Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07.11.2011, 17:03   #19
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Październik :
Październik to plan na poprawę „kursu euro” . Wpływu na gospodarkę nie mam więc plan jest prosty. Po prostu potrzebuję więcej złotówek. Pogadałem gdzie trzeba i na cały miesiąc zorganizowałem sobie prace na drugi etat. Nie na „drugi etat” tylko taki prawdziwy. Kto próbował wie z czym top się je. Ale jak potem będzie urlop wspaniale smakował... Cieszę się tylko, że mój stały, czyli ten pierwszy to „1 etat” jest z gatunku tych lżejszych Czyli dam radę .
Aha, bo nie wiem czy już mówiłem, że jestem samolubny? Nie? Nie mówiłem ?
Jestem...
Wyjmuję dB killera. Koleżance się spodoba, na pewno … Na wszelki wypadek od tego pamiętnego dnia trzymam ją na odległość dźwięku od motocykla.
Kolejny gadżet...
Znów wsiadam na rower bo zestaw kierowca+Transalp jak by wrócił do swojej poprzedniej wagi Boże …. spraw by mi się chciało tak mocno, jak mocno mi się nie chce...
Kolejny gadżet...
Odstawiam rower Straciłem motywację, poza tym nie ma kiedy. Po tygodniu pracy gdzie człowiek tylko śpi i pracuje po prostu już się nie chce. Wolę pobawić się gadżetami.

11 października koleżanka dostaje zielone światło.

12 października Po pracy siadam za klawiaturą, otwieram OpenOffice i zaczynam układać wszystko co chciałbym ( no co.... przecież mówiłem, że jestem samolubny ) zobaczyć w miarę jako takim porządku.
Rzeczy potrzebne do wyjazdu lądują w rogu mojej garderoby. Pomny zemsty Faraona z poprzedniego wyjazdu jako pierwsze rzeczy do zabrania ustawiły się 4 butelki zacnego białego płynu. Ot tak, by nie stracić kilku dni na …. nieważne, wiadomo o co chodzi Sterta rośnie w oczach. No nic, jakoś to będzie. Jakoś to upakuję.

13 października hurtownik nie dowozi towaru do firmy, widmo przestoju na produkcji zagląda w oczy... wsiadam na trampka, podpinam kufry i robię szybki przedwyjazdowy test. Po godzinie wracam z 60kg bagażem. Jestem przerażony … a jak sobie pomyślę , że to tylko połowa, bo przecież drugie tyle zabieram „w żywym inwentarzu”...

14 października, coraz chłodniej, w mojej kawie ląduje więcej mleka i więcej cukru – czyżby pierwsze oznaki jesiennej depresji ?

15 października, zapowiadają pierwsze przymrozki, ustalamy z Wiesławem, że z powodu sterty gratów do zabrania , trzeba zrezygnować z zimowych śpiworów na rzecz letnich. Hmm... Maroko niby słoneczny kraj ale drogi którymi chcemy przejechać albo są zamykane już w czasie naszej wycieczki, lub kilka dni później – od grudnia. Na pewno nie z powodu upałów, tego jesteśmy pewni .Daje nam to do myślenia.
Rozbijamy więc w tą pierwszą mroźną noc namiot i lecimy do garażu przerabiać stelaże bo wymiana wydechu na akcesoryjny dała mi taką możliwość. Wiesław to expert w takich sprawach, ja tylko robię dobre wrażenie do filmu... nawet kluczy nie pozwolił sobie podawać bo podobno nawet tego nie potrafię











Po 2 godzinach mam już zaprzęg szeroki na jedyne 94cm !!! Dzięki Wiesiu !!! Przyjaciele … tego nie kupimy za żadne pieniądze. Eh... dusza krzyczy. Wjechałem na podwórko bramą, wyjechałem … bramką !!!!!!!!!!!
Ale co tam, Renata, narzeczona Wiesia woła nas na obiad. Wracam więc przez bramkę, micha się cieszy. Normalnie mięsa nie jadam ale dziś jest szczególny dzień. Wcinam. Pycha. Wódka. Popitka. Deser. I tak do północy.



Znieczulamy się jakimś trunkiem dla koneserów ( tak twierdzą etykiety na butelkach.... tak, było ich więcej niż jedna ) . Gadamy o pracy, o Maroku, o planach na kolejny rok, o naszych obawach, nadziejach, celach. Renata jest przerażona bo dowiaduje się , że off-road planowany w Marocco to tylko wstępniak przed czymś naprawdę szalonym. Wybiegliśmy do sezonu 2012
Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że jadąc tu czy tam nie odkrywamy Świata, nie jesteśmy pionierami ale nie taki jest nasz cel. My po prostu chcemy brać od życia to co możemy, ale tak na maxa, wydoić je z tego co najlepsze, za jak najniższą cenę
Jest 23:55. Czas na nas. Termometr pokazuje -1, nad ranem ma być ( i było ) -3. Humory jednak dopisują. Idziemy. Pakujemy się w nasze śpiwory.
REKLAMA
Śpiwory puchowe firmy Y*** – i nie czujesz zimna
KONIEC REKLAMY

… poważnie. Puch górą.
No co ? Mówiłem , że będzie o gadżetach, a ten uważam za przydatny.
Ja wiem, kosztuje … ale warto. Może nie za wszelką cenę ale jak macie kilka stówek na zbyciu to "Będzie Pani/Pan zadowolona(y)".
Było -3 , mam na sobie tylko slipki i T-shirt , Wiesław w bieliźnie termoaktywnej. Mój śpiworek z temperaturą komfortu ustaloną na 0*C ( waga od 580 do 750g w zależności od wybranej wersji) daje mi komfort snu do samego rana . Wiesława syntetyk, z komfortem do -2 (950g) poddaje się nad ranem. To wersja oficjalna bo poddał się duuużo wcześniej ;D Wiesław będąc przezornym i ubezpieczonym zabrał od razu do domu koc i drugi śpiwór. Wykorzystał i jedno i drugie
Ustalamy , że to wszystko wina tego , że ja mam dużo więcej tłuszczu Nie przejmuję się tym zupełnie, taki jestem .
Koniec testu. Zgodnie twierdzimy , że nie ma sensu zabierać grubszych. Najwyżej będziemy spali w podpinkach.
Rano sąsiedzi Wiesia patrzą na nas jak na wariatów A my się przeciągamy w najlepsze w pięknym porannym słonku. Kawa, śniadanie, F1 na deser i ja wracam do domu a kolega jedzie pić dalej Jakieś imieniny mu wypadły.
Tego dnia do wieczora ślęczę nad mapą i walczę z nawigacją, kolejnym gadżetem kupionym specjalnie na ten i przyszłe wyjazdy poza Europę. Bo rok temu mi się spodobało takie urządzenie zamontowane w 1200ADV, może nie tyle ono samo w sobie co to, co z nami robiło. Wyprowadziło nas z czarnej dziury tzn. ciemną nocą z hamady, na przełaj, do najbliższej cywilizacji. Tak pewnie byśmy tam krążyli do rana Tak, ja też jestem przezorny a z Garminem nawet ubezpieczony. Żeśmy się dobrali...
Wiesław będąc w poniedziałek w Wawie zajechał po puchówkę dla swojej narzeczonej, jestem poruszony, naprawdę
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem