Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11.08.2017, 16:05   #29
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 16 godz 49 min 28 s
Domyślnie



19.Batman-Icel(Mersin) 09.07
113868-114575/707


Z „pensjon” wyruszamy bez śniadania, licząc jak zawsze na piekarnię czy inne "pyszne" miejsce.

Dopiero za drugim podejściem w Diyarbakir trafiamy na coś ekstra. Ciepłe pieczywo jest nadziewane czymś jak ser biały ale stopiony. Oczywiście nie obyło się bez przyjaznych gestów i swojskich udogodnień, co jak już wiemy nie stanowi tu żadnego kłopotu. Właściciel piekarni wynosi dla nas wszelkie udogodnienia, widząc że jemy przy motocyklu.



Woda w miseczce... Nie wiem do tej pory czy to do picia czy rąk umycia… Wypijamy więc.



W tym samym mieście ale trochę dalej, Werze wpada do oka coś tak skutecznie że spędzamy małą godzinkę zupełnie unieruchomieni. Po raz pierwszy przydaje się zawartość apteczki.



Przy okazji obserwujemy.







Po odratowaniu oka ruszamy w dalszą drogę.







Ten chłopak wiezie butlę gazową.



Zatrzymujemy się na tankowanie. ostajemy tradycyjną słodką i gorącą herbatę...





... nabieramy wodę do picia...



i wdajemy się w rozmowę migową z młodym sprzedawcą ze stacji i patrzymy na zastany świat obiektywem.



Ta zadyma wywraca wszystko co znajdzie się w jej zasięgu.



W tym czasie podjeżdża człowiek ze szklaną budką i z tego akwarium czerpie jakiś czarny napój.




A tu miejscowy transporter.



Jak można się spodziewać, zostajemy poczęstowani tym napitkiem za który zapłacił nasz rozmówca, nie chcąc słyszeć o pieniądzach. Przy tym przykładał pięść do serca. Zdaje się że uznaje nas za swoich gości. Bardzo miły gest, choć sam napój pity wielokroć przez miejscowych, nam do gustu nie przypada w żadnej mierze.
W drogę. Jest dość monotonnie.







Droga ciągnie się prostą nitką przez dziesiątki kilometrów a krajobraz właściwie nie zmienia się. Żar leje się z nieba, asfalt wibruje gorącym powietrzem tworząc małą fatamorganę tuż nad horyzontem.
Jak na prawdziwą przygodę przystało, mamy też na koncie coś ekstra.
Po gruzińskich występach na kamieniach, kiedy to koziołkowałem wjeżdżając do klasztoru Cminda Sameba, coś się nadwyrężyło. Obluzowane niewidocznie mocowanie „płuca”, przekonane pędem motocykla i przeciwnym wiatrem, odpada.



Nie mogę pozwolić na to żebyśmy wracali z mniejszą ilością motocykla. Mimo ponad 40st C znajduję zgubę.





Przytwierdzam zgubę na trytytki. Są lekiem na wszystko.



Dalsza droga to znów pustkowia, równiny i pustkowia. Ma to swój urok, bo wiele myśli przychodzi do głowy.



Tu można kupić owoce.



Kiedy jest tylko okazja, uzupełniamy wodę pitną.



Mijamy dołem autostradę.



W przypadkowej miejscowości zatrzymujemy się na jedzenie.







Tym sposobem, kiedy zachodzi słońce, dojeżdżamy po ciemku do miasta Mersin.



Tutaj wystukuję w GPS najbliższy kemping którego jednak nie ma a na jego miejscu stoi czynny jeszcze bazar czy coś w rodzaju hurtowni spożywczej. Że jest już ciemno, pozostaje nam zabukowanie się w pobliskim hotelu. Tym bardziej że w tak dużym mieście nie ma szans na dziki nocleg.

Dla dociekliwych: N36.83012 E034.65112
http://goo.gl/maps/DvJiJ
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem