Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25.01.2018, 22:07   #55
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,161
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 27 min 37 s
Domyślnie

Rano ponownie korzystamy z dobrodziejstwa rzeki. Po toalecie nieśpiesznie jemy śniadanie. Nieśpiesznie, ponieważ jak na Rosję, można powiedzieć, komarów praktycznie tutaj nie ma !! Wracamy na główną drogę i wzdłuż brzegu Bajkału jedziemy do Ułan Ude. Mijamy kolejne wioski, strumyki i rzeki wpadające do jeziora, podziwiając malownicze widoki.







Pogoda dopisuje a kilometry uciekają tak szybko, że zaskoczeniem jest dla nas, gdy wkrótce widzimy znak "Republika Burjacji".



Przy drodze na straganach oferują przeróżne towary. Od witek brzozowych do oklepywania się w bani po ryby, zapewne złowione, w którejś z rzek wpływających do jeziora lub w samym Bajkale. Tuż za wioską na poboczu jest kolejny z nich. Może nie jest zbyt okazały, lecz istotniejsze jest to, co klientom oferuje. Kobieta otwiera styropianowe opakowania i zachęca gestem do kupna ryb.

Omuly ? - dopytuję
Nie. Hariusy - słyszę w odpowiedzi

Nie znam się na rybach, toteż przychodzi uwierzyć na słowo. Zasadniczo nie nazwa się liczy lecz to, co nos podpowiada. W powietrzu unosi się przyjemny zapach wędzonki. Ryby są ciepłe, więc nie tracąc czasu, na dobry początek po dwie na twarz przyjmujemy. Rewelacja, palce lizać !!








Wkrótce droga odejdzie na wschód. Ostatni raz jedziemy nad brzeg pożegnać się z jeziorem.







Za Babuszkinem ostatecznie rozstajemy się z Bajkałem.
Z drogi w oddali widać złote kopuły. Jak u nas kościoły, tak w Rosji cerkwie prezentują się okazale. W ramach odpoczynku, a raczej bardziej urozmaicenia, klucząc pomiędzy budynkami podjeżdżamy pod ogrodzenie. Okazały budynek to Selengijski Klasztor Świętej Trójcy (męski) przy wejściu , którego na sporym banerze obwieszczono jego okrągłą rocznicę. Paweł z Robertem zostają przy motocyklach, ja zaś wchodzę na teren klasztoru. Czysto i schludnie, jest mały ogródek, dzwonnica i jakoś inaczej jak za ogrodzeniem. Pałętam się chwilę po terenie, robię kilka zdjęć i wracam do chłopaków.













W ramach zabicia nudy, Paweł naprawia halogen, przy użyciu denka butelki.





Droga do Ułan Ude biegnie wzdłuż rzeki Selengi. Wzdłuż tejże rzeki biegnie również Kolej Transsyberyjska, która jeszcze do niedawna była najdłuższą na świecie trasą kolejową, biorącą swój początek w Moskwie, a kończącą się we Władywostoku (9259 km. 6 dni i 4 godziny jazdy). Natężenie ruchu jest bardzo duże, bowiem pociągi jeżdżą co kilkanaście minut, przy czym przeważają składy towarowe.









Kolej Transsyberyjska
Bajkalsko Amurska Magistrala

„Co się odwlecze, to nie uciecze”. W roku 2011 Władimir Ilicz Uljanow, szerzej zwany Leninem strzelił focha i zesłał na nas ulewę, przez co zrezygnowaliśmy z poszukiwania jego monumentu. Tym razem miał gest i w Ułan Ude przywitał nas pięknym słońcem. Mieszkańcy szczycą się pomnikiem, gdyż jest to największa na świecie głowa Lenina i zarazem jedna z głównych atrakcji miasta. Wysokość samej głowy 7,7 m. waga 42 tony (brązu) przyciąga wielu turystów.





Każdy robi zdjęcia lub selfie , a nam do głowy przechodzi myśl oto taka. A gdyby tak lineczkę do motocykla, ściągnąć czerep z cokołu i odstawić na skup złomu, wyszłoby …....

42000 kg. x18 zł/kg = 756 000zł. Toż to 15 nowych Afryk !!

Plan może„kozacki”, lecz niewykonalny, zaś głowa przereklamowana, bowiem sam, co najmniej dwie głowy większe znam !!



Za miastem jemy obiad a przed wieczorem robimy zakupy. Sklep godny uwagi, a nawet nas rozbawia z powodu sposobu obsługi. Przez małe okienko niczym w więzieniu, kupujemy produkty, po czym jedziemy zatankować.





Może nie Honda, ale z pewnością przemyślana konstrukcja.





Paweł ma nadal problemy z układem paliwowym, przez co wspomaga się 10 litrową bańką dolewając paliwo do wyższego poziomu w zbiorniku, by motor płynnie jechał i się nie "krztusił".



Wieczorna biesiada w miłym towarzystwie kończy jakże piękny dzień.









Cdn...


Dzień: 17 czerwca

Od rana błękitne niebo i piękne słoneczko zachęca nas do pobudki. Nie oznacza to niestety , że tak będzie przez cały dzień. Już nawet nie wspominam o przelotnych deszczach, które napotykamy na drodze prawie każdego dnia. Przy tak sporych odległościach to naturalne, ale najważniejsze jest to, iż przed noclegiem wszystko zawsze jest suche.







