Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28.01.2016, 20:56   #9
Maurosso
 
Maurosso's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2014
Miasto: Rz-ów
Posty: 648
Motocykl: RD07
Maurosso jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 14 godz 2 min 49 s
Domyślnie

Spoks Śluza Zrobimy tak, żeby było dobrze
============
Zbijam z ekspresówki. Z zamyślenia wyrywa mnie ciekawy obrazek. Pomarańczowy Oldtiemer i równie pomarańczowy kierownik na poboczu drogi. Oferuję pomoc. Krótka wymiana zdań w polsko/macedońsko/słowiańskim. Przegrzane auto. Musi poczekać aż silnik ostygnie. Ruszam dalej...i zdałem sobie sprawę, że nudno to raczej nie będzie.

Granicę przekraczam z samego rana. Kierunek na Saloniki. Nawi poprowadziło naprawdę urokliwymi wioskami, wkomponowanymi w zbocza wzniesień. Po wyjechaniu z jednej z takich wiosek zerkam w prawo...a tam coś co można by uznać za cmentarzysko zabawek. Zatrzymuje się...nikogo w okolicy. Stary magazyn i otaczające go pola usiane są zabawkami z centrów handlowych/marketów. WTF?!





Marząc o Isle of Man TT


Wszelkie możliwe opcje zabawkowe można było znaleźć. Roboty, samoloty, motory...Skąd się tam wzięły? Nie wiem. Nikogo w okolicy nie było.

Jeszcze tego samego dnia witam Saloniki. Żar się leje z nieba. Ciekawy ruch...na początku wrażenie, że milion razy gorszy niż w Kosovie. Totalne szaleństwo. Na światłach podbija do mnie typek na ścigu w spodenkach i koszulce. Wyśmiał czarny ubiór od stóp do głów i dzida przez skrzyżowanie na czerwonym. Awsome! :>

Przed wkręceniem się lokalny sposób prowadzenia motocykla, powstrzymuje mnie asfalt...nie wiem o co chodzi...ale jest tak Kuuuuuu*ewsko śliski, że to aż nie jest śmieszne. Cokolwiek więcej jak 20% hamulca to blokada koła...Przy takiej temperaturze, totalnie nie mieści mi się to w głowie. Jakbym tego nie wyczaił przypadkiem na spokojnym dohamowaniu, tylko przed skrzyżowaniem lub na szybkim łuku, to nie byłoby co zbierać. Nawet chodząc po nim w butach jest ślisko. Inna mieszanka niż w reszcie europy?



Lokum w hostelu niedaleko centrum. Wybieram się na zwiad miasta. Kurdę...podoba mi się tu. Tak sobie właśnie wyobrażałem Grecje. Centrum fajne i ładnie utrzymane. A zaraz poza nim stroma, wąska, pnąca się w górę zabudowa. Okalające miasto mury, zakończone ruinami twierdzy. Trochę syf, trochę autobusów wypełnionych niemcami...ale bardzo łatwo znaleźć alejki, w których można poczuć elementy greckiego klimatu.



Wieczorem głównym miejscem spotkań jest promenada i słynna baszta.



Ciekawe wrażenie robią antyczne ruiny, obecnie najczęściej otoczone familokami.



Jak na duże miasto...wrażenia pozytywne.
Przez internety kontaktuję się z koleżanką, która jest w połowie greczynką. Proszę o namiary na ciekawostki w okolicy. W odpowiedzi otrzymuję: "Półwysep chalcydycki".

Wybieram opcję objechania jego środkowej odnogi.

Cytat:
Część zachodnia nastawiona jest to kurorty, spa baseny etc. Środek trochę na bardziej ekonomicznego turystę, plus ma spore ilości niezamieszkałych terenów. Wschodnia to ziemie Autonomicznej Republiki Góry Athos.

Dom dla ponad 1800 mnichów. Cytując za wiki: Turyści na terenie Athos mogą przebywać maksymalnie 3 dni. Pobyt ma charakter pielgrzymki religijnej. Poza akredytowanymi specjalistami, turyści nie mogą posiadać sprzętu fotograficznego. Od 1060 na terenie półwyspu nie mogą przebywać kobiety (nawet zwierzęta hodowlane na półwyspie są tylko płci męskiej). Zakaz ten nosi nazwę grecką avaton. Statki i łodzie, na których pokładzie znajdują się kobiety (np. statki turystyczne, bazujące w Uranupoli), nie mogą zbliżyć się do linii brzegowej na odległość mniejszą niż 500 metrów.
Będąc już na miejscu, urzeka piękno prawdziwie Greckiej "riwiery". Będąc na południowy skrawku, zauważam zjazd w lewo z drogi i stromy podjazd w głąb gór..."No kurdę...mało offu ostatnio było". Wbijam się w park narodowy i chyba z 5 godzin kręcę się po całym półwyspie po mega ślicznych drogach.



W tle góra Athos.


Kusi najwyższe w okolicy wzniesienie. Podjazd stromy, kamienisty...na szczęście suchość drogi ratuje sytuację. Wydarłem na samą górę. Na szczycie mała budka. WTF? Z budy wypada dwóch typów. Pierwsze ludzie od jakiś 2 godzin. Patrzymy tak po sobie. Coś tam zagaduje, przywitanie...okazują się być pracownikami straży pożarnej. Z tego miejsca widać wszystkie trzy odnogi całego półwyspu, a ich zadaniem jest wypatrywanie ognia.





Niestety nie gadają w żadnym ludzkim języku. Pozwalają obejść szczyt i porobić foty naokoło. To musi być dramatycznie chamska robota...upał 40stopni, cały dzień zamulania z lornetką...



Na wyjeździe z gór, zaliczam paciaka. O tyle niefortunnego, że rozwalam lusterko. A dokładniej popuściła do zera śruba kontrująca. Już wcześniej ledwo trzymało się jednej pozycji...teraz już zero. Na polu namiotowym postanawiam się zabrać za mechanikowanie. Coby dostać się do środka...zupa z lusterka:



Patent znaleziony na forum zadziałał mega. Uszczelka się uplastyczniła i całość rozeszła się bez problemów. Śruba dokręcona, lustro jak nowe.

Do tego dobieram się do klemów akumulatora...bo mam wrażenie, że to ich wina, że napięcie zaczęło skakać dziwnie +/-0.7[V]...mam nadzieję, że nie regler...papierek ścierny, macedoński kontakt...książkowe ładowanie. Moto jak nowe.



Powyższe zdjęcie to ostatni piękny widok z Grecji - Alexandropolis. Ale osobiście czuję już zajawkę na Turcję i pomysły sprzedane mi przez ekipę z MC Potfat. Tnę więc do granicy.

W ostatnim miasteczku przed granicą chcę wybrać z bankomatu trochę gotówki i tam zauważam pierwszy raz...to o czym u nas w TViku tylko było. Ogromne kolejki do bankomatów. Widać że jest daleko od OK jeżeli chodzi o ekonomie. Banki w całej mieścinie pozamykane. Ale nie ma wrażenia, że to końca świata. Ludzie żyją. Rozmawiają sobie w tej kolejce. Jak ktoś starszy to się go wpuszcza. Żarty żarciki...generalnie bez spiny. Takie realia.

To czekanie po kasę spowodowało...że stała mnie ciemna noc. Wybijam za miasto, granicy już nie przekroczę. Ścinam w jakieś krzaki boczną dróżką. Rano budzą mnie jakieś gwizdki...pokrzykiwania. Cóż, wychodzę z namiotu. Krzaki gęste więc nic w okolicy nie widzę. Pakuję manatki i obieram kierunek równoległy do głównej drogi.

Lekki zakręt, kilka wysokich drzew i otwiera się ogromna polana. I co na mnie patrzy? Piękny Leopard 2 A5, obok drugi. No i chyba z 2 Plutony wojska na apelu. Wszyyyyyscy na mnie gapią...a ja sobie pocinam jakby nic, wzbijając tumany kurzu za sobą.

Przekomicznie to musiało wyglądać :P
__________________
Marcin vel "Gruby" aka "Maurosso"

Ostatnio edytowane przez Maurosso : 28.01.2016 o 21:02
Maurosso jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem