyjechali wkurzeni trochę - Marek wpadł na psa i zaliczył kilkudziesięciometrowy szlif na górskiej drodze. Nic nie jechało i wszystko się dobrze skończyło. KTM rozdziewiczony, ale bez konsekwencji dla powodzenia dalszej wyprawy. Marek poobijany, ale kości całe. W hoteliku imprezowała do rana grupa dość młodych Polek. Wstyd się przyznać, ale bez nas... Kończyliśmy nasze Granty w samotności. Czasospowalniacze zakrzywiły czasoprzestrzeń i noc skończyła się dość nagle.
Poranne słońce rzuciło nas na motorki. Cel: Merzouga. Droga jest piękna, ale nie zatrzymywałem się na foty. Wiedziałem, że dalej będzie ładniej i tu tylko stracę czas.



Trochę mnie niepokoiły białe szczyty Atlasu: to świeży śnieg. A tak bardzo chciałem pohasać po górach...
Było cieplej i cieplej: kalesony schowałem głęboko w torbie. Obok podpinki i zimowych rękawic.













Przelecieliśmy ładnym wąwozem przez Tunel Legionistów, który tylko nazwę ma ładną i zatrzymaliśmy się na popas w Errachidii. Stamtąd już tylko skok do Erfoudu.








Coraz cieplej...


Ten las po prawej to palmy

To ostatnia stacja z paliwem przed Merzougą, już takie bardzo południowe klimaty. Nie czuć już tej arabskości. Ludzie chodzą wolniej, palmy rosną szybciej, mieszkańcy napędzani czasospowalniaczami ledwie podnoszą głowy by przyjrzeć się naszej kawalkadzie. Na stacji znajduje się trzech gości co to mają brata, wujka albo ojca, który właśnie w Merzoudze ma hotel, kazbę czy coś tam do przenocowania. No i jak w dym mamy tam jechać oczywiście. Oczywiście pojedziemy.
Puszek namawia na drogę przez pustynie choć do Merzougi można dojechac asfaltem. Znam tę drogę, pięć lat temu zafundowaliśmy sobie tu nocne szkolenie w pustynnej jeździe. Żeby było skuteczniejsze to z pasażerami. Po 15 kilometrach kończy się asfalt i zaczyna pustynia. Dojechaliśmy do przygody!
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację.

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 05.11.2010 o 09:11
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.11.2010, 00:34   #35
fundriver
 
fundriver's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Kraków
Posty: 138
Motocykl: nie mam AT jeszcze
fundriver jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 21 godz 31 min 41 s
Domyślnie

To ja wylosowalem pechowy los. Choc zaraz potem wylosowalem calkiem szczesliwy

Burek zaatakowal z prawej, na chwile przyhamowal, odbilem na lewo, a ten glupiec przysprintowal ile sil w lapach - wycelowal dokladnie pod moje przednie kolo. Dlugo sie to pisze, ale trwalo to krotko, bardzo krotko - nie zdazylem sie nawet przestraszyc. Potem bylo wielkie bum, mialem jeszcze nadzieje, ze jakos po nim przejade ... Dalej to Artek wie co sie dzialo. Ja po mlynku i rollercoasterze for free z impetem wyladowalem z pozycji wertykalnej na wlasnych nogach, moto kilka metrow obok:







Jak na potencjalne mozliwosci tego dzwona (90 km/h) straty w ludziach i maszynie byly znikome

A niedlugo potem bylo tak:




Wasz fundiver.
__________________
http://endurak.pl
fundriver jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.11.2010, 00:38   #36
bajrasz
świeżym warto być:)
 
bajrasz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,241
Motocykl: RD07a
bajrasz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 9 godz 55 min 46 s
Domyślnie

Sambor, zlituj się. Obejrzyj kolejny mecz, albo co, bo ja z tej mojej Szkocji nigdy nie wyjadę
Zamiast pisać w chwili wolnej, to czytam o Marokach, Kaukazach, Rumuniach, a jeszcze muszę poruszyć temat pstrągów...wiadomo: Podos
Strasznie Ci zazdroszczę tak lekkiego pióra-czyta się świetnie
__________________
pozdrawiam
Pan Bajrasz





bajrasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.11.2010, 07:12   #37
Rychu72
 
Rychu72's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: wilidż Opole
Posty: 2,551
Motocykl: CRF 1100
Przebieg: 0 kkm
Rychu72 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 dni 5 godz 29 min 36 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał sambor1965 Zobacz post
Puszek namawia na drogę przez pustynie choć do Merzougi można dojechac asfaltem. Znam tę drogę, pięć lat temu zafundowaliśmy sobie tu nocne szkolenie w pustynnej jeździe. Żeby było skuteczniejsze to z pasażerami. Po 15 kilometrach kończy się asfalt i zaczyna pustynia. Dojechaliśmy do przygody!
Czyli da radę zrobić to z plecaczkiem? Czy plecaczek raczej pokona tą drogę z buta zaraz za motkiem jak to w porządnym muzułmańskim związku małżeńskim?
Fajska relacja i chcem mooooooooore
Rychu72 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.11.2010, 07:23   #38
chudy


Zarejestrowany: Dec 2008
Miasto: Nysa
Posty: 32
Motocykl: RD07a
chudy jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 14 godz 2 min 49 s
Domyślnie

...zdjęcie KTM-a na pustyni rozwaliło mi serce...SUPER!!!
__________________
chudy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.11.2010, 07:52   #39
matjas
 
matjas's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 13,669
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 16 godz 8 min 2 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał chudy Zobacz post
...zdjęcie KTM-a na pustyni rozwaliło mi serce...SUPER!!!


eeeee.... to Błędów. widać, nawet po rejestracji, że gdzieś tam

super relacja.

matjas
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa
matjas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.11.2010, 11:43   #40
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,667
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 3 godz 20 min 20 s
Domyślnie

E tam Błędów. W Błędowie to mnie nikt nigdy nie widział. I nie zobaczy raczej na motocyklu. Już jednak prędzej na Saharze.
Marokańska Sahara jest nieco inna od naszych wyobrażeń o pustyni. To głównie hamada, po której sprzętami afrykopodobnymi da się całkiem sprawnie jeździć.
Również z pasażerem. Przed pięcioma laty udowodniliśmy, że nawet zupełnie zieloni dadzą radę. Afryka czeka...

W odpowiedzi na postulaty daję kolejny odcinek. I robię sobie urlop czekając na Bajraszowe ryby siną barwą kłute. A na następny odcinek trochę poczekacie, bo mam ważniejsze rzeczy na głowie chwilowo.

Przygoda zaczęła się wraz ze zjechaniem z asfaltu, a właściwie jego nagłym końcem. Równo jak stół, hamada jest porozjeżdżana autami i motocyklami, a ślady wiodą w wielu kierunkach. Obieramy kurs na Merzougę. Jest dwadzieścia parę stopni, do Merzougi ze 40 kilometrów, a my jak mustangi...





Są jakieś pierwsze niegroźne gleby semiparkingowe, gdy piaskowa młodzież zaczyna stosować instynktowną technikę enduro: hamowanie, dupa na siedzenie, nogi szeroko, może się uda...
Rzadko się udaje, coś tam próbuję tłumaczyć, ale wiem że to bez sensu. Za 3 dni jak podniosą motocykl 20 razy zmienią technikę: będą siedzieć kiedy to możliwe i stać kiedy to niezbędne. Będą trzymać nogi na podnóżkach, a przed piachem zredukują bieg, odkręcą manetkę i odciążą przednie koło. Przecież to takie proste...




Chyba jest naprawdę gorąco, powietrze faluje tuż nad horyzontem i widać jeziorko za jeziorkiem. Miraże znikają równie szybko jak się pojawiły. Przed nami pojawiają się góry. To już Erg Chebbi, olbrzymia hałda piachu, którą "ktoś" bez sensu usypał na środku hamady. To właśnie taka pustynia, która odpowiada powszechnym o niej wyobrażeniom - wydmy mają 150 metrów wysokości i wyglądają po prostu bajkowo. Nic, że pamiętam ten widok sprzed lat, znów mnie zachwyca. Łyk wody z camelbaga i w drogę.










Przed pięcioma laty widziałem to tak:
Do Merzougi jeszcze kilkanaście kilometrów. Zatrzymujemy się. Gasimy silniki i światła. Nie widać nic, kompletnie nic. Nie pamiętam takiej czerni, tylko niebo, choć bezksiężycowe, jest bliżej nas niż gdziekolwiek na świecie. Gwiazdy po prostu walą się na głowę. Mleczna droga jest bardzo wyraźna, ale w tym natłoku gwiazd nie potrafimy znaleźć konstelacji znanych z naszego nieba: Wielki Wóz zniknął gdzieś wśród gwiazdozbiorów, których u nas z lunetą szukać.
Eksperymentujemy. Mio jedzie drogą, ja próbuję obok, Jojna szuka przygód daleko od niej, a Enzo kombinuje to tu, to tam. Widać już światła Merzougi, gdy naprzeciw nas wyjeżdża jakiś moped. Podjeżdża i zaprasza do swojego hotelu. Z pięknej kasby na wzgórzu Jusuf obserwował nas już od kilkunastu minut. Światła widać tu na kilometry, a my trochę jeździliśmy krzywo...
W środku kilku Berberów gra i śpiewa przy kominku. Twarde negocjacje doprowadzają do satysfakcjonującego nas poziomu 7 euro za nocleg (12 wraz z wyżywieniem). Zostajemy.


Pojawia się coraz więcej pojazdów; ktoś szaleje samochodem, kilku motocyklistów przejeżdża obok nas ledwie odpowiadając skinieniem głowy na nasze pozdrowienia. Są i lokalesi, którzy podróżują na swych motorkach z wiochy do wiochy. Gali dostaje informację od Jacka gdzie ich szukać - siedzą w knajpie w Mercoudze. Ustalamy, że spotkamy się tam wszyscy...


Spokojnie, to tylko rozrusznik...





Po drodze jeszcze atakuję bez sensu jakiś piaseczek, który okazuje się być dużo dłuższy i głębszy niż mi się wydawało. Coś tam klniemy pod nosem i wyciągamy się nawzajem z piaszczystej pułapki.









Trochę dziczymy bez porządku, wszyscy się jednak widzimy i uznaję, że jest bezpiecznie, w końcu poruszamy się w dobrą stronę. Spotykamy się obok hoteliku na wzgórzu. To Panorama, ta sama do której przed pięcioma laty zaciągnął nas z pustyni Jusuf.
Niewiele się tu przez pięć lat zmieniło. I bardzo dobrze! Witam się z Jusufem, ale za negocjacje bierze się francuskojęzyczny Puszek. 150 dirhamów za kolację, nocleg i śniadanie to dobra cena. Zostajemy. Wszyscy będą zgodnie wspominać to miejsce jako najpiękniejsze podczas całej naszej wyprawy...


















Magda i Germański Najeźdźca (z prawej)


Skromnie, ale czysto...


GPS - źródło wielu problemów...
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację.

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 05.11.2010 o 09:18
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Hiszpańska Słowacja, czyli Wypad na Czarny Ląd - Maroko [Kwiecień 2010] podos Trochę dalej 313 29.08.2011 15:55
Maroko z łapanki II, marzec/kwiecień 2011 sambor1965 Kwestie różne, ale podróżne. 12 29.04.2011 18:57
Maroko - XI.2010 Neno Umawianie i propozycje wyjazdów 0 30.08.2010 18:16
Krym-mołdawia-rumunia 6,08,2010-15,08,2010 joker Umawianie i propozycje wyjazdów 6 10.08.2010 07:01


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:18.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.