Wczoraj skończyłem lekturę.
Motocykl Honda GL1100, kupiony nowy, używany w min ok. 1/3 trasy po szutrach, bezdrożach, błotach, pustyniach.
Trasach jakich nie powstydziło by się "rasowe enduro adventure", praktycznie bez serwisu, regularnie bite jak najlepszy schabowy, itp, itd
Gdzieś ciut po połowie trasy przy przebiegu 456tys km serwis Hondy w Hiszpanii wymienił silnik na nowy.
Wał napędowy oraz przekładnię główną, po kolejnych kilku latach podróży wymienił serwis Hondy po przyjeździe do Japonii.
Ale nie dlatego, że padły unieruchamiając motocykl, tylko stwierdzili po oględzinach ich krańcowe wyeksploatowanie.
"....przegub Cardana zużyty, bo w najważniejszych miejscach pościerał się materiał.."
Po przeczytaniu tych migawek z Podróży, dochodzę do wniosku, że absolutnie żaden z obecnie produkowanych topowych motocykli,
nie wytrzymał by nawet ułamka tej Trasy, z takim podejściem serwisowym.