Pora na popas.





Po prostu odpoczynek.



A później dalej w drogę.



Dzień w którym nic ciekawego się nie dzieje, kończymy... nawet nie wiem gdzie.







Dobranoc.


Dzisiaj, jeśli nie będzie niespodzianek spędzimy ostatni dzień na „Drodze Amurskiej” . Droga ta oznaczona symbolem M58 początek swój bierze w mieście Czyta ( Чита ) a kończy się w położonym ponad 2000 km dalej Chabarowsku ( Хабаровск ). Jeszcze zupełnie nie tak dawno, odcinek ten był w fatalnej kondycji i praktycznie prócz krótkich fragmentów asfaltu nie było. Drogę po remoncie oddano w 2010 roku, a jednym z pierwszych kierowców , który podobno przejechał cały odcinek, był Władymir Putin. Ogromne przestrzenie lasów ciągną się jak morze po horyzont i czuć już powoli dzikość tych bezkresów.









Przerwa na "małą czarną" w jednym z przydrożnych zajazdów. Prócz pytań skąd i dokąd jedziemy dostajemy również ofertę. Dowcipniś kierujący "TIR-em" oferuje nam opony na zmianę. Gdyby nie to, że jeszcze jeden nowy komplet każdy z nas posiada, zapewne oferta byłaby godna rozważenia.







Kawa z "sałdatem".



Krótko po południu jesteśmy na rozjeździe. Dalej prosto jest Chabarowsk i Władywostok. My odbijamy na północ. Jest też pierwszy drogowskaz na Magadan i Jakuck. Pośród kilku naklejek na drogowskazie, jest jedna, która szczególnie zwraca naszą uwagę. To ślad zostawiony przez Robina z Adamem. „Nasi tu byli !!!” Po kilku pamiątkowych zdjęciach wjeżdżamy w ślimaka i zatrzymujemy się pod wiaduktem. Czas na wciągnięcie deszczówki, ponieważ zaczyna coraz mocniej padać deszcz.









Pierwszy odcinek i pierwsze zaskoczenie. Asfalt ? Nie tak miało być. Zaskoczenie mija jednak z upływem przejechanych kilometrów. Po chwili jest tak, jak być powinno. Grawiejka po horyzont a na jej brzegach Tajga. Młode drzewa i krzewy tworzą zwartą gęstwinę tak zwartą, że trudno przez nie się przedrzeć do wewnątrz lasu, zaś o wjechaniu motocyklem zupełnie nie ma mowy.











Mały żart budowniczych drogi.



W Tyndzie zatrzymujemy się , by uzupełnić paliwo.



Droga którą jedziemy, pomimo padającego deszczu jest naprawdę dobra. Przed wioskami i na ich terenie bywa trochę asfaltu, jednak po wyjeździe poza ich granice, ponownie jedziemy grawiejką. Tereny te , to obszar wiecznej zmarzliny i stan drogi na dzisiaj to prawie "autostrada". Nie zawsze jednak jest tak dobrze. Po zimie, od maja do czerwca, gdy zmrożona ziemia odtaje potrafi tu być prawdziwy hardcor i jeśli ktoś chce się sprawdzić, ten właśnie termin powinien wybrać. Jak potrafi wyglądać droga ? Katastrofalnie !!









Za Tyndą spotykamy motocyklistę. Zatrzymujemy się na poboczu, a po chwili dojeżdża jeszcze kilka motocykli. Cały czas pada i na zmianę pogody się nie zanosi. Chłopaki jadą od strony Jakucka i mówią, że słońca spodziewać się nie możemy. Padało wczoraj, pada dziś i na jutro też zapowiadają deszcz. Pytają nas gdzie śpimy. "Pod namiotami" odpowiadamy. Lekkie zdziwienie pojawia się na ich twarzach. My z kolei pytamy o niedźwiedzie, czy są i jak ewentualnie przed nimi się bronić. "Niedźwiedzie są. Jagód jest mało i nie są jeszcze najedzone. Ostatnio zabiły dwóch pracowników obsługi kolei, którzy robili w lesie jakieś remonty. Zabiły ich, a później zjadły." Już obawiamy się niedźwiedzi, ale teraz mamy pełne portki. Mówią nam, że pewnym sposobem jest palenie ogniska, ale jak mamy się wyspać podtrzymując całą noc ogień Ciekawostką jest to, że niedźwiedzie (według nich) boją się paralizatora. Nie wiem czy dobrze zrozumieliśmy, ale chodzi o wydzielający się ozon przy wyładowaniu prądu paralizatora, a niedźwiedzie tego nie lubią. Nam musi wystarczyć gaz pieprzowy, petardy i gwizdki.

Miejsce na nocleg jest chyba najgorsze z dotychczasowych. Klucząc po dróżkach w gęstwinie leśnej namioty rozbijamy w wąskim kawałku pomiędzy krzakami. Przy głowie jest gaz pieprzowy, petardy i gwizdek. No niech tylko podejdzie "Koralgol". Łatwo skóry nie sprzedamy !!!



до завтра !
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś

Ostatnio edytowane przez sebol : 26.01.2018 o 16:04
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem