Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08.08.2017, 06:15   #24
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 16 godz 49 min 28 s
Domyślnie



15.Areni-Ptghni 05.07
112314-112580/266




Rano idziemy na kawę do pobliskiej budki. Jest około 7:00. Uprzejma starsza pani robi nam mocną kawę i każe usiąść na krzesełkach przyniesionych z zaplecza. Prosimy jeszcze o ciastka i tak oglądamy budzącą się do życia okolicę.



Po kawie idziemy pożegnać się z właścicielem hotelu i oddać klucze. Jest u siebie i wspomina o Noravank, miejscu gdzie trzeba być będąc w Armenii.



Właściciel hotelu mówi że jeśli nie byliśmy w Noravank to znaczy że nie widzieliśmy prawdziwej Armenii. Trudno ominąć taką atrakcję będąc tak blisko. Krótka konfrontacja z mapą i jedziemy.
Już sama droga w którą skręcamy przejeżdżając przez mostek, robi duże wrażenie. Jedzie się głębokim wąwozem z czerwonej skały po asfaltowej krętej drodze.



Na dużej wysokości widać wejścia do jaskiń.



Na pewno mieszka tam wiele nietoperzy.



Cień skał chroni przed porannym słońcem. Wokół pustkowie i my. Do Noravank dojeżdża się kręta i stromą drogą. Właściwie monastyr jest widoczny z daleka, ale tylko dla wprawnych oczu bo zlewa się ze skałami za nim. Został założony w 1205 roku ale nie jest najstarszą budowlą tutaj, bo wcześniej stał tu kościół z IX czy X wieku.







Jak nie przepadam za zabytkami sakralnymi, tak kościół ten jest wyjątkowy. Mistrz o imieniu Momik wyrzeźbił tu wiele płaskorzeźb, chaczkarów, prawdopodobnie też wszystkie zdobienia zewnętrzne, drzwi i schody prowadzące na piętro.





Jestem pod wrażeniem kunsztu, klimatu panującego we wnętrzu, położenia monastyru i drogi prowadzącej tutaj.





















Właściciel hotelu mówil prawdę. Tu jest skondensowana część historii i taka właśnie jest Armenia.
Jeszcze tylko łyk wody.



Kilka słów z ciekawskimi dzieciakami.



Wracając kanionem, znów podziwiamy surowe piękno gór.













Teraz wyjeżdżamy na drogę w kierunku Erewania.







Daleko nie ujechawszy, skręcamy w alternatywną drogę która wiedzie przez rozległą dolinę.



...i ma swoich mieszkańców.













Widać też szczyt świętej góry Ormian.







Zatrzymujemy się tylko po owoce z bazaru.





Mijamy Erewan.



Za stolicą Armenii, Erewaniem skręcamy na zachód, do Echmiadzin, gdzie stoi najstarszy chrześcijański kościół.







Tak myślałem aż do teraz. Teraz wiem, że podziwialiśmy kościół św. Hripsime w Echmiadin. Też unikatowi i objęty ochroną UNESCO ale z VII wieku. Ignorantem człowiek się rodzi, potem jest i taki sam pewno umiera …







Czyżby ktoś ćwiczył oko?



Z drogi, z daleka podziwiamy archaiczną elektrownię atomową w Metsamor, zbudowaną na… uskoku tektonicznym. Podobno jest uznawana za najbardziej niebezpieczną elektrownię na świecie, właśnie ze względu na swoje położenie.

Jest bardzo gorąco. Skręcamy w boczną drogę i kręcimy się po prowincji.



W końcu brakuje paliwa. Zatrzymujemy się na tankowanie na obwodnicy Erewania. Tutaj sprzedawca częstuje nas wodą z zamrażalnika, kupujemy lody, rozmawiamy z nim o motoryzacji w Polsce i Armenii. Czas płynie powoli.

W Ashtarak Wera kupuje owoce. Swoim przyjazdem robimy sporo zamieszania. Każdy coś mówi, komentuje. Jeden człowiek zaprasza nas do siebie na imprezę. Nawet policjant z zainteresowaniem ogląda motocykl, pyta o nasz kraj i inne sprawy. Tutaj też dojrzewają chyba najpiękniejsze dziewczyny w Armenii.



Za Artashavan z ulicy widzimy litery alfabetu armeńskiego ustawione na wzgórzu. Trzeba zobaczyć.



Ledwo doszliśmy do pierwszej z liter, podchodzi do nas pewna Rosjanka. Tłumaczy że fotografia zrobiona przy pierwszej literze swojego imienia przynosi szczęście. Prowadzi nas najpierw do W, potem do A.





Od tej pory sytuacja rozwija się nadzwyczaj szybko i niespodziewanie.



Za chwilę mimo sprzeciwów jedziemy za mercedesem do daczy nieopodal Erwania na grila i inne pyszności. Armeńczysy są nadzwyczaj gościnni i ufni.
Zapraszają, karmią, poją i każą spać.



W żaden sposób nie dając przy tym znać, że jest się nieznajomym włóczęgą-motocyklistą z niewiadomoskąd. Traktują nas jak rodzinę wręcz. A skoro tak, więc według starej tradycji armeńskiej, kobiety w kuchni, mężczyźni nie w kuchni.





Dużo by opowiadać, ale w skrócie tylko napiszę, że tego popołudnia i wieczora, zyskaliśmy prawdziwych przyjaciół.

Dla dociekliwych: N40.26638 E044.57242
http://goo.gl/maps/89rGe
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem